Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-07-2021, 23:02   #171
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
DOSKONAŁOŚĆ

Destiny zbliżał się Doskonałości i… od razu było widać, że to miasto różniło się od Rigus. To nie miało murów… żadnych. Rozrzucone budynki i wieże przypominały piękne dzieła sztuki łączone złotymi “rzekami” ulic. Nie oznaczało to jednak, że miasto było bezbronne. Krążyło bowiem nad nim kilkanaście lewitujacych fortec, marmurowe mury zamków pełne były katapult i balist. I zapewne obsadzone licznymi załogami. Z tego co niziołek się dowiedział od Tanegris, każdy zamek należał do jakiegoś potężnego paladyna. Także takich rycerzy oddanych dobru było pełno i w samej doskonałości.
Gdy latający okręt zbliżał się do miasta drużyna dostrzegała więcej szczegółów. Między innymi liczne latające kule światła, tam i z powrotem. Archony latarnie pełniące rolę zarówno zwiadowców jak i posłańców. I wszędzie wypatrujące zła.
Diabliczka jednak radziła się tym nie przejmować. W Doskonałości dobro też jest doskonałe, nikt tu nie zaatakuje złych istot. Nikt ich nie obrazi, nie sprowokuje. Tu “zabija” się dobrem i byciem miłym aż do bólu. Wystarczy po prostu być grzecznym, bo choć tutejsi paladyni nie uderzą pierwsi, to z radością zareagują na wszelki przejaw łamania prawa karając winnych. A i złe oraz stojące po stronie chaosu muszą uważać na kieszonkowców, bowiem w Doskonałości działa złodziejska gildia.
Po tych wyjaśnieniach diabliczka rzekła z uśmiechem.
- No… to mnie czas. Skorzystam z okazji, by odwiedzić paru znajomych. Zakładam że godzina wystarczy mi na to, więc bądźcie cierpliwi i nie wyruszajcie beze mnie. A i nie martwcie sią waszym prześladowcą. Zabójca nie ośmieli się uderzyć tutaj na was. Paladynów z latających zamków świerzbią palce do walki i staną po waszej stronie w takim boju, a i w mieście jest dość archonów, którzy chętnie rozprawią się z bandytami. Tu dobro nigdy nie śpi, a sprawiedliwość jest nieuchronna.
- Kompletnie nie moje klimaty, ale potrzeba mnie ciągnie na drobne zakupy - Imra rzuciła nim diabliczka poszła. - Masz tu jakiś targ do polecenia? Albo sklepy?
- Jest tylko jeden targ… na środku miasta. A sklepy? Chyba wszystkie. Tu pracują solidni rzemieślnicy, aczkolwiek nie spodziewajcie się kupienia potężnych magicznych przedmiotów. W Doskonałości ich nie robią. Także i broni się tu nie produkuje.- zadumała się diabliczka wspominając.
- Sprawiedliwość jest nieuchronna, za wyjątkiem gildii złodziei - niziołek uśmiechnął się krzywo - to niesamowite jak przestępczość potrafi się zaadaptować nawet do takich warunków. Jak karaluchy.
- To bardziej skomplikowane. - wzruszyła ramionami rogata. - Złodziejska gildia jest tu czymś co kotwiczy to miejsce po tej stronie portalu, przez to jest czymś niezbędnym. Jeśli to miejsce stanie się za bardzo praworządne… to dołączy do góry Celestii po drugiej stronie portalu. Gildia… zapobiega temu.
- Niezbędny balans, coś musi być złe aby coś mogło być dobre. Prawo kontra chaos… uch. Ktoś się chce ze mną wybrać? - Imra spojrzała po reszcie nie oczekując zbyt wielu chętnych.
Cromharg oczywiście się zgłosił, natomiast duergarka splotła ręce pod biustem i mruknęła.
- Ja wolę zostać na statku. To miejsce jakoś… za dużo tych tu lataczy.
- Dobrze. Tylko nie przeszkadzaj innym - powiedziała z uśmiechem i uważnym spojrzeniem.
Duergarka tylko skinęła głową.
- Jeśli nasi pasażerowie chcą wyskoczyć, potowarzyszę im - niziołek wzruszył ramionami - Harranie, idziesz też? W sumie chyba mi wisisz piwo - mały wojownik mrugnął okiem.
Na słowa "piwo" ożywiła się i Suletu.
- Mogę i ja? - Spytała.
- Nawet bardzo duże - zgodził się zaklinacz. - Chodź z nami. Im nas więcej, tym weselej - odpowiedział na pytanie Suletu.
- Wskażesz mi drogę do biblioteki lub księgarza? - automaton zapytał Tanegris - Wspominałaś, że tanio sprzedają tu traktaty filozoficzne. A co do Łowcy, to nie dajcie się nikomu sprowokować - zwrócił się do towarzyszy - To kiepskie miejsce na bezpośredni atak, ale idealne, żeby podpuścić nas do zrobienia czegoś, co ściągnie na nas gniew tutejszych władz.
- To prawda, więc trzymajcie swoje nerwy na wodzy. Niemniej Doskonałość to nie to samo co Wytrwałość, tu sprawiedliwość nasycona jest dobrem.- odparła po namyśle bardka i dodała. - A co do księgarza, po prostu… wejdź do pierwszego lepszego sklepu. Jeśli chodzi o obsługę i ceny to zawsze możesz liczyć na uczciwość i solidność w każdym przybytku miasta. To w końcu przedsionek siedmiu niebios.
- Hm. - Wędrowiec zamilkł na moment - To może być… ciekawa odmiana. Jest tu jeszcze coś wartego zobaczenia lub interesującego?
- Najciekawsze to chyba są latające zamki, ale nikt cię tam nie wpuści. Możesz odwiedzić Forum, gdzie filozofowie kłócą się i debatują nad naturą dobra, prawa i cnót paladyńskich. Jest to amfiteatr z dużą ilością miejsc dla widzów… rozrywka za darmo, choć osobiście wykorzystałabym go na artystyczne występy. Poza tym czasem można dostać pamflety filozoficzne za darmo. - zadumała się diabliczka.
- Dziękuję. Rozejrzę się po mieście, a jeśli wystarczy mi czasu, spróbuję znaleźć was w karczmie - Wędrowiec spojrzał na załogę - O ile nikomu to nie przeszkadza.
- Z pewnością zdołasz nas znaleźć - powiedział Harran.

Imra & Cromharg


“Zła, zła, zła” Co chwilę kolejna świetlista kulka reagowała atakiem paniki na widok Imry. Z początku było to irytujące, potem męczące, a potem… nudne. Tanegris miała rację, dopóki Imra po prostu ignorowała latarnianych archonów jedyne co jej towarzyszyło to ich wrzaski. O dziwo, nic więcej. Nie było żadnych krzywych spojrzeń, żadnych mieczy wysuwanych ze spojrzeń, żadnych pogardliwych splunięć. Ani ludzie, ani anioły nie zachowywały się wobec agresywnie, czy nawet nieuprzejmie. Imra pytając o drogę otrzymywała grzeczne odpowiedzi, z ukrytym jedynie podtekstem, by jak najszybciej załatwiła swoje interesy w mieście i je opuściła. Oczywiście nikt jej nie popędzał, o nie… wszyscy rozumieli jej niefortunny stan i współczuli i mieli nadzieję, że się jej poprawi. Jakby jej poglądy i natura była niepełnosprawnością wymagającą uleczenia.
To doprowadzało wojowniczkę do wewnętrznego zagotowania się. Miała głęboki uraz do swojej rodziny za wieczne patrzenia na nią z góry i podobne traktowanie teraz sprawiało, że dość często z jej oczu leciały iskry. Podzieliła się nawet z Cromhargiem, w kilku soczystych przekleństwach co o tym wszystkim sądzi. Potem się uspokoiła. Przecież rozdeptała głowę w swojej wizji, nie musiała dać się trzymać przeszłości za gardło. Prostując się pozwoliła się swojej smoczej aurze nieco wylewać na zewnątrz. Mogła pogardzić tymi dobrotliwymi ignorantami jak oni ją. A przynajmniej tak ona to widziała. Zaczęła obrzucać ciężkim milczeniem i pustym spojrzeniem swoich rozmówców. Taki los przytrafił się też kupcowi w cukierni.
- Szukam czegoś co będzie smakować pseudosmokowi - powiedziała trzymając głowę wysoko ponurym, ale spokojnym tonem.
Mężczyzna spojrzał na kobietę ignorując kolejnego rozwrzeszczanego latarnianego archonta, który za cel swego istnienia wybrał informowanie świata że Imra jest zła.
- To jakiś młody, czy może dorosły… jaka płeć?- zapytał kupiec spokojnie.
- Jeśli dobrze pamiętam to samica. Raczej już dorosła - odpowiedziała po chwili namysłu.
Sprzedawca skinął głową i wyłożył na ladę małe miodowe ciasteczka posypane drobinkami brązowego cukru.
Imra pokiwała głową.
- Woreczek takich… tak z pięć garści.
- Zgodnie z życzeniem.- odparł kupiec i zabrał się za odmierzanie towaru. Bez pośpiechu i dokładnie, dbając o nieuszkodzenie żadnego z ciastek.
Kiedy kupiec tylko odmierzył odpowiednią ilość półęlfka zapytałą o cenę i rzuciła monetami czując narastające zmęczenie wrzeszczącym archontem.
- Którędy do kowala?
- Nie ma kowali w mieście, bo nie ma koni do podkucia… są pegazy, ale ich podkuwa się na zamkach. Ale są mistrzowie metalu, zajmujący się wykuwaniem metalowych części. Najbliższy mieszka dwie ulice na prawo stąd.- wytłumaczył sprzedawca.
Imra przez moment popatrzyła na kupca jak na idiotę, ale utrzymała język za zębami. Przynajmniej póki nie oddaliła się od jego stanowiska na tyle daleko aby nie usłyszał.
- Co za osoba myśli, że kowal jest tylko od końskich podków? - fuknęła do Cromharga idąc za wskazówkami.
- Hm…- zastanowił się Cromharg. - … taka która wie, że kowale tutaj nie wykuwają broni? Poza strażnikami i tymi archontami nikt nie nosi tu nawet noża przy pasie.
Półelfka tylko burknęła niezadowolona pod nosem.
- Pośpieszmy się, bo Wędrowiec wykupi wszystkie książki nim ja to zrobię.
Dotarła do wskazanego mistrza metalu, zajętego wykuwaniem klamek z pięknego srebrzystego stopu. Spojrzał na wchodzących, barbarzyńcę i wojowniczkę i nie przerywając roboty spytał.
- Czego wasze dusze pragną? Jeśli broni, to Doskonałość nie jest miejscem na takie zakupy.
- Ładnie tak zakładać? - półelfka zapytała z krzywym uśmiechem. - Szukam ciekawych stopów metali. Jakieś sztabki na sprzedaż macie?
- W zasadzie żadnych, ale dla ciebie zrobię wyjątek.- odparł kowal i podrapał się po karku. Ruszył do składziku i rzekł z niego. - Zimne żelazo? Brąz z Elizjum? Słoneczne srebro? Alchemiczne srebro? Alchemiczne złoto? Gorączkowe żelazo?
Nazwy mówiły niewiele wojowniczce.
- Słoneczne srebro - powiedziała w końcu. - Dziękuję za tę możliwość. - dodała tonem jakoś mniej chłodnym nim chwilę wcześniej.
- Jak duża ma być ta sztabka? Do czego potrzebna?- zapytał kowal nadal przebywając w składziku.
- Niewielka, próbka, dla kolekcjonera rzadkich metali.
- Hmm… coś znajdę…- odpowiedź padła po dłuższej chwili. W końcu mężczyzna przyniósł mały kawałek. Rozgrzał w ogniu i zaczął kuć powoli i z precyzją.
- Trochę mu to zajmie. - ocenił Cromharg.
- Powiedzcie za ile mogę wrócić po tę sztabkę? - półelfka zapytała z pewną irytacją.
- Tyle…- kowal wskazał palcem na półgodzinną klepsydrę.
- W takim razie wrócę jak już skończycie. Potrzebujecie zaliczki?
- Nie… nie trzeba.- stwierdził krótko kowal.
- W takim razie do zobaczenia - półelfka opuściła kowala aby udać się do forum.

W towarzystwie Cromharga i kilku rozwrzeszczanych archontów Imra wkrótce dotarła na miejsce. Forum było duże… z okrągłą sceną pośrodku, kamiennymi ławkami wypełnionymi widzami i dwojgiem filozofów kłócących się o wizję dobra i naturę oświecenia. Kłótnia, to może było zbyt mocne słowo, ot uprzejmie wymieniali argumenty starając się nawzajem przekonać. Nie było to jednak aż tak ciekawe, przynajmniej dla Imry. Całość ich rozmowy pełna była odniesień do kwestii których wojowniczka albo nie rozumiała, albo ją nie interesowały. Za to dostała kilka pamfletów… za darmo. Ot wcisnęli jej je dosłownie w dłonie młodzieńcy przemierzający obszary ławek i rozdający ich każdemu, kto nie zdążył stanowczo odmówić.
 
Asderuki jest offline  
Stary 19-07-2021, 11:17   #172
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Księgarnia do której trafił konstrukt, była piękna… marmurowe kolumienki, płaskorzeźby przedstawiające przymioty ciała i ducha. Szlachetna sentecja nad wejściem.

“Prawdziwa nagroda za dobry uczynek, mieści się w samym czynie”

Bardzo… paladyńskie ujęcie. Tutejszy folklor zapewne. Sam przybytek był w środku duży jasny i piękny. Był też pełen ciężkich zwojów do czytania i tylko takich zwojów. Miejscowi widocznie cenili je bardziej niż tradycyjne księgi. Po księgarni kręcił się zaś siwobrody mężczyzna w todze, porządkując swoją kolekcję. Zauważywszy wchodzącego klienta uśmiechnął się do Bezimiennego.
- Witamy w “Natchnionym Słowie.” W czym mogę pomóc?- zapytał.
- Dzień dobry - odparł Wędrowiec, nieco zaskoczony przyjaznym powitaniem - Widzę, że jest tu imponująca kolekcja. W czymś się pan specjalizuje, czy to raczej ogólna?
- Są to traktaty filozoficzne. Różne drogi do oświecenia, różne ścieżki do przebycia by dotrzeć siódmego z niebios. Rozmyślania o naturze dobra, o ścieżkach prawa… wszystko co ważne w życiu.- stwierdził pogodnie właściciel.
- Ścieżki prawa nie były mi dotychczas zbyt bliskie, ale poznanie natury dobra brzmi interesująco. Co poleciłby pan na początek? I czy poza oświeceniem są takie traktujące o odkupieniu?
- Oczywiście! Malacydes o tym ładnie pisze. Jego traktaty ponoć miały moc odkupienia upadłych aniołów. - rzedł ekstatycznie sprzedawca, po uprzednim “współczującym spojrzeniu” gdy Bezimienny przyznał się do nieznajomości ścieżek prawa. Nie zrobiło ono jednak żadnego wrażenia na automatonie.
- Brzmi ...mało prawdopodobnie. Ale i tak jest to intrygujące. Czy mógłbym zobaczyć fragment? Nie mam obecnie funduszy na większe zakupy, więc decyzja nie może być pochopna - w głosie Wędrowca, jak rzadko, dało się usłyszeć jakieś emocje i ciekawość.
- Oczywiście, proszę się nie spieszyć. - odparł ciepło kupiec wskazując nawet ławkę na której mógł usiąść podczas czytania. Automaton usiadł bardzo ostrożnie, by nie zniszczyć mebla, po czym przez kilka minut studiował jeden ze zwojów. Jego treść okazała się dość oczywista i ogólna, brakowało mu tam czegoś, co zachęcało do głębszego zastanowienia się. Mimo to zapamiętał kilka ciekawszych ustępów, po czym oddał traktat.
- A czy znajdę tutaj coś bardziej… konkretnego? Zajmującego?
- Rozważania na temat siedmiu kroków do oświecenia.- zadumał się siwobrody staruszek. - Ale to dla bardziej… zaawansowanych.
- Obejrzę, w najgorszym wypadku zrozumiem, że jeszcze sporo nauki przede mną.
- Ale koniec drogi jest warty.- odparł staruszek podając kolejny zwój. “Rozważania…” były ciekawym tekstem. Po pierwsze anonimowe, po drugie kwieciste, po trzecie pełne aluzji i metafor… po czwarte opierały się na poszczególnych krajobrazach niebios, przez co można ocenić jak z grubsza każda warstwa Celestii wygląda, poza Chronias. Nawet w rozważaniach wspomniano ją tylko jako piękno wypełniające duszę i ostateczny cel istnienia. Automaton przeglądał je przez chwilę z wyraźnym zainteresowaniem, po czym wstał.
- Ile kosztuje kopia “Rozważań”? - zapytał wprost - Nawet jeśli nie w tej chwili, chciałbym się z nimi bliżej zapoznać.
- Pięćdziesiąt za rękopis, dwadzieścia pięć za wersję skróconą. Oczywiście mówimy tu o sztukach srebra. No i darmowo ulotki z złotymi myślami z “Rozważań”.- przedstawił swoją ofertę handlarz.
Wędrowiec zmarszczył lekko brwi, po czym się uśmiechnął.
-W takim razie wezmę pełną wersję i kilka ulotek - powiedział, sięgając do sakiewki, w której miał jeszcze monety zabrane z Eberronu.
- Zaraz to wszystko spakuję. - odparł kupiec wybierając jeden egzemplarz i dorzucając do niego obficie ulotki. Tak z piętnaście chyba. Wszystko to ładnie zapakował z pietyzmem i dokładnością rzadko widzianą u handlarzy.
- Dziękuję - automaton skłonił się, nie do końca dowierzając sytuacji - Myślę, że wrócę tu w przyszłości. Czy są w mieście jakieś księgarnie specjalizujące się w historii planów?
- Nie. Raczej w Doskonałości nie zajmuje się nikt badaniem doczesności, to w końcu bez znaczenia w obliczu wieczności.- wyjaśnił kupiec drapiąc się po brodzie.- Może… w Mechanusie? Tam ponoć są jacyś badacze. Albo w Sigil? Ale nie tu.
- Hm. Rozumiem. Dziękuję za informację - Wędrowiec ukłonił się ponownie, podając kupcowi odliczone monety i biorąc paczkę - Do zobaczenia.
- Udanej lektury. - odpowiedział kupiec na pożegnanie.

Po wyjściu z księgarni Wędrowiec skierował swoje kroki w stronę forum, by posłuchać choć przez chwilę przed udaniem się do karczmy. Po drodze rozglądał się uważnie, starając się zapamiętać jak najwięcej z Doskonałości.

Forum okazało się miejscem takim o jakim mówiła Tanegris. Ławki, podium dla rozmówców… tłumy, może nie za duże ale i tak większe niż można by się było spodziewać. Dwójka adwersarzy, których warsztat był lepszy niż podejście do tematu wstąpienia na wyższe poziomy oświecenia. Argumenty mieli standardowe, a i ich entuzjazm co do rozmowy był taki sobie. Jakby dwóch znajomych pięściarzy po raz kolejny stawało na ringu. Znali swoje ciosy, uniki, przewidywali ruchy przeciwnika, bo znali swoją taktykę nawzajem. Pełno tu było też młodzieńców rozdajacych każdemy pamflety. Nawet złej z natury wojowniczce jaką była Imra… bo jej i Cromhargowi już wciśnięto ich parę. Wędrowiec słuchając dysputy przyjmował wszystkie nowe ulotki, aż uzbierał ich niemały plik. Widząc znajome twarze skinął im głową, nie powstrzymując uśmiechu po usłyszeniu kolejnego "Zła!".
Półelfka spojrzała na Wędrowca. Miała już coś powiedzieć kiedy padło kolejne “Zła” i jej spojrzenie stężało. Przeniosła je na świetlistą kulkę.
- Tak, wszyscy już wiedzą, przeszkadzacie w dyskusji - fuknęła i ku jej zaskoczeniu kulki odleciały.
- Hah… No nie mniej, miałam nadzieję, że na ciebie jeszcze wpadnę. Znalazłeś coś ciekawego dla siebie?
Automaton uniósł zgrabnie zapakowaną paczkę.
-Interesująca lektura na kilka wieczorów. Filozofia stoi tu na dość wysokim poziomie, chociaż ilość tematów jest ograniczona. Czemu nie poprosiłaś ich wcześniej o spokój?
- Prosiliśmy… ale jakoś nic to nie dawało. - wtrącił się Cromharg.
- Pamiętaj, że w mieście dobra trzeba wsmarować komuś kto ma odmienną przynależność w twarz tę różnicę. Nic nowego - dodała Imra siedząc z założonymi rękoma.
- Grozili ci lub źle cię traktowali? - zapytał zaskoczony Wędrowiec.
Imra pokręciła głową.
- Tylko te latarenki krzyczą. Reszta to po prostu litościwe albo pobłażliwe spojrzenia. Nic czego bym nie znała. Nie zmienia to faktu, że jest to irytujące… ale sama tu przyszłam. Wytrzymam. Gdzie kupiłeś te teksty? - kobieta zaczęłą sie intreresować dalej tym co miał Wędrowiec.
- "Natchnione Słowa", kilka ulic stąd - odpowiedział automaton, wskazując kierunek - Nie myślałaś o maskowaniu aury? Przynajmniej system alarmowy da ci spokój.
- Może jakbym miała zostać tu dłużej. Teraz mi niespecjalnie zależy… a też nie do końca spodziewałam się, że będą tutaj takie istoty które będą ogłaszać wszystkim wszem i wobec moją naturę. Nie mniej… co myślisz o tym aby nieco rozruszać tę dyskusję? Nie jest zbyt porywająca - Imra spojrzała z iskrą ciekawości na towarzysza.
- A potrafiłabyś to zrobić bez zakłócania spokoju i przerywania debaty? Bo służby porządkowe tego miasta są pewnie wyjątkowo skuteczne - Wędrowiec spojrzał na nią powątpiewająco.
- Myślisz, że jak zechcemy dołączyć do debaty to nas zakują w kajdany?
Automaton pokręcił głową.
- Nie. Ale nie należysz do najlepiej kontrolujących swoje emocje, i wtrącenie się mogłoby się w końcu tym dla ciebie skończyć - stwierdził dobitnie - Poza tym, masz pojęcie o tematyce tej debaty?
Imra wywróciła oczami.
- Nie ma w tobie za krzty pociągu do przygody. Dyskutują o naturze dobra. Kto inny bardziej stawi im wyzwanie niż osoba, która nie podąża ich drogami? A jak stracę cierpliwość to skończę dyskusję. Poza tym pracuję nieco nad swoimi “nerwami”.
- Sugerujesz, że szewc będzie wyzwaniem dla kowali dyskutujących o hartowaniu stali? Nie mam aż takiego mniemania o sobie, żeby się wtrącać. Dasz radę skończyć tą dyskusję, trzymając ręce przy sobie? Jeśli nie, nie licz na to, że będę wdawał się w konflikt z tutejszymi władzami.
Półelfka prychnęła z niezadowoleniem.
- A to sobie siedź i oglądaj - powiedziała wstając i podchodząc do jednego z młodzieńców aby wypytać go o zasady dołączenia do dyskusji.
Młodzian powiedział, żeby chwilę poczekała po czym ruszył do rozmówców. I po krótkie i cichej rozmowy z nimi wrócił z powrotem do wojowniczki mówiąc. - Proszą na scenę.
Imra posłała Wędrowcowi ostatnie pytające spojrzenie po czym podążyła na dół. Idąc coś się w niej obudziło. Przypomniałą sobie sen z kotem.
- No to zobaczmy dokąd mnie zaprowadzi ta improwizacja - mruknęłą do siebie z narastającą ekscytacją.
To była… rzeź. Znudzeni dotąd mówcy odzyskali energię mierząc się z wojowniczką. Dali jej się wpierw wypowiedzieć, a potem bezlitośnie punktowali błędy w jej argumentach, odwracali jej wypowiedzi na drugą stronę i bez większego problemu odsłaniali słabe strony jej wypowiedzi. Szczególnie jeden z nich, młodszy i bardziej impulsywny, rozbijał w pył kolejne jej próby wykazania swoich racji. Imra… nie miała żadnych szans.
Poziom frustracji jaki Imra osiągnęła pod koniec był przeogromny. Może gdyby wcześniej nie miała rozmów z Wędrowcem i Kvaserem to by wybuchła. Tak to “tylko” iskrzyła się jak żywiołak burzy od ciągłych wyładowań przechodzących po jej skórze. W końcu oznajmiła, że nie ma co dalej toczyć tej potyczki.
- … cóż więcej nic nie powiem, ale mój kolega na widowni znacznie lepiej się posługuje słowem. Trochę nieśmiały to nie chciał zejść. Jestem pewna, że mielibyście więcej rozrywki tocząc dyskusję z nim - Imra wskazała na dotąd rozbawionego Wędrowca bezceremonialnie starając się go wciągnąć w debatę, która jej kompletnie nie wyszła. Była to oczywiście prowokcja podszyta nutą łgania w żywe oczy.
- Nikogo nie możemy zmuszać do dyskusji.- stwierdził jeden z filozofów.
- A zachęcić? - pomimo szeregu porażek Imra nie utrzymać języka za zębami.
- Sama możliwość debaty i wspólnego rozwiązywania tego typu zagadnień jest zachętą i nagrodą samą w sobie.- odparł drugi, starszy filozof.- Nie należy nikogo popędzać, do pewnych kwestii trzeba dojrzeć.
Wędrowiec pokręcił głową z niesmakiem, ale ruszył w stronę rozmówców.
- Zgadzam się. Nie chciałem brać udziału w debacie, nie mając odpowiedniego przygotowania i znajomości tematu. Ledwie zacząłem lekturę "Rozważań na temat siedmiu kroków do oświecenia", więc jedyne co mógłbym zaoferować to inne spojrzenie kogoś z odleglejszej sfery. Jeśli jesteście zainteresowani.
- Ach… ten stary tekst anonimowego anioła.- odparł z uśmiechem jeden z filozofów. - Pamiętam go.
A potem zaczęła się debata i… zdecydowanie nie było łatwo. Wędrowiec musiał sięgać po najbardziej skomplikowane retoryczne sztuczki i wytężać umysł w celu obrony swoich argumentów. Rozmowa bowiem robiła się bardzo gorąca, gdy cała trójka wspinała się na wyżyny swoich talentów. Bezimienny wkrótce zauważył, że… Imra miała fory. Ją mimo wszystko potraktowali łagodniej. On na to liczyć nie mógł, więc tym bardziej cieszył się z tego, że… nie przegrał. Udało się mu pokonać na argumenty młodszego, ale starszy był jak skała… ostatecznie całą debatę można było uznać za remis między nimi.
Automaton był równie zadowolony, co zaskoczony swoim sukcesem. Skłonił się obu mężczyznom z uprzejmością.
- Dziękuję, to było ...niezwykłe doświadczenie. Czy mogę was na koniec poprosić o polecenie kilku pozycji wartych zapoznania się? - miał świadomość, że tym pytaniem pokazał im swoją słabość, ale nie przejmował się tym. I to był błąd z jego strony… lub szczęście, zależy jak na to spojrzeć. Oczywistym było, że każdy z filozofów miał niemal własną bibliotekę propozycji (na czele z własnymi traktami oczywiście), które to Bezimienny koniecznie musiał przeczytać. Został więc zarzucony dziesiątkami tytułów i kolejnymi ulotkami z pamfletami.
Imra siedząca na widowni zastanawiała się w którym momencie zgubiła się w tej debacie. Obecnie miałą wrażenie, że jej umysł zmienił się w gorący bulgoczący wywar. Widząc ilość lektury jaką dostał Wędrowiec westchnęłą.
- No i co ja mu teraz kupię? Chyba wszystko co warte uwagi już dostał - mruknęłą do Cromharga. - Myślisz, że jak powiem, że to był prezent ode mnie to to uzna, co?
- Eeee…- odpowiedział całkiem “elokwetnie” Cromharg równie osłupiały co ona. - Może kapelusz mu kup, albo płaszcz, albo buty? Dobre buty są zawsze przydatne.
Półelfka krytycznie spojrzała jak chodzi Wędrowiec i mlasnęła z niezadowoleniem.
- Wszystko ma magiczne nawet jeśli wygląda jakby się urwał z ulicy. Hm. To może i pomysł, ale najpierw spróbuje czegoś innego.
Imra poczekała na Wędrowca aż ten się wyswobodzić spod nadmiaru ulotek. To zajęło parę chwil - automaton starał się przyjąć wszystko co mu dawano, jednocześnie koncentrując się na zapamiętaniu wszystkich recytowanych tytułów. W końcu musiał zrobić użytek ze świeżo stworzonej torby przechowywania, do której z szacunkiem odłożył stertę papierów.
- Mhm, mhm… - mruczała półelfka samej sobie powtarzając tytuły. KIedy automaton się zbliżył zapytała wprost. - Które z tych tytułów wydają ci się najciekawsze?
- Nie mam pojęcia - przyznał od razu Wędrowiec - Przejrzałem dopiero parę i ten ciekawszy kupiłem. Ale zakładam, że każdy z nich będzie wart przeczytania. I ostrzegałem - dodał, uśmiechając się lekko.
- Tak i zrobiłam to tylko po to abyś ruszył swoje metalowe pośladki. Nie musisz dziękować - chociaż słowa półelfki były bardzo zadufane to coś w jej spojrzeniu mówiło, że to miał być żart.
- Muszę odwiedzić mistrza metalu jeszcze i księgarnię.
- Wyglądało to raczej na wioskowego osiłka z drewnianą pałką wyzywającego sparujących się fechtmistrzów - prychnął Wędrowiec, wciąż w niezłym humorze - Szukasz czegoś konkretnego?
Imra chwilę się zastanawiać.
- A tak, nawet kilku książek. Będziesz się wybierał do karczmy jeszcze, czy wrócisz do księgarni?
- Planowałem iść do karczmy, ale jeśli potrzebujesz porady przy książkach, mogę ci towarzyszyć.
- Nie, nie, nie. Bardzo dobrze, idź znajdę was później - półelfka zbyła Wędrowca pospieszając go nawet drobnymi destami dłoni. Ten wzruszył ramionami.
- Cromharg, przypilnuj jej - rzucił do barbarzyńcy, nie precyzując, czy chodzi o bronienie Imry, czy przed Imrą. Skinął obojgu głową i ruszył w stronę karczmy.
A barbarzyńca skinął głową w bezgłośnej odpowiedzi.
 
Sindarin jest offline  
Stary 22-07-2021, 13:50   #173
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wycieczka Miraki


Dzieciaki były zachwycone. Doskonałość była bowiem pięknym jasnym miastem pełnym egzotycznych, czasami skrzydlatych, istot. Dzieciarnia czuła się tu swobodnie i czemu nie miałaby. Widać było że miejscowi są pobłażliwy wobec nieletnich.. w końcu dzieci są niewinne z natury. Nawet jeśli ta teoria niekoniecznie pokrywała się z praktyką, co Kvaser raczył nawet dość głośno skomentować wspominając nie mającego dwunastu wiosen mordercy własnej siostry na którego natknął się podczas swych licznych podróży.
Niemniej Miraka nie musiała się martwić prowadząc swoich podopiecznych, tu liczna eskorta nie była potrzebna. A było tu ich wszak sporo… oprócz jej towarzysza Sermonusa, był Kvaser, Harran i była Suletu. Ten pochód oczywiście przyciągał uwagę zarówno obrońców miasta jak i mieszkańców, ale była to życzliwa uwaga. I nie zaczepiali oni przybyszy… natomiast dzieciarnia tak. Od razu rzucili się niczym stado wygłodniałych wilków na istotę o głowie psa, który przemierzał ulicę i zasypywali go pytaniami.



Psi archon zachował spokój i cierpliwość wobec napastników, spokojnie odpowiadając na pytania. A nawet biorąc na ramiona młodsze z podopiecznych Miraki i dając się cierpliwie ciągnąć za uszy. Doskonałość, może nie była najciekawszym miejsce na Wielkim Kole, ale z pewnością bardzo bezpiecznym dla dzieci. Wielki miecz który niósł archon przy sobie, obecnie spoczywający w pochwie, w każdej chwili mógł się obrócić przeciw każdemu kto zagroził by szkrabom na jego ramionach.
- Ciekawe czy któremuś kiedyś puściły nerwy i współbracia musieli wyegzekwować na nim sprawiedliwość - Kvaser zauważył raczej żartobliwie, bez negatywnych konotacji.
- Wygląda i zachowuje się jak uosobienie spokoju i cierpliwości - powiedział Harran. - Idealna niania.
- Bałbym się, że w przypadku nieco starszych, powiedzmy nastolatków, silnie dochodzi żelazna sprawiedliwość - niziołek podsumował - ale co tam. Całkiem przyjemne miejsce, może nie na emeryturę, ale na odsunięcie przez jakiś czas.

Przy czujnych uszach Miraki i dzieciakach rozmowa między załogą Destiny się w ogóle nie kleiła? A może to ich języki wymagały smarowania? Niewątpliwie najlepszym smarowidłem na takie okazje, było dobre wino lub piwo. Ale nie przy czujnym spojrzeniu rzeźbiarki, które potrafiło zabijać… rezon u każdego. Dlatego też drużyna skorzystała z pierwszej nadarzającej się okazji, by urwać spod cerberowego spojrzenia Miraki i uciec do niebios każdej drużyny awanturników. Miejscowej pijalni mocnych trunków zwaną często “karczmą” albo miejscowym wódopojem.


“Ekstaza Podniebienia, karczma w Doskonałości.”


Karczma w tym mieście była… inna od tych co dotąd znali. Zabudowana tylko w połowie, mająca tylko dwie ściany… reszta przybytku otwarta była zewnątrz i na gości, podtrzymywana kilkoma drewnianymi kratownicami porośniętymi różnokolorowymi ozdobnymi bluszczami. Nie było stolików, jedynie małe taborety przy szerokim kamiennym kontuarze z dużymi dziurami, zakrytymi drewnianymi pokrywami. Nie było tu też wielu klientów… trudno było ocenić czy to był plus czy minus sytuacji. Cała trójka awanturników urwała się z powodu… nudy. Miraka i jej podopieczni nie potrzebowali wszak ochrony w tym miejscu, a i tam gdzie podążała rzeźbiarka za ciekawie być nie mogło. No i trwało to długo, bo niesforna gromadka dzieciaków musiała zobaczyć wszystko. A zaganianie ich z powrotem to nie była robota dla bohaterów.
Kvaser zamówił piwo, zgodnie z maksymą, iż każdy próbuje mieć dobre wino, ale dobre piwo wymaga już zacięcia w temacie, stąd warto go spróbować w pierwszej kolejności. W tak zwanym międzyczasie zagaił Harrana.
- W sumie kiedy odkryłeś swój talent magiczny Harranie? Bez urazy, ale przypominasz mi kogoś, kto od dziecka był specjalny w swym środowisku - niziołek powiedział bez oceniania.
- Talent, można by rzec, sam się okrył - powiedział zaklinacz. - I to w dość wczesnym wieku. Z tym, że w mojej rodzinie to zjawisko występowało już parę razy, więc na nikim wielkiego wrażenia nie zrobiło. Być może woleliby, by talent był bardziej przydatny, na przykład sprowadzał deszcz, ale nie narzekali. Mag w rodzinie to niezła rzecz.
- Złote dziecko - Kvaser powiedział podnosząc kielich do ust - w złotej rodzinie. Dużo podróżowaliście od waszych stron czy też praca w ramach rodzinnych stron?
- Początkowo nie ruszałem się z domu... zbyt daleko - odparł Harran. - Ale potem wyrwałem się spod opiekuńczych skrzydeł rodziny. - Uśmiechnął się lekko, a potem upił łyk wina, które zdecydowanie przedkładał nad piwo.
- Nie jesteś zbyt wylewny w kwestii historii - niziołek stwierdził lekko - ja byłem kowalem.
- A co tu dużo opowiadać? - Zaklinacz pokręcił głową. - Jak to młodemu i naiwnemu marzyły mi się piękne kobiety i bohaterskie czyny... - Uśmiechnął się. - Więc robiło się różne głupstwa. A ty? Czemu rzuciłeś swoje zajęcie? W niektórych kulturach kowal jest ceniony niczym szaman.
Niziołek zaśmiał się serdecznie.
- Pochodzę z cywilizowanych rejonów, Harranie. Murowany dom, niezbyt duża osada, nawet dość często trafiały mi się fuchy na oręż od szlachty. Nie abym był jakimś mistrzem, byłem blisko i nie zdzierałem z klientów. A broń ozdobna często jedzie do kilku kowali i drugie tyle innych rzemieślników, ale oczywiście potem podpisuje się pod nią główny mistrz pomijając całą resztę zgrai - Kvaser stwierdził luźno - a często sam nawet końcem palca nie tknął metalu, zlecając wszystko czeladnikom. Ale z takiej współpracy też był dobry pieniądz, stać było nas na książki na tyle, że żona zbyt często mi tego nie wypominała, poza tym zawsze była była wymówka, że to dla dzieci - zaśmiał się - a potem wszystko się posypało - westchnął biorąc mały łyk piwa. - A były piękne kobiety i bohaterskie czyny?

Towarzysząca im Suletu milczała od bardzo dawna, jedynie obserwując wszystko wokół, i podziwiając spokojnie te wszelkie rzeczy, na jakie się natknęli… strasząc i co pewien czas malunkami na swojej twarzy co bardziej "miękkich" miejscowych. Minę miała zaś obojętną, bardziej jednak spokojną niż znudzoną. Wypiła duszkiem pół kufla piwa, cicho beknęła, wypiła resztę, po czym znowu beknęła. Przetarła niezbyt kulturalnie usta, i przesunęła kufel w kierunku karczmarza, po czym wskazała na owy kufel od góry palcem. Chciała więcej?

- Były, były. - Harran skinął głową. - Ale nie pozwalamy dojść Suletu do głosu. - Spojrzał na towarzyszącą im kobietę. - Czym się zajmowałaś? Szukałaś przygód, czy miałaś ważniejsze sprawy na głowie?
- Leczenie ran, chorób, zabijanie wrogów - Odparła bardzo zwięźle Suletu, wpatrując się z zaciętą miną w Harrana - Nie było czasu na pierdoły.
- Tępienie bandytów i potworów to zdecydowanie nie to samo. - Harran dla odmiany miał minę całkiem obojętną.
- A co, jeśli to bandyci-potwory? Najeźdźcy bez litości zabijający twój lud, twoje plemię? Każde plemię, niszcząc i paląc wszystko na drodze, grabiąc, mordując, i porywając w niewolę? Kiedyś był spokój, było miło. Był czas na głupstwa, był czas na dzieci... - Suletu zerknęła na Kvasera - ...potem nie było już nic. Nie każdy ma błahe życie - Dodała, i w końcu, gdy dostała nowy kufel z piwem, wzniosła go przed Harranem w geście toastu, cierpko się uśmiechając.
- Mój kraj od lat wielu żył w pokoju, nie atakowany przez żadne wrogie wojska - odparł zaklinacz. - A bandyci i potwory to zawsze była sprawa lokalna.
- Czyli zajmowaliście się sobą - Kvaser wtrącił lekko pozwalają zaklinaczowi dalej ciągnąć wątek.
- Tak... czysto wewnętrzne sprawy, żadnych zatargów z sąsiadami...jeśli o to ci chodzi - odparł Harran. - My nie mieszaliśmy się w ich sprawy, a oni - w nasze.
- Możesz więc się uważać za szczęściarza - Powiedziała Suletu, po uprzednim wypiciu większej połowy kufla, i przetarciu buzi.
Harran skinął głową i upił nieco wina.
Do karczmy wszedł, schylając się pod zwisającym bluszczem Wędrowiec. Jego sylwetka i strój wyróżniały się na tle innych gości, gdy wypatrywał swoich towarzyszy. Ruszył w ich stronę i przysiadł ostrożnie obok.
-Co polecicie do picia? - zapytał widząc, że zamówili różne trunki.
- Coś o właściwościach smarnych i przeciwrdzewny czy jednak nie?
Kvaser zaśmiał się serdecznie.
- Nie próbowałem innych, ale piwo mają tutaj dobre, a o nie trudniej niż o dobre wino.
- Dobre wino jest lepsze, niż dobre piwo. - Zaklinacz przedstawił swój punkt widzenia.
Automaton popatrzył przez moment na obu, po czym zamówił kufel piwa i kielich wina.
Kvaser ocenił wybór Wędrowca z krzywym uśmiechem.
- Albo cię sponiewiera albo smaki ci się wymieszają. Jest kilka roślin które zabijają smak, nawet gdy polowaliśmy, mijałem je, ale nie zbierałem. Gdy je zbierasz to albo jesteś mistrzem kuchni, albo naprawdę zdesperowany i musisz czymś oczyścić gębę po smaku resztek zapasów - zaśmiał się.
- Co metalowemu człowiekowi po trunkach? Umiesz je posmakować? - Zdziwiła się Suletu, zwracając do Wędrowca.
- Chwila odstępu wystarczy, żeby poczuł smak każdego, a ta ilość to naprawdę niewiele - automaton uśmiechnął się do niziołka - Co to za rośliny? - dopytał, zanim odpowiedział Suletu - Nie jestem w pełni konstruktem. Czuję smak potraw i trunków, chociaż nie potrzebuję ich do przeżycia.
- Znam kilka - Kvaser wyjaśnił - jedno to ziarna, ich nie widziałem rosnących na żywo, kupcy sprowadzali z daleka. Niektórzy robili z nich wonny napar, ale sam zapach oczyszcza jęzor. Są też dwa rodzaje korzeni kwiatów i jednego zielska, ale w dwóch przypadkach na trzy można się otruć, ja tego trzeciego nawet nie ośmielałem się zbierać… nie aby ktoś naprawdę wytrawiony nie potrafił zawsze perfekcyjnie rozróżnić co jest czym, ale stanowczo taką osobą nie jestem ja. Jeśli na statku mamy jakiś bogaty zielnik, to można poszukać ilustracji - stwierdził po namyśle.
- ...albo po prostu spytać mnie - Burknęła Suletu, zaglądając w dno kufla. Znowu jej się piwo skończyło.
Niziołek zaśmiał się krótko z impetem odstawiając kufel.
- Nie wiemy co potrafisz - odpowiedział Sulet z uśmiechem - a nie każdy malowany lis umie zakradać się do spichlerza.
Warpriestess zamrugała ślipkami…
- Ja jestem malowanym lisem? - Spojrzała na Kvasera z krzywą miną.
- Po prostu czasem nie oceniając po pozorach możemy popełnić błąd - niziołek odpowiedział z krzywym uśmiechem. Kobieta dopiero będzie miała szansę przyzwyczai się do jego poczucia humoru.
- No ale co ma do tego malowany lis?? - Łupnęła pięścią w kontuar.
- Podejrzewam, że farbę - Kvaser zaśmiał się głośno - spokojnie, nikt cię nie obraża.
- To po kiego mnie tak nazywasz? Jak nie obraza, jak tak - Zerknęła z ponurą miną na karczmarza, wskazując na swój pusty kufel, po czym znowu skierowała wzrok na Niziołka - Masz chujowe myśli, i tyle…
Kvaser uśmiechnął się serdecznie na ten komentarz który wydał się mu dziwnie błyskotliwy jak na to, czego spodziewał się po Suletu (czyżby była jednak lisem?) i upił piwa uchylając kufel w jej kierunku w geście drobnego toastu.
- A żebyś się udławił - Krzywo się uśmiechnęła do Kvasera, po czym, gdy w końcu dostała napełniony kufel, łyknęła porządnie, i spojrzała na Wędrowca.
- A ten… ty wszystko masz metalowe? - Spytała, i nie czekając na odpowiedź, głośno i wesoło się roześmiała.
- Jak nasz kolega biega, to echo specyficznych kliknięć roznosi się szerokim echem po bitwie. Niektórzy wrogowie uciekają na sam ten dźwięk - Kvaser powiedział z dziwnie poważną miną.
Harran uśmiechnął się lekko.
- Tego nie da się opowiedzieć, to trzeba usłyszeć - powiedział.
Automaton popatrzył po towarzyszach, po czym pokręcił głową z uśmiechem.
- Różne sfery, a żarty się nie zmieniają. Kvaser, będę chodził ostrożniej, żeby cię w głowę nie trącić - rzucił, popijając piwo - Dobre, chociaż delikatne. Większość ciała została ...ulepszona, ale nie całe.
- A to są dzwoneczki, czy dzwony świątynne? - Dopytywała się rozbawiona Suletu, i nawet obiema dłońmi wykonała gest, jakby coś nimi chciała chwycić, po czym znowu głośno się roześmiała.
- Ksywa Grzmiące Jaja nie bierze się z powietrza - Kvaser dodał cicho dopijając piwo.
- Masz szybki język, Brzęczacy Dzwoneczku - automaton uniósł kufel w stronę niziołka i także go dokończył. Nie zdążył powiedzieć nic więcej, kiedy wśród gwaru dało się usłyszeć wysoki okrzyk.
- Zła!
Wędrowiec odstawił kufel, a okrzyk się powtórzył.
- Imra się zbliża - stwierdził, nie odwracając się nawet.
Faktycznie chwilę później zza rogu wyszła półelfka ze zmęczonym spojrzeniem, które było ukryte pod lekką irytacją. Spojrzała obojętnie na klientelę i dopiero jak zobaczyła kolorową gromadę na jej twarzy pojawiła się wyraźna ulga. Momentalnie odwróciła się do latającej obok niej świetlistej kulki.
- Nie będziesz zakłócać spokoju karczmy prawda? No już, już daj odpocząć zmęczonym osobom - machnęła dłonią odganiając uporczywą istotę. Zbliżyła się do stołu gdzie siedziała reszta.
- Mam nadzieję, że znajdzie się jeszcze dla nas miejsce?
Wędrowiec przesunął się trochę, samym gestem dając znać Imrze, że jest dla niej i Cromharga miejsce. Barbarzyńca usiadł obok automatona. Wojowniczka jeszcze nie usiadła, gospodarz nie próbował wypraszać, choć jego spojrzenie było niechętne. Na szczęście dla niej, latarniany archont nie był na tyle elokwentny lub wredny by się odgryźć, więc wyfrunął z karczmy.
- Cudownie, zaraz będę - rzuciła podchodząc do karczmarza niezrażona jego niechęcią. Oparła się o ladę, czy tam jej odpowiednik, i zagadała do niego o wykupienie dzbana alkoholu. Chwilę konwersowali aż nastąpiła wymiana monet i towaru. Półelfka zadowolona wróciła do pozostałych ze swoją zdobyczą.
- Dawno tego nie robiłam, więc spróbujcie wykazać się odrobiną wyrozumiałości - zaczęła ciągle stojąc. Chwilę się zbierała, próbując zacząć. Popełniła kilka gestów dłonią w powietrzu aż w końcu pokręciła głową.
- Cholera, proszę bardzo, sprawiłam wam drobne prezenty - mówiąc to podsunęła Suletu dzban z alkoholem. Kvaserowi rzuciła gruby kawał, świetlistego metalu w kształcie monety, przed Wędrowcem wylądował stos ksiąg ze znanymi mu tytułami, a Harran dostał woreczek z przepysznie pachnącymi łakociami.
- Dla twojego pseudosmoka. Powinny jej smakować. A dla ciebie będę miała coś później - rzuciła na koniec do Cromharga jednocześnie czochrając mu włosy na głowie.
- Ummm… ale o co chodzi? - Zdziwiła się Suletu, posyłając krótki uśmiech Imrze, trzymając dzban w obu dłoniach.
- Na dobry początek znajomości - półelfka zaczęła - lub na jej poprawienie.
- Hmmm. Ale to wypijemy razem, co? - Warpriestess postawiła dzban na kontuarze, po czym załatwiła i kufel dla Imry.
- Dziękuję w imieniu Afreety - powiedział zaklinacz. - To atmosfera Doskonałości tak na ciebie wpłynęła? - zażartował. - Siadaj. Pij i baw się razem z nami. Następną kolejkę ja stawiam.
- Powiedzmy - półelfka kiwnęłą za kufel i mimo wszystko jeszcze jeden wzięła dla Cromharga.
Wędrowiec zmarszczył brwi, czytając tytuły ksiąg. Wydawał się szczerze zaskoczony i nieco zagubiony.
- Dziękuję… - powiedział nieco niepewnie, obserwując Imrę, która już dążyła do zamawiania sobie alkoholu i pozornego nie interesowania się reakcjami pozostałych.
Cromharg również skupił się na alkoholu wybierając najmocniejsze trunki.
- Gdzie zgubiliście dzieciarnie? - wojowniczka w końcu zagaiła.
- Dzieciarnia zwiedza sobie miasto pod lepszą opieką, niż my moglibyśmy sprawować - odparł Harran.
- Ha, nawet wy nie macie siły aby one były ciągle obok, co? - Imra się uśmiechnęła na jedną stronę.
- Tu się im krzywda nie stanie, więc wyskoczyliśmy na jednego, dwa, trzy… - Suletu zaczęła wyliczać na palcach, mając już leciutki "humorek alkoholowy" - ...no i zanim przyszłaś, była rozmowa o wielkich kulach metalowego człeka, i związanych z nimi sprawach - Warpriestess krótko się zaśmiała.
- Poza tym byliśmy pewni, że by nas tu nie wpuszczono z dziećmi - dorzucił zaklinacz.
Imra przeniosła spojrzenie na Wędrowca i parsknęła krótko. Spojrzała z powrotem na Suletu.
- Kule to jedno, ja bym była bardziej ciekawa drążka.
Warpriestess na słowa Imry zakrztusiła się, i popluła pitym właśnie alkoholem, po czym głośno roześmiała, wycierając gębę.
- Hahahaha… masz rację! To by było bardziej ciekawe!
- Chyba nic nie stoi na przeszkodzie, byście zaspokoiły tę ciekawość, skoro właściciel jest o krok - stwierdził Harran, po czym upił łyk wina.
- Myślę, że nasz gospodarz i pozostali goście nie byliby uradowani taką sceną - stwierdził Wędrowiec, kosztując wina - Bez tajemnic życie byłoby jedynie egzystencją, im większy wysiłek włożony w ich odkrycie, tym większe emocje wywołują - zacytował.
- Każdy argument jest dobry, by się wykręcić - powiedział zaklinacz.
- Dajmy mu szansę, w końcu nie można tak dręczyć kogoś z ułomnością. Nie wypada - półelfka wyszczerzyła się puszczając oko do Suletu.
- No dobrze, pić lubię, gadać lubię, ale nie wiem jak długo tym razem te krzykacze wytrzymają bez krzyczenia - spojrzała za siebie w kierunku ulicy - a na dzisiaj wyczerpałam już swoją cierpliwość. Zbieram się na statek. Wystarczająco już skusiliśmy los zostawieniem go samopas.
Z tymi słowami Imra dopiła swój kufel duszkiem do końca i odstawiła go głośno na ladzie. Rzuciła karczmarzowi monety za siebie i Cromharga i zebrała się do wyjścia, a za nią jej “ochroniarz”.
Na odchodne Imry, Suletu pokiwała kilka razy głową z miną mogącą wyrażać "taaa, jasne", po czym i zerknęła w kierunku Wędrowca. Jednocześnie palcami własnej dłoni poruszyła, jakby naśladując czyjeś gadanie, a właściwie to kłapanie dzioba.
- To ten… trzyyyym się. A my… csssso robimyy? - Spytała, lekko już wstawiona.
- Kolejne piwo, a potem jeszcze jedno? - zaproponował Harran. - Nie wiem, czy w tej doskonałości znajdą się inne rozrywki.
- Plan niiiiby dobry… ale zakąąąchy brakuuuujeee - Zawyła Suletu, waląc przy okazji kilka razy pięścią po kontuarze - Jak tu chlaćśś bezzzz??
- Spokojnie... zaraz coś załatwimy - powiedział Harran, po czym zwrócił się do karczmarza.
- Coś solidnego do jedzenia poproszę - powiedział.
Karczmarz skinął głową i zajrzał na zaplecze karczmy wydając polecenie. Sądząc po wypowiedzi szykował się omlet z grzybami i papryką.
- Pół klepsydry. - rzekł po powrocie i przestawił jedną z klepsydr na półce wiszącej tuż za nim. Żeby Harran wiedział ile przyjdzie mu czekać.
- Nietypowy dodatek do piwa - mruknął Wędrowiec, zbliżając się powoli do końca kielicha - Ale chyba nie zrobi różnicy - dodał, patrząc na stan kapłanki - Co do pytania o rozrywki, raczej wątpię, o ile nie interesują cię debaty filozoficzne. To miasto raczej nie zachęca do wielu… uciech.
- Trudno prowadzić dysputę filozoficzną z kimś, kto jest święcie przekonany o swej racji. Dyskusja wymaga uznania możliwości, iż możemy się mylić, inaczej jest tylko zwyczajną wymianą poglądów - niziołek stwierdził od niechcenia.
- Na szczęście tutejsi retorzy wiedzą, na czym polegają dysputy - automaton uśmiechnął się lekko - W przeciwieństwie do niektórych.
Chwilę później na stole pojawiło się jedzenie i impreza trwała dalej w najlepsze.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-07-2021, 20:08   #174
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Doskonałość jak na miejsce praworządności i dobra okazało się w miarę znośne, aczkolwiek nieco nudne. Nie było tu wiele do roboty jeśli nie gustowało się w dysputach i rozmyślaniach nad naturą Wieloświata i tego, jak go nastawić na jedyną właściwą ścieżkę prawa i dobra. Choć o prawie i dobru też tu rozmawiano. Ogólnie wizyta tu była przyjemna (przynajmniej dla tych których serca nie wypełniało zło) i bezpieczna.
Duergarka widząc minę powracającej Imry tylko uśmiechnęła się ironicznie. Z pewnością spodziewała się uciążliwości tego miejsca dla siebie. Dlatego została z Cadamusem na okręcie i o dziwo, całkiem dobrze się dogadywali.
Tanegris wróciła z Doskonałości w dobrym humorze i z tajemniczym pudełkiem pod pachą.
A statek zgodnie z życzeniem załogi i kapitana ustawił kurs na Bramę Kupiecką i ruszył z miejsca.

Brama Kupiecka

Brama Kupiecka była miastem zbudowanym na kształt gwiazdy z wielkim bazarem pośrodku metropolii. Otaczał ją mur zrobiony z szarego kamienia, a samo miasto wyglądało jakby było w przebudowie. Część budynków była rozbierana, część budowana. Na ulicach było zaś pełno miejscowych gnomów i ludzi, oczekujących i śmiertelników. Mnóstwo też było przybyszy, aczkolwiek większość z nich z pewnością przybyła tu z wyższych planów i miała dobrą naturę. Na szczęście dla Imry i Zakkary nie było tu zaś w ogóle tych upierdliwych archonów latarni, ani też nikt nie wydawał się zainteresowany ich naturą. Brama Kupiecka otwarta była na wszystkich którzy chcieli coś kupić i sprzedać. Aczkolwiek nadal to było miasto portalowe prowadzące na wyższy plan egzystencji. Handel ludźmi, morderstwa, złodziejstwo i inne nielegalne czynności były tu zakazane.

Natomiast wszystko co nie było zakazane, było dozwolone. Bramą Kupiecką rządził bowiem “brzdęk”, czyli monety. Wszystko tu było do kupienia i wszystko należało kupić. Jedzenie, broń, przedmioty… plotki… i obywatelstwo. Dla Tanegris nie była żadna nowina. Dlatego też diabliczka podjęła się trudnej sztuki załatwienia miejsca pobytu dla Cadamusa i jego podopiecznych. Zajęło to jej pół dnia i kosztowało nieco funduszy z puli klejnotów maga, ale… udało się jej. Nowo wybudowany dom i obywatelstwa zostały załatwione. Więc mag, rzeźbiarka z ochroniarzem, dwójka krasnoludów i czeredka dzieci znalazły nowy dom.
Bezimienny dostał od Cadamusa klucz do portalu, a Harran Carhae figurkę wyrzeźbioną przez Mirakę podczas podróży. Ów posążek przedstawiający starca z księgą. Był to dar rzeźbiarki dla… Vaali, a zaklinacz dostał go na przechowanie i miał dać druidce jeśli nadarzy się kiedyś okazja.
A po załatwieniu swoich spraw, drużyna ruszyła dalej ku nagrodzie.

Podróż ta nie była szczególnie ciekawa, ale nie było to kłopotem dla Destiny i jej załogi. Ciekawostki oznaczały kłopoty, a te z pewnością nie interesowały teraz drużyny. Wszak niedawno utracili członka załogi i zyskali nowego.

Kieszonkowy Plan


Na miejscu okazało się, że portal jest szczeliną w skalnej formacji. Wystarczyło wsunąć klucz i przekręcić, a powierzchnia skały robiła się… płynna. Pozostało więc przejść przez nią i … odkryć co takiego kryło się za portalem.

Półplan. Całkiem spory półplan, ale za to z wyraźną granicą. Była to krzyształowa sfera mająca z 2-3 kilometry średnicy. Sfera zbudowana była z błyszczących kryształów. Każdy z nich świecił, co razem zalewało całe to miejsce blaskiem lekko rażącym oczy. Nie było to nic poważnego co prawda, jedynie wymagało to czasu by oczy się przyzwyczaiły (pomijając Zakkarę, której to wrażliwy wzrok źle znosił nadmierny blask tego miejsca). Nieliczne chmury znajdujące się w tym miejscu nie bardzo pomagały na ten problem. Niemniej nie było tu gorąco, silny blask kryształów nie nagrzewał tego miejsca. Sprawiał za to że centrum tego miejsca, lewitująca wyspa z wieżą pośrodku, porośnięte było gęstą roślinnością, pomiędzy którą złociste pająki wielkości małego psa polowały na miejscowych roślinożerców. Pająki te całkowicie ignorowały przybyszy, którzy udawali się w kierunku jedynego wartego uwagi miejsca. Wieży.


Wieża miała cztery piętra i unosiła się z szerokiej podstawy z przybudówką, na wysokości trzeciego piętra była połączona jakimś korytarzem z kolejnym pomieszczeniem, które kończyło się platformą. I… poza ową wieżą nie było tu nic. Był to mały półplan. I wyglądał obiecująco, bo nie dało się dostrzec ruchu w budynku. Była duża szansa że to miejsce było… opuszczone.


 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest teraz online  
Stary 05-08-2021, 12:56   #175
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Jako

Suletu "jak wiatr"





Wędrowiec przyglądał się przez chwilę wieży i jej okolicy, szukając jakiegokolwiek ruchu. Wyglądało na to, że po śmierci właściciela półplan nie był zamieszkany – oby cokolwiek w nim pozostało.
- Ktoś chce iść ze mną? – zapytał towarzyszy, sięgając po torbę przechowywania i przyoblekając się w pancerz.
- Można trochę pozwiedzać... - stwierdził Harran. - No i po co tylko tobie zostawiać wszystkie przyjemności płynące z odkrywania czyichś sekretów.
- Albo skarby - dodała Imra dla której ta wyprawa była głównie kolejną możliwością do zarobku.
- Też jestem zainteresowana zwiedzaniem wieży maga. Mają czasami ciekawe hobby.- zadeklarowała Tanegris uśmiechając się wesoło.
- Nie ma awantury bez mej osoby - niziołek wzruszył ramionami - w perspektywie gdyby oczyścić to miejsce, mamy dość dobrą skrytkę - stwierdził.
- Też się nad tym zastanawiałem - zgodził się automaton - Stacjonarna lokalizacja może być dużym atutem.
- Zwłaszcza taka o której nikt nie wie. Dobra kryjówka, zwłaszcza gdy ma się dużo wrogów i zabójcę na plecach. -stwierdziła duergarka.- Trochę tu za jasno jak na mój gust, ale też chętnie tam zajrzę.
Barbarzyńca nie musiał się deklarować, wiadomo było że Cromharg pójdzie za Imrą co by ją chronić.
- Też idę - Stwierdziła krótko i na temat Suletu, chwytając za swoje toporki, i efektownie nimi okręciła parę razy w dłoniach. Liczyła na walkę?
- To nie ma co czekać - Kvaser mruknął zniecierpliwiony.
- Destiny, zbliż się powoli do wieży - rzucił Wędrowiec, mając nadzieję, że nie uruchomią żadnych systemów obronnych - Podleć do wejścia na parterze, a kiedy przejdziemy, wycofaj się na bezpieczną odległość.
- Tak zrobię kapitanie.- odparł statek.

Liczna drużyna wylądowała przed wieżą i tu pojawił się pierwszy problem. Drzwi były zamknięte na klucz. Niby to drobiazg, poszczególni członkowie drużyny mieli dość siły by te drzwi po prostu rozwalić, ale… to były ich drzwi. Trochę głupio rozwalać drzwi do własnego domu, nieprawdaż?
Niemniej Tanegris miała na to rozwiązanie. Co prawda złodziejem nie była ale dysponowała, jak się okazało, czymś co złodzieja zastępowało. Do pewnego stopnia jedynie. Była to nakręcana zabawka gnomów, z której to wysuwał się mały pręcik wtykany w dziurkę od kluczenia. Urządzenie było dość głośne i otwieranie nim czegokolwiek zajmowało trochę czasu, więc prawdziwy złodziej by go nie używał. Ale zamek puścił w końcu i cała ekipa mogła wejść do środka.
Za drzwiami był dość nietypowy przedsionek. Komnata była duża i sześciokątna w kształcie. Poza niedużymi ławami ofiarnymi był tu wysoki na 2,5 metra posąg w którym niektórzy mogli rozpoznać postać Pelora triumfującego. Wysoki brodaty mężczyzna z unosił jedną dłoń w błogosławieństwie, a drugą dłonią uzbrojoną w buzdygan raził “zło” powalone u jego stóp. Zwykle to zło było wyobrażone w postaci jakiegoś czarta, rzadziej nocnego wędrowca. Tu jednak przedstawiono u jego stóp… wampira. Kvaser zorientował się szybko z jak nietypowym przedstawieniem Pelora tutaj mieli okazję się zetknąć. Bo choć Pelor był też bóstwem zwalczającym zło ten aspekt rzadko był uwypuklony w świątyniach pozostawiając wojnę z siłami mroku bardziej wojowniczym kultom Heironeousa i świętego Cuthberta.
Z tego przedsionku było tylko jedno wyjście, drzwi po przeciwnej stronie.
- Ktoś tu nie lubi krwiopijców - niziołek stwierdził lekko rozbawiony tym faktem (czy może nawet zadowolony) - przytulnie tu, miłe powitanie gości. To może też tłumaczyć nasłonecznienie tego miejsca.
Niziołek tym razem darował sobie komentarz co do urządzenia którym posłużyła się Tanegris, pewnie temu, że wpadł na niego o kilka chwil za późno gdy stwierdzenie, że musi dobrze otwierać pasy cnoty, byłoby jeszcze zabawne, zatem tylko uśmiechnął się do swych myśli.
- To co, idziemy dalej - niziołek zrobił kilka kroków w stronę następnych drzwi zapraszając zamaszystym gestem resztę za sobą.
Harran, który również nie przepadał za wampirami, nie miał nic przeciwko temu, co przedstawiał posąg.
- Jak na razie nie można gospodarzowi nic zarzucić - stwierdził. - Prezentuje dość popularne podejście do wampirów.
- Czekaj - Wędrowiec gestem dał znać Kvaserowi, żeby się zatrzymał - To siedziba maga, głupotą byłoby zakładać, że nie ma tu żadnych magicznych zabezpieczeń, mimo ich braku na drzwiach wejściowych. Kilka sekund na sprawdzenie aur magicznych nam nie zaszkodzi. Harran, widzisz jakieś? - skinął głową na zaklinacza.
- Wygląda bardziej na sektę religijnych fanatyków. Na pewno nie pomyliśmy kluczy, czy portali?- wtrąciła sarkastycznie duergarka z ulgą przyjmując fakt, że okna w tej komnacie były witrażowe i przyciemniane łagodząc blask panujący na zewnątrz do tolerowanego przez nią poziomu. Także Imra czuła się tu nieswojo, a Cromharg spytał wskazując włócznia na posąg.- Co to za wojownik? Jakiś wódz?
Harran rzucił wykrycie magii, koncentrując się przede wszystkim na drzwiach.
- Magia powinna rozpoznawać swoich, czyli posiadaczy klucza - powiedział.
- To bóg, Pelor - niziołek zwrócił się do Cromharga - dobry bóg słońca. Jest generalnie dość łagodny i pokojowy, ale tutaj mamy go w aspekcie nieco bardziej wojowniczym jak rozprawia się ze stworzeniem które światła raczej nie lubi, czyli wampirem.
Mag z Ipeq nie wykrył żadnej magii na drzwiach, za to wyczuł silną aurę wywoływania emanującą z posągu bóstwa. Po chwili przypatrywania się Harran rozpoznał w tym zwykły czar konsekracji na stale związany z posągiem i rozciągający się swoim wpływem na całe pomieszczenie. Standard jeśli chodzi o efekty magiczne stosowane w świątyniach.
- Drzwi nie zawierają pułapek, przynajmniej magicznych - powiedział zaklinacz.

Idąca wśród innych Suletu przyglądała się wszystkiemu z dużą dozą ostrożności, w końcu w niby siedzibie magika mogły faktycznie być jakieś pułapki… po chwili ona również rzuciła wykrywanie magii, by w porę móc się ustrzec przed jakimiś wrednymi pułapkami.
Wędrowiec kiwnął głową na słowa Harrana, zerknął też na Suletu.
- Póki co utrzymujcie wykrywanie, dawajcie znać o jakichkolwiek aurach. Pozostali, nie ruszajcie niczego dopóki nie będzie sprawdzone. Ruszajmy - powiedział, idąc w stronę drzwi i rozglądając się uważnie.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 05-08-2021 o 12:59.
Buka jest offline  
Stary 06-08-2021, 10:21   #176
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Na razie nic zaskoczyło awanturników, poza wyglądem następnej sali. Była duża, przypominająca zamkowy hol. Choć wychowani w bardziej cywilizowanych warunkach Harran, Imra oraz Wędrowiec mieli inne skojarzenia. Galeria sztuki, a dokładniej galeria rzeźb. Sala pełna była posągów i dzieł sztuki. Przedstawiały one głównie elfy i ludzi i niebian. Ich wartość artystyczna była duża, każdy z posągów był wykonany z dbałością o detale i pietyzmem. I wartość rynkowa… cóż… to już była kwestia do debat. Niewątpliwie były też bardzo ciężkie. Samo pochodzenie dzieł było różne. Niektóre niewątpliwie powstały na Oerth, inne… różnie. Bezimiennny był pewien że “Solar Wypoczywający” był kopią słynnej rzeźby stojącej w holu głównej siedziby Domu Deneith w Karrnath, dzieła równie słynnego elfickiego artysty o imieniu Leavaral Almonaic.
- Noo… w najgorszym przypadku, mamy tu do czynienia z meduzą.- wtrąciła Tanegris rozglądając się dookoła. - Mamy plan na takie spotkanie?
- Proponuję … w nogi. - dodała duergarka zaciskając dłonie na swojej magicznej lasce.
Z tego pomieszczenia były pięć wyjścia. Dwa blisko nich, po lewej i po prawej. Te po prawej zamknięte na klucz. Oraz dwa znajdujące się daleko po przeciwnej stronie tej galerii rzeźb, a także jedno z prawej strony… tak po środku ściany.
- Meduzy bym się nie obawiał - automaton wzruszył ramionami - Ich ofiary zwykle nie pozują, są zajęte byciem przerażonymi. Poza tym - gestem wskazał na znajomy posąg - “Solara Wypoczywającego” już kiedyś widziałem. Ale niewykluczone, że mogą być elementem zabezpieczeń - dodał, patrząc pytająco na czarujących.

Suletu najpierw zaczęła… wąchać. Tak po prostu, wprost prawie po zwierzęcemu, szukając jakiś obcych zapachów, upewniając się, czy ktoś oprócz nich tu był, albo kiedy był ostatnio, a następnie spojrzała na posągi, skupiając się na nich odnośnie ewentualnej magii…
Harran rzucił zaklęcie wykrywające magię, nie skupiał się jednak specjalnie na żadnym elemencie wyposażenia sali.
Magia, tak jak w poprzedniej sali, koncentrowała się wokół posągu. W tym przypadku była to duża rzeźba elfiego wojownika stojącego na piedestale i umieszczonego na drugim końcu sali. Zapachy jakie wyczuła Suletu… były stęchłe i stare. Od jakiegoś czasu nikt tu nie był.
- Trochę magii - powiedział zaklinacz, wskazując na posąg wojownika. - To wszystko.
- Jaka to aura? Która szkoła i jak mocna? - dopytał Wędrowiec.
- Nikogo tu już dawno nie było… - Wtrąciła Warpriestess - Miejsce naprawdę opuszczone...
- Różne - odparł zaklinacz. - Aura odpychań i oczarowań. Nie wyczuwam nic niebezpiecznego.
- Raz, dwa, trzy, cztery, pięć - Policzyła szybko Suletu - To co, które drzwi pierwsze? Te jako trzy?
- Te jako trzy - przytaknął Harran. - Powinny prowadzić do kolejnego ważnego pomieszczenia - dodał, nie do końca poważnym tonem.
- Niech będą trzecie - zgodził się automaton - Odpychanie i oczarowania brzmią jak zabezpieczenia albo odstraszanie, ale zawierzę twojej opinii - rzucił do Harrana.
- A właściwie, skoro jesteśmy w siedzibie maga… a tu mogą być jakieś pułapki… i jak mag, to pewnie by się ogniem albo błyskawicami bawił… mam na nas coś rzucić, żeby przed tym chronić? Ale mogę tylko na jeden rodzaj ataku, no i potrwa ta ochrona ledwie kwadrans, i tyle… a drugi raz na wszystkich to już nie mam zaklęcia - Powiedziała Suletu, idąc powoli do drzwi numer trzy.
- Raczej nie warto, dopóki nie wiemy, z jaką energią mamy do czynienia - odparł zaklinacz. Mógłby co prawda przywołać jakieś stworzenie i puścić je przodem, ale pamiętał awanturę, jaką wywołał poprzednio podobny pomysł.
- Tak czy siak cokolwiek się stanie i tak będziemy musieli się z tym zmierzyć.- odparła duergarka gdy ruszyli. A Tanegris dodała.- Dużo na…-
Więcej nie zdążyła, bo gdy weszli głębiej do sali, posąg emanujący magią drgnął i po chwili ruszył emanując falą magicznej energii, oraz machając kamiennym ostrzem. Energia magiczna wyzwolona przez golema nie zdołała jednak wpłynąć ani na Kvasera, ani na Suletu.
- Nic niebezpiecznego? - warknął Wędrowiec do Harrana, przyzywając myśloostrze.
- Po prawdzie… konstrukty nie są łatwe do wypatrzenia magią. To ani pułapki, ani magiczne przedmioty. - wtrąciła rogata bardka broniąc maga, co automaton skwitował jedynie prychnięciem, gdy w jego dłoniach pojawiło się masywne ostrze.
- Kamienny golem, magia go nie zrani, może nas spowolnić - rzucił szybko.
- A miało być tak pięknie - niziołek fuknął z wyraźną złością, a nawet - narastającą złością. Nie minęła chwila, a fale rozgrzanego powietrza otoczyły małego wojownika, a do nich dołączył ciemny dym spowijający posturę Kvasera. Nie pozostało mu nic innego jak atakować. Uderzenie było dość mocne i strzaskało tarczę którą się golem chronił… tarczę która była z jego ciała, więc pewnie był to odruch ze strony postaci w jaką golema uformowano. Kolejny był Wędrowiec, kolejnymi mocnymi ciosami uderzając konstrukt i zadając dwoma trafienia ciężkie obrażenia… chybiając trzecim.
Tanegris chwyciła za banjolele i zaczęła śpiewając.
“ Do walki, do walki… nie dajcie się skurczybykowi słabszemu od was. I bez cohones… wstyd by było się dać pokonać!”
O dziwo, ta improwizacja napełniała serca odwagą, a ciała wigorem. Zakkara dotknęła zaś Cromharga by magią przelać w niego siłę byka. A gdy Harran przyspieszył wszystkich, Imra ruszyła do ataku z furią wykorzystując zasięg swojego młota zaatakowała zza Bezimiennego i jej ciosy… zakończyły istnienie golema zmieniając go w kupkę gruzu, zanim on zdążył kogoś zaatakować i zanim Suletu mogła zareagować… niemniej nie ona jedna nie miała szansy się popisać. Nie było tu zbyt wiele miejsca na bój.
Niziołek ochłonął.
- Prawdę mówiąc - kopnął resztki golema - spodziewałem się ciekawszej walki - Kvaser nie krył rozczarowania.
- To świadczy o tym że ów czarodziej nie był aż tak potężny. - oceniła Tanegris kończąc swój śpiew i rozglądając się dookoła. - A może czuł się tu bezpiecznie? Ten golem raczej nie był zaplanowany na naprawdę potężnych przeciwników.
- Może czuł się bezpiecznie i specjalizował się w czym innym - odparł niziołek.
- Zważywszy że miał swoją prywatną kryjówkę do której ciężko się było dostać… ale… najpierw ta świątynia, teraz ta galeria posągów? Gdzie tu tu magiczne tomy, gdzie laboratoria, gdzie alembiki, gdzie… więzienie dla pokonanych wrogów, gdzie sala tortur? Co to za wieża maga bez porządnej sali tortur?! - warknęła gniewnie Zakkara.
- Zakkara i jej zainteresowania torturami - niziołek westchnął i ruszył do przodu - chodźmy dalej.
- Dobra, ale od teraz, każdy posąg co wykrywamy w nim magię, to chyba lepiej z daleka rozwalić, co? - Powiedziała Suletu ze skwaszoną miną. Najwyraźniej ona również była zawiedziona taką kiepską walką.
- No i ten… nic tu nie ma ciekawego?? - Warpriestess rozglądnęła się po pomieszczeniu, nieco po nim przechadzając.
- To raczej dopiero przedsionek siedziby - uznał Wędrowiec, zmniejszając myśloostrze - Miał raczej cieszyć oko, a golem mógł służyć do odstraszania mniej zdeterminowanych intruzów. Ewentualnie właściciel uznał, że własny półplan jest wystarczająco bezpieczny - rozejrzał się raz jeszcze, po czym dodał z wahaniem - Jeśli będziemy koniecznie potrzebowali pieniędzy, te posągi mogą być sporo warte.
- Być może ten golem służył raczej do ozdoby, niż do prawdziwej obrony - powiedział Harran. - Prawdziwe niespodzianki mogą czekać dalej. Podobnie jak i te księgi, lochy i skarby bardziej materialne. - Spojrzał na Zakkarę z lekkim uśmiechem.
- Własny półplan bywa bardzo bezpiecznym miejscem, jeśli klucz do niego jest trudny do uzyskania.- przyznała rogata, gdy otworzyła drzwi… zobaczyła wygodny wychodek z marmurowymi płytkami na ścianach i drugie drzwi po drugiej stronie.
- Eeem.. może zaczniemy od zamkniętych drzwi?- zaproponowała.
- Nie da się ukryć, że to dość przydatne pomieszczenie - stwierdził, z poważną miną, zaklinacz. - Ale zapewne za zamkniętymi drzwiami będzie coś, co nie od razu pokazuje się gościom.
- Zobaczmy.- stwierdziła diabliczka, zabierając się za nakręcenie swojej zabawki od gnomów i po kilku kliknięciach, zgrzytach i cyknięciach, drzwi ustąpiły odsłaniając bardziej mroczne miejsce. I to dosłownie, bo tu panowała ciemność z powodu mocno przyciemnionych okien.
Owo duże pomieszczenie było prawie puste. Kamienne ściany były gołe. Kamienna podłoga nie miała w sobie ni rysy czy szczeliny. Jedynymi godnymi uwagi przedmiotami były duże drewniane trumny ustawione wzdłuż ścian. Było ich sześć. Za kratami oddzielającymi część z trumnami od przedsionka prowadzącego do drzwi.
- A w każdej trumnie spoczywa wampir... - mruknął cicho Harran.
- Interesujące… - automaton wydawał się naprawdę zaintrygowany - Czyżby posąg Pelora przy wejściu miał jakieś dodatkowe znaczenie, albo funkcje? Ktoś umie wykrywać nieumarłych? - zapytał, przyglądając się pomieszczeniu.
- Najlepiej tam nie wchodzić, i zostawić te trumny w spokoju - Syknęła na takie wieści Suletu - Jak tam w nich coś leży, niech se leży…
- Ja się tam umarłych nie boję - niziołek stwierdził bez przesadnej pewności po prostu wchodząc do pomieszczenia, gdy już Tanegris otworzyła zamek przy kratach, aby przyjrzeć się trumnom z bliska. Chwilę je obejrzał, nie widział jednak znaków które pozwoliłyby określić obrządki ani cokolwiek. Kvaser nie wyglądał na poruszonego z tego powodu. Nie miał zamiaru otwierać trumien, nie był wszak, paradoksalnie, barbarzyńcą, a tym bardziej w negatywnym tego słowa znaczeniu. Na koniec tylko popukał w wieko jednej trumny i odszedł.
A Suletu obserwowała wszystko zaciskając dłonie na swoich toporkach…
- Lubisz ryzyko? - Uśmiechnęła się do niego odrobinkę wrednie - Czekaj tylko, aż ci ktoś "odpuka"...
- Jeśli byłby przyjaźnie nastawiony, co niestety częste wśród nieumarłych nie jest, to czemu nie - Kvaser zaśmiał się krótko do Suletu - a jeśli zły, to będzie jednego kurwiego syna mniej.
- Wydaje mi się, że jednak dałbyś sobie radę z jednym nieumarłym - rzucił Wędrowiec - Sprawdźmy, czy nie ma tu nic ukrytego, i możemy je na razie zostawić.
- Ale lepiej ponownie zamknąć i te kraty, i to pomieszczenie - powiedział Harran. - To raczej nie przypadek, że wszystko jest pod kluczem.
- Mogę przyzwać anielca, żeby jedną trumnę otworzył - Wypaliła nagle Suletu, szczerząc ząbki do Kvasera, zerknęła jednak na Wędrowca.
- Szkoda magii na ten moment, może później zrobimy tu porządki. Ale zawsze możemy otworzyć albo rozbić okna, wpuścić tu trochę światła - stwierdził automaton.
- Ja tej magii mam dużo, no ale jak tam chcesz… - Odparła Warpriestess, wzruszyła ramionami, po czym odeszła od krat.
Imra z pomocnikami zaś je przekroczyła i zabrała się za to co proponował Bezimienny. Otwierała po kolei trumny i jak się okazało Harran częściowo miał rację… częściowo, bo tylko w dwóch trumnach były wampiry. Blade, wychudzone i w poszarpanych, brudnych szatach. I zakołkowane.
- Czy wystarczy wyciągnąć kołek, by, że tak powiem, ożyły? - spytał Harran.
- Nie ma za bardzo z nimi gadać… chyba ktoś trzymał je w roli celów eksperymentów lub trening. Można potem spalić… - zamyślił się niziołek.
- Racja, nie przyd… Kvaser, a to twoje zaklęcie badające krew? W ich żyłach mogą być jeszcze jakieś resztki - zaciekawił się Wędrowiec.
- Sądzę, że raczej to jest już ich krew, coś jak to, jak ty po zjedzeniu krwistego steka - niziołek chwilę myślał - nie jestem na tyle silny aby tutaj szastać magią tego typu. Jeśli masz coś do pbrania, to można wziąć krew na potem. Wątpię aby to czego moglibyśmy się dowiedzieć pomogło nam aktualnie. Chyba, że Harran lub Lisica - pominął określenie malowana - znają tą magię, wyglądają na silniejszych w niej.

Suletu stała ciężko oddychając przez nos, mocno zaciskając dłonie na toporkach.
- Czy wyście wszyscy zgłupieli? Zabaw z wampirami wam się zachciewa?? - Fuknęła, po czym jej toporki rozbłysnęły magią. Jeden szybki krok, jeden szybki cios, oddzielający głowę jednego z wampirów od jego tułowia… a ta oddzielona, upadła na podłogę.
Cromharg uśmiechnął się do Suletu popierając milcząco jej działania.

- Dobrze, że nie widziała naszych pierwszych pasażerów - niziołek zaśmiał się w głos rozbawiony reakcją kobiety.
- To wieża maga… może i jestem… nowa w tym… interesie. - wtrąciła duergarka wskazując palcem w sufit. - Ale nazwa “wieża” sugeruje że skarby są raczej na górze.
- Szybko to zauważyłaś, po narzekaniu na ich brak w poprzedniej sali - Wędrowiec westchnął, widząc zachowanie pozostałych - Ruszajmy dalej, potem tu posprzątamy.
- No to idziemy… "łup" - Suletu na odchodnym odrąbała drugiemu nieumarłemu łepetynę.
- Kłopot, można by rzec, z głowy - powiedział zaklinacz, któremu niebyt odpowiadali tacy "współlokatorzy" w (teoretycznie przynajmniej) ich siedzibie.

Po opuszczeniu “więzienia wampirów” przed drużyną rysowały się trzy opcje. Dwa wejścia naprzeciw ich obecnej pozycji, lub trzecie po tej samej stronie.
- Ja bym proponowała spróbować szczęścia z drzwiami przed nami, albo tymi bliżej wyjścia z wieży, albo drugimi. Po tej stronie spotkały nas same rozczarowania. - oceniła sytuację Tanegris.
- To gdzie teraz? - Spytała towarzystwo Suletu… zerkając na trzecie drzwi. W końcu jak sprawdzać, to chyba niejako pomieszczenie po pomieszczeniu?
- W takim razie sprawdźmy najbliższe - powiedział Harran.
- Będziemy tak przy każdych drzwiach dywagować? - Kvaser fuknął wkurzony i ruszył do pierwszych drzwi pod ręką szarpiąc za klamkę.
To co znalazł za nimi było… pasujące do tego miejsca. Władca miejsca miał chyba słabość do luksusów, bo to małe pomieszczenie było przebieralnią z czymś co bardziej cywilizowany Harran, Bezimienny oraz Imra rozpoznali jako… stół do masażu. Oprócz niego była tu jeszcze szafka i parę doniczek. I wisząca nad szafką drewniane berło.
- Cywilizacja i kultura pełną gębą - powiedział zaklinacz. - Brak tylko masażystki...
Suletu z kolei sprawdziła szafkę znajdując w samej szafce mydło i ręczniki.
- Łech… - Powiedziała, nie ruszając tych bzdetnych przedmiotów i idąc ku wyjściu, zauważyła berło nad drzwiami… rzuciła wykrycie magii.
- Bardzo cywilizowane miejsce.- przyznała Tanegris wchodząc głębiej do pomieszczenia.- Właściciel może i nie znał się na obronie takich wież, ale jego priorytetem najwyraźniej były luksusy i wygody. -
Berło zaś było magiczne i miało nawet wyrytą na sobie komendę “Wymasuj mnie”, co wywołało śmiech u Warpriestess. Ściągnęła je ze ściany, po czym podała Tangeris.
- Coś dla ciebie?
- Może nie w tej chwili.- oceniła rogata przyglądając się berłu.- Wydaje się nieco dziwne… nieprawdaż?
Trochę było… jego magia zdawała się powiązana z tym konkretnym pomieszczeniem. Suletu wzruszyła ramionami, po czym ruszyła by wyjść z pomieszczenia.
- To ty na stół, ja do wychodka, i przerwa? - Parsknęła, ale i machnęła toporkiem przed siebie - Idziemy dalej, bo tu korzenie zapuścimy, nim wszystko sprawdzimy… Kvaser! Wybierasz drogę?
- Ktoś musi - niziołek wybrał kolejne drzwi po prostu idąc do nich na czele ekipy.
 
Sindarin jest offline  
Stary 07-08-2021, 18:52   #177
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kolejne drzwi świadczyły że pomijając galerię i świątynię parter wieży służył potrzebom dnia powszedniego. Bowiem tu znajdowało się ważne miejsce dla społeczności wieży. Kuchnia.
To nieduże pomieszczenie służyło do tylko jednego celu. Gotowania. Było wyposażone w dwa różne piece, stoły do przygotowywania potraw. Szafki pełne były garnków, talerzy jak i sztućców. A także przypraw. I ktoś tu bardzo lubił czosnek, bo cała kuchnia była udekorowana girlandami z niego zrobionymi. Sama kuchnia pozwalała na przygotowanie potraw nawet dla dwunastu osób jednocześnie, ale widać było że od dawna nie wykorzystywano w pełni jej potencjału.

- Ktoś lubił dobrze zjeść... i był zdecydowanym wrogiem wampirów - stwierdził zaklinacz.
- To już raczej obsesja - Kvaser rozejrzał się czy w kuchni nie ma jakiś pozostałości jadła lub dalszych drzwi do spiżarni. Ostatecznie spodziewał się magicznego konserwowania żywności, niestety funduszy na to najwyraźniej zabrakło bo żywność konserwowano tu solą i wędzeniem.
- Bardziej martwi mnie jej wielkość. To zbyt duża kuchnia jak na jednego maga, nawet wliczając służbę jaką potencjalnie ma. - oceniła ponuro duergarka rozglądając się dookoła.
- Ale pewnie są dobrzy, prawda?- spytał naiwnie Cormharg.
- Może mag lubił gości? - zasugerował Harran.
- Może lubił, może jak to magik, chciał mieć ten przepych żeby mieć, możliwość wiele... - Wzruszyła ramionami Suletu - A ciekawe, gdzie spiżarka. Ktoś zgłodniał?
- Po takim czasie zapachy mogą być zdecydowanie mniej apetyczne - niziołek stwierdził z pomieszaniem złości i zawodu.
Wędrowiec beznamiętnie obserwował kolejne pomieszczenia, które co prawda były jak najbardziej użytkowe, ale w obecnej chwili były dla nich bezużyteczne.
-Ostatnie drzwi. Któreś w końcu muszą prowadzić do reszty wieży - powiedział, gdy jego towarzysze kręcili się po kuchni, a następnie ruszył w ich stronę.
- Jest jeszcze spiżarnia - zreflektował Kvaser - jeśli jakiś wampir jednak tu jest, może się ukrywać w miejscu, gdzie będzie ciemniej. Wolałbym aby nie wyskoczył nam na plecy… I nie, nie myślę tylko o ciastkach proponując to miejsce - zaśmiał się lekko.
- Ma rację - Suletu zerknęła najpierw na Kvasera, a potem Wędrowca, posyłając temu ostatniemu niby wielce poważną minę. W końcu jednak skupiła się na Niziołku.
- To działamy. Jestem obok… - Powiedziała, przyjmując postawę bojową.
Kvaser spodziewając się ciemniejszego miejsca - wszak przechowywaniu żywności nie służyło światło - założył zawieszone dotychczas na szyi gogle i ruszył w stronę spiżarni, koło pieca aby przebadać to pomieszczenie.
- Prawie mi żal tego wampira - powiedział Harran, który zdecydowanie nie wierzył, by jakiś krwiopijca mógł się chować w spiżarce.
- Może liczył na jakąś kaszankę? - rzucił beznamiętnie Wędrowiec
- I co? Znalazłeś coś ?- zapytała duergarka zaciskając mocno dłonie na swojej lasce. Znalazł… trochę przeterminowanego mięsa, które pokryło się niezdrowymi płatami zieleni. Trochę żywności, którą dałoby się uzupełnić zapasy w Destiny i pająka wielkości pięści skupionego na wysysaniu soków z upolowanego szczura.
- Phi - Powiedziała na takie znaleziska Suletu - A jakiegoś alkoholu nie ma? Dobra… to idziemy tam gdzie Wędrowiec gadał.
- Chodźmy. I obyśmy znaleźli coś ciekawszego, niż przerośniętego pająka - dorzucił zaklinacz.
- To nie był przerośnięty pająk - Warpriestess uśmiechnęła się krzywo do Zaklinacza.
- Mięso o smaku zgnilizny i rozczarowania - niziołek zamknął drzwi do spiżarni z hukiem.
- To wracajmy do sali z posągami i zbadajmy ostatnie drzwi. Wątpię by te tutaj… - diabliczka wskazała na drugie drzwi prowadzące z kuchni.- … prowadziły do czegoś ciekawego.
...na co szybko zajrzała tam Suletu.
- Mieliśmy nie zostawiać "dziur" za plecami? - Burknęła. Jej oczom ukazał się wąski korytarz kończący się ostrym zakrętem. Suletu przywołała dłonią Tangeris i wskazała jej na migi korytarzyk.
- Na chwilkę? - Szepnęła tak, żeby kapitan tej bandy nie słyszał…
- Nie widać cię, nie ma cię wśród nas, wzrok przenika cię jakby powietrza kochanką byłaś.- zagrała cichutko diabliczka wpatrując się w Suletu. trąciła ją delikatnie ogonek, a Warpriestess… znikła. Widząc co się stało… a właściwie nie widząc na moment własnych rąk, cicho się zaśmiała.
- No to idziemy - Szepnęła do rogatej.
Ta ruszyła za nią śpiewając cicho to samo i po chwili obie znikły w wąskim korytarzu.

Gdy wszyscy wrócili do sali z posągami, Wędrowiec ruszył w stronę ostatnich drzwi.
- Tanegris, może nam się przydać ta twoja zabawka - rzucił, odwracając się dopiero gdy nie usłyszał ani odpowiedzi, ani brzęku jej bransolet - Gdzie ona jest? I Suletu? - dodał, widząc też brak kapłanki.
- Niewidzialni wrogowie musieli ich porwać, wprost pod naszymi nosami! - stwierdził głośno i nerwowo Cromharg rozglądając się dookoła.- To miejsce musi być jedynie pozornie bezpieczne.
- Albo się urwały, by na własną rękę poszukać tajemnic tego zamku - wyraził zgoła inne przypuszczenie Harran. - Ostatnio były w kuchni - dodał. - Może szukają alkoholi? Suletu coś narzekała na ich brak.
Skierował się w stronę kuchni.
- Wracamy, trzeba je znaleźć - zgodził się automaton - Może znalazły jakieś ukryte przejście.

Dotarcie drużyny na miejsce zajęło chwilkę, zauważenie że drugie, niepozorne drzwiczki ukryte w cieniu były już otwarte kolejną. Za nimi był ciemny i wąski korytarz, kończący się ostrym zakrętem.
- Harran, masz jakieś światło? - zapytał Wędrowiec, uważnie nasłuchując odgłosów z korytarza.
- Mam, ale wolałbym nie świecić niczym pochodnia - odparł zaklinacz. - Poza tym nie potrzebuję światła - dodał, po czym rzucił na siebie niewidzialność, a następnie przybrał postać drowa. A potem rzucił na siebie garść zaklęć ochronnych.
- Jaki kawałek ciebie mam zamienić w lampę? - spytał.
- Mój młot może się świecić - odezwała się Imra, której cała ta wycieczka za bardzo przypominałą jej własną eskapadę po wieży maga. O której z resztą opowiadała. Wysunęła broń w kierunku gdzie był jeszcze niedawno zaklinacz czekając na efekt.
- Proszę bardzo. - Zaklęcie było proste i wnet blask bijący od młota Imry rozświetlił korytarz.
Ruszyli dalej.
Przemierzając wąski korytarz, awanturnicy jeden po drugim (bo miejsca było tylko na jedną osobę) dość szybko dotarli do zakrętu, a potem… do skradających się dziewczyn. Bo te wszak starały się uniknąć pułapek więc ich tempo ruchu było wolne.
 
Asderuki jest offline  
Stary 07-08-2021, 19:10   #178
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Suletu & Tangeris "na boku"


- Jesteś tu? - Szepnęła Warpriestess, idąc powoli korytarzykiem.
- Jestem jestem… wrogowie nas nie zobaczą. Ale bardziej obawiam się pułapek. Ten korytarz jest idealny na takie niespodzianki.- odezwał się cichy szept tuż za Suletu.
- Ummm… - Indianka zatrzymała się, a rogata na nią wpadła - To jak ty się na tym znasz, to czemu nie idziesz pierwsza? - Cicho parsknęła Warpriestess.
- No nie znam za bardzo.- odparła diabliczka na ślepo macając ciało Suletu.- Ale mogę… zaryzykować… aczkolwiek będziesz musiała trzymać mnie za ogon.
- Ummm… no dobra - Suletu schowała jeden z toporków, po czym… na ślepo zaczęła macać, gdzie Tangeris, i gdzie niby ten jej ogon… - Tylko bez jaj, dobra? - Dodała.
- Nie posiadam takich.- mruknęła cicho Tangris przeciskając się obok Suletu w wąskim korytarzu, gdy już palce Suletu zacisnęły się na ogonie.- Przesuń dłońmi wyżej, bliżej końcówki.
Ta więc tak zrobiła…


- Doobrze… to ruszajmy.- teraz niewidzialna diabliczka podążała pierwsza, a Suletu za nią ściskając niewidzialny ogon. - Pamiętaj by mnie wyciągnąć z pułapki, jak w jakąś wpadnę.
- A masz ten ogon wytrzymały? Dobra… a widzisz w ciemności? Bo ja tak… to idziemy, zanim metalowy się porządnie wkurzy - Cicho zachichotała Suletu.
- Widzę i potrafię stworzyć ciemność.- przyznała cicho rogata, gdy skręcały za róg natrafiając na długi ciemny korytarz. I wąski. - Dobrze to powoli. Jakbyś potrafiła zwiększyć moją zwinność, to byłabym wielce zobowiązana.
- Kiepska sprawa… co najwyżej, zrobić cię nieco bardziej…"pancerną"? - Odparła Suletu.
- Zawsze to coś. - przyznała rogata. - Jeśli mnie nie obciąży to tak.. przyda się.
Suletu wypowiedziała więc kilka słów, a przez dłoń dotykającą ogonek rogatej, w ciało tej ostatniej wniknęła energia…
- No to naprzód.- odparła Tanegris ruszając ostrożnie przodem. Co jakiś czas zatrzymywała się, gdy deski pod jej stopami za mocno skrzypiały. Gdzieś tam na końcu długiego korytarza majaczyły drzwi.
- Praaawie jesteśmy… jeszcze kawałek… ty tam wypatrujesz tych pułapek? - Spytała Suletu.
- O tak… wolałabym w żadną nie wpaść. Szkoda że nie mamy żadnego łotrzyka w składzie.- przyznała rogata i dodała.- Chyba nigdzie nam się nie spieszy?
- W sumie miałyśmy się urwać tylko na chwilę… opieprzą nas jak nic - Parsknęła Suletu - No… ty otwierasz zamki, to myślałam, że ty łotrzykiem?
- Niezupełnie… jestem bardką.- wyjaśniła diabliczka.- Grywam na instrumencie dla przyjemności innych, czasem śpiewam.
- Aha - Odparła krótko Warpriestess - No ale masz zwinne łapki… byle i też dobre oczy.
- Mam nadzieję…- mruknęła robiąc krok za kroczkiem.- No i trochę doświadczeń związanych z pułapkami, niekoniecznie przyjemnych.
- Oby zostały wspomnieniami… - Szepnęła Suletu - Jeszcze dwa kroczki, i jesteśmy?
- Acha… - odparła rogata, a tuż za nimi słychać było wiele kroków i przeciskająca się przez wąski korytarz drużyna szybko do nich dotarła.
Niemniej drzwi były już w zasięgu dłoni Tanegris. Ta je otworzyła…
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 09-08-2021, 15:45   #179
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Gdy już opuścili wąski korytarzyk zorientowali się, że było to kolejne miejsce świadczące o guście gospodarza. Korytarz prowadzący do schodów na górne piętro wieży. Pełnił też rolę galerii sztuki. Dzieła tu zamieszczone były najczęściej elfimi portretami jak i malunkami stworzonymi przez elfy. Niektóre mogły być nawet coś warte. Szeroki w swych rozmiarach pozwalał w pełni nacieszyć wzrok obrazami i kontemplować ich piękno. Wspólnie lub w samotności. Był tu też początek schodów prowadzących na górę, kolejne masywne drzwi i następne na samym końcu pomieszczenia. Te ostatnie przypominały w kształcie drzwi z galerii i pewnie do miejsca z rzeźbami prowadziły.

Suletu rozglądnęła się po pomieszczeniu, po czym mrugnęła do diabliczki, i nawet klepnęła ją po przyjacielsku w ramię. A teraz obie czekały na resztę towarzystwa, robiąc jak najbardziej niewinne minki…

Niewidzialny Harran, nie zwracając uwagi na obie 'uciekinierki', rozglądał się po sali, podziwiając co poniektóre dzieła. Niewątpliwie doskonałe pod względem warsztatu i piękne pod względem tematu, aczkolwiek… bardzo standardowe i bezpieczne. Nic co rzucałoby wyzwanie widzowi. Same klasyki.
- Ugh, wszędzie elfie gęby - Imra skrywiła się nieprzyjemnie. - A wy co tak cicho stoicie? Boicie się czegoś? Wyglądacie jakbyście podwędziły ciasteczka z kuchni i tylko chciały aby wam ktoś za to tyłki sklepał - dodała przenosząc spojrzenie na obie kobiety. Światło z młotu oświetliło jej twarz w taki sposób, że półelfka na moment wyglądała upiornie z błyskiem w oku.
- Liczą na połajanki - prychnął Wędrowiec - Imra, Kvaser, jak z waszego doświadczenia traktowało się takie wyskoki? - zapytał, mijając kapłankę i bardkę bez zainteresowania - Harran, widzisz tu jakieś aury magiczne?
- Jakie zaś "wyskoki"? Ot potknęłam się, i tam wpadłam, a rogata mi pomagała, i był korytarz, i jakoś tak… no co?? - Krzywo uśmiechnęła się Suletu, kłamiąc jak z nut.
- Ja już raz powiedziałam co zrobiłam ze złodziejem, który zrobił samowolkę. Tyle, że one nie są ani pod moją ani pod twoja jurysdykcją - Imra wzruszyła ramionami. - Chociaż wygląda jakby bardzo chciały być.
- Niczego nie ukradłyśmy, poza paroma pajęczynami we włosach. - stwierdziła Tanegris przeczesując fryzurę.
- Tak, mówiłaś, Imro - automaton kiwnął głową - I racja, to nasi goście - zgodził się, po czym wrócił do obserwowania galerii sztuki. Zastanawiał się, czy któregoś z tych obrazów kiedyś nie widział. Parę z nich wyglądało znajomo, ale w przeciwieństwie do rzeźb… nie było tu kopii dobrze znanych dzieł. Może dlatego, że obrazy, w przeciwieństwie do posągów, rzadziej rzucały się w oczy pospólstwu?
- Innym razem - półelfka uśmiechnęła się wrednie do Suletu. - Dzisiaj wam odpuścimy.
Harran po raz kolejny rzucił wykrywanie magii, nic tu nie znajdując.
Tanegris "uwolniona od podejrzeń o kradzież" zaczęła podążać od obrazu do obrazu zachwycając się każdym z nich i chłonąc widoki podobnie jak Cromharg, a Zakkara żywiąc duergarskie poglądy na niepraktyczne " bohomazy " ruszyła zobaczyć co jest za kolejnymi drzwiami.
Suletu na całe te marudzenie Imry i Wędrowca wzruszyła zaś w końcu ramionami, po czym obserwowała, co Duergarka znajdzie za kolejnymi drzwiami.
Po otwarciu przez krasnoludzicę okazało się że to spore pomieszczenie pełniło rolę ogólnego magazynu. Po jednej stronie znajdowały się beczki, wiszące połcie suszonego mięsa, butelki wina i wszelka rodzaju żywność którą da się długo przechowywać. Po drugiej zaś stronie stały włócznie i półwłócznie oraz inna broń, kołczany z bełtami i strzałami, kilka hełmów, parę zbroi skórzanych oraz liny, drabiny, miotły, szmaty, wiaderka, młotki i inne narzędzia. W składziku znajdowało się wszystko co było przydatne do utrzymania i obrony tego miejsca. Ciekawostką była zawieszona na ścianie półka pełna osikowych kołków.
A obok kołków była zawieszona dziwna kusza, przeznaczona do ich wystrzeliwana, bo już załadowana jednym z nich.
Wędrowiec rozejrzał się po magazynie, sprawdzając czy nie ma tu niczego wartego większej uwagi, po czym ruszył w stronę schodów.
- Właściciel ewidentnie był w konflikcie z krwiopijcami. Możliwe, że tamci dwa byli zakładnikami, chociaż teoria Kvasera jest bardziej prawdopodobna. Może na górze będą jakieś zapiski na ich temat.
Harran odkrył w magazynie jedynie jedną rzecz, od której emanowała magia. Dziwaczna kusza, a raczej coś w tej kuszy...
Podszedł bliżej, by dokładnie zbadać tę sprawę. Kołek umieszczony w łożu kuszy pulsował ową magią, silnym swądem nekromancji. Jakkolwiek umagiczniony był to przedmiot, to sposób w jaki magia była w nim użyta zdecydowanie różniła się od zastosowanych zazwyczaj sposobów… bo Harranowi nie udało się odkryć co właściwie ten kołek robi.
Suletu również rzuciła wykrywanie magii, po czym omiotła magazyno-zbrojownię spojrzeniem… i również ruszyła za pozostałymi na górę.
- Właściciel musiał też mieć własnych najemników. Za dużo tu broni użytecznej dla wojowników, a nie magów.- oceniła Zakkara przyglądając się podejrzliwie kuszy.
Harran zostawił kuszę w spokoju i podążył za innymi w górę schodów, Tanegris zaś za nim.

