Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2021, 15:24   #43
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Edge był być może jedyną osobą na pokładzie, któremu szarpnięcie przy wejściu w nadprzestrzeń nie tyle nie przeszkadzało, co wręcz się podobało. Na jego twarzy mimowolnie wypłynął delikatny uśmiech. To przypominało mu stare czasy. Co prawda na wielkich imperialnych jednostkach przy wejściu w nadprzestrzeń nie było czuć absolutnie niczego. Niszczyciele, krążowniki, nawet małe transportowce miały całą masę urządzeń grawitacyjnych, których zadaniem wcale nie było "przyciąganie członków załogi do podłogi", a właśnie niwelowanie wszelkiego rodzaju wstrząsów. Inaczej okręt tej wielkości nie mógłby normalnie funkcjonować.

Szarpnięcie przypomniało jednak Edge'owi o innym rodzaju statku. O jednostkach desantowych, którymi potrafiło majtać na prawo i lewo przy wejściu w atmosferę. Wtedy nawet wychowani w warunkach twardej dyscypliny szturmowcy, potrafili narzekać na ciasne pomieszczenia "desantów", w których byli upchani jak ryby Doo w puszce i w których odbijali się od siebie niczym piłki bolo. To zabawne, ale dziś Axcall wspomina to z rozrzewnieniem. Jednakże szarpnięcie nie przypomniało mu konkretnie o tym. Jednostki desantowe zachowywały się bardzo podobnie w momencie odłączenia się od głównego okrętu. Pojedyncze, krótkie szarpnięcie, po którym wszyscy podskakiwali w górę, a potem cisza i spokój. I to napięcie w oczekiwaniu na wejście w atmosferę planety, a potem na ostrzał naziemny, wreszcie lądowanie, otwarcie się wrót pojazdu i... No, właśnie, nigdy nie było wiadomo co się wówczas zobaczy.

Podróż minęła mu całkiem miło. Nikt mu nie przeszkadzał, nie zawracał głowy głupotami, mógł się skupić na odpowiednim przygotowaniu do zadania. Wiedział, że to nie będzie prosta misja i nie skończy się w pięć minut. To była poważna sprawa, inaczej nie dostali by za nią całkiem sporej górki kredytów. I dlatego sprzęt Edge'a musiał być w nienagannym stanie. Oba blastery rozłożył na czynniki pierwsze, dokładnie wyczyścił i nasmarował. Potem to samo zrobił z karabinem, którego po prawdzie używał rzadko, ale nie raz ratował mu on skórę. Policzył granaty, które potem umieścił w odpowiednich przegródkach przy pasie. Sprawdził tez czy komunikator, makrolornetka i wabik działają. Na koniec odpalił hologram poszukiwanej dziewczyny i zaczął go uważnie studiować.

Gdy nadeszła właściwa pora, powoli wstał z łóżka i udał się w kierunku kokpitu. Przed wejściem spotkał Lyn z jej maleńkim droidem na ramieniu. Przepuścił ją bez słowa w drzwiach, po czym sam wszedł do środka.

Edge znał historię systemu Phat. To właśnie takie systemy najbardziej ucierpiały na upadku Imperium. W Starej Republice rządziły nimi zgniłe, skorumpowane korporacje, wykorzystujące swoich pracowników i wyciskające z nich dosłownie wszystko. Gdy nastało Imperium takie korporacje przeszły do historii, ale po katastrofie na Endorze wszystko obrało jeszcze gorszy kierunek, bo zamiast dobrze zorganizowanej, zarządzanej centralnie imperialnej gospodarki, nastały czasy gangsterów. Zamiast wizjonerów takich jak hrabia Denetrius Vidian pojawili się Huttowie i im podobni, którzy jakimś cudem przetrwali na Zewnętrznych Rubieżach. Zamiast Imperialnego Instytutu Górniczego, w układzie rządziły przestępcze kartele. Jak Nowa Republika mogła zniszczyć Imperium, a potem doprowadzić do czegoś takiego?

"Jak mogliśmy przegrać z kimś takim? Galaktyka nam zaufała, a my ją zawiedliśmy. Zawiedliśmy w najważniejszej godzinie próby."

Edge otrząsnął się z ponurych myśli. Przeszłość była przeszłością i nie mógł niczego zrobić by ją naprawić. Musiał skupić się na tu i teraz. Zwłaszcza, że wydarzenia zaczęły przybierać niekorzystny obrót. Plus był taki, że myśliwce nie zestrzeliły ich od razu na miejscu (na wzmiankę o Imperium Allcax mimowolnie zacisnął pięści ze złości). Minusem był fakt, że myśliwce zamieniły się w ich przymusową eskortę, a zatem niezauważone podejście do placówki było już niemożliwe. Zamiast tego wylądują tam z pełną pompą, zwracając na siebie uwagę wszystkich.

- Zna ktoś te myśliwce? - przemówił po raz pierwszy od wielu godzin. - Mają skanery form życia?

Edge był zwolennikiem posiadania jakiegoś asa w rękawie. Im mniej podporządkują się zaleceniom gangsterów, tym większą szansę będą mieli na wyjście z tego cało. W tym przypadku myślał o ukryciu przed nimi prawdziwej liczebności załogi... Kicii (nie cierpiał tej nazwy).

- Jeśli nie są w stanie sprawdzić ilu nas jest na pokładzie, dobrze by było, gdyby choć jedno z nas się ukryło, a potem spróbowało się wymknąć niezauważenie. To dałoby nam jakąś przewagę i element zaskoczenia. Proponuję siebie - Edge spojrzał na Tiamath, od której spodziewał się ewentualnego sprzeciwu i zaproponowania własnej osoby. - W innym przypadku możemy do tego wykorzystać droida.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline