Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2021, 17:21   #112
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 39 - 2519.X.13; południe

Miejsce: G.Środkowe; opustoszałe miasto; okolice wewnętrznego muru
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); południe
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno


Karl i Anthon





https://www.pcgamesn.com/wp-content/...heimheader.jpg


Podróż przez opustoszałe i ponure miasto nie była właściwie zbyt ciężka. Pomimo, że wiekowy bruk przykrywała warstwa świeżego i dawnego błota, zeschłych liści, śmieci i kto wie czego jeszcze to i tak szło się wygodniej niż po miękkim, błotnistym zboczu góry. Ale jednak atmosfera była nerwowa. Te puste budynki straszyły swoją obcością i ciszą. Od wieków widocznie tu nie było słychać ludzkich kroków. Pogoda i stulecia zrobiły swoje nadając mu przygnębiający wygląd. Zwłaszcza, że z każdego zaułka, drzwi czy okna można się było spodziewać ataku kultysów. A gdy ten nie następował gdy szli przez kolejną ulicę, mijali kolejną kamienicę czy przewrócony wóz, stertę zawalonych kamieni jakie częściowo blokowały przejście tylko potęgowały to napięcie. Zdawało się, że za każdym kolejnym krokiem to już na pewno będzie czekać jakaś pułapka czy zasadzka. A jednak ku chyba zdziwieniu wielu członków wyprawy nic takiego się nie wydarzyło aż dotarli do murów wewnętrznego zamku.

Szli tylko ci co byli w stanie. Albo lekko ranni albo w ogóle. Trochę ponad pół tuzina przemieszanych ze sobą obu grup. Anthon czuł, że się zbliżają. Nie wiedział do czego ale pewnie czegoś co wywoływało to zamieszanie w Eterze. Wciąż się zbliżali jakby to epicentrum było w wewnętrznej twierdzy. Skala ingerencji w Eter była potężna. To nawet nie było żadne zaklęcie, nawet potężne. Tu musiał się odbyć lub odbywać jakiś potężny rytuał. Nawet spaczeń sam w sobie nie mógłby wywołać takiego zamieszania w magicznych wiatrach. A zawirowania zlepionego w Dhar Eteru wciąż były bardzo silne. Tam musiał działać jakiś doświadczony czarownik co na pewno dawno wyszedł poza stadium magicznego akolity. Nad głowami zaś wciąż krążyły te skrzeczące straszydła niejako żywą chmurą zasnuwając to zimne, jesienne, górskie niebo. Same chmury też zresztą były ponure i nawet w środku dnia nadawały temu wymarłemu miastu jeszcze bardziej ponury wygląd.

- Ciekawe. Nie wygląda na pobojowisko. Nie ma żadnych rozbebeszonych szkieletów ani porozrzucanej broni. Jakby się po prostu stąd wynieśli. - rozważał po drodze Jensen gdy tak mijali kolejne ulice tego niegdyś świetnie prosperującego miasta. Nawet po dekadach wiatru, mrozu i deszczu widać było zdobione rzeźby i płaskorzeźby na fasadach mijanych budynków. Nawet w Lenkster mało który budynek miał takie zdobienia a i w Wolfenburgu tylko te przy głównych placach i ulicach. Miasto nie miało śladu rzezi ani zniszczeń jakie choćby nie tak dawno Karl z towarzyszami byli świadkami w Kalkengard. Mało który budynek miał dach, sporo drewna choćby poręczy, mebli czy stołów zgniła albo wydawała się wątpliwej obecnie jakości, część ścian się zawaliła a gdzieniegdzie widać było osmolenia od pożarów. Jednak wszystko to wyglądało na efekt działania przyrody i stuleci zapomnienia a nie celowego zniszczenia lub bitwy miejskiej. Sam myśliwy podzielił się z Karlem zapasem prochu gdy jeszcze byli w wieży. Więc Ostermarczyk znów mógł w razie potrzeby liczyć na swoje pistolety. Pistolety i inna broń rzeczywiście mogły mu się przydać właśnie teraz.

Jak dotarli do wewnętrznej twierdzy ujrzeli podobną wieżę bramną jaką zdobyli w nocy i z jakiej startowali obecny marsz. Tyle, że jej brama była zamknięta. A sądząc po sylwetce strażników jacy pojawiali się przy amrazurach i strzelnicach samej wieży i pobliskich murów była pilnowana.

- Bez drabin czy lin to nawet jak ich jest dwóch czy trzech to nas wystrzelają zanim tam się wespniemy. - Jensenowi nie uśmiechał się frontalny atak w takich warunkach. Rzeczywiście nawet jakby się schować po okolicznych budynkach i wyskoczyć tylko przez przestrzeń ulicy to jeszcze była fosa a potem same mury. Liny z hakami mieli tylko dwie więc na raz mogło się wspinać tylko dwóch ludzi na raz. A przez ten cały czas strażnicy mogli ich ostrzeliwać z łuków. Do tego dwóch czy trzech to widzieli a ilu ich jest w wieży czy jej pobliżu gdyby narobili larum to nie było wiadomo. Może żadnego. Ale może całe stado.

- Myślę, że ich nie ma zbyt wielu. Inaczej mogli nas wykończyć w nocy. Albo po drodze. - dumał arkebuzier gdy zastanawiał się skąd taka opieszałość i bierność u przeciwnika. Ale jednak wystarczało ich do pilnowania bramy jaką znaleźli. Jensnen z Oswaldem uzgodnili, że spróbują z innej strony. Liczyli, że tak jak ostatniej nocy może gdzie indziej będzie mniej strażników lub w ogóle. I do pewnego stopnia im się to udało.

- Dasz go radę ustrzelić? - Oswald ostrożnie wyjrzał przez zdezelowaną framuge okna na piętrze. Z pietra było nieco lepiej widać to co się działo na murach i w okolicy. Łysy mięśniak z wielkim mieczem opartym teraz o podłogę obserwował sylwetkę strażnika z włócznią. Niestety widać bylo, że na plecach ma łuk i kołczan. Nie było mu pewnie zbyt wygodnie trzymać ich cały czas w ręku to nosił je na plecach.

- Cholera wie. Może dam a może nie. Ale będzie słychać wystrzał na całe miasto. - arkebuzier odparł niezbyt pewnym tonem. Karl jako łucznik mógł go świetnie zrozumieć. Cel nie był tak daleko w linii prostej. Może ze 30 albo 40 kroków. Ale o ile nie zatrzymał się aby wyjrzeć na zewnątrz w jednej z blank to te kryły go całkowicie. Albo tylko spacerowałto widać go było tylko przez chwilę. I to górną połowę ciała, gdzieś od piersi w górę. Nie był to więc łatwy cel do trafienia. Zwłaszcza, że nie było pewności czy jedno trafienie wyłączy go z akcji na dobre.

- Może po prostu przebiegniemy? To tylko kawałek. Jest jeden, ile razy zdąży strzelić? Raz czy dwa? I już będziemy w środku. - Oswald zastanawiał się nad bardziej bezpośrednim wariantem. Darować sobie podchody i postawić na szybkość. Znaleźli jakiś zawał w murach. Część omszałych kamulców obsypała się zasypując także częściowo fosę. Była więc jakaś szansa, że jak się przebiegnie przez szerokość ulicy, to rumowisko to da się dostać do środka. Tylko ta cała sceneria była na oku owego strażnika i pobliskich wież. Nie było wiadomo czy jest tam tylko ten jeden strażnik czy więcej. Jakby był tylko jeden to taki farciarski strzał dawał szansę go zdjąć i przedostać się do środka po cichu. Ale jakby się nie udał mógłby zaalarmować i strażnika i resztę jego kamratów.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline