Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2021, 20:56   #77
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Zaczynamy - potwierdził detektyw łapiąc Pieńka za szmaty i wyciągając z kufra. - Rozejrzyjcie się po okolicy - rzucił do dziewczyny, - a my sobie porozmawiamy.

Mężczyzna spadł bezwładnie z samochodu na ziemię. Stęknął głośno.
- Oh… Niezdara ze mnie. Przepraszam - powiedział Lwyd, całkowicie nieszczerze.

Owen tymczasem pobieżnie sprawdził otoczenie, następnie wrócił do Edda i zerwał mu knebel. Tamten syknął przez zęby, ale poza tym nic nie powiedział

Robin z kolei wyglądała jakby przekroczyła już swoją granicę. Była teraz w świecie, gdzie zwyczajowe normy przestawały obowiązywać. Walczyła o życie, więc wszystkie środki były dozwolone. Nie namyślając się specjalnie przekopała mężczyźnie w postrzelony bark. Pieniek mógł być twardy, ale teraz ledwie zdusił okrzyk.

Huw odsunął się dając dziewczynie większe pole manewru. Początkowo chciał jej oszczędzić widoku przesłuchania. Teraz widział, że zupełnie niepotrzebnie. Chciała tego. Pragnęła

Robin przez chwilę przyglądała się, jak kropelki krwi wsiąkają w nosek jej musztardowego trapera. „Zimna woda” – przemknęło jej przez myśl. „Czy może lepiej czysty piasek?” Krew kiepsko się spierała… Cóż w takim razie warto zadbać o symetrię.

Przykopała Pieńkowi drugą nogą, na co mężczyzna zwinął się w kłębek i głośno przeklnął. Foxy pisnęła, zaniepokojona a Robin uważnie obejrzała nosek drugiego buta. Wzór wydawał się inny…
- Zawsze atakujecie… bezbronnych ludzi? - wysapał z trudem stary. - Czy to po prostu… wasz szczęśliwy dzień?
"Jak wysłałeś na mnie draba z łomem to nie miałeś takich dylematów?" - przemknęło przez głowę Siwemu, lecz nie podzielił się tą myślą głośno, nie chcąc zbaczać z tematu.
- Takie… mamy… kurwa… hobby - każdemu słowu towarzyszyło kolejne kopnięcie. Robin nie skupiała się na sile swoich oddziaływań, raczej na precyzji. I powtarzalności. Bo, jak wiadomo, gutta cavat lapidem non vi, sed saepe cadendo. Dwa semestry łaciny na studiach nie poszły na marne.
- Mów… co … wiesz.

Edd wierzgnął jeszcze raz i zwalczył kolejną falę bólu. Przez dłuższą chwilę spoglądał wprost na Robin. W jego wzroku była determinacja i coś jeszcze, lecz nie potrafiła tego nazwać.
- A potem… co? Przecież mnie tak po prostu nie wypuścicie.
- Na twoim miejscu zacząłbym martwić się o teraz
- wtrącił się Lwyd dociskając krwawiące ramię mężczyzny butem do ziemi, - bo potem może już nie być…

-Tak na logikę
- Robin była leciutko zdyszana. Kopanie ludzi było bardziej męczące, niż sądziła. - Mamy cię gdzieś. Możemy cię zakopać, możemy wypuścić. Jest nas troje, postrzeliłeś naszego kolegę. Mamy przewagę. Wciśniemy policji, co zechcemy. Zresztą mój brat jest komisarzem… - Wzruszyła ramionami. - Ale mamy cię gdzieś. Po prostu powiedz, co chcemy wiedzieć.
- No dobra… raczej nie mam większego wyboru
- stwierdził Pieniek, który robił się coraz bledszy. - Chyba wiem kogo szukacie. Ta… opuszczona dziura na wschodzie. Tam spotykają się dziś wieczorem ci ludzie.
- Jaka dziura? Którzy ludzie?
- warknął Lwyd. - Jestem zmęczony zagadkami.
- A… Abe…
- usłyszał w odpowiedzi.

- Chodzi mu o Aberdar - wtrącił nagle Owen, który również zaczął tracić cierpliwość. - To jest to miasteczko, które miało zostać zalane.
- Tak… - skinął mu Pieniek. - Ludzie, którzy tu was przywiedli… tak myślę… będą tam dziś.
- Jedźmy
- zadecydowała Robin. Wskazała na Pieńka: - Naszego przyjaciela zabierzemy z nami. Niebezpiecznie jest przebywać samemu w lesie.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline