Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2021, 19:22   #349
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
późny ranek; Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Pod pełnymi żaglami”, Pirora, Dirk

Z ostatnim jękiem obie ludzkie istoty padły dysząc na łóżko. Łapali oddech i uziemienie po rozpoczęciu dnia w rozpustny sposób.
- Chyba powinnam przestać cię wpuszczać do pokoju. Jeszcze się mną znudzisz przy takiej mnogiej aktywności. - Pirora zaśmiała się w stronę najemnika ledwo wstając z łóżka i idąc do miski z wodą i przemywając sobie twarz i w ogóle zaczynając przygotowywać się do śniadania.
- Umieram z głodu. - Przyznała się choć nie tracąc dobrego humoru.

- To się zdecyduj. W nocy sama zaprasza, teraz mi mówi, że nie powinna… Zawsze można zostać w pokoju u dziewczyn. One chyba nie mają takich dylematów. - długowłosy blondyn coś nie bardzo zdradzał ochotę aby wstać z łóżka na ten zimny i nieprzyjemny poranek. Jeszcze się wylegiwał leżąc na wznak przykryty kołdrą. I ruchem nażartego kota obserwował poczynania gospodyni. To rozleniwienie i ospałość ruchów z nutką samozadowolenia i próżności nie przeszkodziło mu trzepnąć tyłek gospodyni gdy ta wychodziła z łóżka.

- Och…, jakoś nie wiidziałam żebyś się bronił przed tą propozycją… - Odwróciła się do niego przez ramię co pewnie wyglądało bardzo zalotnie i kusicielsko w jej stanie całkowitego negliżu. - … co może świadczyć że jednak wolisz mnie na wyłączność mimo że podzieliłeś się mną z kolegą. Albo…! - Blondynka skończyła poranną toaletę i tanecznym krokiem zaczęła wracać w stronę mężczyzny w pierzynie. - ... mógł cię też szantażować wydaje się takim co by wykorzystał jakiś twoje brudne sekrety do takiej orgii. - Malarka nie ukrywała że żartuje sobie z Herr Lange.

- Tak? Tak mówisz? - leżący na złączonych łóżkach blondyn uniósł brwi do góry jakby się na poważnie zastanawiał nad tym co mu właśnie powiedziała blond gospodyni. Obserwował ją z zainteresowaniem i robiła sobie poranną toaletę i jak zaczęła wracać w stronę łóżka.

- No ciekawe, ciekawe. Będę musiał o tym pomyśleć. Ale odniosłem dziwne wrażenie, że to ty chcesz mieć na wyłączność. Jeśli tak jest to nie wstydź się. To normalna reakcja. Jestem przekonany, że te dziewczęta z tamtego drugiego pokoju też by wolały zostać ze mną. No ale cóż. Szkoda mi się ciebie zrobiło, że tak sama będziesz wracać w tą ciemną noc, jeszcze ktoś by cię napadł na tym korytarzu bo takie chucherko z ciebie. No i tak prosiłaś ładnie i wdzięcznie, że tym bardziej mi było szkoda cię puszczać samej. No i teraz mam za swoje. - pokiwał mądrze głową pozwalając sobie na ten poranny lament niedocenianego i wykorzystywanego mężczyzny. Co okazał tyle serca i dobroci kobiecie a ta go tak podle traktuje. I wyglądało na to, że Herr Lange też umie się droczyć i żartować nie mniej niż panna z Averlandu.

- No prosze a mówią że Imperialni nie mają w sobie ani krztyny Bretońskiej Rycerskości. No cóż nie będę ukrywać, że z całego waszego oddziału jesteś moim ulubieńcem… - Powiedziała siadając na mężczyźnie w górującej pozycji. - I pewnie gdyby nie twoja prośba czy też sugestia, Mathias nie miałby tej przyjemności jaką zaznał ode mnie wczoraj. - Blondynka uśmiechnęła się do niego uwodzicielsko jej palce przesuwały się po jego torsie.

- ...co do mnie mhmmm mogę ci jedynie obiecać, że z byle kim się tobą nie podzielę…- szlachcianka schyliła się i pocałowała blondyna.

- Mhm. - wysłuchał jej cierpliwie i spokojnie. Nie wydawał się ani trochę speszony nawet gdy Pirora na nim usiadła. Wręcz przeciwnie. Skoro znalazła się w jego zasięgu chętnie wodził po jej brzuchu, bokach, piersiach i ramionach swoimi chropawymi dłońmi. Które jednak gdy chciał tego ich właściciel potrafiły być całkiem delikatne. A teraz widocznie właśnie chciał.

- Będę musiał potem powiedzieć Mathiasowi jaką mu wczoraj łaskę zrobiłaś, że mógł z tobą pobaraszkować. Czuję, że będzie zabawnie. - powiedział jakby omawiał jakiś tam kolejny punkt nadchodzącego dnia. Ale zanosiło się na jakąś hecę gdyby jego kamrat miał usłyszeć coś takiego. To chyba go nawet bawiło bo nie wyglądał na przejętego.

- I mówisz, że byle kim się nie podzielisz tak? A te dwie z tamtego pokoju? To kim one właściwie są? - zapytał leniwie wskazując na ścianę gdzie tam parę pokojów dalej powinna być trójka z ich wczorajszego zespołu.

- Ha, twój przyboczny na pewno uzna, że łżesz by zamaskować, że wszystkie z nas wolimy jego a ciebie gościmy w łóżku z litości. - Blondynka zaśmiała się do dowódcy. - I jak to nie wiesz z kim do łóżka trafiasz? Trochę niebezpiecznie. - Zaśmiała się znowu z najemnika.

- Benona i Ajnur to służki kapitan Rose de la Vegi. Powiedzmy że mojej przyjaciółki w mieście. Zostawiła je pod moją opieką na czas kiedy wyjechała do stolicy po srebro. Są zdecydowanie bardziej rozpustne niż moje własne służki… co zreszta wam wczoraj nie przeszkadzało. - Przyznała blondynka nie owijając w bawełnę.

- I owszem jak mi powiesz, że chcesz którąś znowu...to jakoś powtrzymam swoja kipiącą zazdrość. Choć zaczynam mieć znajome też w innych kręgach.- Pozwoliła sobie na trochę dramatyczny ton.

- Masz więcej znajomych? A takie fajne jak ty i te kapitańskie służki? - Lange bezczelnie wychwycił ostatnią wiadomość jakby stał u progu nowej, fascynującej przygody. Zabujał nawet brwiami aby dać znać nieco ironicznie i żartobliwie ale, że tamat go interesuje.

- A to widzę, że niezłe masz układy z tą de la Vega. Chyba ją kojarzę. Taka czarna. - pokazał na swoje włosy by dać znać o czym mówi. - Niewiele jest kobiet - kapitanów. A na pewno niewiele tak młodych i ładnych. Niezłe masz znajomości jak na nową dziewczynę w mieście. - zaśmiał się ironicznie głaszcząc palcami po kobiecym policzku.

- A Mathias tak. To zawsze z nim tak jest. Zawsze tak gada więc dzisiaj na pewno nie będzie inaczej. Dobrze, że mu dałyście spuścić pary to będzie spokój. Nieznośny się robi jak się na jakąś nakręci a ona mu nie da. - zaśmiał się wracając do wymiany uwag o swoim koledze. I widocznie wnioski Pirory na ten temat uznał za słuszne. I nawet go to nieco bawiło. Przynajmniej póki tak sobie o tym rozmawiali we wspólnym łóżku a gdzieś tam dalej pewnie pozostała trójka też powinna już dochodzić do siebie po wczorajszych harcach.

- No wspominałam, ci kiedyś że łatwo nawiązuje kontakty. I zdobywam informacje. Co zreszta sam mogłeś odczuć na własnej skórze… no ale jak stwierdziłeś mam się w twoje sprawy nie mieszać to nie pytam. - Potwierdziła swoją znakomitość. - Kwestia którą z moich znajomych chciałbyś poznać bardziej intymnie. Panią kapitan kiedy wróci? A może elfią panią nawigator? A może przedstawicielkę tutejszej niziołczej rodziny kupieckie? - Pirror rozłożyła przed Langę pełny wachlarz możliwości i propozycji.

Wydawało się wreszcie coś Dirka ruszyło. Bo spojrzał na siedzącą na nim kobietę i szukał czegoś w jej oczach i twarzy jakby czekał na jakiś ciąg dalszy. Albo, że się roześmieje z żartu. Ale jak to nie nastąpiło to brwi mu podjechały do góry gdy okazał swoje zdziwienie.

- Czekaj… Chcesz mi powiedzieć, że zaliczasz panią kapitan? Znaczy de la Vegę? Tą z Estalii? Z czarnymi włosami i w ogóle? - zapytał jakby tak to sobie w głowie poukładał ale trudno było mu w to mimo wszystko uwierzyć. - I jeszcze jakieś elfki? I niziołki? Cholera kogoś jeszcze? - prychnął jakby nadal trudno mu było w to uwierzyć.

- Ale wiesz, na początek nie chciałbym ci sprawić trudności. Jak kapitan nie ma w mieście to może być ta elfka. Albo niziołka. Albo mogę zdać się na ciebie. W Festag wieczór mam jeszcze wolny. - mimo wszystko jednak jak mu się trafiła taka złota rybka w dłoniach to nie omieszkał wyrazić swojego życzenia. Chociaż takim nieco nonszalanckim tonem jakby nie spodziewał się, że to życzenie się spełni.

- Zaliczyć. Takie pospolite słowo. - Pirora objeła jego szyje i znowu kusząc i uwodząc zbliżyła się do niego, kładąc się całą długością młodego ciała na nim. - Po prostu znalazłyśmy wzajemnie pewne wspólne tematy zainteresowań. Plus jakbyś nie zauważył jest straszna pogoda. Lepiej mieć kogoś do utrzymywania ciepłoty pod pierzyną.

- A co porabiasz w Anegstag? - Zapytała ciekawa skubiąc szyje męzczyzny leniwymi pocałunkami.

- Jutro? Interesy. Zajęty jestem. Festag wieczór mam wolny. - jak na niego opadła objął jej nagie plecy przytulajac do siebie w opiekuńczym geście. Ale na nadchodzące dni widocznie miał już całkiem sporo zajęć. Nawet jak chodziło o takie przyjemności o jakich rozmawiali.

- To mówisz, że zaliczasz de la Vegę? Niesamowite… To ona woli dziewczyny? Ciekawe… Hmm… Ale jak tylko dziewczyny to mnie nie urządza. Mam nadzieję, że wzięłaś to pod uwagę. - mamrotał sobie pod nosem jakby ta świeżo odkryta sprawa fascynowała go niesamowicie.

- A zaliczać czy nie zaliczać… Mam nadzieję, że nie bierzesz mnie za jakiegoś oficera i szlachcica czy nie daj bogowie rycerza? - spojrzał z bliska w twarz leżącej przy nim kobiety. Zapytał tak ironicznie jakby jawnie kpił z tych idealnych, męskich wizerunków jakie zwykle stawiano na piedestale.

- Ja jestem najemnik i legionista. Byłem zwykłym najmitą, potem dziesiętnikiem, oficerem no aż teraz wygryzłem się zębami i pazurami na sam szczyt i jestem tutaj. Teraz ja tu jestem szefem i pan oficer. Ale dalej jestem zwykły najemnik. A zwykli najemnicy mówią o zaliczaniu. No ale mimo wszystko niezły numer tak sobie wpaść do miasta i zaliczyć najładniejszą panią kapitan. - powiedział wręcz prowokującym tonem nie dając złudzeń, że jest odpowiednim kandydatem na salony i towarzystwo. Ale na sam koniec wyraził się o wyczynie Pirory z uznaniem. Jakby go bawił i podziwiał, że udało jej się osiągnąć to “zaliczenie” pani kapitan.

- Człowiek interesów z Pana Herr Lange… - podsumowała jego stwierdzenie o interesach. I pomyślała, że może powinna jednak kiedyś pociągnąć Mathiasa za język.

- Rosa potrafi docenić umiejętności sypialnianie niezależnie od tego co się ma między nogami. - blondynka nadała de la Vega pewien rodzaj wyrachowania jeśli chodzi o kochanków. - A chyba sam przyznasz, że moje nie rozczarowują.

- Cóż ją ci mogę wierzyć na słowo jak mówisz żeś zwykły najmita, szelma, nicpoń, łajza i obdartus… ale potem mnie z dobroci serca eksportujesz do pokoju żeby mnie w nocy na korytarzu nikt nie napadł… I cały ten twój starannie pielęgnowany wizerunek niewzruszonego najmity ląduje na bruku. - Pirora lubiła tą zabawę. Oczywiście wiedziała że jest za wcześnie by móc sobie manipulować mężczyzną i że na salonach go raczej nie spotka… chyba że jako obstawę zbrojna do samego przyjęcia. Jest też typem który się nie żeni ani nie układa sobie życia. Nie przeszkadzało jej to, na razie przynajmniej. Niemniej lubiła się z nim droczyć i lubiła jego prostolinijność. I pewnie bycie silnym i cichym typem.

- O tak. I jeszcze drań, bękart, oszust i dzieciorób. A. I najważniejsze. “Nie jesteś godny mojej córki łachmyto!”. Tudzież “Myślałam, że jesteś inny!”. - Dirk też wydawał się rozbawiony tym kalejdoskopem epitetów jakie były uznawane za epitety właśnie. A on ani się nie obraził, że go leżąca na nim blondynka tak nazwała a nawet dorzucił coś od siebie tak spontanicznie jakby znał je na wyrywki i każdy jeden zdarzało mu się słyszeć wiele razy.

- I mówisz, że ten cały dorobek mojego dorosłego życia na nic bo raz cię odprowadziłem do pokoju? - podniósł głowę aby móc spojrzeć na nią rozczarowanym, psim spojrzeniem. - Cholera. I wszystko psu w dupę. A tak się człowiek stara tyle lat na swoją reputację… A tu o!... Wystarczy jedna pomyłka i wszystko psu w dupę… - westchnął z udawanym żalem jakby wrócił do tego porannego lamentowania urażonego mężczyzny.

- Bezinteresownie doprowadziłeś. - dodała "odbijając" te gwoździe do trumny mężczyzny. - Nawet trochę mi głupio, że ja później postanowiłam cię wykorzystać jak erotyczna zabawkę. - Wydaje mi się że nie zasłużyłeś na takie traktowanie.

- Najwidoczniej twoi rodzice czy inni opiekunowie nie ostrzegali cię dostatecznie skutecznie przed takimi sekutnicami z wyższych sfer. Co uwiodą wykorzystają i porzucą....- blondynka bawiła się w te przepychanki słowne już na całego.

- Aha. Tak mówisz? Że to ty mnie bezwstydnie wykorzystałaś? Mhm. - Dirk pokiwał mądrze głową jakby rozmawiali na nie wiadomo jak poważne traktaty filozoficzne czy omawiali jakąś dramatyczną sztukę teatralną. Machinalnie głaskał nagie, kobiece plecy gdy tak się zastanawiał nad tym co właśnie usłyszał.

- To mówisz, że jak cię w nocy tak brałem z każdej strony i tak jeszcze mi w tym dziewczyny tej twojej kapitan pomagały to mówisz, że to ty wykorzystywałaś mnie? - zapytał mrużąc oczy jakby się chciał upewnić czy dobrze rozumie słowa bo obrazki z ostatniej nocy jakie opisywał jakoś tak chyba nie bardzo mu pasowały do tych słów.

- Ale jak tam mówisz na pewno masz rację. Dobrze. Jakaś miła odmiana po tych wszystkich histeriach, że znów ja niecnota wykorzystałem niecnie jakieś biedne dziewczę. A tak to myślę, że mi się coś należy jakaś rekompensata za to wykorzystywanie. - zrobił minę jakby miał niezbyt lotny i raczej dziecinny umysł gdy tak przedstawił co mu podpowiada taka logika sytuacji.

- Rekompensata?! No nie wiem nie wiem. Ale proponuję inną zabawę. Co byś powiedział na schadzkę gdzie indziej? Może w “Mewie” albo innej tawernie? Chętnie bym cofnęła czas by zobaczyć jakby to rozlanie piwa wyglądało jakbyś nie miał tam interesów i nadal myślał że ze mnie ledwo zauważalna mieszczanka. - zamruczała mu do ucha - kto wie może wtedy też będziemy mieli towarzystwo i będziesz mógł na kimś pokazać mi co byś mi zrobił jakbyś nie musiał się przejmować moją cnotą. Rycerzu. - to ostatnie dodała dosyć ironicznie I jakby robiła mu trochę na złość uszlachetniając go mimo jego wcześniejszych wyjaśnień o swoim pochodzeniu i swojego charakteru.

- Tak skoro sam zacząłem to możesz się pochwalić twoim życiorysem. O mnie ju trochę wiesz możesz się odwdzięczyć. - blondynka zachęciła go do podzielenia się tajemnica swojego pochodzenia.

- Może być w “Mewie”. - zgodził się tonem samozadowolenia wciąż głaszcząc nagie plecy kochanki. - Ale jak to miałbym ci na kimś pokazać? - brwi zjechały mu do siebie jakby po chwili dopiero dostrzegł jakąś niezgodność co go zastanowiła.

- Hahahaha...chyba ze zmęczenia nie łączysz faktów herr Lange - zaśmiała się cicho w ucho - Chodziło mi oto i chyba już ci to raz zaproponowałam… że bardzo mnie ciekawi jakbyś mnie brał gdyby moje zachowanie cnoty nie byłoby przeszkodą. A, że jesteś raczej człowiekiem o małej ilości słów to myślałam, że znajdziemy kogoś na kim byś mi pokazał. - Pirora szeptała mu te bezeceństwa do ucha pobudzając wyobraźnie.

- Mhm. No to zostaje mieć nadzieję, że ta twoja elfka co masz ją zamiar przyprowadzić nie jest jakąś cnotką. - mężczyzna wzruszył obojętnie ramionami dając znać, że takie coś jest dla niego do przyjęcia i nie przewiduje w tym większych trudności.

