Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2021, 11:41   #78
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
- Chwila! - Lwydowi coś nie pasowało w odpowiedzi mężczyzny. Czy to, że zbyt szybko zaczął mówić, czy też może fakt, że znowu kazał im wracać skąd przybyli. Coś tutaj nie grało… - Co to za ludzie, którzy nas tutaj sprowadzili i po co? Czy to nie przypadkiem twoi kumple? Dlaczego powiedziałeś, że trzymam cię w szachu? I co do cholery kryje się w górze Maddox? Dlaczego ta figurka ruin zaczęła wibrować mi w kieszeni?
Detektywowi również zaczynało brakować cierpliwości. Miał serdecznie dość ganiania od jednego miejsca do drugiego szukając tropów. Mieli w ręce człowieka, który wydawał się wiedzieć wszystko czego potrzebowali, a on zbywał ich jakimiś głodnymi kawałkami. Miał zamiar wycisnąć z niego informację tutaj i teraz, nawet jeśli razem z informacjami miałby wycisnąć z niego życie. Wyciągnął spluwę.
- Zacznij odpowiadać, bo nie będę taki miły jak moi znajomi - załadował magazynek i przyłożył lufę do kolana Edda.
Pieniek podniósł lekko głowę i spojrzał na broń. Niewielka ilość śliny na jego ustach zamieniła się teraz w bańkę, która miarowo powiększała się, to znów zmniejszała.
- Ci, którzy was tu ściągnęli… śnią o korytarzu. Sądzą, że mogą coś zrobić. Otóż nie mogą... to są szaleńcy i tylko pogarszają sprawę. Tacy jak ja… próbują ich zatrzymać. Nie wiem co jest na górze Maddox, moim zdaniem tylko kupa kamieni. A figurka… dał ci ją Emyr, prawda? Cóż, z jakiegoś powodu postanowił cię chronić. To już pytanie do niego, nie do mnie… - Edd zrobił dłuższą przerwę i zebrał jakąś myśl. - Słuchajcie… wiem, że źle zaczęliśmy. To pewnie nie zabrzmi wiarygodnie, ale nie jestem waszym wrogiem. Te... sny o korytarzu MUSZĄ się dopełnić. Inaczej wszyscy będziemy mieli przesrane. Nie wytłumaczę wam teraz tego lepiej... nie w tym stanie - oczy mężczyzny uciekły gdzieś pod powieki, ale zebrał resztkę sił, próbując skupić wzrok na otaczającej go trójce.
- Nie jesteś naszym wrogiem - powtórzył miękko Lwyd, w zamyśleniu, przesuwając lufę w bok. - Jak to się ma do tego, - jego głos zaczął nabierać chropowatości, - że nasłałeś na mnie Hodera, żeby mnie obił i prawie zabiłeś mojego najlepszego przyjaciela!
Ostatnie słowo zlało się z hukiem wystrzału. Pocisk trafił w stopę związanego.
- To za Paula - wyjaśnił. - Jak nas znaleźli? Co nas czeka na końcu korytarza? Jak przerwać to gówno?
Pieniek jednak nie odpowiedział, ale zawył już całkiem donośnie. Echo zwielokrotniło jego krzyk i poderwało do lotu ukryte dotąd stado ptaków.
Detektyw zdawał się na to nie zważać. Więcej nawet, w oczach Lwyda pojawił się mrok. Jak kiedyś, jako mały chłopiec patrzył zafascynowany na truchło kota na poboczu drogi, tak teraz wpatrywał się z jakąś niezdrową fascynacją w rannego mężczyznę, który doprowadził go niemal do furii. Śmiecia. Padlinę, która żyła jeszcze tylko dlatego, że mogła okazać się przydatna.
- Mów ssskurwysynu! - wysyczał repetując broń i przystawiając mu ją teraz do głowy.
Owen zrobił krok do przodu, ale Carmichell go uprzedziła.
- Hej, hej. Huw – głos Robin był spokojny. Uspokajający. – Nie chcesz tego robić.
Dotknęła jego ramienia i zajrzała mu w twarz.
- Nie znam się na metafizyce.. ale on może mieć rację. Zobacz, jak jest w fizyce – te wszystkie zasady zachowania pędu, zachowania energii.. nie znam się na tym, no, jeśli coś się zacznie, to są skutki. Każde zdarzenie ma początek i koniec. Akcja i reakcja. Nie da się przerwać skoku Foxy w pół. Chyba, ze zadziałamy inną siłą z boku, ale wtedy nie znamy skutków… - zaczęła się denerwować, nie mogła znaleźć słów, żeby przekazać to, co chciała. – To z dośnieniem snu może mieć sens. Tak jak z przeskoczeniem przeszkody, rozumiesz?
Spojrzałam na mężczyzne skulonego u ich stóp. Przykucnęła.
- Jak mamy to dośnić? - zapytała. - I przeżyć. Potrzebuję wskazówki.
Pochyliła się niżej
- Daj nam coś - poprosiła i wskazała na Siwego. - Zginiesz. On jest zdeterminowany.
Edd znów się trochę uspokoił, ale jego stan był już zauważalnie gorszy. Splunął gdzieś na bok i zmarszczył siwe brwi.
- Ah kurwa… - jęknął. - Mówiłem już. Wy sami możecie tylko czekać… W końcu dojdziecie na koniec korytarza tak czy siak. Co się potem dzieje, tego nawet ja nie wiem… Ale powstrzymując sam proces tylko pogarszacie sytuację… - spojrzał na minę Lwyda i najwyraźniej uznał, że to nie wystarczy. - Do głowy przychodzą mi tylko ci ludzie… w Aberdar… mają jakiś plan… - stary zaczął już wyraźnie odpływać.
Gryffith powoli podszedł do dwójki. Najpierw nachylił się ku Huwowi.
- Jestem ostatnią osobą, która powinna mówić, żeby się uspokoić. Ale gość nam tu zaraz wykituje - teraz spojrzał również na Robin. - Stracił już wiele krwi. Być może ktoś jeszcze lubi mnie w Ynseval i uda mi się go uratować bez robienia nam smrodu. Wy moglibyście zająć się dalszym planem, cokolwiek by to nie było. Z drugiej strony… facet nakierowuje nas na ludzi, których dotychczas zwalczał. Albo rzeczywiście obleciał go strach, albo coś kręci - szturchnął butem mężczyznę i wziął się pod boki. - Ja nie będę po nim płakać, ale bez względu na to, co zrobimy, trzeba się streszczać.
- Dobrze - odparł Lwyd po chwili namysłu, zwalniając zamek broni i chowając ją do kabury. - Jeśli uważacie, że życie tego śmiecia jest coś warte… - Sam najwyraźniej nie był co do tego przekonany. Co do jednego się tylko zgadzał. Czas grał na ich niekorzyść. - Co proponujecie?
- Stary jest na tyle warty, na ile może nam coś jeszcze wyśpiewać - Owen kontynuował poprzednią myśl detektywa. - Dla mnie sprawa rozbija się o Maddox albo tę zapomnianą mieścinę. Pierwsze mamy pod nosem, choć będzie ciężko, bo nie ma tam żadnych szlaków. Podróż do Aberdar brzmi jak spokojniejsza opcja, ale to równie dobrze może być pułapka.
- W normalnych warunkach powiedziałbym, żebyśmy się nie rozdzielali i sprawdzili po kolei oba miejsca - Huw wyraził głośno swoją opinię, wzdychając orzy tym - ale warunki są dalekie od normalnych. Nie mamy na to czasu. Proponuję się rozdzielić i sprawdzić te miejsca równolegle. Ja wezmę górę Maddox. Wy miasteczko. W dwójkę macie większe szanse. Bo złamanego szeląga nie dałbym za dobre intencje naszego przyjaciela.
Ostatnie słowo aż ociekało ironią i przez chwilę mogło się nawet wydawać, że detektyw kopnie leżącego ale ostatecznie odpuścił najwidoczniej uznając, że szkoda na to jego energii. Włożył ręce w kieszenie płaszcza i spojrzał po towarzyszach, czy zaakceptują jego plan.
Tym razem Owen tylko przelotnie rzucił okiem na Robin. Ich ostatnia wspólna wyprawa nie skończyła się zbyt dobrze: zaczęło się od kradzieży psów na posterunku, a skończyło na rozpadającym domu. Policjant nie zdradził jednak swoich myśli.
- Mi pasuje - mruknął wreszcie. - Tylko najpierw zajmę się Pieńkiem. Mam pomysł gdzie go zostawić. Potem Aberdar. To nie powinno zająć specjalnie długo.
Robin opadła adrenalina, co nieco ją spowolniło.
- Dla mnie może być - mruknęła. - Oczywiście, poczekamy do nocy? - spróbowała zażartować.
- Za dnia nie byłoby zabawy - podchwycił Huw.
Owen pokręcił głową, ale na krótką sekundę uniósł kącik ust.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline