Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2021, 11:32   #348
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 58 - 2519.02.06; knt (6/8); przedpołudnie

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Pod pełnymi żaglami”
Czas: 2519.02.06; Konistag (6/8); przedpołudnie
Warunki: jasno, ciepło, karczemny gwar na zewnątrz jasno, umi.wiatr, zachmurzenie, mroźno



Pirora



Blondwłosa szlachcianka z Averlandu weszła do swojego pokoju z numerem 13 na drzwiach. Tym razem była tu sama. I było cicho. A wydawać się mogło, że dawno tu tak nie było. Zwłaszcza po intensywnych wydarzeniach tej nocy. Czy raczej poranka. Na środku wciąż stały złączone łóżka chociaż pościel już była zasłana przez Irinę. Całkiem inaczej niż gdy rano czy raczej jak wstali z Dirkiem. To już było dość późne rano. Z brzydkim, stalowoszarym zachmurzonym niebem zimowego dnia. Tym bardziej nie chciało się wyłazić na zewnątrz ze świata ciepłej pościeli i rozgrzanego, żywego ciała tuż obok. Ale pęcherze i żołądki zmusiły aby jednak się ruszyć.

Na dole okazało się, że Irina i Kerstin tylko czekały na to aby móc zacząć swój dzień. A dwójka z pokoju panny van Dyke i tak zjawiła się na dole prędzej niż trójka z kapitańskiego pokoju. Ale pomimo okazywania skutków nocnej aktywności to chyba całej piątce humory dopisywały. I przy śniadaniu zrobiło się gwarno, raźno i wesoło zupełnie jak przed wyjazdem Rose. Mathias jak zwykle raczył towarzystwo różnymi bzdurami jakie jednak wydawały się całkiem zabawne. Zwłaszcza jak w mocno przerysowany sposób tak przedstawiał sytuację, że cała trójka dziewcząt najbardziej pożąda właśnie jego. Lange nie wydawał się zdziwiony takimi opowieściami i przyjmował je z humorem i pobłażliwym uśmiechem. Beno za to droczyła się z legionistą próbując mu przypomnieć, że miała nie małą przyjemnosć z jego kolegą a także dwoma koleżankami i jakoś też nie wspomina tego przykro. No chodźby takie całowanie z Pirorą bardzo jej się podobno spodobało.

A ostatniej nocy panna van Dyke rzeczywiście miała przyjemnosć z każdym z pozostałej czwórki. Jak i każdy z nią miał tą przyjemność. Owocnie spędzli ową noc. Ruda służka okazała się bardzo utalentowaną partnerką w tym całowaniu i resztą zabaw. I jak to mówiła Pirorze przy poranku z poprzedniego spotkania z legionistami panom widok dwóch całujących się dziewczyn rzeczywiście przypadł do gustu i serca. Zwłaszcza jak podczas całowania Beno użyła dłoni aby sięgnąć nie tylko do twarzy blond szlachcianki. A potem i Mathias miał też coś z tej zabawy jak mógł niejako w praktyce spełnić jej fantazje i wziąć ją od tyłu. Czemu ruda nagrodziła go pełną, ochoczą współpracą. A Averlandka miała wgląd z pierwszego rzędu na to widowisko. Właściwie to nawet miała to na wyciągnięcie ręki więc w każdej chwili mogła się dołączyć do tego spektaklu. A gdy panna van Dyke zmieniła adres łóżkowy na drugą parkę na kapitańskim łóżku też ją czekało serdeczne i gorące przyjęcie. Herr Lange też chyba nie narzekał bo gdy w środku nocy chciała wrócić do siebie zgodził się przyjąć jej zaproszenie.

- No skoro tak ładnie prosisz… - wzruszył nagimi jeszcze ramionami i zaczął się rozglądać za swoimi rzeczami aby się chociaż jako tako ubrać. W końcu żegnani w drzwiach przez Beno jaka zamknęła za nimi drzwi poszli do 13-ki. I tam spędzili resztę nocy aż do poranka. Poranek też zaczął się tak powoli ale szybko się rozkręcał łóżkową, przyjemną aktywnością we dwoje. Więc jak już wyszli na zewnątrz, na korytarz, schody i potem dalej to byli w niezłym nastroju.

Ale śniadanie też się w końcu skończyło. Jedli je tak późno, że chyba mało kto w tawernie śniadał o tej porze. Ale im to nie przeszkadzało. Irina z Kerstin poszły na górę aby uporządkować pokój Pirory. Jako, że nie uczestniczyły w nocnych harcach to nie zdradzały śladów porannego zmęczenia. Chociaż siłą rzeczy ich ranek zaczął się później niż zazwyczaj gdy czekały aż towarzystwo pojawi się na dole. Legioniści jednak jak już się najedli, napili i nagadali to pożegnali się całkiem ciepło i poszli zacząć swój dzień. A Pirora została ze swoimi dziewczętami i mogła zacząć swój.

Kerstin wtedy miała okazję jej powiedzieć, że znalazła jakiegoś myśliwego co ma drapieżne ptaki ale na polowanie a nie na sprzedaż. Dużo popularniejsze były psy myśliwskie i o takie było o wiele łatwiej niż jakieś sokoły czy jastrzębie. Dowiedziała się też, że taki jeden ma jakiegoś ptaka. Chyba sowę. Ale mieszka poza miastem w sąsiedniej wiosce. To by tam dotrzeć na piechotę i wrócić to trzeba by z pół dnia chociaż znośnej pogody. Chyba, że kruk by mógł być. Kruki mają w świątyni Morra to może by się zgodzili pożyczyć albo sprzedać jakiegoś.

Jak Pirora znalazła się w swoim pokoju to było już bliżej południa niż poranka. Jeszcze ze dwa czy trzy dzwony nim powinna oczekiwać przybycia Versany. Po śniadaniu dziewczęta zaczęły się schodzić do kapitańskiego pokoju aby tam kończyć drugą z przygotowanych sukni. Z tego co mówiły jak im dobrze pójdzie to dzisiaj mogły ją skończyć.




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; port; karczma “Wesołym warkoczem”
Czas: 2519.02.06; Konistag (6/8); przedpołudnie
Warunki: jasno, ciepło, karczemny gwar na zewnątrz jasno, umi.wiatr, zachmurzenie, mroźno



Egon



Poranek okazał się mało ciekawy. Przynajmniej pod względem pogody. Stalowe chmury nad głową, lekki wiatr w twarz i mroźno jak w zimie. Chociaż jak na zimę to choćby wczoraj było mroźniej. Dziś jak na środek zimy to dzień był dość łagodny chociaż pochmurny.

Wczoraj wieczorem gladiator bez przeszkód wrócił do siebie. Jak odchodził pośpiesznym krokiem chyba ktoś tam narobił larum bo słyszał przyciszone gwizdki jakich zwykle używała straż do przywołania porządku. No i bosmani na statkach ale o tej porze i w takiej sytuacji to raczej straż. Niemniej był już dość daleko więc zamieszanie go nie objęło. Potem jeszcze trochę musiał iść mrocznymi ulicami aż wrócił do siebie. Przez noc nic się nie działo. Nikt nie załomotał do jego drzwi żądając ich otwarcia. Ranek też okazał się dość spokojny.

Sam zaskoczony grubas nie okazał się dla niego godnym przeciwnikiem. Pierwszy strzał w twarz niejako przesądził o wyniku walki. Czy raczej napaści. Pomimo masy to jednak Rene był kucharzem a nie żadnym gladiatorem czy innym wojownikiem. Więc gdy został powalony na zdeptany śnieg i dopadł go taki gladiator to raczej już nie miał z nim zbyt wielkich szans. Egon czuł, że porządnie go urządził no ale co się z nim dalej stało tego nie wiedział. Ani wczoraj ani dzisiaj. Najprędzej miał chyba szansę się dowiedzieć wieczorem na tej wymianie co wszyscy mieli być. I Łasica też. To chyba powinna być najlepiej zorientowana czy Rene pojawił się dzisiaj w robocie czy nie.

A do tej wymiany to właściwie nie miał jakichś planów i spotkań na nadchodzący dzień. Z tego co mówił Silny to o zmroku było zebranie w porcie. W tym mieszkaniu niedaleko mola przy jakim cumowała “Stara Adele”. Tam powinni się stawić wszyscy kultyści jacy mieli wziąć udział w akcji. No ale na razie to był jeszcze cały dzień do tego zmroku. I mógł się pomimo ponurego poranka na zewnątrz cieszyć przyjemnymi krągłościami “warkoczyków” jakie tutaj pracowały i zapełniać pusty żołądek czymś ciepłym.

O tej porze w karczmie było już dość pusto. Było raczej po tradycyjnej śniadaniowej porze więc ci co mieli zjeść to już w większości zjedli i się zwinęli. Na obiad było za wcześnie więc gości było niewiele.




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Pod trzema gwoździami”
Czas: 2519.02.06; Konistag (6/8); przedpołudnie
Warunki: jasno, ciepło, karczemny gwar na zewnątrz jasno, umi.wiatr, zachmurzenie, mroźno



Vasilij



Wczoraj wieczorem Vasilij był świadkiem jak Egon poradził sobie z tamtym grubasem. Dzięki zaskoczeniu i wprawie w mordobiciu nie potrzebował wsparcia osób trzecich. Ulotnił się po obszabrowaniu delikwenta zanim zrobiło się zbiegowisko. Więc ta sprawa wydawała się mieć pozytywny przebieg dla kultystów. Reszta wieczoru, nocy i poranka zeszła dość gładko. Nie przybyły żadne złe wieści gdy rano w faktorii jedli swoje śniadanie.

Wieczorem mieli mieć wymianę w porcie. A wcześniej o zmroku zebranie w tym mieszkaniu niedaleko “Adele”. Ale to już była sprawa kultu a nie szajki Vasilija. Niemniej miał jeszcze cały dzień do tego zmroku i wieczoru. Dzień zaś okazał się spokojny chociaż mroźny i pochmurny.

Po śniadaniu “Cichy” poszedł przez to poranne miasto do “Trzech gwoździ”. Nie był to lokal najwyższych lotów. A wedle tego co mówił Gruby to tu mógł być ów czarny, chudy Andreas co kiedyś pracował w kazamatach. Jako, że przyszedł już raczej po porze śniadania to lokal był raczej pusty niż pełny. Gości było niewiele. Tam dwóch, tam trzech, przy szynkwasie jakiś. Widocznie to nie był zbyt popularny lokal. Przynajmniej o tej porze dnia. Większość z tych co była obróciła głowy w stronę drzwi wejściowych aby odruchowo spojrzeć kto nowy wszedł do środka. Wśród nich brunet dostrzegł ze dwie czarne czupryny a kolejne kilka głów siedziało w czapkach czy kapturach czy z innych powodów nie było za bardzo widać ich czupryn. Towarzystwo jakoś się nim nie przejęło traktując pewnie jako kolejnego klienta.




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica Kupiecka; kamienica van Drasenów
Czas: 2519.02.06; Konistag (6/8); przedpołudnie
Warunki: jasno, ciepło, cicho na zewnątrz jasno, umi.wiatr, zachmurzenie, mroźno



Versana



Versana mogła otrzepać śnieg z butów i wrócić do środka. Spędziła poranek na ćwiczeniach szermierki z Kornasem. On też wracał nieźle rozgrzany. Okazało się, że są dla siebie dość wyrównanymi przeciwnikami. Gdy trenowali walkę na punkty i liczyły się same trafienia to można było rzucać monetą kto zdobędzie kolejny punkt. Grubas zaproponował jako miejsce treningu podwórze ich kamienicy. Było puste, na wielkość nawet poza hałdami śniegu odwalonego w pobliżu ścian od początku zimy też było w sam raz. Nie przeszkadzał nikt z zewnątrz.

Wynik mógł być bardziej na korzyść ochroniarza gdyby walczyli naprawdę. Wówczas jego masa i siła jaką wkładał w ciosy były bez wątpienia większe niż to co reprezentowała sobą jego chlebodawczyni. Ale tak na same punkty i trafienia to wyszedł im dość wyrównany trening.

O zmroku oboje mieli się stawić w tym mieszkaniu gdzie wcześniej było przygotowane dla Normy. Powinni być wszyscy albo zdecydowana większość członków kultu bo sam Starszy przykładał wagę do tej wymiany. Może obecność Łasicy nie była pewna bo kończyła swój dzień w kazamatach właśnie gdzieś w tą porę, może nawet po a jeszcze przecież musiała przejść przez miasto do tego portu. Więc było możliwe, że nawet jak się zjawi to dopiero w Zaułku Topielców gdzie miało dojść do wymiany.

Dużo bliżej w czasie Versana miała umówione spotkanie z kuzynką. To już właściwie nie tak daleko. Wczoraj wieczorem niewiele udało jej się załatwić w “Piwnicznej”. Jak tam weszła po schodach to już pierwsze wrażenie nie było zachęcające bo o tej porze, może dzwon przed północą to już było dość pusto. Największy wieczorny ruch się już rozkorkował. W końcu jak większość klienteli miała na rano stawić się do wykonywania swoich obowiązków to i nie mieli co siedzieć na nocne popijawy. Podobnie okazało się ze strażnikami kazamat. Żadnego już nie zastała. Pozostało jej wrócić do domu a jak wróciła to już też było w okolicach północy. Ale to było wczoraj o północy. Dziś był kolejny pochmurny i zimny zimowy dzień. Chociaż dość spokojny. Nie wiało i pogoda była dość łaskawa tego nowego dnia dla planów śmiertelników. Przynajmniej na razie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline