Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2021, 11:53   #11
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Obserwując ruchy kobiety Che szybko zrozumiał, że nie ma najmniejszych szans, by poruszał się równie cicho jak ona. Zamknąć się jednak umiał, więc warto było od tego zacząć. Zwracał też większą uwagę na to, gdzie stawia stopy i starał się omijać suche patyki, których pękanie było bodaj najgłośniejszym dźwiękiem jaki do tej pory wydawał. Mógł tylko mieć nadzieję, że takie środki ostrożności wystarczą. Co prawda miał ochotę zapytać czemu te środki służą, skoro są ciągle po "bezpiecznej" stronie rzeki, ale musiał odłożyć to na później.

Żmija zatrzymała się. Zarośla przed nimi były dość gęste, więc bardziej nasłuchiwała niż wypatrywała tego, co było przed nimi. Nie odwracając się dała mężczyźnie znak ręką, żeby zaczekał, po czym równie bezgłośnie jak do tej pory zniknęła w gęstwinie. Wayne stał w miejscu, w miarę możliwości nie poruszając się i nie oddychając za głośno. Jego palce sięgnęły znów do zimnej kolby rewolweru, nie dobył go jednak. Lustrował tylko las dookoła, nie bardzo wiedząc czego się ma spodziewać. Czyżby jednak Szarakom zdarzało się wyprawiać na tę stronę?

Kobieta wróciła po kilku minutach - tym razem pojawiła się w tym samym miejscu, w którym wcześniej zniknęła. Kiwnięciem głowy pokazała tylko, że zmieniają kierunek i ruszyli w dalszą drogę skręcając ostro w prawo. Krzaki i wysokie trawy skutecznie ograniczały widoczność. Rewolwerowiec czuł jednak wilgoć w powietrzu i słyszał cichy szmer płynącej wody - najwyraźniej szli teraz wzdłuż rzeki. Co więcej droga zdawała się lekko opadać, więc domyślał się, że wędrują w dół jej koryta.

Przewodniczka przystawała co jakiś czas nasłuchując, ale najwyraźniej nie wyłapywała z typowych leśnych odgłosów niczego niepokojącego. Przyglądając się jej ruchom Che zaczął się zastanawiać, czy naprawdę nadstawia uszu czy może... węszy? Odruchowo sam odetchnął głęboko nosem. Nic poza zapachem lasu, trawy i mchu nie udało mu się jednak wyczuć.

W końcu skręcili lekko w lewo. Po kilku krokach gęsta trawa przerzedziła się i ich oczom ukazał się płytki brzeg - dotarli do brodu. Rzeka była szeroka na kilka metrów, a jej krystalicznie czysta woda płynęła wartkim strumieniem. Duże szare kamienie pozwalały ją jednak przekroczyć w tym miejscu praktycznie suchą stopą. Żmija znów zatrzymała się i rozglądała dłuższą chwilę, po czym ruszyła ostrożnie przed siebie. Mężczyzna podążył w ślad za nią.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline