Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2021, 11:11   #346
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Bezahltag (5/8); wieczór; posiadłość van Zee; Versana, Pirora, członkinie kółka poetyckiego

Widząc zadowolenie malujące się na twarzyczkach zgromadzonych piękności Ver nabrała tylko jeszcze większej pewności. Korzystając więc z tego, żę była “na fali” postanowiła postawić kolejny krok w przód. Może nie duży. Zawsze jednak było to swojego rodzaju progres.

- Dziękuję wam za te miłe słowa. - odparła skromnie kłaniając się jak na artystkę przystało - Dodaje to otuchy i motywuje na przyszłość. - podsumowała deklarując tym samym, że nie zamierza porzucać tej nowej rozrywki w kąt - Co więc byście powiedziały na filiżankę gorącej herbaty. - uśmiechnęła się delikatnie - Czułabym się zaszczycona gdybym to ja mogła ją wam przygotować osobiście i zaserwować zanim przejdziemy do dalszej części naszego spotkania. Może któraś z was chciałaby się również podzielić jakąś perełką bądź białym krukiem?

- Obawiam się, że żadna z nas nie bardzo może się z tobą równać Versano. - odparła Madleleine po krótkiej wymianie spojrzeń dam w towarzystwie. Inne pokiwały głowami na znak, że się zgadzają z tym wnioskiem.

- A coś do picia jeszcze jest. Ale jak czegoś potrzebujesz albo któraś z was to tylko powiedzcie. Poślę służbę aby przynieść co potrzeba. - Kamila wskazała na stół jaki był centralnym punktem ich zebrań i na jakim wciąż było całkiem sporo przekąsek, win czy zwykłego kompotu. Zaś do zaparzenia wrzątku brakowało właśnie wrzątku.

- Przestań, bo zaraz dostanę rumieńców. - machnęła delikatnie ręką żartując do tego w odpowiedzi na bardziej lub mnie autentyczne reakcję.

Następnie chwilę milcząc patrzyła na nieco może nawet zdziwione twarzyczki członkiń kółka. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej propozycja jest delikatnie mówiąc dość nietypowa. Nie miała jednak zamiaru dać tak łatwo za wygraną. Posmutniała więc nieco i z tonem lekkiego rozczarowania i zawodu podjęła dalej.

- Wszystko zależy od tego czy któraś z was skusi się na degustację? - zwracała się do wszystkich - Przecież was nie potruje. - zachichotała starając się nieco rozluźnić atmosferę - W każdym razie to specjał spoza kraju i nieźle się natrudziłam by go zdobyć. - starała się jakoś zaostrzyć apetyt w przeważającej większości dobrze urodzonych panienek.

- A co to takiego? - zapytała Annamette nie wiedząc co takiego mogła przynieść czarnowłosa. Sądząc po spojrzeniach pozostałych też były nieco zaintrygowane tym czymś o czym mówiła.

- Wybacz ale sztukmistrz nie zdradza swoich sekretów. - puściła oczko w kierunku najciekawszej z arystokratek. Odpowiedź była żartobliwe jednak nie drwiąca. Idealnie wpasowała się w klimat miejsca i sytuacji.

- Spróbujcie i powiecie co sądzicie. - zamruczała dumając - Wydacie werdykt. - dodała poważnym tonem niczym sędzia stojący na mównicy. Wszystko to jednak było zgrywą oraz czymś z pogranicza aktorstwa i kabaretu.

- Pioro. Nije. - zwróciła się do obu tak odległych sobie w hierarchii kobiet - Może wy przełamiecie impas ukazując, że to nic złego?

- Co takiego? Na razie nie widzę abyś coś miała. - bardka okazała się bezpośrednia jak to miała w zwyczaju. Pokręciła głową wskazując, że czarnowłosa na razie nie ma nic przygotowanego. A bez wrzątku raczej nie było na to szans.

- Może sama spróbujesz pierwsza? - Annemette nie wydawała się usatysfakcjonowana takimi wyjaśnieniami wdowy.

- No dobrze, to ja poproszę aby przynieśli ten wrzątek. - Kamila sięgnęła po dzwonek aby wezwać służbę gdy widocznie wolała uniknąć nieprzyjemnej sytuacji. Na dźwięk dzwonka do środka wszedł jeden z lokajów. I zniknął gdy otrzymał zamówienie na przyniesienie wrzątku.

- Naturalnie. - odparła uprzejmie Annemette oczekując na służbę, która przyniesie niezbędne do przyrządzenia naparu atrybuty - To same naturalne składniki o dość oryginalnym smaku. Z duża dozą prawdopodobieństwa jestem w stanie stwierdzić, że przypadnie wam to do gustu.

Bezahltag (5/8); wieczór; posiadłość van Zee; Versana, Madeleine

Pomroczuła chwilę trawiąc jakże trywialną odpowiedź. Wszak słowa Madeleine zawierały w sobie uniwersalną prawdę. Czas… Kto jak nie składająca hołdy Architektowi mógł wiedzieć jak potężna to wielkość.

- Może rzeczywiście masz rację. - pokiwała głową - Myślałam o jakiś perfumach. Znając jednak Froyę to drobnymi prezencikami nie uda mi się zdobyć jej względów. - myślała na głos. Skrzyżowałą ręce na klatce piersiowej tyle, że jedna z dłoni podpierała jej brodę.

- Sugerowałabym czas i cierpliwość. Ale zrobisz co uważasz. - pani von Richter odparła z łagodnym uśmiechem i jakoś nie przejawiała chęci do zagłębiania się w temat.

Ver pokiwałą tylko głową. Wszak jej rozmówczyni dużo lepiej znała blond wojowniczą szlachciankę. Warto było więc jej posłuchać. Natarczywość i nadgorliwość najczęściej przynosiły zgoła odmienny rezultat aniżeli by się oczekiwało.

- Skoro jednak jesteśmy w temacie Froyi to może z nieco innej beczki. - postanowiła poruszyć jeszcze jedną kwestię. Nie mówiła głośno by mieć pewność, że rozmowa pozostanie tylko między nimi.

- Froya to śliczna kobieta. Zapewne ma wielu adoratorów. - oznajmiła oczywistość - Jak to jednak możliwe, że wciąż jest panienką? - zachodziła w głowę marszcząc przy tym czoło i kosztując się naparem - Ja rozumiem, że ma w czym wybierać, i że potencjalnemu delikwentowi ciężko może być sprostać jej wymaganiom. - to też było raczej oczywiste. Pięknych, młodych i bogatych panienek w mieście nie było tak wiele. Chętnych zaś na posag, który takie jak ona mogły wnieść do nowej rodziny nie brakowało.

- Ciężko jednak uwierzyć, że wciąż jej palca u dłoni nie zdobi obrączka. - mruczała dumiąc - Może problemem nie jest status, pochodzenie czy charakter a po prostu… hmmm… płeć? - zdawała sobie sprawę z kontrowersyjności pytania. Mimo to zdecydowałą się je zadać. Naturalnie zależało jej na prawdzie. Ustronność i dyskrecja mogły nieco ośmielić młodą mężatkę. Wdowa chciała jednak zobaczyć jeszcze jej reakcję w trakcie odpowiedzi jaka by ona nie była.

- Co ty insynuujesz? - Madeleine zapytała unosząc brew do góry dając znać, że nie bardzo może zrozumieć intencję pytania.

- Nic nie insynujuje. - odparła powstrzymując się od parsknięcia - Zwracam po prostu uwagę na to, że Froyia to piękna i konkretna kobieta. Te cechy zaś podobać się mogą nie tylko mężczyznom i nie tylko ich przyciągać do panienki van Hansen. - mówiła oczywistym tonem patrząc wprost w oczy rozmówczyni - Z reguły zaś zasada ta działa w obie strony. - dodała puszczając oczko - Aaaa… i jeszcze jedna rzecz. Jako miłośniczka poezji z pewnością zdajesz sobie sprawę, że nadinterpretacja bywa często krzywdząca i omylna.

- Tak samo jak insynuacje. - odparła nie ubawiona Madeleine. Wyglądało jakby tylko utwierdziła się w początkowym podejrzeniu swoich wątpliwości i straciła ochotę do dalszej dyskusji.

Bezahltag (5/8); wieczór; posiadłość van Zee; Versana, Kamila

Była tak delikatna i ulotna niczym kwiat paproci kwitnący tylko w ciągu jednej nocy w roku. Dało się również odczuć coś jeszcze. Mianowicie to jak szybko zraża się do czegoś co jej nie wychodzi lub co ocenia za swoją słabostkę. Ver miałą zamiar jednak podtrzymać ją na duchu. Być jej podporą, opoką i “weną”.

- Obawiam się, że jesteś zbyt surowa dla siebie Kamilo. - zbliżyła się do niej nieco kładąc dłoń na barku młodej, ciemnoskórej arystokratki - Nie od razu Altdorf zbudowano. - rzuciła ludowym powiedzonkiem - Droga do wielkości i chwały nie zawsze jest usłana różami. WYmaga wiele poświęceń i samozaparcia. Może spróbuj raz jeszcze. Brak ci modelek? Załatwie. Weny? Też sobie z tym poradzę. Samozaparcia? W to nie uwierze. - uśmiechnęła się powoli zmierzając do końca wygłaszanej właśnie myśli - Może dasz się namówić na pokazanie tego aktu komuś jeszcze. Anonimowo. Tak by nie wiedział, kto jest jego autorem. Może gdy ktoś obcy wyrazi swoją pochlebną opinię przekona cię to byś nie zarzucała prac nad swoim warsztatem? - spojrzała pytająco - Z resztą ów Galeria mogłabyt być do tego odpowiednim miejscem. Stąd też w głowach mojej i Pirory zrodził się pomysł byśmy we dwie otworzyły takie przybytek. Promujący dzieła zarówno tych znanych od wieków jak i tych, którzy znani dopiero będą. - garść komplementów nigdy nie zaszkodzi. Obietnice świetlanej przyszłości również były dobrym narzędziem.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. Wydaje mi się, że ten obraz powinno się zniszczyć i więcej do tego nie wracać. - odparła zmieszana gospodyni. Dało się wyczuć, że temat ten nie jest dla niej wygodny i ją krępuję.

- Wyglądasz tak jakby nie chodziło tylko o hmmm… - szukała słowa oddającego w pełni to co jej chodziło po głowie - ...warsztat? - rzuciła nie będąc do końca pewną czy to pasująca fraza - Czy efekt końcowy jaki uzyskałeś to jedyny powód dla którego chcesz obraz zniszczyć? - Ver miała wrażenie, że wyczuwa coś więcej aniżeli niezadowolenie z własnej pracy w wykonaniu arystokratki.

- Versano nie chcę do tego wracać ani rozmawiać o tym. I wolałabym abyś zachowała tą sprawę dla siebie. - Kamila w końcu zdecydowała się na mniej subtelne stwierdzenie skoro rozmówczyni dalej ciągnęła temat jaki widocznie krępował młodą szlachciankę i sama nie chciała do niego wracać.

- Wybacz jeżeli cię uraziłam. - momentalnie przywdziała odpowiednią “maskę” - Czuję się teraz zakłopotana. Jest mi głupio, bo to ja nakłoniłam cię do podjęcia się tego a teraz ty jesteś przygnębiona. Ehhh… - westchnęła - Tak jest zawsze. - starała się nieco odwrócić kota ogonem - Chcę dobrze, staram się a wychodzi na odwrót. Czy coś ze mną jest nie tak Kamilo? - spojrzała na ciemnoskórą piękność oczyma niemal tak wielkimi jak kot proszący o miskę mleka.

- Po prostu nie wracajmy do tego. - skwitowała gospodyni ostatecznie zbywając ten temat i jego przyległości.

- Rozumiem. Będzie jak uważasz. - przytaknęła na sugestie Kamili - Chociaż myślałam, że możemy sobie powiedzieć o wszystkim. Jak… - zadumała - …może nie przyjaciółki chociaż za takową cię mam ale chociaż jak bardzo dobre koleżanki, które sobie ufają, dbają o siebie i pomagają w różnych sprawach. - miała tu na myśli umożliwienie Kamili spotkanie się z Rosą. Nie nawiązywała do tego jednak zbyt mocno.

- Po prostu nie wracajmy do tego. - gospodyni powtórzyła bliźniaczym tonem co poprzednio podkreślając, że nie ma ochoty na rozmowę na ten temat.

