Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2021, 00:56   #128
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Cytat:
„Prawo jest rozsądkiem, na który nie mają wpływu pragnienia.”
– ustęp z Błogosławionej Księgi Wszechwidzącego Oka.
Siostra Rita z wyraźną ulgą opuściła obozowisko chaotycznych łotrzyków. Wizyta przebiegła nader pokojowo, więc niestety nie miała okazji policzyć się z tym niecnym towarzystwem. Choć dla pewności przed odejściem jeszcze sprawdziła, czy jej trzos był na miejscu. Na szczęście Vistanich jednak spoczywał na swoim miejscu i nie brakowało w nim ani jednej monety. Po tej inspekcji kobieta oddaliła się z plugawego dlań obozu, nie odwracając nawet na moment wzroku. Miała szczerą nadzieję, że już nigdy nie trafi do podobnego miejsca. A przynajmniej nie w pokojowych zamiarach...

Szybki marsz, będący zasługą uskrzydlającej muzyki Samwise'a, był na rękę wojennej kapłance. Świadoma była bowiem, że pod jej nieobecność potwór może przejść do realizacji swoich niecnych zamiarów odnośnie Iriny. W drodze powrotnej pomiędzy baczną obserwacją okolicy wysłuchała uwag barda.
— Wampir może zdawać się potężny — odparła. — Ale nie jest niepokonany. A i my nie przypadkiem tu trafiliśmy... Lepiej też żyć wiarą, aniżeli wątpić. Kto bowiem żywi wątpliwości, podobny jest do fali morskiej wzbudzonej wiatrem i miotanej to tu, to tam. Taki chwiejny człek nie znajdzie swego miejsca i nie otrzyma nic od Helma, czy też... Losu.
Specjalnie zmieniła koniec swej porady, pomna bezbożnych przekonań towarzysza.
— Cierpliwy do czasu dozna przykrości, ale później radość dla niego zakwitnie — dodała. — W naszej misji chodzi o coś wiele ważniejszego niż Irina, Enola... a nawet my sami. A z diabłem układać się nie wypada. Róbmy zatem, co do nas należy. Nasza droga, nawet jeśli wybrukowana jest przeciwnościami, ostatecznie i tak prowadzi do zgładzenia bestii. Los Dickens z kolei nie jest przesądzony, lecz bez wątpienia odwracając odeń wzrok wampira, zapewnimy jej nieco wytchnienia. I między innymi właśnie dlatego musimy Irinę zabrać z Barovii. Nie dostrzegam ni krzty sensu we włamywaniu się do zamku, gdyż potwór jest w pełni mocy i na dobrze znanym sobie terenie. Celem naszej wędrówki jest go osłabić i dobić. A nie rzucić mu bezpośrednie wyzwanie. Jeszcze nie teraz...
Zawiesiła ponuro głos. Następnie zaczęła dumać nad otrzymanym od swego boga poleceniem. Nie skonkretyzował on bowiem swego zamiaru. Jednak z jego słów białowłosa wywnioskowała, że zalecał jej kontynuowanie obecnych zamiarów. Musiał więc jej ufać i pochwalać jej aktualne poczynania. Wielce ją to cieszyło. Przy okazji zastanawiała się gdzie dokładnie i jak daleko znajdowały się wymienione przezeń miejsca, tzn. Hazlan i Nova Vaasa. Zdawało się, że na pewno nie w najbliższej okolicy. Swoją drogą ze słów Prawodawcy jasno wynikała dość interesująca rzecz, a mianowicie, że Barovia nie jest jedyną krainą w tej upiornej sferze. Marvella dumała zatem, czy w takim wypadku każdą z nich władała istota na miarę Strahda, czy też był to przypadek jedyny w swoim rodzaju. Bądź co bądź cieszył ją niezmiernie fakt, że nawet w tak upiornej sferze istniały jeszcze miejsca święte, enklawy absolutnej praworządności.

Tymczasem w mrocznej Barovii, jedna kobieta była prawem...


Cytat:
„W społeczeństwie, w którym nie ma prawa i przymusu, jedynym arbitrem zachowania staje się opinia publiczna. Lecz opinia publiczna, z powodu ogromnego dążenia do konformizmu u wszystkich istot stadnych, jest mniej tolerancyjna niż jakikolwiek system prawny.”
– komentarz bitewnej zakonnicy Anabelli Tharne na temat samosądu dokonanego na kapłanie Tyra, Fenthicku Mossie, 1372 Rachuby Dolin.
Podczas podróży przez miasto Barovię czempionce wiary nie umknęły ślady pozostawione przez wilcze bestie. Obserwując z ponurym obliczem poczynione przezeń szkody, z miejsca pożałowała, że Nicodemus spłoszył te, które wcześniej napotkali. Gdyby bowiem utoczyła krwi więcej niż jednej, to z pewnością przyniosłaby nieco więcej ulgi mieszkańcom tutejszych ziem. Szafirowooka wręcz sądziła, że najlepiej byłoby całkiem wytępić monstrualne wilki. Ale zarazem była świadoma, że nie ma czasu, by wytropić i powalić je wszystkie.

Zbliżając się do posiadłości, jej czujne uszy pochwyciły gwar dobiegający z tamtego kierunku. Składały się nań podniesione męskie głosy. Co też sprawiło, że przyspieszyła kroku. Jeśli bowiem lękliwi mieszkańcy opuścili swe domostwa, to znaczyło, że napad potworów poważnie ich rozjuszył, a tym samym popchnął do ostateczności. Kobieta miała bardzo złe przeczucia odnośnie tego, co mogło się dziać pod domem Kolyanovichów...

Dotarłszy do ścieżki prowadzącej do posiadłości, święta wojowniczka dostrzegła agresywny motłoch. Przeklęła pod nosem tych ludzi, bowiem nienawidziła samosądów. Przy okazji wysłuchała krótkiej wymiany zdań między Ismarkiem a tłuszczą. W międzyczasie podliczyła wszystkich ludzi i w rezultacie uzyskała liczbę stanowiącą niecały tuzin. Nie było to nic, czemu nie dałaby rady. Oczywiście także zbrojnie, gdyby w ogóle mieszczanom strzeliło coś tak głupiego do głowy...

Jednak wkroczyła do akcji dopiero po tym, jak Algernon skończył mówić. Na jej gust ze swoją manierą bardziej nadawał się do akademickich debat uczonych, a nie rozpędzania agresywnego tłumu. Ewidentnie nie miał okazji tłumić zamieszek, jak ona. Nie podobało jej się też, jak używał zuchwałego tonu i powoływał na jej miecz, choć w paru miejscach nie brakowało mu racji.
— Odstąpcie, obywatele! Natychmiast! — siostra zakonna rzuciła w czasie interwencji gromkie polecenie, czyniąc to niczym sierżant straży miejskiej, zarazem odważnie wychodząc przed tłum i zagradzając mu drogę do posiadłości. — Ostrzegam! Na mojej warcie nikt gwałtem nie wedrze się do tej posiadłości! Choć oczywiście możecie próbować, jeśli spieszno waszym flakom do użyźnienia podłoża...
Błyskawicznie dobyła miecza i wycelowała nim w tłum. Przesunęła nim poziomo, jakby po kolei wskazywała każdego obecnego z osobna, w domyśle wszystkim im obiecując ponury koniec, jeśli nie zastosują się do jej ostrzeżenia. Na koniec zaś wbiła go w ziemię przed sobą i wsparła pancerne dłonie na głowicy.

— Jak już rozumiecie, nie uczynicie żadnej krzywdy kryjącej się tam dziewce. Zresztą, głupoty powiadacie. Jako rzekł tamten mąż — wskazała głową Hobbsa. — Strahd, póki żyw, nie da wam spokoju. Zaś jeśli zabijecie jego oblubienicę, to dodatkowo wywrze na was srogą pomstę, nie zostawiając tu kamienia na kamieniu...
Spojrzała surowo po gniewnych obliczach zgromadzonych.
— Bodaj byłoby wam tak śpieszno na pogrzeb własnego władcy, Kolyana Indrinovicha! — zrugała barovian. — Jak śmiecie powoływać się na nań, kiedy nie oddaliście mu nawet ostatnich honorów? Byłam tam, i to właśnie ja wyprawiłam jego duszę na tamtą stronę! Dlaczego kalacie jego imię, powołując się nań w złej wierze? Żadnego z was nie widziałam przy jego mogile!... Zaś jeśli zaś chodzi o ojca Danovicha... To był zwykłym zdrajcą i przeniewiercą! Przez dziesiątek lat poił własną posoką wampirzy pomiot. Zaniedbywał też wielce świątynię waszego boskiego patrona. Cóż z tym uczyniliście? Nic! Dlaczegóż więc stajecie w obronie tego podłego zbrodniarza, a nastajcie na niewinną siostrę prawowitego powiernika władzy? Wiedzcie, iż Danovich powiesił się, bowiem nie mógł znieść bezmiaru własnych win, a przede wszystkim śmierci potwora, którego wespół z towarzyszami położyłam trupem. Ten knur szykował wam w swej piwnicy zagładę! Tak wielce był zepsutą jednostką. Plwam mu na grób!
Pieczętując swoje słowa, Rita pokazowo splunęła na ziemię. Następnie przeżegnała się według swojego rytu i zmówiła krótką modlitwę pod nosem „Stwórco dodaj mi sił. Wesprzyj mnie gdy dokonuję egzekucji prawa. Dodaj słusznej mocy memu głosowi!”. Potem ostatecznie przemówiła.
— Niniejszym rozwiązuje to nielegalne zgromadzenie. Nakazuję wam, rozejdźcie się w pokoju do swoich domostw. Macie minutę, by zastosować się do mojego polecenia. Ostrzegam ponownie, to nie są negocjacje! Jeśli się nie podporządkujecie, będę zmuszona zastosować przymus bezpośredni. A wtedy to ciszę baroviańskiej nocy niechybnie przerwie płacz dziesięciu biednych wdów...
Guidance+test zastraszania. Zakładam, że skoro inni też zastraszają, to mogę dostać od nich help action Rzutu z mojej strony nie będzie, bo kostnica padła

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 20-05-2023 o 10:42.
Alex Tyler jest offline