| Po może godzinie od przybyciu na statek Imra zdecydowała się zobaczyć jak sobie radzi nowa towarzyszka.
- Jak akomodacja? - zapytała opierając się o ścianę.
- Akomo...co? - Zdziwiła się Suletu.
- Jak się odnajdujesz w kajucie - półelfka wytłumaczyła ze zniechęceniem.
- Nie wiem, gdzie się mogę umyć - Odparła Warpriestess - Albo wysikać - Dodała po chwili wahania, rozglądając po kajucie.
Imra weszła do kajuty i pokazała jej ukrytą w podłodze wannę z wodą.
- A to drugie… do wiaderka i za burtę. Takiego luksusu nie ma niestety.
- Aha - Stwierdziła krótko Suletu, po czym zerknęła na ową wannę i jakieś pokrętła przy niej - A woda zimna? Ciepła? - Spytała… i najpierw ściągnęła pióropusz, a później zaczęła ściągać ubranie z torsu.
- Jaka chcesz. Uch… - półelfka skrzywiła się i wycofała do otwartych drzwi.
- Destiny będzie pilnował twoich drzwi jak go o to poprosisz. Nikt nieproszony nie wejdzie do środka. O ile je zamkniesz…
- Zamkniesz ty? I zrobisz wodę, tak żeby była letnia? - Indianka ściągnęła "tubylcze" szmatki, pod nimi zaś… koszulka kolcza. Pod nią z kolei kilka pasków materiału, owijającego piersi. Ciało miała opalone i umięśnione, pokryte paroma bliznami, zarówno z przodu, jak i z tyłu. Niektóre wyglądały na cięte, inne kłute… albo i po strzałach? Był i jeden ślad po jakiś zębiskach na lewym ramieniu.
Półelfka wpierw otworzyła usta w proteście ale w końcu tylko westchnęła. Zamknęła drzwi i "wyczarowała" letnią wodę zostawiając magię Destiny. Potem oparła się o ścianę poświęcając na poły uwagę samej kapłance.
- Co cię użarło?
Suletu w tym czasie pozbyła się materiału przesłaniającego piersi, po czym splotła na szybko swoje dwa grube warkocze w jeden, jeszcze potężniejszy.
- Krokodyl na bagnach. Wiesz co to krokodyl? - Spytała, po czym pochyliła się nad wanną, i zaczęła przemywać twarz.
- Jakiegoś kiedyś widziałam. Aczkokwiek był to prywatny pupil jednego ze szlachetków. Ciekawe zwierze - przyznała Imra z zamyśleniem w głosie. - Dużo tego u ciebie było?
- Czego dużo było? - Suletu spojrzała na Imrę, nie rozumiejąc pytania.
- Krokodyli. W zasadzie to chciałam zapytać jaki był twój świat nim go zniszczyli.
Suletu zmarszyła brwi. Najwyraźniej nie spodobało jej się owe pytanie.
- Jeden był. Udusiłam go… było zielono. Spokojnie i przyjemnie - Odpowiedziała krótko, po czym wróciła do przemywania twarzy.
Półelfka pokiwała głową.
- Wybacz ciekawość ale zwyczajnie jesteś nowa i do tego jeszcze przeżyłaś coś o czym tylko słyszeliśmy. I przyznam się, że to nie należy do najłatwiejszych do uwierzenia. Cały plan? Wydaje się niemożliwe… a jednak jesteś tu i możesz opowiedzieć. Jak zwałaś swój dom?
- Psulron - Padła krótka odpowiedź, a Suletu zaczęła przemywać wodą i tors, nie spoglądając w stronę Imry. Ta się zamyśliła czy przypadkiem czaszka nie miała czegoś o tym planie. Nie potrafiła sobie na szybko przypomnieć.
- Ciekawa nazwa.
- Czy to jest powód twoich odwiedzin Imro? Wyciągnięcie ode mnie tych informacji? - Warpriestess w końcu na nią spojrzała, i krzywo się uśmiechnęła.
