|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
18-07-2021, 23:02 | #171 |
Reputacja: 1 |
|
19-07-2021, 11:17 | #172 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 |
|
22-07-2021, 13:50 | #173 |
Administrator Reputacja: 1 | Wycieczka Miraki Dzieciaki były zachwycone. Doskonałość była bowiem pięknym jasnym miastem pełnym egzotycznych, czasami skrzydlatych, istot. Dzieciarnia czuła się tu swobodnie i czemu nie miałaby. Widać było że miejscowi są pobłażliwy wobec nieletnich.. w końcu dzieci są niewinne z natury. Nawet jeśli ta teoria niekoniecznie pokrywała się z praktyką, co Kvaser raczył nawet dość głośno skomentować wspominając nie mającego dwunastu wiosen mordercy własnej siostry na którego natknął się podczas swych licznych podróży. Niemniej Miraka nie musiała się martwić prowadząc swoich podopiecznych, tu liczna eskorta nie była potrzebna. A było tu ich wszak sporo… oprócz jej towarzysza Sermonusa, był Kvaser, Harran i była Suletu. Ten pochód oczywiście przyciągał uwagę zarówno obrońców miasta jak i mieszkańców, ale była to życzliwa uwaga. I nie zaczepiali oni przybyszy… natomiast dzieciarnia tak. Od razu rzucili się niczym stado wygłodniałych wilków na istotę o głowie psa, który przemierzał ulicę i zasypywali go pytaniami. Psi archon zachował spokój i cierpliwość wobec napastników, spokojnie odpowiadając na pytania. A nawet biorąc na ramiona młodsze z podopiecznych Miraki i dając się cierpliwie ciągnąć za uszy. Doskonałość, może nie była najciekawszym miejsce na Wielkim Kole, ale z pewnością bardzo bezpiecznym dla dzieci. Wielki miecz który niósł archon przy sobie, obecnie spoczywający w pochwie, w każdej chwili mógł się obrócić przeciw każdemu kto zagroził by szkrabom na jego ramionach. - Ciekawe czy któremuś kiedyś puściły nerwy i współbracia musieli wyegzekwować na nim sprawiedliwość - Kvaser zauważył raczej żartobliwie, bez negatywnych konotacji. - Wygląda i zachowuje się jak uosobienie spokoju i cierpliwości - powiedział Harran. - Idealna niania. - Bałbym się, że w przypadku nieco starszych, powiedzmy nastolatków, silnie dochodzi żelazna sprawiedliwość - niziołek podsumował - ale co tam. Całkiem przyjemne miejsce, może nie na emeryturę, ale na odsunięcie przez jakiś czas. Przy czujnych uszach Miraki i dzieciakach rozmowa między załogą Destiny się w ogóle nie kleiła? A może to ich języki wymagały smarowania? Niewątpliwie najlepszym smarowidłem na takie okazje, było dobre wino lub piwo. Ale nie przy czujnym spojrzeniu rzeźbiarki, które potrafiło zabijać… rezon u każdego. Dlatego też drużyna skorzystała z pierwszej nadarzającej się okazji, by urwać spod cerberowego spojrzenia Miraki i uciec do niebios każdej drużyny awanturników. Miejscowej pijalni mocnych trunków zwaną często “karczmą” albo miejscowym wódopojem. “Ekstaza Podniebienia, karczma w Doskonałości.” Karczma w tym mieście była… inna od tych co dotąd znali. Zabudowana tylko w połowie, mająca tylko dwie ściany… reszta przybytku otwarta była zewnątrz i na gości, podtrzymywana kilkoma drewnianymi kratownicami porośniętymi różnokolorowymi ozdobnymi bluszczami. Nie było stolików, jedynie małe taborety przy szerokim kamiennym kontuarze z dużymi dziurami, zakrytymi drewnianymi pokrywami. Nie było tu też wielu klientów… trudno było ocenić czy to był plus czy minus sytuacji. Cała trójka awanturników urwała się z powodu… nudy. Miraka i jej podopieczni nie potrzebowali wszak ochrony w tym miejscu, a i tam gdzie podążała rzeźbiarka za ciekawie być nie mogło. No i trwało to długo, bo niesforna gromadka dzieciaków musiała zobaczyć wszystko. A zaganianie ich z powrotem to nie była robota dla bohaterów. Kvaser zamówił piwo, zgodnie z maksymą, iż każdy próbuje mieć dobre wino, ale dobre piwo wymaga już zacięcia w temacie, stąd warto go spróbować w pierwszej kolejności. W tak zwanym międzyczasie zagaił Harrana. - W sumie kiedy odkryłeś swój talent magiczny Harranie? Bez urazy, ale przypominasz mi kogoś, kto od dziecka był specjalny w swym środowisku - niziołek powiedział bez oceniania. - Talent, można by rzec, sam się okrył - powiedział zaklinacz. - I to w dość wczesnym wieku. Z tym, że w mojej rodzinie to zjawisko występowało już parę razy, więc na nikim wielkiego wrażenia nie zrobiło. Być może woleliby, by talent był bardziej przydatny, na przykład sprowadzał deszcz, ale nie narzekali. Mag w rodzinie to niezła rzecz. - Złote dziecko - Kvaser powiedział podnosząc kielich do ust - w złotej rodzinie. Dużo podróżowaliście od waszych stron czy też praca w ramach rodzinnych stron? - Początkowo nie ruszałem się z domu... zbyt daleko - odparł Harran. - Ale potem wyrwałem się spod opiekuńczych skrzydeł rodziny. - Uśmiechnął się lekko, a potem upił łyk wina, które zdecydowanie przedkładał nad piwo. - Nie jesteś zbyt wylewny w kwestii historii - niziołek stwierdził lekko - ja byłem kowalem. - A co tu dużo opowiadać? - Zaklinacz pokręcił głową. - Jak to młodemu i naiwnemu marzyły mi się piękne kobiety i bohaterskie czyny... - Uśmiechnął się. - Więc robiło się różne głupstwa. A ty? Czemu rzuciłeś swoje zajęcie? W niektórych kulturach kowal jest ceniony niczym szaman. Niziołek zaśmiał się serdecznie. - Pochodzę z cywilizowanych rejonów, Harranie. Murowany dom, niezbyt duża osada, nawet dość często trafiały mi się fuchy na oręż od szlachty. Nie abym był jakimś mistrzem, byłem blisko i nie zdzierałem z klientów. A broń ozdobna często jedzie do kilku kowali i drugie tyle innych rzemieślników, ale oczywiście potem podpisuje się pod nią główny mistrz pomijając całą resztę zgrai - Kvaser stwierdził luźno - a często sam nawet końcem palca nie tknął metalu, zlecając wszystko czeladnikom. Ale z takiej współpracy też był dobry pieniądz, stać było nas na książki na tyle, że żona zbyt często mi tego nie wypominała, poza tym zawsze była była wymówka, że to dla dzieci - zaśmiał się - a potem wszystko się posypało - westchnął biorąc mały łyk piwa. - A były piękne kobiety i bohaterskie czyny? Towarzysząca im Suletu milczała od bardzo dawna, jedynie obserwując wszystko wokół, i podziwiając spokojnie te wszelkie rzeczy, na jakie się natknęli… strasząc i co pewien czas malunkami na swojej twarzy co bardziej "miękkich" miejscowych. Minę miała zaś obojętną, bardziej jednak spokojną niż znudzoną. Wypiła duszkiem pół kufla piwa, cicho beknęła, wypiła resztę, po czym znowu beknęła. Przetarła niezbyt kulturalnie usta, i przesunęła kufel w kierunku karczmarza, po czym wskazała na owy kufel od góry palcem. Chciała więcej? - Były, były. - Harran skinął głową. - Ale nie pozwalamy dojść Suletu do głosu. - Spojrzał na towarzyszącą im kobietę. - Czym się zajmowałaś? Szukałaś przygód, czy miałaś ważniejsze sprawy na głowie? - Leczenie ran, chorób, zabijanie wrogów - Odparła bardzo zwięźle Suletu, wpatrując się z zaciętą miną w Harrana - Nie było czasu na pierdoły. - Tępienie bandytów i potworów to zdecydowanie nie to samo. - Harran dla odmiany miał minę całkiem obojętną. - A co, jeśli to bandyci-potwory? Najeźdźcy bez litości zabijający twój lud, twoje plemię? Każde plemię, niszcząc i paląc wszystko na drodze, grabiąc, mordując, i porywając w niewolę? Kiedyś był spokój, było miło. Był czas na głupstwa, był czas na dzieci... - Suletu zerknęła na Kvasera - ...potem nie było już nic. Nie każdy ma błahe życie - Dodała, i w końcu, gdy dostała nowy kufel z piwem, wzniosła go przed Harranem w geście toastu, cierpko się uśmiechając. - Mój kraj od lat wielu żył w pokoju, nie atakowany przez żadne wrogie wojska - odparł zaklinacz. - A bandyci i potwory to zawsze była sprawa lokalna. - Czyli zajmowaliście się sobą - Kvaser wtrącił lekko pozwalają zaklinaczowi dalej ciągnąć wątek. - Tak... czysto wewnętrzne sprawy, żadnych zatargów z sąsiadami...jeśli o to ci chodzi - odparł Harran. - My nie mieszaliśmy się w ich sprawy, a oni - w nasze. - Możesz więc się uważać za szczęściarza - Powiedziała Suletu, po uprzednim wypiciu większej połowy kufla, i przetarciu buzi. Harran skinął głową i upił nieco wina. Do karczmy wszedł, schylając się pod zwisającym bluszczem Wędrowiec. Jego sylwetka i strój wyróżniały się na tle innych gości, gdy wypatrywał swoich towarzyszy. Ruszył w ich stronę i przysiadł ostrożnie obok. -Co polecicie do picia? - zapytał widząc, że zamówili różne trunki. - Coś o właściwościach smarnych i przeciwrdzewny czy jednak nie? Kvaser zaśmiał się serdecznie. - Nie próbowałem innych, ale piwo mają tutaj dobre, a o nie trudniej niż o dobre wino. - Dobre wino jest lepsze, niż dobre piwo. - Zaklinacz przedstawił swój punkt widzenia. Automaton popatrzył przez moment na obu, po czym zamówił kufel piwa i kielich wina. Kvaser ocenił wybór Wędrowca z krzywym uśmiechem. - Albo cię sponiewiera albo smaki ci się wymieszają. Jest kilka roślin które zabijają smak, nawet gdy polowaliśmy, mijałem je, ale nie zbierałem. Gdy je zbierasz to albo jesteś mistrzem kuchni, albo naprawdę zdesperowany i musisz czymś oczyścić gębę po smaku resztek zapasów - zaśmiał się. - Co metalowemu człowiekowi po trunkach? Umiesz je posmakować? - Zdziwiła się Suletu, zwracając do Wędrowca. - Chwila odstępu wystarczy, żeby poczuł smak każdego, a ta ilość to naprawdę niewiele - automaton uśmiechnął się do niziołka - Co to za rośliny? - dopytał, zanim odpowiedział Suletu - Nie jestem w pełni konstruktem. Czuję smak potraw i trunków, chociaż nie potrzebuję ich do przeżycia. - Znam kilka - Kvaser wyjaśnił - jedno to ziarna, ich nie widziałem rosnących na żywo, kupcy sprowadzali z daleka. Niektórzy robili z nich wonny napar, ale sam zapach oczyszcza jęzor. Są też dwa rodzaje korzeni kwiatów i jednego zielska, ale w dwóch przypadkach na trzy można się otruć, ja tego trzeciego nawet nie ośmielałem się zbierać… nie aby ktoś naprawdę wytrawiony nie potrafił zawsze perfekcyjnie rozróżnić co jest czym, ale stanowczo taką osobą nie jestem ja. Jeśli na statku mamy jakiś bogaty zielnik, to można poszukać ilustracji - stwierdził po namyśle. - ...albo po prostu spytać mnie - Burknęła Suletu, zaglądając w dno kufla. Znowu jej się piwo skończyło. Niziołek zaśmiał się krótko z impetem odstawiając kufel. - Nie wiemy co potrafisz - odpowiedział Sulet z uśmiechem - a nie każdy malowany lis umie zakradać się do spichlerza. Warpriestess zamrugała ślipkami… - Ja jestem malowanym lisem? - Spojrzała na Kvasera z krzywą miną. - Po prostu czasem nie oceniając po pozorach możemy popełnić błąd - niziołek odpowiedział z krzywym uśmiechem. Kobieta dopiero będzie miała szansę przyzwyczai się do jego poczucia humoru. - No ale co ma do tego malowany lis?? - Łupnęła pięścią w kontuar. - Podejrzewam, że farbę - Kvaser zaśmiał się głośno - spokojnie, nikt cię nie obraża. - To po kiego mnie tak nazywasz? Jak nie obraza, jak tak - Zerknęła z ponurą miną na karczmarza, wskazując na swój pusty kufel, po czym znowu skierowała wzrok na Niziołka - Masz chujowe myśli, i tyle… Kvaser uśmiechnął się serdecznie na ten komentarz który wydał się mu dziwnie błyskotliwy jak na to, czego spodziewał się po Suletu (czyżby była jednak lisem?) i upił piwa uchylając kufel w jej kierunku w geście drobnego toastu. - A żebyś się udławił - Krzywo się uśmiechnęła do Kvasera, po czym, gdy w końcu dostała napełniony kufel, łyknęła porządnie, i spojrzała na Wędrowca. - A ten… ty wszystko masz metalowe? - Spytała, i nie czekając na odpowiedź, głośno i wesoło się roześmiała. - Jak nasz kolega biega, to echo specyficznych kliknięć roznosi się szerokim echem po bitwie. Niektórzy wrogowie uciekają na sam ten dźwięk - Kvaser powiedział z dziwnie poważną miną. Harran uśmiechnął się lekko. - Tego nie da się opowiedzieć, to trzeba usłyszeć - powiedział. Automaton popatrzył po towarzyszach, po czym pokręcił głową z uśmiechem. - Różne sfery, a żarty się nie zmieniają. Kvaser, będę chodził ostrożniej, żeby cię w głowę nie trącić - rzucił, popijając piwo - Dobre, chociaż delikatne. Większość ciała została ...ulepszona, ale nie całe. - A to są dzwoneczki, czy dzwony świątynne? - Dopytywała się rozbawiona Suletu, i nawet obiema dłońmi wykonała gest, jakby coś nimi chciała chwycić, po czym znowu głośno się roześmiała. - Ksywa Grzmiące Jaja nie bierze się z powietrza - Kvaser dodał cicho dopijając piwo. - Masz szybki język, Brzęczacy Dzwoneczku - automaton uniósł kufel w stronę niziołka i także go dokończył. Nie zdążył powiedzieć nic więcej, kiedy wśród gwaru dało się usłyszeć wysoki okrzyk. - Zła! Wędrowiec odstawił kufel, a okrzyk się powtórzył. - Imra się zbliża - stwierdził, nie odwracając się nawet. Faktycznie chwilę później zza rogu wyszła półelfka ze zmęczonym spojrzeniem, które było ukryte pod lekką irytacją. Spojrzała obojętnie na klientelę i dopiero jak zobaczyła kolorową gromadę na jej twarzy pojawiła się wyraźna ulga. Momentalnie odwróciła się do latającej obok niej świetlistej kulki. - Nie będziesz zakłócać spokoju karczmy prawda? No już, już daj odpocząć zmęczonym osobom - machnęła dłonią odganiając uporczywą istotę. Zbliżyła się do stołu gdzie siedziała reszta. - Mam nadzieję, że znajdzie się jeszcze dla nas miejsce? Wędrowiec przesunął się trochę, samym gestem dając znać Imrze, że jest dla niej i Cromharga miejsce. Barbarzyńca usiadł obok automatona. Wojowniczka jeszcze nie usiadła, gospodarz nie próbował wypraszać, choć jego spojrzenie było niechętne. Na szczęście dla niej, latarniany archont nie był na tyle elokwentny lub wredny by się odgryźć, więc wyfrunął z karczmy. - Cudownie, zaraz będę - rzuciła podchodząc do karczmarza niezrażona jego niechęcią. Oparła się o ladę, czy tam jej odpowiednik, i zagadała do niego o wykupienie dzbana alkoholu. Chwilę konwersowali aż nastąpiła wymiana monet i towaru. Półelfka zadowolona wróciła do pozostałych ze swoją zdobyczą. - Dawno tego nie robiłam, więc spróbujcie wykazać się odrobiną wyrozumiałości - zaczęła ciągle stojąc. Chwilę się zbierała, próbując zacząć. Popełniła kilka gestów dłonią w powietrzu aż w końcu pokręciła głową. - Cholera, proszę bardzo, sprawiłam wam drobne prezenty - mówiąc to podsunęła Suletu dzban z alkoholem. Kvaserowi rzuciła gruby kawał, świetlistego metalu w kształcie monety, przed Wędrowcem wylądował stos ksiąg ze znanymi mu tytułami, a Harran dostał woreczek z przepysznie pachnącymi łakociami. - Dla twojego pseudosmoka. Powinny jej smakować. A dla ciebie będę miała coś później - rzuciła na koniec do Cromharga jednocześnie czochrając mu włosy na głowie. - Ummm… ale o co chodzi? - Zdziwiła się Suletu, posyłając krótki uśmiech Imrze, trzymając dzban w obu dłoniach. - Na dobry początek znajomości - półelfka zaczęła - lub na jej poprawienie. - Hmmm. Ale to wypijemy razem, co? - Warpriestess postawiła dzban na kontuarze, po czym załatwiła i kufel dla Imry. - Dziękuję w imieniu Afreety - powiedział zaklinacz. - To atmosfera Doskonałości tak na ciebie wpłynęła? - zażartował. - Siadaj. Pij i baw się razem z nami. Następną kolejkę ja stawiam. - Powiedzmy - półelfka kiwnęłą za kufel i mimo wszystko jeszcze jeden wzięła dla Cromharga. Wędrowiec zmarszczył brwi, czytając tytuły ksiąg. Wydawał się szczerze zaskoczony i nieco zagubiony. - Dziękuję… - powiedział nieco niepewnie, obserwując Imrę, która już dążyła do zamawiania sobie alkoholu i pozornego nie interesowania się reakcjami pozostałych. Cromharg również skupił się na alkoholu wybierając najmocniejsze trunki. - Gdzie zgubiliście dzieciarnie? - wojowniczka w końcu zagaiła. - Dzieciarnia zwiedza sobie miasto pod lepszą opieką, niż my moglibyśmy sprawować - odparł Harran. - Ha, nawet wy nie macie siły aby one były ciągle obok, co? - Imra się uśmiechnęła na jedną stronę. - Tu się im krzywda nie stanie, więc wyskoczyliśmy na jednego, dwa, trzy… - Suletu zaczęła wyliczać na palcach, mając już leciutki "humorek alkoholowy" - ...no i zanim przyszłaś, była rozmowa o wielkich kulach metalowego człeka, i związanych z nimi sprawach - Warpriestess krótko się zaśmiała. - Poza tym byliśmy pewni, że by nas tu nie wpuszczono z dziećmi - dorzucił zaklinacz. Imra przeniosła spojrzenie na Wędrowca i parsknęła krótko. Spojrzała z powrotem na Suletu. - Kule to jedno, ja bym była bardziej ciekawa drążka. Warpriestess na słowa Imry zakrztusiła się, i popluła pitym właśnie alkoholem, po czym głośno roześmiała, wycierając gębę. - Hahahaha… masz rację! To by było bardziej ciekawe! - Chyba nic nie stoi na przeszkodzie, byście zaspokoiły tę ciekawość, skoro właściciel jest o krok - stwierdził Harran, po czym upił łyk wina. - Myślę, że nasz gospodarz i pozostali goście nie byliby uradowani taką sceną - stwierdził Wędrowiec, kosztując wina - Bez tajemnic życie byłoby jedynie egzystencją, im większy wysiłek włożony w ich odkrycie, tym większe emocje wywołują - zacytował. - Każdy argument jest dobry, by się wykręcić - powiedział zaklinacz. - Dajmy mu szansę, w końcu nie można tak dręczyć kogoś z ułomnością. Nie wypada - półelfka wyszczerzyła się puszczając oko do Suletu. - No dobrze, pić lubię, gadać lubię, ale nie wiem jak długo tym razem te krzykacze wytrzymają bez krzyczenia - spojrzała za siebie w kierunku ulicy - a na dzisiaj wyczerpałam już swoją cierpliwość. Zbieram się na statek. Wystarczająco już skusiliśmy los zostawieniem go samopas. Z tymi słowami Imra dopiła swój kufel duszkiem do końca i odstawiła go głośno na ladzie. Rzuciła karczmarzowi monety za siebie i Cromharga i zebrała się do wyjścia, a za nią jej “ochroniarz”. Na odchodne Imry, Suletu pokiwała kilka razy głową z miną mogącą wyrażać "taaa, jasne", po czym i zerknęła w kierunku Wędrowca. Jednocześnie palcami własnej dłoni poruszyła, jakby naśladując czyjeś gadanie, a właściwie to kłapanie dzioba. - To ten… trzyyyym się. A my… csssso