- Nikt nie chce by Inkwizycja zajmowała się sama takimi sprawami - odparł z uśmiechem ojciec Baionettta, ale ten uśmiech nie sięgał oczu. - Załatwiamy, że tak powiem, sprawy całościowo, a czasem i na zapas. Skoro nie macie czasu, a poczucie wdzięczności za niedawną pomoc nic dla was nie znaczy, będę musiał się tym zająć sam. Choć dziwię się, że Ojciec Forthill ma o was tak dobre mniemanie. Nie udzielenie pomocy w szukaniu kogoś kto pomógł waszemu młodemu przyjacielowi? Do tego kłamstwo? - pokręcił głową - I was nazywają tu bohaterami... Strach pomyśleć, jacy są tutejsi przestępcy. |