- Mówisz to tak jakby moja ciekawość była niewłaściwa - półelfka uniosła brwi. - Oczywiście, że chce wiedzieć coś więcej. Przyjęliśmy ciebie, nawet jeśli za namową wyroczni, ale nie znamy się. Pytania są całkiem naturalną koleją rzeczy.
- Właśnie próbuję do tego dojść… - Powiedziała Suletu, odpinając pas z toporkami, i odkładając go na bok - Jeśli to nie jedynie przeszpiegi, a chęć poznania się, to chyba jest w porządku?
- A masz coś do ukrycia że przeszpiegi ci pierwsze przychodzą do głowy? - półelfka zapytała z rozbawieniem.
- Nie jestem zbyt… rozmowna… - Odparła Suletu, na moment się uśmiechając, i ściągając buty metodą noga o nogę - …nie lubię dużo kłapać jadaczką - Wzruszyła ramionami.
- Ach, to o to martwić się nie musisz. Kvaser z Wędrowcem nadrabiają za pozostałych - Imra uśmiechnęła się znacząco, na co Suletu kiwnęła głową.
- Skąd macie ten statek? Długo się znacie? - Zadała dwa pytania… ściągając spódniczkę(!). Na szczęście dla Imry, pod spodem miała JESZCZE na sobie czarne majtki. Imra poprostu odwróciła spojrzenie.
- To statek nas znalazł. Em… i w sumie to nie jestem do końca pewna ile czasu minęło. Miesiąc? Chyba tak…
- A co z poprzednią załogą? - Rozległ się cichy plusk wody. Suletu więc weszła do wanny… i pewnie już była kompletnie naga.
Zapanowała chwila ciszy.
- Czemu myślisz, że była poprzednia załoga?
- Skoro statek jest magiczny… i was "znalazł"? No chyba, że się mylę? - Suletu się spokojnie myła - Wędrowiec nic nie mówił, że to jego statek, lub coś podobnego… jest kapitanem, ale nie jesteście jego podwładnym…
- Masz rację, była inna załoga, jeśli wierzyć samemu Destiny i tej rogatej. Ponoć zostali zabici i dlatego statek szukał innych do zarządzania.
- Rozumiem… - Odparła spokojnym tonem Warpriestess, nadal się obmywając - Dużo tu macie też innych ludzi i nie-ludzi. A ty, zdaje się, nawet dwoje osobistych pomagierów? - Rozległ się plusk wody, tak jakby Suletu nagle zwróciła się w stronę Imry - No bo chyba nie… niewolników?
- A gdyby byli to moi niewolnicy? - ton Imry przybrał niemiłego wydźwięku. Jakby warkot się wdarł w jej gardło.
- Wtedy będzie to nasza pierwsza, i ostatnia rozmowa - Stwierdziła spokojnym, choć poważnym tonem Suletu.
- Taka szybka do odrzucenia - Imra pokręciła głową. - Nie są moimi niewolnikami.
- To dobrze… - W tonie Suletu dało się minimalnie jakby wyczuć ulgę - To jak, umyjesz mi plecy, czy uciekasz? - Dodała, i parsknęła śmiechem.
Imra nie zawtórowała. Miała ponurą minę i wyraźnie coś jej ciążyło na myślach. Po chwili powiodła spojrzeniem po Suletu. Podeszła do niej i przykucnęła. Zanurzyła dłonie w wodzie aby zaraz potem obchlapać twarz kapłanki.
- Łups.
- Yhym… "łups"! - Pełna dłoń wody, tym razem posłana w drugą stronę, wylądowała na twarzy Imry. A Suletu się krzywo uśmiechnęła.
Nie czekała długo na odwet. Półelfa przeszła do pełnej ofensywy i nieprzerwanie zaczęła obchlapać kobietę.
- A masz, to za wcześniej! - zawołała triumfalnie.
- Dobra już! Dobra! - Suletu przesłaniała nieco twarz jedną ręką, broniąc się przed wodnymi atakami Imry. W końcu sięgnęła po mydło, po czym wyciągnęła je w stronę wojowniczki.