robimyy? - Spytała, lekko już wstawiona. - Kolejne piwo, a potem jeszcze jedno? - zaproponował Harran. - Nie wiem, czy w tej doskonałości znajdą się inne rozrywki. - Plan niiiiby dobry… ale zakąąąchy brakuuuujeee - Zawyła Suletu, waląc przy okazji kilka razy pięścią po kontuarze - Jak tu chlaćśś bezzzz?? - Spokojnie... zaraz coś załatwimy - powiedział Harran, po czym zwrócił się do karczmarza. - Coś solidnego do jedzenia poproszę - powiedział. Karczmarz skinął głową i zajrzał na zaplecze karczmy wydając polecenie. Sądząc po wypowiedzi szykował się omlet z grzybami i papryką. - Pół klepsydry. - rzekł po powrocie i przestawił jedną z klepsydr na półce wiszącej tuż za nim. Żeby Harran wiedział ile przyjdzie mu czekać. - Nietypowy dodatek do piwa - mruknął Wędrowiec, zbliżając się powoli do końca kielicha - Ale chyba nie zrobi różnicy - dodał, patrząc na stan kapłanki - Co do pytania o rozrywki, raczej wątpię, o ile nie interesują cię debaty filozoficzne. To miasto raczej nie zachęca do wielu… uciech. - Trudno prowadzić dysputę filozoficzną z kimś, kto jest święcie przekonany o swej racji. Dyskusja wymaga uznania możliwości, iż możemy się mylić, inaczej jest tylko zwyczajną wymianą poglądów - niziołek stwierdził od niechcenia. - Na szczęście tutejsi retorzy wiedzą, na czym polegają dysputy - automaton uśmiechnął się lekko - W przeciwieństwie do niektórych. Chwilę później na stole pojawiło się jedzenie i impreza trwała dalej w najlepsze. |
24-07-2021, 20:08 | #174 |
Reputacja: 1 |
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
05-08-2021, 12:56 | #175 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Jako Suletu "jak wiatr" Wędrowiec przyglądał się przez chwilę wieży i jej okolicy, szukając jakiegokolwiek ruchu. Wyglądało na to, że po śmierci właściciela półplan nie był zamieszkany – oby cokolwiek w nim pozostało. - Ktoś chce iść ze mną? – zapytał towarzyszy, sięgając po torbę przechowywania i przyoblekając się w pancerz. - Można trochę pozwiedzać... - stwierdził Harran. - No i po co tylko tobie zostawiać wszystkie przyjemności płynące z odkrywania czyichś sekretów. - Albo skarby - dodała Imra dla której ta wyprawa była głównie kolejną możliwością do zarobku. - Też jestem zainteresowana zwiedzaniem wieży maga. Mają czasami ciekawe hobby.- zadeklarowała Tanegris uśmiechając się wesoło. - Nie ma awantury bez mej osoby - niziołek wzruszył ramionami - w perspektywie gdyby oczyścić to miejsce, mamy dość dobrą skrytkę - stwierdził. - Też się nad tym zastanawiałem - zgodził się automaton - Stacjonarna lokalizacja może być dużym atutem. - Zwłaszcza taka o której nikt nie wie. Dobra kryjówka, zwłaszcza gdy ma się dużo wrogów i zabójcę na plecach. -stwierdziła duergarka.- Trochę tu za jasno jak na mój gust, ale też chętnie tam zajrzę. Barbarzyńca nie musiał się deklarować, wiadomo było że Cromharg pójdzie za Imrą co by ją chronić. - Też idę - Stwierdziła krótko i na temat Suletu, chwytając za swoje toporki, i efektownie nimi okręciła parę razy w dłoniach. Liczyła na walkę? - To nie ma co czekać - Kvaser mruknął zniecierpliwiony. - Destiny, zbliż się powoli do wieży - rzucił Wędrowiec, mając nadzieję, że nie uruchomią żadnych systemów obronnych - Podleć do wejścia na parterze, a kiedy przejdziemy, wycofaj się na bezpieczną odległość. - Tak zrobię kapitanie.- odparł statek. Liczna drużyna wylądowała przed wieżą i tu pojawił się pierwszy problem. Drzwi były zamknięte na klucz. Niby to drobiazg, poszczególni członkowie drużyny mieli dość siły by te drzwi po prostu rozwalić, ale… to były ich drzwi. Trochę głupio rozwalać drzwi do własnego domu, nieprawdaż? Niemniej Tanegris miała na to rozwiązanie. Co prawda złodziejem nie była ale dysponowała, jak się okazało, czymś co złodzieja zastępowało. Do pewnego stopnia jedynie. Była to nakręcana zabawka gnomów, z której to wysuwał się mały pręcik wtykany w dziurkę od kluczenia. Urządzenie było dość głośne i otwieranie nim czegokolwiek zajmowało trochę czasu, więc prawdziwy złodziej by go nie używał. Ale zamek puścił w końcu i cała ekipa mogła wejść do środka. Za drzwiami był dość nietypowy przedsionek. Komnata była duża i sześciokątna w kształcie. Poza niedużymi ławami ofiarnymi był tu wysoki na 2,5 metra posąg w którym niektórzy mogli rozpoznać postać Pelora triumfującego. Wysoki brodaty mężczyzna z unosił jedną dłoń w błogosławieństwie, a drugą dłonią uzbrojoną w buzdygan raził “zło” powalone u jego stóp. Zwykle to zło było wyobrażone w postaci jakiegoś czarta, rzadziej nocnego wędrowca. Tu jednak przedstawiono u jego stóp… wampira. Kvaser zorientował się szybko z jak nietypowym przedstawieniem Pelora tutaj mieli okazję się zetknąć. Bo choć Pelor był też bóstwem zwalczającym zło ten aspekt rzadko był uwypuklony w świątyniach pozostawiając wojnę z siłami mroku bardziej wojowniczym kultom Heironeousa i świętego Cuthberta. Z tego przedsionku było tylko jedno wyjście, drzwi po przeciwnej stronie. - Ktoś tu nie lubi krwiopijców - niziołek stwierdził lekko rozbawiony tym faktem (czy może nawet zadowolony) - przytulnie tu, miłe powitanie gości. To może też tłumaczyć nasłonecznienie tego miejsca. Niziołek tym razem darował sobie komentarz co do urządzenia którym posłużyła się Tanegris, pewnie temu, że wpadł na niego o kilka chwil za późno gdy stwierdzenie, że musi dobrze otwierać pasy cnoty, byłoby jeszcze zabawne, zatem tylko uśmiechnął się do swych myśli. - To co, idziemy dalej - niziołek zrobił kilka kroków w stronę następnych drzwi zapraszając zamaszystym gestem resztę za sobą. Harran, który również nie przepadał za wampirami, nie miał nic przeciwko temu, co przedstawiał posąg. - Jak na razie nie można gospodarzowi nic zarzucić - stwierdził. - Prezentuje dość popularne podejście do wampirów. - Czekaj - Wędrowiec gestem dał znać Kvaserowi, żeby się zatrzymał - To siedziba maga, głupotą byłoby zakładać, że nie ma tu żadnych magicznych zabezpieczeń, mimo ich braku na drzwiach wejściowych. Kilka sekund na sprawdzenie aur magicznych nam nie zaszkodzi. Harran, widzisz jakieś? - skinął głową na zaklinacza. - Wygląda bardziej na sektę religijnych fanatyków. Na pewno nie pomyliśmy kluczy, czy portali?