Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2021, 16:53   #12
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Dlaczego nagle zrobiło się tak gorąco? Wayne przetarł spocone czoło i wytężył wzrok. Czy las za rzeką naprawdę był aż tak kolorowy? Wcześniej nie zwrócił na to uwagi, ale teraz roślinność wyglądała dziwnie rozmazanie.

Mężczyzna popatrzył na swoją przewodniczkę, ona również wyglądała inaczej, jakby wokół niej rozpościerała się poświata różnych kolorów. Zieleń, błękit, fiolet, żółć, biel…

Wiedziony odruchem Che obrócił głowę w bok. Wśród podobnych ferii kolorów zauważył słup cienia czy też czarnej poświaty, wyłaniający się spomiędzy traw, jakby to ziemia była jego źródłem. Co tu się działo?
Mężczyzna przyklęknął na jedno kolano i rozchylił lewą dłonią trawy. Prawą trzymał opartą na broni, gotowy w każdej chwili ująć ją i wystrzelić.
Pomiędzy grubymi, cielonymi źdźbłami, z których każde miało swoją własną – żółto-brązową poświatę, leżała martwa mysz polna, czy raczej to, co z niej zostało, a na czym ucztowały teraz miejscowe mrówki. Właśnie z truchła małego zwierzęcia biła ta niepokojąca, czarna poświata.

- Mussimy iśść.
- Rewolwerowiec usłyszał niedaleko znajomy, syczący głos.

Wayne podniósł się ciężko. Wydawało się, że jest jeszcze bardziej parno i ciemno niż wcześniej. Spojrzał dziwnie zmętniałym wzrokiem na swoją towarzyszkę, a jego wzrok zatrzymał się na szydełkowanej torbie, którą miała przewieszoną przez ramię. W środku, z tego co się zorientował, kobieta trzymała poza bukłakiem z wodą niewielkie, materiałowe sakiewki z ziołami, może nawet truciznami… Nagle przypomniał mu się kawałek grzyba, którym poczęstowała go kobieta i jego dziwny, cierpki smak, który czuł na języku nawet teraz.

- Ty... – złapał Żmiję za poły koszuli. O dziwo uścisk wciąż miał pewny. Stanowiło to pewne pocieszenie, gdyby musiał sięgnąć po broń. - Co mi zrobiłaś? Otrułaś mnie?

Kobieta ani się nie wyrywała, ani nie zaprzeczała. Patrzyła na niego z tą swoją powagą i brakiem strachu w oczach, jakby było jej wszystko jedno.

- Terass widzissz. – Odparła tylko.
- Co widzę? Wszystko jest… inne, rozmazane. Jak mam w razie potrzeby strzelać? Pomyślałaś o tym?
- Terass widzissz jak on. Jak lass.
– Doprecyzowała Żmija.

Las? Czy las mógł widzieć? Choć Che znów odczuwał rosnącą irytację, przypominał sobie czarną poświatę, która wyróżniała się pomiędzy aurami innych elementów lasu. Żmija przestrzegała go, by nie brał ze sobą niczego, co było świadectwem śmierci, nawet skórzanego paska czy rzemyków. Jeśli więc one również „świeciły” na czarno, Wayne zaczynał rozumieć sytuację. Tylko ta idea odczuwającego, świadomego lasu wciąż wydawała się nieprawdopodobna.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline