Bastion zdecydowanie nie był wybudowanym w górach zameczkiem pośledniej jakości - okazało się, że wewnątrz murów znajdowało się sporych rozmiarów miasto, które kiedyś zamieszkiwane było przez liczącą setki czy nawet tysiące osób grupę mieszkańców.
Co ich skłoniło do porzucenia tego miejsca - trudno było to ocenić, przynajmniej bez dokładnego spenetrowania tego miejsca. A no to nie mieli czasu.
Wewnętrzny mur, otaczający (zapewne) dziedziniec i zabudowania zamku, również nie oparł się wpływowi czasu i natury. Problem jednak na tym polegał, iż wyłom w tym murze obserwowany był przez strażnika. No a nikt nie był w stanie biec na tyle szybko, by nie zostać dostrzeżonym i ostrzelanym. A wbrew słowom Oswalda nikomu nie uśmiechało się bycie ruchomym celem.
- I tak nas zauważy, i tak - powiedział Karl. - Sebastianie, schowasz się paręnaście metrów od nas i narobisz hałasu. Rzucisz kamieniem czy paroma, tak by zwrócić jego uwagę, a jak się zatrzyma, by sprawdzić, co narobiło rumoru, to spróbujmy go ustrzelić. a jak się nie da, to wymontujemy jakieś drzwi i pod ich osłoną przejdziemy przez przez ulicę i fosę.
- W końcu i tak wiedzą, że dotarliśmy do Bastionu - dodał - więc się nas spodziewają. Nie ma ich tylu, byśmy nie zdołali ich pokonać, a co z tego, że strażnik podniesie alarm? On jest na murach, a my będziemy w środku. |