- Zobaczymy kto się zdecyduje, niektóre z nich mają standardy nie to co ja… - Pirora pozwoliła sobie jeszcze na uszczypliwość. - No to uracz mnie opowiastka o sobie Herr Lange...

- A o mnie nie ma co opowiadać. Urodziłem się w Altdorfie jako bękart jednego z oficerów. I tłukłem się między koszarami, gospodami i burdelami aż się zaciągnąłem na statek. Niestety nie przewidziałem, że będzie płynął Reikiem aż do Marienburga. Tam zdezerterowałem i zaciągnąłem się na inny. Ten z kolei popłynął w cholerę aż na gorące południe. Ale napadli nas piraci ze Startossy więc jak dali nam wybór skok do oceanu albo zostanie piratem no to zostałem piratem. Potem znów ktoś nas rozwalił to musiałem się ratować. I tak to szło aż się zaciągnąłem do Czerwonego Legionu. No i nie powiem. Na razie sobie chwalę. - powiedział lekkim tonem jakby opowiadał jakąś historyjkę kogoś innego gdy tak leżał na plecach i wpatrywał się w sufit. Brzmiało jak jakaś łobuzerska opowieść która opowiedziana tak lekkim tonem łatwo mogła być uznana za żart albo przesadzona.

- Byłeś piratem?! - Zaśmiałą się znuta podziwu szlachcianka. - No jakbym wiedziała to bym dołączyła to do listy inwektyw. Trochę ciekawie to brzmi… przynajmniej bez szczegółów i tych wszystkich opowieściach o babskich histeriach. Na pewno ciekawiej niż jakieś tam szlachcianki z wewnątrz imperium z rolniczego księstwa. - Pirora ziewneła i przytuliła się bardziej do drugiego ciala.

- Aha. I nie zapominaj o tym. - bezczelnie przytaknął z leniwym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Poklepał przy tym nagie pośladki leżącej na nim kobiety śmiejąc się cicho z zadowolenia.

- Raz to zostałem piratem przez przypadek. Płyniemy sobie niedaleko L’Anguille i patrzymy a tam statek widmo. Pusty i opuszczony. Właśnie go sprawdzaliśmy gdy przypłynęła bretońska karaka. Mówię tym swoim, że spieprzamy bo za grzyba się nie wytłumaczymy, że to nie nasza robota. No i spieprzamy ale nas dogonili. I miałem rację! Za nic się nie wytłumaczyliśmy, że to nie nasza robota. Już siedzieliśmy w kajdanach i płynęliśmy na stryczek do bretońskiego lochu gdy na szczęście Mannan się ulitował nad nami i spuścił na łby taki sztorm, że ta karaka poszła w drzazgi. Mnie się udało dopłynąć do brzegu bo dość blisko było. I tak niechcący musiałem zwiedzić bretonię w samych gaciach i koszuli. - pozwolił sobie na ton w sam raz do snucia morskich opowieści i znów lekko opowiadał jeden z epizodów swojej przeszłości.

- No, no, teraz wiemy skąd ci się te zrywy rycerskości biorą. - Pirora zaśmiała się w tej opowieści. - Właśnie skoro o Maanam i rozbitkach… jak ci się podoba skończony? - Malarka wskazała na sztalugę z skończoną nagą syreną i wzburzonym morzem za nią. Wśród fal ukryci rozbitkowie z wraku, a sama sprawczyni katastrofy przygląda się melancholijnie z obrazu.

- Podoba. Zwłaszcza jej góra. Taka zamyślona to przydałby jej się ktoś kto ją troszkę rozerwie i rozrusza. - powiedział gdy odwrócił głowę na poduszce w stronę sztalugi. Przypatrywał się chwilę z tej perspektywy nim odezwał się nieco kpiącym tonem. A ten sugerował, że pewnie siebie widział w tej rozrywkowej roli co nawet takiej syrenie by podołał.

- Benona użyczyła mi swoich piersi bym je mogła namalować. - Wyjawia mu malarka. - Myślałam żeby dać jej swoje ale nie dysponuje aktualnie odpowiedni lustrem. Może kolejna rusałka czy coś z folkloru będzie miałą ten zaszczyt.

Chciała jeszcze coś dodać ale zaburczało jej w brzuchu. - No dobrze oficjalnie stwierdzam, że jestem głodna. nie wiem czy możemy dzisiaj liczyć na śniadanie do łóżka jak ostatnio. Co znaczy że jednak zostaje nam bycie dzielnymi i jednak wstać. -

- Tak, chyba tak. Ciekawe czy tamci już wstali. - blondyn zgodził się z tym wnioskiem chociaż jakoś nie zdradzał zbyt wielu chęci do opuszczenia gościnnego łóżka. Ale jednak w końcu potrzeby żołądka i pęcherza także i jego zmusiły do tego pierwszego kroku w nowym dniu.

- No niestety sam wspominasz że żaden z ciebie szlachcic ani oficer wiec dopoki nie zmieni miejsca na kamienicę z własną sypialnią to nie masz co liczyć na takie traktowanie. - Zaśmiała się blondynka i sama wykorzystała moment by klepnąć kochanka po tyłku kiedy wstawał.

Ubrali się powoli i zeszli na dół. w korytarzu minęli się z Jamesem który ukłonił się elegancko dziedzice i nie omieszkał obrzucić bardzo oceniającym spojrzeniem Herr Lange. W tym spojrzeniu dało się odnaleźć że mimo dobrych manier jeden i drugi to jednak na swój sposób ludzie miecza choć jeden postanowił się jednak udomowić podczas gdy drugi nawet nie miał takich myśli nawet w gdybaniach.

- James to Herr Dirk Lange dowódca Czerwonych Płaszczy. - Pirora nie kojarzyła żeby mężczyźni się poznali, choć James na pewno go widział go poprzedniego dnia w tawernie jak i pewnie wiedział że Pirora już raz wpuścila go do swojego pokoju. Na noc. - Herr Lange to…

- James Lurid, ochroniarz rodzinny. - Powiedział sam ochroniarz wyciągając do drugiego mężczyzny dłoń.

- Dirk. Dirk Lange. Bretończyk? - blondyn uścisnął wyciągniętą dłoń uśmiechając się nieco. Emanował pewnością siebie jakby co chwila komuś ściskał rękę i się z nim witał. Pytanie nieco zaskoczyło James’a ale chyba nie aż tak bardzo. Dało się usłyszeć, że reikspiel nie jest jego rodzimym językiem.

- Tak. Bretończyk. - odparł ciemnowłosy ochroniarz potwierdzając domysły oficera legionistów.

- A skąd jeśli można wiedzieć? Zdarzało mi się bywać w Bretonii. - blondyn wydawał się być przyjaźnie zaciekawiony zagranicznym pochodzeniem ochroniarza rodzinnego.

- Carcassonne. Choć pewnie piechota morska trzyma się bliżej brzegu a nie gór. - James odpowiedział trochę zbity z tropu ale szybko wrócił do swojego wcześniejszego stanu. Pirora wiedziała że James próbował sprawdzić Lange zachował się niespodziewanie i zamiast wymiany męskich silnych uścisków dłoni była zdecydowanie męska pogawędka. Malarka uśmiechnęła się pod nosem.

- Cascassonne? - blondyn zrobił minę jakby przeszukiwał właśnie swoją pamięć. Ale trwało to dość krótko. - A to nie. Tam to nie byłem. Ale byłem w Brionne. Widziałem góry w oddali i mówili mi, że to Cascasonne. Prawda to? - zapytał rodowitego Bretończyka.

- Z naszej strony to z gór widać ich morze pod Brionne. - odparł James pozwalając sobie na lekki uśmiech ale przedstawiając scenerię z własnej, góralskiej perspektywy.

- Ah no tak, zapewne. Ah to piękne czasy były w tym Brionne. No ale wybacz przyjacielu, chętnie powspominam z tobą tamte czasy i przypomnę sobie nieco bretońskiego ale na razie żołądek wzywa. - Dirk poklepał się po żołądku dając znać, że gotów jest zakończyć tą dyskusję.

Blondynka kiwnęła ochroniarzowi na pożegnanie a na schodach odezwała się cicho.
- Jestem pod wrażeniem,... James chyba nie tak wyobrażał sobie tę rozmowę. Wydaje mi się że chyba chciał cię ustawić na miejsce. Nie pamiętam kiedy mu się to nie udało. No i nie widziałam żebyś był tak wygadany… choć może to dlatego że zazwyczaj jest z tobą Mathias i wtedy każdemu trudno dojść do głosu. - Pirora poszła do stolika gdzie zazwyczaj siedziała Rose, ale ostatnimi czasy stal się też jej stolikiem. Zamówili sobie jajecznicę i jakieś mięso na ciepło. Blondynka mimo że głodna zachowywała się jednak nienagannie przy śniadaniu.

- Oj byłem ciekaw skąd jest i tyle. Ma rację. Ja to raczej porty i wybrzeża znam. No i jak to w marynarce, jak pływasz po świecie to masz okazję liznąć wiele języków. - powiedział z nonszalancką beztroską jakby to nie było nic niezwykłego. I popatrzył na siedzącą obok blondynkę z wesołym uśmiechem. Nie przeszkodziło mu to jednak bezczelnie gapić się w dekolt kelnerki jaka przyszła odebrać zamówienie. A potem na jej tył gdy odchodziła a on luźno stukał palcami po blacie stołu rozglądając się przy okazji po reszcie tawerny. Nie było tak tłoczno jak zwykle z rana. Ale pewnie dlatego, że zwykle większość klientów o tej porze już była po śniadaniu.

- Cóż ja znam tylko Estalijski i Tileański. Choć będąc w portowym mieście widzę że im więcej języków znasz tym łatwiej. - Powiedziała blondynka również patrząc z nim na tyłek kelnerki, co pozwoliła mu zresztą zobaczyć.

- Szukasz kogoś? - Spytała patrząc jak się rozgląda po tawernie.

- A tak tylko sprawdzam czy Mathias się gdzieś nie zawieruszył. Ostatnio tam siedzieliśmy. Poczekaj, pójdę sprawdzić. - blondyn wskazał na kierunek po przekątnej. Ale z tego miejsca rzeczywiście nie było widać tamtego stołu gdzie ostatnio siedzieli legioniści. Nawet wczoraj wieczorem gdy Pirora wróciła dość późnym wieczorem. Lange wstał od stołu i poszedł w tamtą stronę. I po chwili wrócił sam. Już wracając machnął reką dając znać, że nikogo nie znalazł.

- To pewnie jeszcze śpią albo dochodzą do siebie. - odezwał się siadając na swoje poprzednie miejsce. - Też ci wpadła w oko ta kelnerka? - zapytał zezując na towarzyszkę i uśmiechając się szelmowsko z tego odkrycia.

- Nie wiem o czym mowisz. - Pirora wyszczerzyła zęby w oczywistym perfidnym kłamstwie. - Cóż biedaczek może umarł po tej nocy jak go zostawiliśmy to wygląda na ledwo żywego. To urocze jak się o niego martwisz. - Uśmiechnęła się do niego.

- Wykitował od nadmiaru kobiecych piersi, ud i usteczek? - zadrwił Lange unosząc brwi do góry i zrobił poważną minę jakby próbował nad tym zastanowić się na poważnie. - Piękna śmierć. Lepsza niż na polu walki jak próbujesz łapać wylewające się na ziemię trzewia. - zaśmiał się w końcu uznając to wszystko za zabawne.

- Po prostu nie chciałem abyśmy się rozminęli. Głupio by było jakby oni czekali na nas tam a my na nich tutaj. - wyjaśnił już bardziej normalnym tonem.

- To mówisz, że też nie zwróciłaś uwagi na tą kelnereczkę? No patrz, to zupełnie jak ja. W ogóle właściwie nie ma na co patrzeć. Ani z tyłu ani przodu. Taka najwyżej przeciętna. - pozornie zgodził się zupełnie jakby był jakimś przykładnym mężem czy narzeczonym co wcale nie ma zwyczaju rozglądać się za innymi spódniczkami jak jest ze swoją partnerką. A kelnerka rzeczywiście wyglądała całkiem zgrabnie.

- A ty moja droga? Byłaś w Brionne albo gdzie indziej zasięgnąć pięknej, zagranicznej kultury i liznąć troszkę języka? Bo tak mówisz Estalia i Tilea no piękne kraje. Słoneczne. Nie to co u nas. - powiedział wygodnie podpierając się łokciami o oparcie ławki i wysuwając nogi daleko przed siebie wracając do jednego z tematów o jakich rozmawiali przed chwilą.

- Nie, czytałam o nich uczyłam się o nich ale nigdy nie byłam. Szczerze to teraz jestem chyba najdalej od domu jak mnie ojciec puścił. Najwidoczniej szlachta z Averlandu nie jest aż tak światowa za jaką chcielibyśmy się uważać. - Malarka nie ukrywała że mimo wychowania ma duże braki w naocznym zwiedzaniu starego świata. - Choć może to i lepiej jakoś nie widzę się się bym przeżyła przynajmniej jednej z historii jakie się tobie przydarzyły. Pewnie zginelabym przy pierwszym podknięciu o patyk na drodzę. -

- E. - Dirk machnął ręką jakby nie widział tu nic trudnego. - Nie doceniasz się. Spójrz na siebie. Ile tu jesteś? Tydzień? Miesiąc? I zobacz jak się już ustawiłaś. Zaliczasz najładniejszą kapitan w mieście i umawiasz się na bzykanie z elfkami. Myślę, że to znaczy, że jesteś na tyle zaradna aby poradzić sobie w życiu. - powiedział lekko i nawet z uznaniem. Chociaż jak mówił o tej bliskich kontaktach Averladnki z estalijską kapitan czy elfką o jakiej wcześniej wspomniała to jakby dało się wyczuć zapaszek zazdrości. Ale sprawnie przykryty błazeńską, nisfroną nutą.

- Grunt to trafić na właściwe towarzystwo. Tacy co się na tobie poznają i pomogą. Ja wtedy w Brionne tak trafiłem. I w Marienburgu. I w Estalii czy Tilei. Wiadomo, wielu chce cię wyrolowac albo są po prostu tępakami. Tylko chcą ci napaskudzić. Ale zawsze można trafić na kogoś przyjaznego. Albo nawet na przyjazne ramiona. I uda. O, a propos przyjaznych ud i ramion. - rozgadał się całkiem wesoło i tak snuł tą opowieść aż nie dojrzał powracajacej kelnerki jaka szła z tacą z napitkami w ich stronę. Podeszła tak jak poprzednio tylko teraz postawiła tacę na stole i z sympatycznym uśmiechem zaczeła zdejmować te kufle i butelki na stół.

- Na razie napitki. Na dania to jeszcze trzeba troszkę poczekać. Coś sobie państwo jeszcze życzą? - zapytała gotowa przyjąć ewentualne domówienie do wcześniejszej listy.

- Dziękuję Magdo. Na razie to wszystko choć wypatruj naszych znajomych zapewne też będa głodni jak wilcy jak w końcu zejdą. - Pirora odpowiedziała znajomej kelnerce, tak jak one znały już ja to Pirora zorientowała się w tym kto akurat stal na kuchni a kto najlepiej obsługiwał bywalców. Magda była pracowita i napitki od niej sięgały prawie samego brzegu kielichów i kufli.

Kiedy ta odeszła to Pirora dopowiedziała Lange. - Nie wiem czy by ci dała, nie próbowałam, ale założę się że jej nie przekonasz żeby ci dała w zamtuzie. - blondynka nawet się nie zająknęła kiedy przedstawiła zadania. - wyzwanie cz też zakład i położyła jednego złotego Karla na stół i sięgnęła jak gdyby nic się nie stało po swo kufelek.

- Ja? Jej? Że niby co? Że niby ona powie mi “nie”? - brew blondyna uniosła się do góry gdy pokazywał na zgrabne plecy odchodzącej kelnerki. - Powiem więcej. Będę miał ją pierwszy niż ty. - powiedział buńczucznym tonem i sam sięgnął do swojej sakiewki kładąc na szali bliźniaczą monetę. Gdzieś tak ich zastała Benona jaka wreszcie pokazała się na horyzoncie.

- Dzień dobry. Dobrą mieli państwo noc? Bo mnie się udała pierwszorzędnie. - przywitała się z wesołym uśmiechem patrząc na nich oboje gdy podeszła do stołu.

- Hmm, cóż trzeba będzie mieć sędziego. - przyznała szlachcianka i dodała rozbawiona - Taka łachudra jak ty na pewno będzie chciał oszukiwać.

- Aaaa dzień dobry Benono, moja noc minęła bardzo dobrze. Herr Lange niech jednak mówi za siebie. A Ajnur I Mathias? Nadal ledwo żywi czy jeszcze nie ogarnieci po wczorajszym?

- Już wstali. Math szuka swojego kordzika. Gdzieś mu wczoraj wypadł. Pewnie zaraz przyjdą. Ja przyszłam sprawdzić czy państwo już są na dole. - wyjaśniła rudowłosa służka siadając przy Pirorze i zerkając ciekawie na ich oboje.

- To jak znajdzie to przyjdzie. - blondyn pokiwał głową na znak, że raczej nie dzieje się nic co by zasługiwało na jakąś większą uwagę czy przejmowanie się. - A noc tak, nie najgorsza. Poranek też całkiem emocjonalny. Czekamy właśnie na śniadanie. Jak chcesz to się częstuj. - wskazał w stronę szynkwasu i na pozostawione przez Magdę trunki jakimi już mogli się raczyć.

- A przy okazji Beno jak już tu jesteś może byś mogła pomóc nam rozstrzygnąć pewną kwestię? - zaproponował blondyn gdy rudzielec skorzystała z zaproszenia całkiem chętnie sięgając po kufel czegoś mokrego dla siebie.

- No jak dam radę to spróbuję. A o co chodzi? - zapytała trochę zaciekawionym a trochę niepewnym tonem nie wiedząc czego się spodziewać.

- Widzisz tamtą kelnerkę? - zapytał Langę pokazując na Magdę jaka w tej chwili już wróciła za szynkwas i tam się kręciła zajęta kelnerskimi sprawami. Nie była trudna do przegapienia więc ruda głowa kiwnęła twierdząco na znak, że widzi.