- wtrąciła sarkastycznie duergarka z ulgą przyjmując fakt, że okna w tej komnacie były witrażowe i przyciemniane łagodząc blask panujący na zewnątrz do tolerowanego przez nią poziomu. Także Imra czuła się tu nieswojo, a Cromharg spytał wskazując włócznia na posąg.- Co to za wojownik? Jakiś wódz? Harran rzucił wykrycie magii, koncentrując się przede wszystkim na drzwiach. - Magia powinna rozpoznawać swoich, czyli posiadaczy klucza - powiedział. - To bóg, Pelor - niziołek zwrócił się do Cromharga - dobry bóg słońca. Jest generalnie dość łagodny i pokojowy, ale tutaj mamy go w aspekcie nieco bardziej wojowniczym jak rozprawia się ze stworzeniem które światła raczej nie lubi, czyli wampirem. Mag z Ipeq nie wykrył żadnej magii na drzwiach, za to wyczuł silną aurę wywoływania emanującą z posągu bóstwa. Po chwili przypatrywania się Harran rozpoznał w tym zwykły czar konsekracji na stale związany z posągiem i rozciągający się swoim wpływem na całe pomieszczenie. Standard jeśli chodzi o efekty magiczne stosowane w świątyniach. - Drzwi nie zawierają pułapek, przynajmniej magicznych - powiedział zaklinacz. Idąca wśród innych Suletu przyglądała się wszystkiemu z dużą dozą ostrożności, w końcu w niby siedzibie magika mogły faktycznie być jakieś pułapki… po chwili ona również rzuciła wykrywanie magii, by w porę móc się ustrzec przed jakimiś wrednymi pułapkami. Wędrowiec kiwnął głową na słowa Harrana, zerknął też na Suletu. - Póki co utrzymujcie wykrywanie, dawajcie znać o jakichkolwiek aurach. Pozostali, nie ruszajcie niczego dopóki nie będzie sprawdzone. Ruszajmy - powiedział, idąc w stronę drzwi i rozglądając się uważnie.
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD Ostatnio edytowane przez Buka : 05-08-2021 o 12:59. |
06-08-2021, 10:21 | #176 |
DeDeczki i PFy Reputacja: 1 |
|
07-08-2021, 18:52 | #177 |
Reputacja: 1 |
|
07-08-2021, 19:10 | #178 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Suletu & Tangeris "na boku" - Jesteś tu? - Szepnęła Warpriestess, idąc powoli korytarzykiem. - Jestem jestem… wrogowie nas nie zobaczą. Ale bardziej obawiam się pułapek. Ten korytarz jest idealny na takie niespodzianki.- odezwał się cichy szept tuż za Suletu. - Ummm… - Indianka zatrzymała się, a rogata na nią wpadła - To jak ty się na tym znasz, to czemu nie idziesz pierwsza? - Cicho parsknęła Warpriestess. - No nie znam za bardzo.- odparła diabliczka na ślepo macając ciało Suletu.- Ale mogę… zaryzykować… aczkolwiek będziesz musiała trzymać mnie za ogon. - Ummm… no dobra - Suletu schowała jeden z toporków, po czym… na ślepo zaczęła macać, gdzie Tangeris, i gdzie niby ten jej ogon… - Tylko bez jaj, dobra? - Dodała. - Nie posiadam takich.- mruknęła cicho Tangris przeciskając się obok Suletu w wąskim korytarzu, gdy już palce Suletu zacisnęły się na ogonie.- Przesuń dłońmi wyżej, bliżej końcówki. Ta więc tak zrobiła… - Doobrze… to ruszajmy.- teraz niewidzialna diabliczka podążała pierwsza, a Suletu za nią ściskając niewidzialny ogon. - Pamiętaj by mnie wyciągnąć z pułapki, jak w jakąś wpadnę. - A masz ten ogon wytrzymały? Dobra… a widzisz w ciemności? Bo ja tak… to idziemy, zanim metalowy się porządnie wkurzy - Cicho zachichotała Suletu. - Widzę i potrafię stworzyć ciemność.- przyznała cicho rogata, gdy skręcały za róg natrafiając na długi ciemny korytarz. I wąski. - Dobrze to powoli. Jakbyś potrafiła zwiększyć moją zwinność, to byłabym wielce zobowiązana. - Kiepska sprawa… co najwyżej, zrobić cię nieco bardziej…"pancerną"? - Odparła Suletu. - Zawsze to coś. - przyznała rogata. - Jeśli mnie nie obciąży to tak.. przyda się. Suletu wypowiedziała więc kilka słów, a przez dłoń dotykającą ogonek rogatej, w ciało tej ostatniej wniknęła energia… - No to naprzód.- odparła Tanegris ruszając ostrożnie przodem. Co jakiś czas zatrzymywała się, gdy deski pod jej stopami za mocno skrzypiały. Gdzieś tam na końcu długiego korytarza majaczyły drzwi. - Praaawie jesteśmy… jeszcze kawałek… ty tam wypatrujesz tych pułapek? - Spytała Suletu. - O tak… wolałabym w żadną nie wpaść. Szkoda że nie mamy żadnego łotrzyka w składzie.- przyznała rogata i dodała.- Chyba nigdzie nam się nie spieszy? - W sumie miałyśmy się urwać tylko na chwilę… opieprzą nas jak nic - Parsknęła Suletu - No… ty otwierasz zamki, to myślałam, że ty łotrzykiem? - Niezupełnie… jestem bardką.- wyjaśniła diabliczka.- Grywam na instrumencie dla przyjemności innych, czasem śpiewam. - Aha - Odparła krótko Warpriestess - No ale masz zwinne łapki… byle i też dobre oczy. - Mam nadzieję…- mruknęła robiąc krok za kroczkiem.- No i trochę doświadczeń związanych z pułapkami, niekoniecznie przyjemnych. - Oby zostały wspomnieniami… - Szepnęła Suletu - Jeszcze dwa kroczki, i jesteśmy? - Acha… - odparła rogata, a tuż za nimi słychać było wiele kroków i przeciskająca się przez wąski korytarz drużyna szybko do nich dotarła. Niemniej drzwi były już w zasięgu dłoni Tanegris. Ta je otworzyła…
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |
09-08-2021, 15:45 | #179 |
Moderator Reputacja: 1 | Gdy już opuścili wąski korytarzyk zorientowali się, że było to kolejne miejsce świadczące o guście gospodarza. Korytarz prowadzący do schodów na górne piętro wieży. Pełnił też rolę galerii sztuki. Dzieła tu zamieszczone były najczęściej elfimi portretami jak i malunkami stworzonymi przez elfy. Niektóre mogły być nawet coś warte. Szeroki w swych rozmiarach pozwalał w pełni nacieszyć wzrok obrazami i kontemplować ich piękno. Wspólnie lub w samotności. Był tu też początek schodów prowadzących na górę, kolejne masywne drzwi i następne na samym końcu pomieszczenia. Te ostatnie przypominały w kształcie drzwi z galerii i pewnie do miejsca z rzeźbami prowadziły. Suletu rozglądnęła się po pomieszczeniu, po czym mrugnęła do diabliczki, i nawet klepnęła ją po przyjacielsku w ramię. A teraz obie czekały na resztę towarzystwa, robiąc jak najbardziej niewinne minki… Niewidzialny Harran, nie zwracając uwagi na obie 'uciekinierki', rozglądał się po sali, podziwiając co poniektóre dzieła. Niewątpliwie doskonałe pod względem warsztatu i piękne pod względem tematu, aczkolwiek… bardzo standardowe i bezpieczne. Nic co rzucałoby wyzwanie widzowi. Same klasyki. - Ugh, wszędzie elfie gęby - Imra skrywiła się nieprzyjemnie. - A wy co tak cicho stoicie? Boicie się czegoś? Wyglądacie jakbyście podwędziły ciasteczka z kuchni i tylko chciały aby wam ktoś za to tyłki sklepał - dodała przenosząc spojrzenie na obie kobiety. Światło z młotu oświetliło jej twarz w taki sposób, że półelfka na moment wyglądała upiornie z błyskiem w oku. - Liczą na połajanki - prychnął Wędrowiec - Imra, Kvaser, jak z waszego doświadczenia traktowało się takie wyskoki? - zapytał, mijając kapłankę i bardkę bez zainteresowania - Harran, widzisz tu jakieś aury magiczne? - Jakie zaś "wyskoki"? Ot potknęłam się, i tam wpadłam, a rogata mi pomagała, i był korytarz, i jakoś tak… no co?? - Krzywo uśmiechnęła się Suletu, kłamiąc jak z nut. - Ja już raz powiedziałam co zrobiłam ze złodziejem, który zrobił samowolkę. Tyle, że one nie są ani pod moją ani pod twoja jurysdykcją - Imra wzruszyła ramionami. - Chociaż wygląda jakby bardzo chciały być. - Niczego nie ukradłyśmy, poza paroma pajęczynami we włosach. - stwierdziła Tanegris przeczesując fryzurę. - Tak, mówiłaś, Imro - automaton kiwnął głową - I racja, to nasi goście - zgodził się, po czym wrócił do obserwowania galerii sztuki. Zastanawiał się, czy któregoś z tych obrazów kiedyś nie widział. Parę z nich wyglądało znajomo, ale w przeciwieństwie do rzeźb… nie było tu kopii dobrze znanych dzieł. Może dlatego, że obrazy, w przeciwieństwie do posągów, rzadziej rzucały się w oczy pospólstwu? - Innym razem - półelfka uśmiechnęła się wrednie do Suletu. - Dzisiaj wam odpuścimy. Harran po raz kolejny rzucił wykrywanie magii, nic tu nie znajdując. Tanegris "uwolniona od podejrzeń o kradzież" zaczęła podążać od obrazu do obrazu zachwycając się każdym z nich i chłonąc widoki podobnie jak Cromharg, a Zakkara żywiąc duergarskie poglądy na niepraktyczne " bohomazy " ruszyła zobaczyć co jest za kolejnymi drzwiami. Suletu na całe te marudzenie Imry i Wędrowca wzruszyła zaś w końcu ramionami, po czym obserwowała, co Duergarka znajdzie za kolejnymi drzwiami. Po otwarciu przez krasnoludzicę okazało się że to spore pomieszczenie pełniło rolę ogólnego magazynu. Po jednej stronie znajdowały się beczki, wiszące połcie suszonego mięsa, butelki wina i wszelka rodzaju żywność którą da się długo przechowywać. Po drugiej zaś stronie stały włócznie i półwłócznie oraz inna broń, kołczany z bełtami i strzałami, kilka hełmów, parę zbroi skórzanych oraz liny, drabiny, miotły, szmaty, wiaderka, młotki i inne narzędzia. W składziku znajdowało się wszystko co było przydatne do utrzymania i obrony tego miejsca. Ciekawostką była zawieszona na ścianie półka pełna osikowych kołków. A obok kołków była zawieszona dziwna kusza, przeznaczona do ich wystrzeliwana, bo już załadowana jednym z nich. Wędrowiec rozejrzał się po magazynie, sprawdzając czy nie ma tu niczego wartego większej uwagi, po czym ruszył w stronę schodów. - Właściciel ewidentnie był w konflikcie z krwiopijcami. Możliwe, że tamci dwa byli zakładnikami, chociaż teoria Kvasera jest bardziej prawdopodobna. Może na górze będą jakieś zapiski na ich temat. Harran odkrył w magazynie jedynie jedną rzecz, od której emanowała magia. Dziwaczna kusza, a raczej coś w tej kuszy... Podszedł bliżej, by dokładnie zbadać tę sprawę. Kołek umieszczony w łożu kuszy pulsował ową magią, silnym swądem nekromancji. Jakkolwiek umagiczniony był to przedmiot, to sposób w jaki magia była w nim użyta zdecydowanie różniła się od zastosowanych zazwyczaj sposobów… bo Harranowi nie udało się odkryć co właściwie ten kołek robi. Suletu również rzuciła wykrywanie magii, po czym omiotła magazyno-zbrojownię spojrzeniem… i również ruszyła za pozostałymi na górę. - Właściciel musiał też mieć własnych najemników. Za dużo tu broni użytecznej dla wojowników, a nie magów.- oceniła Zakkara przyglądając się podejrzliwie kuszy. Harran zostawił kuszę w spokoju i podążył za innymi w górę schodów, Tanegris zaś za nim. Schody zaprowadziły całą grupkę na górę, na wąski korytarz załamujący się pod kątem prostym, zapewne prowadząc jeszcze wyżej. Tutaj był zestaw trójki drzwi, z czego tylko jedne z nich były zamknięte. Pierwsze drzwi po lewej. Drzwi po prawej i kolejne drzwi nie miały zamka. - Teoretycznie coś ciekawego powinno się znajdować za zamkniętymi drzwiami - powiedział zaklinacz. - Ale pozostałe spokojnie możemy obejrzeć bez męczenia się z zamkiem.- odparła Tanegris. - A byłem przekonany, że twoje małe urządzonko radzi sobie z czymś takim bez problemu - odpowiedział żartobliwym tonem. - Tak jakby… nie stać mnie było na najlepszy model. Więc wyjątkowe dobre zamki są nawet dla mnie barierą.- wyjaśniła rogata z uśmiechem. - To z buta - Stwierdziła Suletu. Kvaser po prostu kopnął z drzwi, bardziej w wyrazie złości, nie licząc na jakikolwiek efekt, niż z chęci ich otworzenia. I nic nie osiągnął taką napaścią. - Przesuniesz się? - Spytała go Warpriestess, po czym sama przypieprzyła… - Drużynowe kopanie drzwi jest jedną z lepszych zabaw integracyjnych - Kvaser powiedział zaśmiawszy się i zamaszystym gestem zaprosił do tego resztę nie wierząc w skuteczność Suletu. Harran najwyraźniej nie zamierzał się integrować, bowiem zamiast dołączyć do kopiących rzucił na drzwi proste zaklęcie otwierające. Raczej dla zabawy, niż z wiarą w jego skuteczność. Skutecznie wywołało to reakcję magicznej pułapki ukrytej w nadspodziewanie solidnych (i być może wzmocnionych) drzwiach, która uderzyła falą energii wywołującej atak paniki w umysłach dość słabych by je spacyfikować. Harran pierwszy nie wytrzymał i rzucił się do panicznej ucieczki. Tanegris podążyła jego ścieżką, tyle że gdy mag rzucił się w dół schodów, ona w panice podążyła do przeciwnego pomieszczenia. Nieustraszony dotychczas Kvaser również poczuł bolesne żądło lęku o swoje życie i nie zważając na szepty duchów pognał za magiem, wkrótce go przeganiając. Nawet Bezimienny poczuł ów nadnaturalny lęk przeszywający jego ciało niczym włócznia i cofnął się do tyłu, a potem w panice podążył za Tanegris wpadając do pomieszczenia które wyglądało jak skrzyżowanie gabinetu magicznego z pracownią. Nie miał jednakże czasu się nad tym zastanawiać, bo instynktownie próbował zwalczyć lęk i mu się to szybko udało. Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu, ale nie widząc jawnego zagrożenia, złapał Tanegris w pasie, zarzucił sobie na bark i wyniósł na zewnątrz tak, by nie widziała drzwi. Nawet Imra poczuła to co tak hojnie dawała innym, paniczne przerażenie które rzuciło jej ciało do ucieczki na dół, do swoich sojuszników Cromharga i Zakkary. Ci dwoje bowiem zajęci byli uzupełnianiem ekwipunku barbarzyńcy o przydatne przedmioty codziennego użytku. Suletu jednak nie dała się zastraszyć, żądła lęku nawet nie poczuła. - Ej no co wy?? Co jest?? No gdzie spierdalacie??!! - Warpriestess nie bardzo rozumiała zachowania WSZYSTKICH z ekipy… rozglądnęła się to w prawo, to w lewo, za uciekającymi. Bąka ktoś puścił czy coś? Podrapała się po łepetynie. - No ej, gdzie was wywiało… - Mruknęła, po czym wpatrywała się w feralne drzwi - A chuj tam… - Zaczęła w nie nawalać toporkami, odkrywając że pod warstwą drewna ukryty jest adamantowy rdzeń. - Co to za gówno?! - Warknęła Suletu, i w końcu odstąpiła po paru chwilach, szukając reszty towarzystwa. Ruszyła do komnaty tuż obok. - Ej, no gdzie jesteście? Te drzwi to chyba z jakiegoś cholernego skarbca?! Wzmacniane drewno dziwnym metalem! - Uspokój się - powiedział nadchodzący właśnie Wędrowiec, niosąc trzęsącą się ze strachu bardkę - Przydaj się na coś i zajmij się nią. Za jakiś czas się opanują - dodał, po czym zajął się ostrożnym zbadaniem drzwi. Niewątpliwie były to zamaskowane wrota, podobne do tych które stosuje się w skarbcach. Gruby adamantowy rdzeń, magia zamaskowana przed wykryciem. Zamek był wyjątkowo skomplikowany… niewątpliwie zrobiony na zamówienie i unikalny. Ktoś się postarał i ten ktoś był utalentowany. Drzwi z adamantu były dość grube z pewnością na tyle by oprzeć się magicznemu taranowi (bo na zwyczajny nie było tu miejsca). *** Gdy tylko Kvaser oprzytomniał, i zdał sobie z możliwego scenariusza, powoli, stąpając ciężko, krok za krokiem wracał w kierunku drzwi, a korytarzem niosło się echo mielonych stanowczo zbyt długo przekleństw którymi raczył otoczenie. Powietrze wokół niziołka rozgrzało się do tego stopnia, że jego włosy falowały jak od podmuchu pieca. Wszystko przemija... nawet panika wywołana przez magiczne zaklęcie pilnujące drzwi. Harran zatrzymał się wreszcie, a potem wrócił z powrotem do przeklętych drzwi. W końcu właściciel jakoś musiał je otwierać. Może warto by poszukać klucza? - Paskudna magia - powiedział z wyraźnym niesmakiem. - Może warto by poszukać klucza, bo nie wiem, jaki efekt przyniesie próba jej rozproszenia. Kvaser w dalszym ciągu miotał obelgami w stronę drzwi… Stojący obok automaton spojrzał tylko na niziołka. - Klucz to najlepszy pomysł - zgodził się z Harranem - Jakakolwiek próba użycia magii może ponownie uruchomić tą pułapkę, albo jakąś inną, jeśli twórca był kreatywny. Zbadajmy resztę siedziby, a jeśli nic nie znajdziemy, zaczniemy się zastanawiać jak wejść do środka. Niziołek wpadł przed drzwi z rozwichrzonymi włosami i zaczął mamrotać coś co może byłoby początkiem zaklęcia, jeśli poza magiczną formułą mistyczne właściwości pojawiałyby takie klątwy jak “w dupę jebany zamek” czy “chędożone drzwi”. Nie doszedł nawet do drzwi, ale będąc dość blisko, wystrzelił z dłoni serię ognistych promieni wprost w zamek, chyba chcąc go przetopić, i nawet nie czekając na efekt, skoczył do drzwi taranując je z barka wściekle. Adamant został jedynie lekko nadtopiony… plan więc miał szansę powodzenia, zakładając jednak użycie dużej ilości promieni i cierpliwości. Tej jednak niziołkowi zabrakło, ale siły nie. Niemniej wrota oparły się furii niziołka, który odbił się od nich. Było tu też mało miejsca na rozpędzanie się. Tymczasem po schodkach przybyli Zakkara z Cromhargiem obładowanym nowym ekwipunkiem. - Co wy tu wyrabiacie?- spytała sceptycznie krasnoludzica. Gdy Kvaser odbił się od drzwi, Wędrowiec chwycił go za ramiona i spokojnie odstawił na bok. -Wystarczy, później się nad nimi poznęcasz, szkoda magii. - Wystarczy - Kvaser fuknął do Wędrowca wyglądając tak, jakby nieplanowany kontakty fizyczny był krokiem który mocno przechylił małego wojownik w stronę uderzenia Wędrowa, jednak oczywiście się opamiętał. - Otwórzcie te cholerne wrota - fuknął. - Powiedziałem już, później - automaton nie przejął się reakcją niziołka - Mamy resztę siedziby do sprawdzenia, zostawimy je sobie na deser. - No to pan kapitan prowadzi... - Suletu wskazała drogę toporkiem, zamiast dłoni… sama jednak ruszyła do pomieszczenia obok, gdzie wcześniej szukała wystraszonych towarzyszy. Harran natomiast skierował się do ostatnich w tym pomieszczeniu drzwi. - W sumie na rozwalanie ich zawsze znajdzie się czas.- dodała pocieszająco Tanegris zwracając się do niziołka i ruszyła za pozostałą dwójką. A duergarka za nimi. Cromharg… postanowił pilnować wrót, na wypadek gdyby coś zza nich wylazło, poirytowane “pukaniem” niziołka. Imra pozostała wraz nim rozmawiając cicho ze swoim “wyzwoleńcem”.