- To… plecy? - Spytała.
- Plecy, plecy - Imra również otarła wodę z twarzy i zabrała mydło. ***
- Dziękuję za pomoc - Powiedziała Suletu, siedząc w kucki, gdy jej plecy zostały w końcu porządnie umyte.
- Czy będzie niezbyt nie na miejscu, jak spytam, czy są tu jakieś pary? - Wypaliła nagle Warpriestess.
- Eee… z tych co zostaną to nie. Z tego co wiem. Dzieciarnia wraz kilkoma dorosłymi wybyje w Bramie. Czemu pytasz? - półelfka wydawała się lekko zbita z tropu. A Suletu zerknęła na nią mrużąc oczy.
- No… próbuję się dowiedzieć paru rzeczy o was… poznać co i jak… kto… z kim… - Dodała już z całkiem niewinną miną.
Imra wzruszyła ramionami.
- Jak cię interesuje któryś, to działaj. Ale moi podwładni są moi - dodała szybko grożąc palcem.
- A więc jednak? - Suletu parsknęła krótko - Są więc pary… a właściwie trójeczka? - Spojrzała na Imrę z uśmiechem czającym się w kącikach ust.
- Nie do końca… ale powiedziałabym, że to najbliższe określenie.
- Yhym… - Suletu pokiwała potakująco głową - Idąc więc logiką… metalowy człowiek… znaczy się, "Wędrowiec"... to maszyna tak? Pewnie nie chce, nie musi, nie może… Kvaser to za mały… zostaje więc Harran? Co mi możesz o nim powiedzieć? - Spojrzała na Imrę.
Wojowniczka spojrzała na Suletu unosząc białą brew do góry.
- Ja tam nie wiem, nie zaglądałam co mają między nogami. Żadnemu z nich.
Suletu się zaśmiała, kręcąc przecząco głową.
- Czy Harran lubi kobiety? Czy może woli facetów? Nie patrz tak na mnie… ja ostatni raz cztery tygodnie temu, więc… - Suletu znowu się zaśmiała.
- Nie wiem, nie pokazał co mu się podoba. Albo kto.
- Dobrze… to ja bym już wyszła z tej wody, zanim się rozpuszczę… albo zmarszczę jak babinka… - Warpriestess pstryknęła jeszcze zaczepialsko mokrymi palcami po twarzy Imry - No chyba, że mam cię w wodne odmęty wciągnąć? - Przygryzła usta.
Inra prychnęła z rozbawieniem.
- Nie przeszkadzało ci się przy mnie rozbierać, ale wyjść z wody to już tak? Ha.
Pomimo słów wstała i odsunęła od wanny odwracając spojrzenie.
Suletu opuściła więc kąpiel, po czym… tup, tup, i nagle była przy Imrze, i przylgnęła naga do jej pleców, i objęła ją od tyłu obiema rękami za szyję.
- Sama…"ha", pani wstydliwa… - Mruknęła do jej uszka.
Imra aż drgnęła kiedy powietrze musnęło jej ucho.
- Wstydliwa? A może po prostu nagość bez podstawy jest po prostu prostacka i błacha? - powiedziała nie odwracając się nawet.
- Ojej… więc uważasz mnie za prostaczkę… och, dzięęękujęęę… - Suletu naprawdę leciutko dmuchnęła jej w uszko - A z tego co wiem, nawet księżniczki raczej się ubrane nie kąpią. Jesteśmy obie kobietami, jesteśmy same. Ja w takim zachowaniu nie widzę nic dziwnego...
Warpriestess zabrała łapki od Imry, odstąpiła od niej, po czym wróciła do wanny, i zaczęła się tam wycierać.
Półelfka nie odwróciła się wbijając spojrzenie w jeden z kątów kajuty. Nie była pewna czy jest zła czy zaintrygowana. W końcu pokręciła głową.
- Hah - wyklarowała odwracając się do Suletu.
Ta z kolei, nadal naga, i wycierająca się, spojrzała lekko zdziwiona na Imrę.
- Tak? - Spytała Kapłanka.
Imra tylko wykonała niesprecyzowany gest dłońmi jakby jakby wskazując coś w sylwetce Suletu jakby nie potrafiłą powiedziec o co jej chodzi. Warpriestess wzruszyła więc ramionami, po czym w końcu spokojnie się ubrała, nie zakładając jednak pióropusza.
- To co… dziękuję za odwiedziny, i rozmowę? - Spojrzała na Imrę.
Ta się w końcu pozbierała.
- W zasadzie to mam jeszcze jedno pytanie nim mnie wyrzucisz. Skoro twój świat przestał istnieć to który bóg jest ci patronem?
- Ja cię wyrzucam? - Zdziwiła się Suletu - I jest to Obad-Hai, a co?
- Próbuję to zrozumieć - Imra zaczęła się chodzić w te i nazad po kajucie.
- Obad-Hai jest z twojego świata? Czy może po prostu po tym jak uciekłaś poświęciłaś jemu swoje życie? Pytam, bo póki co nie słyszałam o żadnym ze znanych mi bogów z mojego świata.
- Wyznawałam go już wcześniej, i mnie uratował... od tego kataklizmu - Ostatnie słowa Suletu wypowiedziała gorzkim tonem.
Imra spojrzała na kobietę i pokiwała głową.
- Rozumiem. Tyle mi wystarczy.
Odwróciła się aby wyjść z kajuty, ale zatrzymała się przy drzwiach.
- Gdybyś chciała coś wiedzieć to możesz śmiało pytać. "Wieczór"
Po kolejnej lekcji makijażu dla Zakkary oraz posiłku przyszedł czas na odpoczynek. Imra szybko przyzwyczaiła się do nowego towarzystwa w kajucie. Była jednak jedna rzecz, która jej jeszcze uwierała. Cromharg, który uparcie odmawiał pakowania się do łóżka. On… będąc szlachetnym i honorowym (czyli naiwnym i głupim, wedle kota) barbarzyńcą urządził sobie legowisko w kącie. Zakkarze to nie przeszkadzało. Duergarka, mimo że pochodziła z ludu skupionych na zysku ascetów, szybko nauczyła się doceniać wygody…. a duże łóżko do takich należało.
Tego “wieczoru” półelfka postanowiła coś zrobić z tym faktem. A przynajmniej spróbować. Usiadła na krawędzi łóżka zakładając nogę na nogę opierając się na jednej ręce. Przekrzywiając głowę spojrzała na Cromharga, który znów się układał na swoim legowisku.
- Czemu to robisz? - zapytała używając tego niezadowolonego tonu, z nutą urażenia.
- No… bo… tak należy. Nie wypada mi między niewiastami… obcymi niewiastami legnąć. - przyznał wprost Cromharg. - Nie należycie do mego namiotu.
- A jednak nie miałeś zbyt wiele problemu robić aluzje jak Kvaser się chwalił co potrafi - półelfka pozwoliła sobie na chytry uśmiech.
- To były tylko żarty…- zaśmiał się młodzian i spojrzał na Zakkarę i Imrę. - … nie mogę jednakże nic uczynić wbrew waszej woli i kaprysom. Jestem za was odpowiedzialny, za wasze bezpieczeństwo i samopoczucie.
- Jak miło.- odparła duergarka bez entuzjazmu. Sama sypiała w dwóch przepaskach, biodrowej i piersiowej… resztę ciała odsłaniając bez jakichkolwiek problemów.
- Przecież cię zapraszałam. Skoro cię zapraszałam to chyba znaczy, że jak się położysz obok to nie będziesz robił nic wbrew mej woli, czyż nie? - Imra uniosłą białą brew do góry.
- Na mnie nie zważajcie… co tam sobie planujecie… to sobie róbcie.- mruknęła Zakkara, a Cromharg dodał.- No… ale zapraszałaś mnie do spania, a ja nie wiem czy rano… czy przypadkiem nie wykorzystam okazji wbrew twojej woli. Nie chciałbym cię urazić.
- Teraz to mnie zastanawia co rozumiesz przez wykorzystanie okazji?
- Jeśli mężczyzna legnie z niewiastą w jednym łożu to… mogą się w nim budzić żądze.- zaczął tłumaczyć Cromharg.- Buzujące podczas snu i gdy się rano obudzi… jeszcze nie w pełni świadom sytuacji, ale pełny żądz może chwycić za coś… albo całować.
Imra parsknęła śmiechem głośniej niż zamierzała.
- Tak, tak, oczywiście. Przywaliłabym ci jakbyś się zagalopował. Poza tym nieco samokontroli. Jeśli poranny drągal odbiera ci resztki rozsądku to chyba mam dla ciebie kolejne ćwiczenia poza walką - wyszczerzyła się w drapieżnym uśmiechu.
- Nie boję się ciosu, tylko obrażenia ciebie i tak… minęło trochę… dużo czasu odkąd miałem okazję legnąć z niewiastą. Więc… nie wiem na ile bym…- w jego nieskładną wypowiedź wtrąciła się Zakkara. - Dobrze że jestem duergarką… wy ludzie za dużo przykładacie wagi do tych spraw.
- Mhm… a jaka ciekawska byłaś jak to może być - Imra odkręciła głowę na tyle na ile mogła aby spojrzeć za siebie na duergarkę.
- No… może trochę… bo nie wiem co wy w tym widzicie. Dla nas jest to obowiązek małżeński… O-BO-WIĄ-ZEK.- odparła krasnoludka zerkając przez ramię. - Coś co trzeba…-
Zanim dokończyła Cromharg odwdzięczył się jej wtrąceniem. - Wy duergary macie dużo obowiązków.
Wojowniczka padła tylko na łóżko rechocząc cicho. Musiała minąć dłuższa chwila nim udało jej się uspokoić.
- Huf… no dobrze dość tej przepychanki - podniosła się na nowo aby spojrzeć na jedno i drugie. Gdy tak patrzyła coś się zmieniło w jej spojrzeniu. Myślała, zastanawiała się, a nawet wręcz walczyła ze swoimi przyzwyczajeniami. W końcu wstała i podeszła do Cromharga wyciągając do niego dłoń.
- Chodź - powiedziała stanowczo.
Mężczyzna podniósł się i podał jej dłoń nie bardzo wiedząc co planuje. Dał się jej poprowadzić. Imra podeszła do łóżka wchodząc na nie nie pozwalając barbarzyńcy uciec. Usadowiłą się tak aby być pomiędzy Zakkarą a Cromhargiem. Spojrzała na jedno, potem na drugie.
- Myślę, że powinniśmy złagodzić nieco to napięcie - mruknęła przesuwając wierzchem dłoni po policzku Zakkary kończąc na jej brodzie. Cromhargowi zaś przesunęła włosy za ucho.
- Nie bardzo wiem… co masz na myśli.- stwierdziła duergarka pozwalając na ten dotyk i mrucząc jak dziki kocur. Cromharg nieśmiało musnął udo Imry i cofnął palce po chwili.
- W ogóle - półelfka mruknęła nie wierząc w słowa krasnoludzicy. Potem się nachyliła do niej aby ją pocałować. Potem spojrzała wymownie na Cromharga.
- Chodź.
Znalazła się między młotem a kowadłem. Spoczynek zrobił się bardzo intensywny, choć narzędzia jeszcze nie były odpowiednio “wyprofilowane”. Cromahrg choć miał warunki ogiera, wymagał od Imry odpowiedniego ułożenia pod jej potrzeby. Zakkara była… dziewicą i nie bardzo wiedziała co robić w łożu. Nie straciła cnoty tej nocy, ale z pomocą wojowniczki nauczyła się czemu ludzie tak lubią płodzenie potomków. Pierwsza noc… była więc owocna, choć kolejne wymagać będą nieco doszlifowania. |