Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2021, 23:02   #171
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
DOSKONAŁOŚĆ

Destiny zbliżał się Doskonałości i… od razu było widać, że to miasto różniło się od Rigus. To nie miało murów… żadnych. Rozrzucone budynki i wieże przypominały piękne dzieła sztuki łączone złotymi “rzekami” ulic. Nie oznaczało to jednak, że miasto było bezbronne. Krążyło bowiem nad nim kilkanaście lewitujacych fortec, marmurowe mury zamków pełne były katapult i balist. I zapewne obsadzone licznymi załogami. Z tego co niziołek się dowiedział od Tanegris, każdy zamek należał do jakiegoś potężnego paladyna. Także takich rycerzy oddanych dobru było pełno i w samej doskonałości.
Gdy latający okręt zbliżał się do miasta drużyna dostrzegała więcej szczegółów. Między innymi liczne latające kule światła, tam i z powrotem. Archony latarnie pełniące rolę zarówno zwiadowców jak i posłańców. I wszędzie wypatrujące zła.
Diabliczka jednak radziła się tym nie przejmować. W Doskonałości dobro też jest doskonałe, nikt tu nie zaatakuje złych istot. Nikt ich nie obrazi, nie sprowokuje. Tu “zabija” się dobrem i byciem miłym aż do bólu. Wystarczy po prostu być grzecznym, bo choć tutejsi paladyni nie uderzą pierwsi, to z radością zareagują na wszelki przejaw łamania prawa karając winnych. A i złe oraz stojące po stronie chaosu muszą uważać na kieszonkowców, bowiem w Doskonałości działa złodziejska gildia.
Po tych wyjaśnieniach diabliczka rzekła z uśmiechem.
- No… to mnie czas. Skorzystam z okazji, by odwiedzić paru znajomych. Zakładam że godzina wystarczy mi na to, więc bądźcie cierpliwi i nie wyruszajcie beze mnie. A i nie martwcie sią waszym prześladowcą. Zabójca nie ośmieli się uderzyć tutaj na was. Paladynów z latających zamków świerzbią palce do walki i staną po waszej stronie w takim boju, a i w mieście jest dość archonów, którzy chętnie rozprawią się z bandytami. Tu dobro nigdy nie śpi, a sprawiedliwość jest nieuchronna.
- Kompletnie nie moje klimaty, ale potrzeba mnie ciągnie na drobne zakupy - Imra rzuciła nim diabliczka poszła. - Masz tu jakiś targ do polecenia? Albo sklepy?
- Jest tylko jeden targ… na środku miasta. A sklepy? Chyba wszystkie. Tu pracują solidni rzemieślnicy, aczkolwiek nie spodziewajcie się kupienia potężnych magicznych przedmiotów. W Doskonałości ich nie robią. Także i broni się tu nie produkuje.- zadumała się diabliczka wspominając.
- Sprawiedliwość jest nieuchronna, za wyjątkiem gildii złodziei - niziołek uśmiechnął się krzywo - to niesamowite jak przestępczość potrafi się zaadaptować nawet do takich warunków. Jak karaluchy.
- To bardziej skomplikowane. - wzruszyła ramionami rogata. - Złodziejska gildia jest tu czymś co kotwiczy to miejsce po tej stronie portalu, przez to jest czymś niezbędnym. Jeśli to miejsce stanie się za bardzo praworządne… to dołączy do góry Celestii po drugiej stronie portalu. Gildia… zapobiega temu.
- Niezbędny balans, coś musi być złe aby coś mogło być dobre. Prawo kontra chaos… uch. Ktoś się chce ze mną wybrać? - Imra spojrzała po reszcie nie oczekując zbyt wielu chętnych.
Cromharg oczywiście się zgłosił, natomiast duergarka splotła ręce pod biustem i mruknęła.
- Ja wolę zostać na statku. To miejsce jakoś… za dużo tych tu lataczy.
- Dobrze. Tylko nie przeszkadzaj innym - powiedziała z uśmiechem i uważnym spojrzeniem.
Duergarka tylko skinęła głową.
- Jeśli nasi pasażerowie chcą wyskoczyć, potowarzyszę im - niziołek wzruszył ramionami - Harranie, idziesz też? W sumie chyba mi wisisz piwo - mały wojownik mrugnął okiem.
Na słowa "piwo" ożywiła się i Suletu.
- Mogę i ja? - Spytała.
- Nawet bardzo duże - zgodził się zaklinacz. - Chodź z nami. Im nas więcej, tym weselej - odpowiedział na pytanie Suletu.
- Wskażesz mi drogę do biblioteki lub księgarza? - automaton zapytał Tanegris - Wspominałaś, że tanio sprzedają tu traktaty filozoficzne. A co do Łowcy, to nie dajcie się nikomu sprowokować - zwrócił się do towarzyszy - To kiepskie miejsce na bezpośredni atak, ale idealne, żeby podpuścić nas do zrobienia czegoś, co ściągnie na nas gniew tutejszych władz.
- To prawda, więc trzymajcie swoje nerwy na wodzy. Niemniej Doskonałość to nie to samo co Wytrwałość, tu sprawiedliwość nasycona jest dobrem.- odparła po namyśle bardka i dodała. - A co do księgarza, po prostu… wejdź do pierwszego lepszego sklepu. Jeśli chodzi o obsługę i ceny to zawsze możesz liczyć na uczciwość i solidność w każdym przybytku miasta. To w końcu przedsionek siedmiu niebios.
- Hm. - Wędrowiec zamilkł na moment - To może być… ciekawa odmiana. Jest tu jeszcze coś wartego zobaczenia lub interesującego?
- Najciekawsze to chyba są latające zamki, ale nikt cię tam nie wpuści. Możesz odwiedzić Forum, gdzie filozofowie kłócą się i debatują nad naturą dobra, prawa i cnót paladyńskich. Jest to amfiteatr z dużą ilością miejsc dla widzów… rozrywka za darmo, choć osobiście wykorzystałabym go na artystyczne występy. Poza tym czasem można dostać pamflety filozoficzne za darmo. - zadumała się diabliczka.
- Dziękuję. Rozejrzę się po mieście, a jeśli wystarczy mi czasu, spróbuję znaleźć was w karczmie - Wędrowiec spojrzał na załogę - O ile nikomu to nie przeszkadza.
- Z pewnością zdołasz nas znaleźć - powiedział Harran.

Imra & Cromharg


“Zła, zła, zła” Co chwilę kolejna świetlista kulka reagowała atakiem paniki na widok Imry. Z początku było to irytujące, potem męczące, a potem… nudne. Tanegris miała rację, dopóki Imra po prostu ignorowała latarnianych archonów jedyne co jej towarzyszyło to ich wrzaski. O dziwo, nic więcej. Nie było żadnych krzywych spojrzeń, żadnych mieczy wysuwanych ze spojrzeń, żadnych pogardliwych splunięć. Ani ludzie, ani anioły nie zachowywały się wobec agresywnie, czy nawet nieuprzejmie. Imra pytając o drogę otrzymywała grzeczne odpowiedzi, z ukrytym jedynie podtekstem, by jak najszybciej załatwiła swoje interesy w mieście i je opuściła. Oczywiście nikt jej nie popędzał, o nie… wszyscy rozumieli jej niefortunny stan i współczuli i mieli nadzieję, że się jej poprawi. Jakby jej poglądy i natura była niepełnosprawnością wymagającą uleczenia.
To doprowadzało wojowniczkę do wewnętrznego zagotowania się. Miała głęboki uraz do swojej rodziny za wieczne patrzenia na nią z góry i podobne traktowanie teraz sprawiało, że dość często z jej oczu leciały iskry. Podzieliła się nawet z Cromhargiem, w kilku soczystych przekleństwach co o tym wszystkim sądzi. Potem się uspokoiła. Przecież rozdeptała głowę w swojej wizji, nie musiała dać się trzymać przeszłości za gardło. Prostując się pozwoliła się swojej smoczej aurze nieco wylewać na zewnątrz. Mogła pogardzić tymi dobrotliwymi ignorantami jak oni ją. A przynajmniej tak ona to widziała. Zaczęła obrzucać ciężkim milczeniem i pustym spojrzeniem swoich rozmówców. Taki los przytrafił się też kupcowi w cukierni.
- Szukam czegoś co będzie smakować pseudosmokowi - powiedziała trzymając głowę wysoko ponurym, ale spokojnym tonem.
Mężczyzna spojrzał na kobietę ignorując kolejnego rozwrzeszczanego latarnianego archonta, który za cel swego istnienia wybrał informowanie świata że Imra jest zła.
- To jakiś młody, czy może dorosły… jaka płeć?- zapytał kupiec spokojnie.
- Jeśli dobrze pamiętam to samica. Raczej już dorosła - odpowiedziała po chwili namysłu.
Sprzedawca skinął głową i wyłożył na ladę małe miodowe ciasteczka posypane drobinkami brązowego cukru.
Imra pokiwała głową.
- Woreczek takich… tak z pięć garści.
- Zgodnie z życzeniem.- odparł kupiec i zabrał się za odmierzanie towaru. Bez pośpiechu i dokładnie, dbając o nieuszkodzenie żadnego z ciastek.
Kiedy kupiec tylko odmierzył odpowiednią ilość półęlfka zapytałą o cenę i rzuciła monetami czując narastające zmęczenie wrzeszczącym archontem.
- Którędy do kowala?
- Nie ma kowali w mieście, bo nie ma koni do podkucia… są pegazy, ale ich podkuwa się na zamkach. Ale są mistrzowie metalu, zajmujący się wykuwaniem metalowych części. Najbliższy mieszka dwie ulice na prawo stąd.- wytłumaczył sprzedawca.
Imra przez moment popatrzyła na kupca jak na idiotę, ale utrzymała język za zębami. Przynajmniej póki nie oddaliła się od jego stanowiska na tyle daleko aby nie usłyszał.
- Co za osoba myśli, że kowal jest tylko od końskich podków? - fuknęła do Cromharga idąc za wskazówkami.
- Hm…- zastanowił się Cromharg. - … taka która wie, że kowale tutaj nie wykuwają broni? Poza strażnikami i tymi archontami nikt nie nosi tu nawet noża przy pasie.
Półelfka tylko burknęła niezadowolona pod nosem.
- Pośpieszmy się, bo Wędrowiec wykupi wszystkie książki nim ja to zrobię.
Dotarła do wskazanego mistrza metalu, zajętego wykuwaniem klamek z pięknego srebrzystego stopu. Spojrzał na wchodzących, barbarzyńcę i wojowniczkę i nie przerywając roboty spytał.
- Czego wasze dusze pragną? Jeśli broni, to Doskonałość nie jest miejscem na takie zakupy.
- Ładnie tak zakładać? - półelfka zapytała z krzywym uśmiechem. - Szukam ciekawych stopów metali. Jakieś sztabki na sprzedaż macie?
- W zasadzie żadnych, ale dla ciebie zrobię wyjątek.- odparł kowal i podrapał się po karku. Ruszył do składziku i rzekł z niego. - Zimne żelazo? Brąz z Elizjum? Słoneczne srebro? Alchemiczne srebro? Alchemiczne złoto? Gorączkowe żelazo?
Nazwy mówiły niewiele wojowniczce.
- Słoneczne srebro - powiedziała w końcu. - Dziękuję za tę możliwość. - dodała tonem jakoś mniej chłodnym nim chwilę wcześniej.
- Jak duża ma być ta sztabka? Do czego potrzebna?- zapytał kowal nadal przebywając w składziku.
- Niewielka, próbka, dla kolekcjonera rzadkich metali.
- Hmm… coś znajdę…- odpowiedź padła po dłuższej chwili. W końcu mężczyzna przyniósł mały kawałek. Rozgrzał w ogniu i zaczął kuć powoli i z precyzją.
- Trochę mu to zajmie. - ocenił Cromharg.
- Powiedzcie za ile mogę wrócić po tę sztabkę? - półelfka zapytała z pewną irytacją.
- Tyle…- kowal wskazał palcem na półgodzinną klepsydrę.
- W takim razie wrócę jak już skończycie. Potrzebujecie zaliczki?
- Nie… nie trzeba.- stwierdził krótko kowal.
- W takim razie do zobaczenia - półelfka opuściła kowala aby udać się do forum.

W towarzystwie Cromharga i kilku rozwrzeszczanych archontów Imra wkrótce dotarła na miejsce. Forum było duże… z okrągłą sceną pośrodku, kamiennymi ławkami wypełnionymi widzami i dwojgiem filozofów kłócących się o wizję dobra i naturę oświecenia. Kłótnia, to może było zbyt mocne słowo, ot uprzejmie wymieniali argumenty starając się nawzajem przekonać. Nie było to jednak aż tak ciekawe, przynajmniej dla Imry. Całość ich rozmowy pełna była odniesień do kwestii których wojowniczka albo nie rozumiała, albo ją nie interesowały. Za to dostała kilka pamfletów… za darmo. Ot wcisnęli jej je dosłownie w dłonie młodzieńcy przemierzający obszary ławek i rozdający ich każdemu, kto nie zdążył stanowczo odmówić.
 
Asderuki jest offline