Wątek: Wojna o Miguaya
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2007, 15:02   #149
Aivillo
 
Aivillo's Avatar
 
Reputacja: 1 Aivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnie
MG odpowiada ;P

Anna

Droga do zbrojowni przeszła ci szbko i bezboleśnie. Nikt cię nie zaczepiał, ni rzucał obraźliwych uwag, ani nie zrobił niczego co może przytrafić się w wojsku kobiecie w spódnicy <:P>
Zanim weszłaś do środka wzniosłaś głowę do chmur i w myślach poprosiłaś bogów o pomoc. Z nowym zapasem siły weszłaś do holu przez otwarte szeroko drzwi. W śroku panował taki sam zaduch jak wszędzie. No, moze nieco mniejszy co było zasługą grubych, kamiennych ścian, z których zbudowana była zbrojownia.
Przy biurku siedział już inny żołnierz niż ten, którego zastaliście rano. Najwyraźniej nie był w dobrym nastroju. Wachlował się plikiem dokumentów mamrocząc pod nosem jakieś kąśliwe uwagi do wszystkiego i wszystkich.

Veibat

Nie spuszczasz wzroku z wiercipięty chociaż starasz też dzielić uwagę pośród reszty. Plan już sobie ułożyłeś. Oby tylko wszystko potoczyło się tak jak tego przewidywałeś .

Rhevir i Gerd

Czaicie się na pozycjach. Jednak wasz instynkt podpowiada wam, że to już niedługo i do tego przyjdzie z zaskoczenia. Gerd naciągnąłeś już nawet cięciwe swego łuku, aby w odpowiednim momencie wypuścić strzałę, która ugodzi wroga.

Gerard

Stoisz bez słowa. Nagle zauważyłeś, że ten ostatni, najmroczniejszy odwraca głowę w kierunku tego, z którym rozmawiałeś. Schwyciłeś rękojeść swego miecza i zaczęłeś powoli wyjmować go z pochwy. Tchórzowaty wiercił się jeszcze bardziej przystępując z nogi na nogę. Sytuacja ci się nie podobała. Czułeś w trzewiach, że dzieje się coś nie po waszej myśli. I wtem niczym grom z jasnego nieba uderza cię w głowę duży i twardy kamień. W odruchu obrony wyciągnąłeś do końca swój miecz jednak nie miałeś czucia w ręce i nie zdołałeś go schwycić. W ostatnim przebłysku świadomości zobaczyłeś rękę tego "mrocznego" i narzędzie zbrodni. Potem była już tylko ciemność.

Veibat, Gerd, Rhevir

Widzicie jak Gerard osuwa się bezwładnie na ziemię, a obok ląduje jego miecz. Szpiedzy nie namyślając się zrywają się do biegu w stronę murów koszar.

***

Lisbeth otworzyła leniwie prawe oko. Blask słońca bijącego przez duże, zamknięte okno oślepił ją więc przekręciła się na drugi bok i schowała głowę pod poduszkę.
Jej pokój okazał się niedużym, ale przestronnym pomieszczeniem. Ściany były koloru moreli ozdobione wiszącymi gdzie niegdzie niewielkimi pejzażykami w rzeźbionych z mahoniowego drewna ramach. Meble, na które składało się biurko, łóżko, szafa, witryna i komoda, były z podobnego tworzywa, najwyraźniej nowe ze względu na blask bijący od idealnie gładkich powierzchni.
Jednoosobowe acz duże łoże ustawione było przy ścianie przeciwległej do okna. Całości dopełniały grube, bordowe zasłony, porcelanowy wazonze świeżymi kwiatami i giepiurowa serweta na nocnym stoliku.
Pokój był czysty i schludny, widać było w nim kobiecą rękę.
Nagle ciszę w pomieszczeniu przerwała sama pani kapitan podrywając się jak oparzona z łóżka.

-Która to już godzina?- powiedziała ospale prężąc przy tym odleżałe kończyny. Spojrzała przez okno. Zegar wskazywał kwadrans do trzeciej.

-Eh... no i spóźniłam się na obiad- mruknęła pod nosem, ale zapach, który doszedł do jej nozdrzy mówił zupełnie co innego. Skierowała wzrok na masywne i duże biurko. Wśród poukładanych ksiąg i teczek stała srebrna taca. Jednak to nie ona przyciągnęła uwage Lisbeth, lecz to co się na niej znajdowało. Półmisek z ciepłym rosołem, talerz ze sznuclem wieprzowym, ziemniakami i surówką z czerwonej kapusty, lampka białego wina i dzbanek z kompotem. Wśród naczyń leżała mała i niepozorna karteczka. Lisbeth wzięła ją i rozpoznała pismo Aleksandra Palladina.

"Mam nadzieję, że będzie Ci smakowało najdroższa.
Na zapłatę czekam w nocy tam gdzie zwykle. A.P."


Kobieta przycisnęła karteczkę do piersi. Ty niepoprawny zbereźniku, ja ci dam noc- pomyślała uśmiechając się sama do siebie. Odłożyła z namaszczeniem karteczkę i usiadła przy biurku zabierając się za jedzenie.

Kiedy była już w połowie drugiego dania usłyszała ciche pukanie do drzwi.

-Wejść !- powiedziała szorstkim tonem i kontunuowała posiłek nie zważając, że ma na sobie jedynie nocną koszulę.
Do środka nieśmiało weszła młodziutka dziewczyna. Może miała czternaście lat, może trochę mniej.

-O, jak to dobrze, że pani kapitan już wstała. Zaraz przyszykuję pani kąpiel.- powiedziała cichym i nieśmiałym głosikiem.

Jako odpowiedź otrzymała jedynie skinienie głowy, bo najwyraźniej pani kapitan była tak głodna, że nie chciała sobie przerywać. Służąca zaczęła więc ogarniać w pokoju. Pościeliła łóżko, odsłoniła zasłony i otworzyła okno. Otworzyła drzwi do łaźni i pozapalała tam świece. Lisbeth przyglądała się z rozbawieniem zatrwożonej twarzy i szybkim ruchom. Widać, że miała wprawę, a do tego zależało jej, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik.

-Proszę chwilę poczekać pani kapitan zaraz przyniesiemy wody.- mówiąc to wyszła, a zza zamykanych drzwi Lisbeth dosłyszała jej tym razem już o wiele pewniejszy głos wołający resztę służby do nalewania wiader.

-Eh.. i kto by pomyślał, że wojna trwa w najlepsze, za nic nie zamieniłabym koszarowego życia.. no może na porządną bitkę, albo kufel grzanego piwa od Dramna- mruczała rozkoszując się wprawdzie nie piwem, a winem.

Rozłożyła się wygodnie na krześle i zamknęła oczy. Niestety teraz czekam mnie wyjście w teren, chociaż jeszcze na pociechę mam dzień wolnego- pomyślała o czekającej ją nocy, a potem o powrocie jej oddziału. -Mam nadzieję, że te żółtodzioby nie okażą się próżniakami bez wigoru, tylko wojakami z krwi i kości, bo inaczej ciężko widzę mój los.
Przemyślenia przerwał jej nieśmiały głosik służącej.

-Kąpiel gotowa pani kapitan.

Lisbeth otworzyła oczy i powolnym krokiem ruszyła w stronę łaźni. Kazała służce poczekać na zewnątrz i przygotować bieliznę i mundur, a sama weszła do balii wypełnionej ciepłą wodą i zaczęła rozkoszować się upojną kąpielą.
-O piątej zbiórka, oby zdążyła do tego czasu.



<No, a teraz co nieco zdjęć, aby pomogły wam choć nieco przybliżyć sobie moje opisy, niestety nie zawsze udane

A więc:

Amanda Bergrent <oczywiście gwoli ścisłości Amanda ma blond włosy i niebieskie oczy no i oczywiście chodzi w mundurze, przynajmniej na codzień>



Lidia Krisdotter <grzywke ma czarną, oczywiście również mundur, i usta są różowawe>



Aleksander Palladin <mkre troche, ale cóż :P>



Później jeszcze dorzucę coś jeżeli tylko zechcecie...>
 
Aivillo jest offline