Versana pokiwała głową przystając na sugestie gospodyni. Postanowiła więc zmienić temat.

- Powiedz mi. - podjęła kolejny temat - Co uważasz o zaproszeniu na nasze spotkania Fabienne von Mannlieb? - jedna z brwi powędrowała do góry malując na twarzy wdowy wyraz zastanowienia - Ponoć lubuje się w poezji bretońskiej. Nie uważasz, że mogłaby wzbogacić zarówno materialnie jak i duchowo nasze towarzystwo?

- Może. Czasami przychodzi na nasze spotkania ale ostatnio nie bardzo. Dlaczego o nią pytasz? - Kamila wzruszyła ramionami i popatrzyła na stojącą obok rozmówczynię nie bardzo chyba wiedząc skąd to zainteresowanie bretońską szlachcianką.

- Wybacz moją bezpośredniość Kamilo. - z nieco zmieszaną miną przystąpiła do oznajmiania co jej po głowie chodzi - Po prostu rozważam jej obecność w dwóch aspektach. Tym wzbogacającym nas duchowo jak i hmmm… - nie chciała wyjść na zbyt chytrą - ...materialnie. Oczywiście rzecz jasna mam tu na myśli Teatr. - nie było jej głupio starała się jednak by tak to wyglądało.

- Postaram się wysłać jej zaproszenie ale nie wiem czy je przyjmie. Na to nie mam już wpływu. Interesuje cię bretońska poezja? Znasz bretoński? - gospodyni obiecała coś zrobić w tej sprawie chociaż nie chciała brać odpowiedzialności za reakcję drugiej strony. Za to zaciekawiła się skąd zainteresowanie czarnowłosej wdowy właśnie tą szlachcianką i jej poetycką specjalnością.

- Niestety nie znam. - odparła rozkładając ręce - Od kiedy jednak czuję swojego rodzaju lekkość pióra ciut bardziej zainteresowałam się tematem. - kiwała głową tak, że kilka pukli jej czarnej czupryny opadło jej na ramiona - Powiadają, że bretoński to język poezji i miłości i nie ukrywam, że coś w tym jest. Kryje on pewną lekkość, powab. Nawet ciężko to opisać. Ma po prostu to coś. Ja zaś staram się wszystko chłonąć jak gąbka i w mojej ocenie takie obcowanie… - zrobiła delikatną przerwę by słowo nabrało dwuznaczności - .... z kimś takim jak Fabianne pozwala poszerzyć horyzonty. Otworzyć oczy. Nauczyć czegoś nowego. Nikt przecież nie lubi stać w miejscu. Prawda?

- No dobrze, skoro tak mówisz to wyślę jej zaproszenie i zobaczymy. - Kamila uśmiechnęła się lekko gdy usłyszała te wyjaśnienia.

- Rada z tego powodu. - rzekła uśmiechając się delikatnie jak na damę przystało - Jakie masz plany na zbliżający się festyn?

- Jeszcze o tym nie myślałam. - gospodyni pokręciła głową dając znać, że nie ma tak zaawansowanych planów liczonych na kilka tygodni do przodu.

Bezahltag (5/8); wieczór; kamienica van Darsenów? ; Versana

Wracając dorożką powożoną przez Malcolma Ver zastanawiałą się nad tym czy, któryś z informatorów wysłanych w teren by poszukiwać wskazanych przez Łasicę klawiszy wrócił z wiadomością zwrotną. Sprawa była ważna i nie cierpiąca zwłoki. Wdowa zaś zmotywowana do działania. Chciała przyczynić się dla zbory i ruszyć ze sprawą uwięzionej w kazamatach wieszczki do przodu. Nikt z kultystów przecież nie wiedział kiedy nadejdzie dzień egzekucji. Ver nie miała zaś zamiaru obudzić się z ręką w nocniku.

Droga nie zajęła zbyt dużo czasu. Ulice o tej porze były raczej opustoszałe tak więc doświadczony dorożkarz jakim był poczciwy pracownik Ver pokonał dystans dzielący kamienice jego pracodawczyni od rezydencji van Zee w mgnieniu oka.
 

Ostatnio edytowane przez Pieczar : 07-07-2021 o 17:01.
Pieczar jest offline