- Dobrze. To teraz nam chodzi o to aby ją zaciągnąć do łóżka. - wyjaśnił blondyn zaczynając tłumaczyć na czym polega rzecz. Ruda głowa znów ze zrozumieniem potwierdziła, że słyszy i przyjmuje to do wiadomości.

- Rozumiem. I mam ją zaciągnąć do łóżka? - zapytała Beno zerkając pytająco na nich oboje gdy próbowała domyślić się na czym ma sprawa polegać.

- Co?! Nie! To my mamy ją zaciągnąć do łóżka! - Dirk prychnął z zaskoczenia gdy kompletnie nie spodziewał się takiej odpowiedzi.

- Aaa! A to oczywiście, to ja jej nie będę ruszać. I bardzo dobry wybór też mi się podoba i ją lubię. - Beno szybko próbowała naprawić swój błąd zapewniając, że nie chce przeszkadzać i wchodzić w paradę tym wyższym od siebie szarżom.



późny ranek; Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Pod pełnymi żaglami”, Pirora, Dirk, Benona, Mattias, Ajnur

- Pirora za to prychneła śmiechem nie mogąc się opanować z jednej strony przez reakcję Benony a z drugiej reakcje Dirka na jej reakcje. - Zrobiliśmy zakład ktoś do czasu rozwiązania musi po pierwsze trzymać fanty. - Malarka wyjaśniła podsuwając rudej dwie monety. - Po drugie musisz rozsądzić kto go wygrał. Innymi słowy które z nas zrobiło to pierwsze. - wyjaśniła jak już opanowała śmiech.

- Aaa! Tak, tak, oczywiście. Rozumiem. - dziewczyna o brązowo - rudej głowie pokiwała nią zerkając na położone na stole monety i dając znać, że teraz sprawa zrobiła się dla niej klarowniejsza.

- Dobrze, to mogę trzymać te monety. Ale to kiedy chcecie rozstrzygnąć ten zakład? Teraz? Czy kiedy indziej? - zapytała zerkając na siedzącą obok niej dwójkę.

Pirora spojrzała na Dirka i uśmiechnęła się.
- Jeden tydzień czasu? Czy może będziesz przed sobą samym udowadniał że masz jeszcze odrobinę siły? -

- Tydzień czasu? Czyli do następnego Konistag? Dziewczyno, będzie mi jadła z ręki do tego czasu. - Dirk machnął ręką i uśmiechnął się jakby takie sprawy załatwiał od ręki i ta też właściwie już była załatwiona.

- Ale chciałabym się upewnić. Bo przecież nie będę z każdym z was cały czas przez ten tydzień. Jak mam rozstrzygnąć czy ktoś z was poszedł z Magdą do łóżka? - zapytała Beno jaka chyba już zdążyła się odnaleźć w roli sekundanta tego nietypowego zakładu.

- A to samo słowo oficera albo szlachcica nie wystarczy? - Dirk zrobił bardzo naiwną minę na tyle, że rudzielec uśmiechnęła się rozbawiona ale zerknęła co druga połowa zakładających się stron powie na ten temat.

- Zdecydowanie słowo oficera ani szlachcica nie wystarczy, zwłaszcza takiego oficera. - Pirora pokazała mu język jak małe dziecko. Potem wróciła do tematu z Benoną - Zaprzyjaźnisz się z nią i w plotkach sama ci powie. O patrzcie nasze zguby idą. - Blondynka zwróciła uwagę na Mathiasa i Ajnur którzy pojawili się na szczycie schodów.

- No dobrze, mogę się zaprzyjaźnić. - powiedziała Beno do Pirory gdy pomachała dłonią nadchodzącej dwójce.

- Cześć. Dobrze spaliście? Bo ja nie bardzo ale jakoś nie narzekam. - zaśmiał się bezczelnie Mathias wymownie łapiąc kibić Ajnur. Ta zaśmiała się filuternie jakoś nie mając mu tego za złe po czym oboje dosiedli się naprzeciwko.

- A macie coś na ruszt? Bo coś bym wrzucił. - wygadany najemnik bez wahania sięgnął po butelki i kufle pozostawione do dyspozycji gości i się raczył nimi poczęstować.

- Zaraz będzie. O, już idzie. - Dirk odparł wskazując wzrokiem na powracającą Magdę. Znów szła z pełną tacą ale tym razem dominowały na niej półmiski i talerze z zamówionym śniadaniem.

- O i już jest. Zaraz przyniosę resztę. - powiedziała sympatyczna kelnerka stawiając tacę na stole i zdejmując z niej na stół to co przyniosła. Okazało się, że Mathias też nie przegapił okazji aby spojrzeć z bliska w jej dekolt ale kelnerka albo tego nie zauważyła albo nie zwracała na to większej uwagi.

- A ty nie jesteś na wieczornej zmianie? - zagaiła Beno trochę się dziwiąc, że kelnerka jest tutaj z samego rana.

- No jestem. Ale dzisiaj koleżanka z rannej zmiany się pochorowała i poprosili mnie na zastępstwo. Będę do 12-tej a potem idę do siebie a na wieczór znów wracam. - Magda uśmiechnęła się trochę cierpko na tą nieplanowaną zamianę. Niemniej podchodziła dość optymistycznie do tej sprawy.

- Jej to pewnie cię nogi bolą od takiego chodzenia. - powiedziała współczująco rudowłosa służka pani kapitan.

- Bolą, nie bolą, chodzić trzeba. - Magla machnęła dłonią kończąc już zestawianie śniadania z tacy. A Mathias pozwolił sobie na oglądanie z bliska jej tylnych wdzięków jak już się napatrzył na te przednie. I sądząc po minie podobało mu się to co widzi.

- To może jak skończysz wpadniesz do nas? Do 5-tki? Ajnur mogłaby ci zrobić masaż. Jest prawdziwą mistrzynią w takich sprawach. - ruda wskazała na swoją koleżankę o migdałowych oczach wywołując jej lekkie zmrużenie powiek i duże zdziwienie wypisane na twarzy Dirka.

- Oj nie chciałabym robić kłopotu. Nic mi nie będzie. - kelnerka wydawała się trochę zaskoczona propozycją ale szybko zbyła temat jakby nie chciała innych kłopotać swoimi zmartwieniami.

- Masaż? - Ajnur popatrzyła pytająco na nie obie pewnie czując, że coś jest na rzeczy ale jeszcze nie była pewna co.

- Beno czy ty chcesz zaciągnąć naszą ulubioną kelnerkę do siebie? - Dirk nie wytrzymał i pozwolił sobie wtrącić się do rozmowy.

- Chciałam tylko być miła i się zaprzyjaźnić. - Beno wzruszyła ramionami i powołała się spojrzeniem na siedzącą przy niej Pirorę.

- Tak daj jej zdobywać nowych nowych znajomych a nie ciągle w towarzystwie gaduły... - Podchwyciła temat blondynka przytakując Benonie słuszność wypowiedzi. Nie omieszkała też trącić mężczyzny nogą pod stołem. A potem nałożyła sobie jedzenie i zaczęła powoli jeść.

Dirk spojrzał na siedzącą obok niego blondynkę, potem na rudą co siedziała obok niej, jeszcze na kelnerkę jaka zdążyła pomachać im na pożegnanie i wróciła za szynkwas po drugą tacę. I w końcu dał sobie spokój i zabrał się za to co im zostawiła. Zresztą wszyscy powoli zabrali się za poranne zapełnianie żołądków.

- Leci na mnie. Widzieliście jak na mnie patrzyła? - wygadany czerwony legionista wskazał za siebie mniej więcej w stronę szynkwasu gdzie poszła zgrabna kelnerka.

- No i się zaczęło… - mruknął pod nosem jego kolega jakoś wcale nie wygladający na zaskoczonego.

- Ona na ciebie? A nie na odwrót? - Beno popatrzyła na niego trochę z niedowierzaniem a trochę ironicznie. Widocznie nie tylko ona zorientowała się, że najemnik pozwolił sobie z bliska całkiem dokładnie obejrzeć Magdę.

- Nie, nie skądże. Źle to zinterpetowałaś. Cały czas zerkała na mnie kątem oka. Myślisz, że dlaczego przyszła do nas tak szybko i w pierwszej kolejności. - Mathias komoletnie nie tracił rezony i przedstawiał sprawę w tak oczywisty sposób jakby musiał tłumaczyć dlaczego teraz w zimie jest wszędzie pełno śniegu.

- No przyszła bo zamówiliśmy śniadanie. Jest gotowe to przyniosła. - rudowłosa służka przedstawiła jak sobie tłumaczy takie a nie inne zachowanie tutejszej kelnerki. Ale kątem oka widziała jak Dirk powoli kręci głową i uśmiecha się dyskretnie. - Nie? - rudzielec zapytała jego a trochę i resztę stolika dość zdziwiona tym odkryciem. Zwłaszcza, że blondyn pokręcił głową niemo potwierdzając, że to “nie” jest właściwą odpowiedzią. Przynajmniej według jego kamrata.

- Oczywiście, że tak no ale mogła to przynieść kiedyś tam ale tak naprawdę to przyszła tu bo się stęskniła za mną. Ale to normalne. Wszystkie za mną tęsknią. Wy też no ale niestety ja jestem tylko jeden i jestem bardzo zajętym człowiekiem. Myślę jednak, że po ostatniej nocy przeskoczyłyście na czoło listy niezłych dziewcząt w tym mieście. - Mathias się zachowywał jak jakiś wielki hrabia albo przynajmniej bożyszcze tłumów. Zwłaszcza żeńskiej części publiczności. Do tego wydawał się mówić jak najbardziej na poważnie tylko brzmiało to tak komicznie, że nawet jak się to słyszało pierwszy raz to trudno było to brać na poważnie.

- Och skoro jestem gdzieś z początku listy masz czas Wallentag by terroryzować swoją gadaniną miejscowego rzeczoznawcę? Zrobiłabym to sama ale twój talent nie powinien się marnować. - Pirora rzuciła nad stołem do kompana Lange.

- W Wallentag? A gdzie i kiedy? - Mathias odparł po chwili zastanowienia chąc wiedzieć coś więcej zanim da jakąś odpowiedź.


- Możesz przyjść tutaj przed południem to cię zabiorę albo od razu na Bursztynową siedemnaście. - Pirora powiedziała Mathiasowi i musnęła pod stołem Dirka od tak jakby coś sobie pomyślał że mimo jej zapewnień preferowania dowódcy to jeszcze sobie uprawia schadzki z jego podwładnym.

- Może przyjdę a może nie przyjdę. - odparł Mathias zerkając pytająco na Dirka.

- No to może przyjdziesz. - odparł blondyn na to nieme pytanie.

- No to słyszałaś, może przyjdę. - drugi z legionistów uśmiechnął się do siedzącej naprzeciwko blondynki.

- Tylko na 12-tą wiesz gdzie masz być. - przypomniał mu Dirk a jego kamrat machnął ręką jakby przypomnienie uważał za zbędne.

- Nie no jak go potrzebujesz to obejdę się bez tej przysługi. - Pirora zwróciła się do Dirka zapewniając że jej prośba nie jest tak ważna jak jego sprawy. Przy okazji pobiła trochę ciepłego trunku i chwyciła drugą pajdę chleba do jajecznicy.

- Mamy swoje sprawy w Wellentag. Ale nie z rana. - Dirk odparł sięgając po kolejną pajdę chleba. Teraz kolega poparł go kiwaniem głowy.

- Skoro wam to gra to i mi. - Pirora powiedziała potwierdzając ich plan i skoro im nei przeszkadza to nam też.

Konistag; przedpołudnie; Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Pod pełnymi żaglami”, Pirora

Rozstawiła nowe płótno, było mniejsze od tego z portretem syreny i Pirora postanowiła namalować coś ze swojego szkicownika. Wybrała las i postanowiła dać mu czerwone barwy, do czasu aż spotka się z tym myśliwym i spyta czy jeden z jego ptaków łownych może jej pozować.Trochę trudno było jej się skupić w końcu prawie całą noc kochała się w wielorakim towarzystwie.
Pracowała do momentu kiedy Julius dał jej znać że jej kuzynka pojawiła się w tawernie.

 
Obca jest offline