Schody zaprowadziły całą grupkę na górę, na wąski korytarz załamujący się pod kątem prostym, zapewne prowadząc jeszcze wyżej. Tutaj był zestaw trójki drzwi, z czego tylko jedne z nich były zamknięte. Pierwsze drzwi po lewej. Drzwi po prawej i kolejne drzwi nie miały zamka.
- Teoretycznie coś ciekawego powinno się znajdować za zamkniętymi drzwiami - powiedział zaklinacz.
- Ale pozostałe spokojnie możemy obejrzeć bez męczenia się z zamkiem.- odparła Tanegris.
- A byłem przekonany, że twoje małe urządzonko radzi sobie z czymś takim bez problemu - odpowiedział żartobliwym tonem.
- Tak jakby… nie stać mnie było na najlepszy model. Więc wyjątkowe dobre zamki są nawet dla mnie barierą.- wyjaśniła rogata z uśmiechem.
- To z buta - Stwierdziła Suletu.

Kvaser po prostu kopnął z drzwi, bardziej w wyrazie złości, nie licząc na jakikolwiek efekt, niż z chęci ich otworzenia. I nic nie osiągnął taką napaścią.
- Przesuniesz się? - Spytała go Warpriestess, po czym sama przypieprzyła…
- Drużynowe kopanie drzwi jest jedną z lepszych zabaw integracyjnych - Kvaser powiedział zaśmiawszy się i zamaszystym gestem zaprosił do tego resztę nie wierząc w skuteczność Suletu.
Harran najwyraźniej nie zamierzał się integrować, bowiem zamiast dołączyć do kopiących rzucił na drzwi proste zaklęcie otwierające. Raczej dla zabawy, niż z wiarą w jego skuteczność.
Skutecznie wywołało to reakcję magicznej pułapki ukrytej w nadspodziewanie solidnych (i być może wzmocnionych) drzwiach, która uderzyła falą energii wywołującej atak paniki w umysłach dość słabych by je spacyfikować.
Harran pierwszy nie wytrzymał i rzucił się do panicznej ucieczki. Tanegris podążyła jego ścieżką, tyle że gdy mag rzucił się w dół schodów, ona w panice podążyła do przeciwnego pomieszczenia. Nieustraszony dotychczas Kvaser również poczuł bolesne żądło lęku o swoje życie i nie zważając na szepty duchów pognał za magiem, wkrótce go przeganiając.
Nawet Bezimienny poczuł ów nadnaturalny lęk przeszywający jego ciało niczym włócznia i cofnął się do tyłu, a potem w panice podążył za Tanegris wpadając do pomieszczenia które wyglądało jak skrzyżowanie gabinetu magicznego z pracownią. Nie miał jednakże czasu się nad tym zastanawiać, bo instynktownie próbował zwalczyć lęk i mu się to szybko udało. Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu, ale nie widząc jawnego zagrożenia, złapał Tanegris w pasie, zarzucił sobie na bark i wyniósł na zewnątrz tak, by nie widziała drzwi.
Nawet Imra poczuła to co tak hojnie dawała innym, paniczne przerażenie które rzuciło jej ciało do ucieczki na dół, do swoich sojuszników Cromharga i Zakkary. Ci dwoje bowiem zajęci byli uzupełnianiem ekwipunku barbarzyńcy o przydatne przedmioty codziennego użytku.
Suletu jednak nie dała się zastraszyć, żądła lęku nawet nie poczuła.
- Ej no co wy?? Co jest?? No gdzie spierdalacie??!! - Warpriestess nie bardzo rozumiała zachowania WSZYSTKICH z ekipy… rozglądnęła się to w prawo, to w lewo, za uciekającymi. Bąka ktoś puścił czy coś? Podrapała się po łepetynie.
- No ej, gdzie was wywiało… - Mruknęła, po czym wpatrywała się w feralne drzwi - A chuj tam… - Zaczęła w nie nawalać toporkami, odkrywając że pod warstwą drewna ukryty jest adamantowy rdzeń.
- Co to za gówno?! - Warknęła Suletu, i w końcu odstąpiła po paru chwilach, szukając reszty towarzystwa. Ruszyła do komnaty tuż obok.
- Ej, no gdzie jesteście? Te drzwi to chyba z jakiegoś cholernego skarbca?! Wzmacniane drewno dziwnym metalem!
- Uspokój się - powiedział nadchodzący właśnie Wędrowiec, niosąc trzęsącą się ze strachu bardkę - Przydaj się na coś i zajmij się nią. Za jakiś czas się opanują - dodał, po czym zajął się ostrożnym zbadaniem drzwi.
Niewątpliwie były to zamaskowane wrota, podobne do tych które stosuje się w skarbcach. Gruby adamantowy rdzeń, magia zamaskowana przed wykryciem. Zamek był wyjątkowo skomplikowany… niewątpliwie zrobiony na zamówienie i unikalny. Ktoś się postarał i ten ktoś był utalentowany. Drzwi z adamantu były dość grube z pewnością na tyle by oprzeć się magicznemu taranowi (bo na zwyczajny nie było tu miejsca).

***

Gdy tylko Kvaser oprzytomniał, i zdał sobie z możliwego scenariusza, powoli, stąpając ciężko, krok za krokiem wracał w kierunku drzwi, a korytarzem niosło się echo mielonych stanowczo zbyt długo przekleństw którymi raczył otoczenie. Powietrze wokół niziołka rozgrzało się do tego stopnia, że jego włosy falowały jak od podmuchu pieca.

Wszystko przemija... nawet panika wywołana przez magiczne zaklęcie pilnujące drzwi. Harran zatrzymał się wreszcie, a potem wrócił z powrotem do przeklętych drzwi. W końcu właściciel jakoś musiał je otwierać.
Może warto by poszukać klucza?
- Paskudna magia - powiedział z wyraźnym niesmakiem. - Może warto by poszukać klucza, bo nie wiem, jaki efekt przyniesie próba jej rozproszenia.

Kvaser w dalszym ciągu miotał obelgami w stronę drzwi…
Stojący obok automaton spojrzał tylko na niziołka.
- Klucz to najlepszy pomysł - zgodził się z Harranem - Jakakolwiek próba użycia magii może ponownie uruchomić tą pułapkę, albo jakąś inną, jeśli twórca był kreatywny. Zbadajmy resztę siedziby, a jeśli nic nie znajdziemy, zaczniemy się zastanawiać jak wejść do środka.
Niziołek wpadł przed drzwi z rozwichrzonymi włosami i zaczął mamrotać coś co może byłoby początkiem zaklęcia, jeśli poza magiczną formułą mistyczne właściwości pojawiałyby takie klątwy jak “w dupę jebany zamek” czy “chędożone drzwi”. Nie doszedł nawet do drzwi, ale będąc dość blisko, wystrzelił z dłoni serię ognistych promieni wprost w zamek, chyba chcąc go przetopić, i nawet nie czekając na efekt, skoczył do drzwi taranując je z barka wściekle.
Adamant został jedynie lekko nadtopiony… plan więc miał szansę powodzenia, zakładając jednak użycie dużej ilości promieni i cierpliwości. Tej jednak niziołkowi zabrakło, ale siły nie. Niemniej wrota oparły się furii niziołka, który odbił się od nich. Było tu też mało miejsca na rozpędzanie się. Tymczasem po schodkach przybyli Zakkara z Cromhargiem obładowanym nowym ekwipunkiem.
- Co wy tu wyrabiacie?- spytała sceptycznie krasnoludzica.
Gdy Kvaser odbił się od drzwi, Wędrowiec chwycił go za ramiona i spokojnie odstawił na bok.
-Wystarczy, później się nad nimi poznęcasz, szkoda magii.
- Wystarczy - Kvaser fuknął do Wędrowca wyglądając tak, jakby nieplanowany kontakty fizyczny był krokiem który mocno przechylił małego wojownik w stronę uderzenia Wędrowa, jednak oczywiście się opamiętał.
- Otwórzcie te cholerne wrota - fuknął.
- Powiedziałem już, później - automaton nie przejął się reakcją niziołka - Mamy resztę siedziby do sprawdzenia, zostawimy je sobie na deser.
- No to pan kapitan prowadzi... - Suletu wskazała drogę toporkiem, zamiast dłoni… sama jednak ruszyła do pomieszczenia obok, gdzie wcześniej szukała wystraszonych towarzyszy.
Harran natomiast skierował się do ostatnich w tym pomieszczeniu drzwi.
- W sumie na rozwalanie ich zawsze znajdzie się czas.- dodała pocieszająco Tanegris zwracając się do niziołka i ruszyła za pozostałą dwójką. A duergarka za nimi. Cromharg… postanowił pilnować wrót, na wypadek gdyby coś zza nich wylazło, poirytowane “pukaniem” niziołka. Imra pozostała wraz nim rozmawiając cicho ze swoim “wyzwoleńcem”.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 10-08-2021, 20:06   #180
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Duża komnata, pierwsza obok "skarbca", do której weszli, była z pewnością pracownią miejscowego maga. Był tu wygodny stół. Duże biurko do pracy, była też podręczna biblioteka i szafki z komponentami potrzebnymi do eksperymentów. W prawym rogu od drzwi którymi weszli stała oparta o ścianę długa (zapewne magiczna) laska wykonana ze szkła i zakończona złotą promienistą kulą.
Wędrowiec uśmiechnął się lekko na widok biblioteki.
- Nareszcie coś użytecznego - stwierdził, po czym podszedł najpierw do stołu, a potem do półki z książkami, by przejrzeć zawartość obu.
- Harran! Chono-tu! - Zawołała nagle Warpriestess, biorąc dziwaczny kostur w łapę - Obejrzyj to magiku!
Harran miał tylko tyle czasu, by rzucić okiem na wnętrze "swojego" pomieszczenia, w którym zobaczył proste umeblowanie i porozwieszaną broń i pancerz. O ile meble wyglądały zgrzebnie, o tyle oręż i opancerzenie było bogato zdobione i zapewne magiczne.
Mruknął coś (niezbyt pochlebnego) pod adresem Suletu, ale ruszył w jej kierunku.
- Co takiego znalazłaś? - spytał. - Bo tam jest dużo ciekawych rzeczy…
Suletu nic nie powiedziała, po prostu podając Zaklinaczowi kostur.
- Laska maga ma na czubku gałkę... - Harran rzucił cytatem ze znanej ballady. - To pewnie magiczny klucz do tamtych drzwi. Trzy razy zastukasz i się otworzą - zażartował.
Wziął kostur do ręki, obejrzał go ze wszystkich stron, a potem rzucił na niego wykrycie magii.
Po dłuższym badaniu mag zorientował się że ma w dłoniach laskę świętej chwały nieco specyficznie zaklętą, przez co jeden z czarów był dostępny tylko dla istot o dobrej naturze. Za to zawierała w sobie więcej magii niż standardowe wersje.
- Kolejna broń na wampiry - powiedział. - Zabójcza, można by rzec. Ale dokładne poznanie jej sekretów wymaga więcej czasu. No i raczej nie dla mnie - dodał.
- Taaa? - Zdziwiła się Suletu, po czym sama rzuciła wykrycie magii na owy kostur.
- Ciekawe, ciekawe… - Mruczała pod nosem.
- Można by rzec, iż była często używana - dodał. - Zobaczyłaś coś ciekawego?
- Skąd myśl, że była często używana? - Zdziwiła się Warpriestess, i zadała drugie pytanie, nie czekając na odpowiedź - Umiesz się tym posługiwać, bo to raczej dla Kapłanów?
- A nie... czekaj... ona jest dziwna. - Harran raz jeszcze obejrzał laskę. - Ma za dużo mocy. Wygląda za to na często używaną. I mówiłem, że nie dla mnie - dodał. - Nie wiem, czy potrafiłbym ją oszukać - stwierdził.
- Moja!! - Wrzasnęła Suletu, zaciskając łapę na kosturze.
- Serio? - Zaklinacz obrzucił swą rozmówczynię rozbawionym wzrokiem. - Taka jesteś dobra? - spytał.
- Jak ja pierdzielę - Odparła z poważną miną Suletu.
- Ten kijaszek ma pewną wadę - odpowiedział. - Trzeba mieć odpowiedni charakter, a nie charakterek.
- Przed chwilą to wyjaśniliśmy? - Zdziwiła się Warpriestess, lekko ciągnąc kostur ku sobie - A ty znasz się na magii objawień?
Zaklinacz puścił kostur, więc Suletu cofnęła się o krok.
- Mogę się posłużyć każdą magią zapisaną w zwoju lub umieszczoną w przedmiocie - odparł.
Nie zależało mu na kosturze - wyglądałby z nim jak karykatura maga. Może za kilkadziesiąt lat sprawi sobie taki kijaszek. By się podpierać.
Uśmiechnął się do tej wizji… a Warpriestess się głośno roześmiała, po czym trąciła go owym kosturem po ramieniu.
- Żartowałam. Bier. Skoro umiesz się każdą magią posługiwać, to ci się to przyda… ja te zaklęcia mam "od tak"... - Wyciągnęła przedmiot małego sporu przed Harrana.
Zaklinacz chwycił kostur.
- A już myślałem, że jak nas napadną wampiry, to będę się mógł schować za twoimi plecami - powiedział z uśmiechem.
- Tak łatwo się nie wymigasz… - Odparła Suletu, na drobny moment przesadnie szczerząc ząbki.
- Chodźmy poszukać tego klucza - zaproponował. - Skoro oni buszują tutaj, to możemy przeszukać tamten pokój. Może znajdziesz coś ciekawego dla siebie - dodał, na co Suletu wzruszyła ramionami, spoglądając na resztę buszującą po pomieszczeniu.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172