__________________ Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura. |
10-08-2021, 20:06 | #180 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Duża komnata, pierwsza obok "skarbca", do której weszli, była z pewnością pracownią miejscowego maga. Był tu wygodny stół. Duże biurko do pracy, była też podręczna biblioteka i szafki z komponentami potrzebnymi do eksperymentów. W prawym rogu od drzwi którymi weszli stała oparta o ścianę długa (zapewne magiczna) laska wykonana ze szkła i zakończona złotą promienistą kulą. Wędrowiec uśmiechnął się lekko na widok biblioteki. - Nareszcie coś użytecznego - stwierdził, po czym podszedł najpierw do stołu, a potem do półki z książkami, by przejrzeć zawartość obu. - Harran! Chono-tu! - Zawołała nagle Warpriestess, biorąc dziwaczny kostur w łapę - Obejrzyj to magiku! Harran miał tylko tyle czasu, by rzucić okiem na wnętrze "swojego" pomieszczenia, w którym zobaczył proste umeblowanie i porozwieszaną broń i pancerz. O ile meble wyglądały zgrzebnie, o tyle oręż i opancerzenie było bogato zdobione i zapewne magiczne. Mruknął coś (niezbyt pochlebnego) pod adresem Suletu, ale ruszył w jej kierunku. - Co takiego znalazłaś? - spytał. - Bo tam jest dużo ciekawych rzeczy… Suletu nic nie powiedziała, po prostu podając Zaklinaczowi kostur. - Laska maga ma na czubku gałkę... - Harran rzucił cytatem ze znanej ballady. - To pewnie magiczny klucz do tamtych drzwi. Trzy razy zastukasz i się otworzą - zażartował. Wziął kostur do ręki, obejrzał go ze wszystkich stron, a potem rzucił na niego wykrycie magii. Po dłuższym badaniu mag zorientował się że ma w dłoniach laskę świętej chwały nieco specyficznie zaklętą, przez co jeden z czarów był dostępny tylko dla istot o dobrej naturze. Za to zawierała w sobie więcej magii niż standardowe wersje. - Kolejna broń na wampiry - powiedział. - Zabójcza, można by rzec. Ale dokładne poznanie jej sekretów wymaga więcej czasu. No i raczej nie dla mnie - dodał. - Taaa? - Zdziwiła się Suletu, po czym sama rzuciła wykrycie magii na owy kostur. - Ciekawe, ciekawe… - Mruczała pod nosem. - Można by rzec, iż była często używana - dodał. - Zobaczyłaś coś ciekawego? - Skąd myśl, że była często używana? - Zdziwiła się Warpriestess, i zadała drugie pytanie, nie czekając na odpowiedź - Umiesz się tym posługiwać, bo to raczej dla Kapłanów? - A nie... czekaj... ona jest dziwna. - Harran raz jeszcze obejrzał laskę. - Ma za dużo mocy. Wygląda za to na często używaną. I mówiłem, że nie dla mnie - dodał. - Nie wiem, czy potrafiłbym ją oszukać - stwierdził. - Moja!! - Wrzasnęła Suletu, zaciskając łapę na kosturze. - Serio? - Zaklinacz obrzucił swą rozmówczynię rozbawionym wzrokiem. - Taka jesteś dobra? - spytał. - Jak ja pierdzielę - Odparła z poważną miną Suletu. - Ten kijaszek ma pewną wadę - odpowiedział. - Trzeba mieć odpowiedni charakter, a nie charakterek. - Przed chwilą to wyjaśniliśmy? - Zdziwiła się Warpriestess, lekko ciągnąc kostur ku sobie - A ty znasz się na magii objawień? Zaklinacz puścił kostur, więc Suletu cofnęła się o krok. - Mogę się posłużyć każdą magią zapisaną w zwoju lub umieszczoną w przedmiocie - odparł. Nie zależało mu na kosturze - wyglądałby z nim jak karykatura maga. Może za kilkadziesiąt lat sprawi sobie taki kijaszek. By się podpierać. Uśmiechnął się do tej wizji… a Warpriestess się głośno roześmiała, po czym trąciła go owym kosturem po ramieniu. - Żartowałam. Bier. Skoro umiesz się każdą magią posługiwać, to ci się to przyda… ja te zaklęcia mam "od tak"... - Wyciągnęła przedmiot małego sporu przed Harrana. Zaklinacz chwycił kostur. - A już myślałem, że jak nas napadną wampiry, to będę się mógł schować za twoimi plecami - powiedział z uśmiechem. - Tak łatwo się nie wymigasz… - Odparła Suletu, na drobny moment przesadnie szczerząc ząbki. - Chodźmy poszukać tego klucza - zaproponował. - Skoro oni buszują tutaj, to możemy przeszukać tamten pokój. Może znajdziesz coś ciekawego dla siebie - dodał, na co Suletu wzruszyła ramionami, spoglądając na resztę buszującą po pomieszczeniu.
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD |