Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2021, 01:42   #139
shewa92
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację


Problem rozszalałego tłumu rozwiązał się bardzo szybko. Wieśniacy nie byli już tak skorzy do walki, kiedy po stronie rodzeństwa stanęło kilka osób z prawdziwą bronią. Nie tracąc czasu, weszli do środka i ustalili plan działania. Nicodemus nie zdziwił się, że chwilę później padły pierwsze pytania o jego zdolności.

Marvella spojrzała na zgromadzonych w salonie towarzyszy, a następnie na wojownika Lathandera. Tego ostatniego obdarzyła wzrokiem przesyconym surowością i żelazną determinacją.
A zatem nastała ta sądna chwila. Winieneś nam wyjaśnienia co do swych podejrzanych mocy i powinowactwa z wampirzym rodem. Zacznij więc prawić, ja zamieniam się w słuch — powiedziała święta justycjariuszka.
- Potrafię rozmawiać ze stworzeniami nocy, tymi nad którymi mają władzę wampiry. Nie mam nad nimi kontroli, ale rozumiem je i z reguły są skłonne mnie wysłuchać, zanim zaczną atakować. - zaczął od wyjaśniania, jakie zdolności w ogóle posiada. - Przy odrobinie szczęścia mogę przekonać szczura, nietoperza czy wilka do pracy jako szpieg czy posłaniec. Nieźle widzę w ciemnościach, jestem odrobinę silniejszy niż wyglądam, a także potrafię… otaczać się mgłą. - wyrzucał z siebie informacje i dopiero przy ostatnim zdaniu lekko się zawahał - Czary leczące ranią mnie zamiast uzdrawiać. Poza tym jestem raczej zwykłym człowiekiem, przeklętym wampirzym ojcem.
Siostrę Ritę przez moment zdjęła odraza. Pojęła przy okazji, dlaczego paladyn nie chciał uzyskać od niej magicznego leczenia po bitwie z żywymi trupami.
Nie ciągnie cię przez to do złego? — zapytała. — Czy jesteś w stanie nad sobą zapanować?
- Nie wstyd Ci zadawać takie pytania? - odpowiedział.
Nie ja tu powinnam się tłumaczyć — ucięła białowłosa. — Jeśli nie masz nic do ukrycia, odpowiadaj zgodnie z prawdą.
- Nie mam się z czego tłumaczyć. Nie muszę też udzielać odpowiedzi na pytania, na które znasz odpowiedź. - Spojrzał z politowaniem na Ritę. Coraz bardziej się zastanawiał, czy to nie ona została bardziej skrzywdzona w dzieciństwie. - Czy ktoś ma jeszcze jakieś inne pytania?
Nie odpowiadaj więc — rzekła twardo zakonnica. — Choć nie dajesz mi ostatnio powodów ku temu, bym ci ufała. A dobrze wiem z ksiąg, że takimi… „istotami” jak ty targają różne drapieżne pasje i trudne do opanowania krwiożercze żądze. To mroczne dziedzictwo, które pozostawia wieczystą skazę.
Zrozumiawszy, że paladyn nie chce już odpowiadać na jej pytania ostentacyjnie opuściła komnatę.

Rodzeństwo Kolyanoviczów przysłuchiwało się bez słowa wymianie zdań między Ritą a Nicodemusem. Irina wyglądała na nieco bardziej zaskoczoną wyznaniem Nicodemusa, niż Ismark, który wciąż nie pozbył się zasępionego wyrazu twarzy.
- Nikt w Barovii nie cierpi wampirów, ale Nicodemus pokazał, że nie jest jednym z nich - odezwał się w końcu nowy burmistrz. - Dlatego wszelkie komentarze na ten temat zostawcie dla siebie. Ojciec uczył mnie… nas... - spojrzał na siostrę. - ...że o człowieku najlepiej mówią jego czyny, a nie słowa czy pochodzenie. Póki co, nasz długowłosy przyjaciel nie splamił swego imienia niczym złym czy niegodnym. Wręcz przeciwnie, bardzo pomógł. Dlatego powinniśmy wyruszyć do Vallaki bez niepotrzebnych kłótni. - Skinął głową Nicodemusowi. - Rita jest dość… stanowcza, jej słowa to jednak tylko jej spojrzenie na sytuację. Musimy trzymać się razem. A jestem pewien, że twoje dodatkowe zdolności, Nicodemusie, bardzo mogą się nam przydać.
- Zgadzam się z Ismarkiem. - Poparła go Irina i spojrzała na Nicodemusa. - Strahd na pewno życzyłby sobie, byśmy się kłócili, ku jego uciesze. Z naszej strony nie spotka cię żadne napiętnowanie. - Uśmiechnęła się do paladyna.
- Dziękuję. - Nicodemus skinął głową rodzeństwu Kolianovichów - Naprawdę to doceniam.
Jane spoglądała niechętnie na Ritę. Rozmowa ewidentnie przebiegała tak jak się spodziewała. Odezwała się nieco niepewnym tonem.
- Jak dla mnie Rita to jest najmniej wzbudzającą zaufanie osobą. Nicodemus udowodnił, że co by nie było w przeszłości jest po naszej stronie.
- Jak na razie Ricie nie można wiele zarzucić... - powiedział Couryn. - No chyba że weźmie się pod uwagę jej fanatyzm. Który z pewnością kiedyś wpędzi nas w kłopoty - dodał. - Ale na to nic nie poradzimy.
- Fanatyzm, który może nas zabić. - Dodała niechętnie Jane krzyżując ręce na piersi.
- Rita nie jest złą osobą. Miewa problemy z dostosowaniem, kiedy coś nie mieści się w ramach wpojonego jej światopoglądu, ale… - Paladyn postanowił mimo wszystko bronić swojej towarzyszki - … razem polowaliśmy na zło w różnych jego przejawach. Zna mnie najdłużej i najlepiej. Liczę na to, że po przemyśleniu wszystkiego, sama odpowie sobie na swoje pytania.
- Jeśli ty jej ufasz to mi tam wszystko jedno. - Jane wzruszyła ramionami i niechętnie spojrzała na drzwi za którymi zniknęła Rita. - Mi zależy tylko by cało wrócić na znajome szlaki.
- Mi też, więc chyba powinniśmy uważać i na Ritę - stwierdził łowca, po czym spojrzał na Nicodemusa. - Nie twierdzę, że ona jest zła, najwyżej może sprawiać kłopoty. Z jak najlepszej woli, oczywiście.

Bard cały ten czas słuchał na uboczu. Czasem odzywał się miast niego samego, jego strojony instrument muzyczny. Wtedy słyszeli jękliwe ciche trącenia, które stopniowo, najczęściej podwyższały swój ton i wibrowały w charakterystyczny sposób rezonując ze struną porównawczą. Po jakimś czasie trącił kilka prostych akordów, nie śpiesząc się z melodią.

Źle, źle zawsze i wszędzie
Ta nić czarna się przędzie:
Ona ze mną, przede mną i przy mnie,
Ona w każdym oddechu,
Ona w każdym uśmiechu,
Ona we łzie, w modlitwie i w hymnie…

Trudno było orzec czy ta krótka pieśń, była do kogokolwiek skierowana, być może miał tu na myśli swoiste piętno jakie dotknęło Nicodemusa. Wydawało się wszak, że Samwise nie do końca był zainteresowany samą rozmową, lecz niejednokrotnie udowadniał już, że posiada zauważalnie podzielną uwagę.
- Powinniśmy na nią uważać, ale… to się tyczy każdego z nas. Jesteśmy w miejscu niebywale niegościnnym. Czy wiesz kto był twoim ojcem? Nie mówimy o Strahdzie, prawda?
-Tak. Znałem swojego ojca. - Mora był pod lekkim wpływem pieśni Sama. Utwór przemawiał do niego na wielu poziomach i nawet jeśli nie był ku niemu skierowany, to Paladyn odnalazł swego rodzaju powinowactwo z treścią. - Maxius już nie żyje, o ile to odpowiednie określenie dla wampira.
- Jeśli miałeś okazję z nim obcować, jeśli sam jesteś w połowie przeklęty, jednocześnie jesteś niezwykle cenny i niebezpieczny. Rozmawialiśmy już o wampirach, ich przywarach i słabościach, ich sile i umiejętnościach. Byłem pod wrażeniem, teraz rozumiem. Jeśli jest coś jeszcze cennego, czym mógłbyś się z nami podzielić, wiedz, że jestem człowiekiem, który stawia praktyczność na najwyższym miejscu w sytuacjach takich jak ta. Każda informacja, nawet pogrążająca ciebie w oczach innych jest cenna i z wdzięcznością ich wysłucham nie koniecznie tu i teraz.
- Jak widzisz, raczej nie ukrywam niczego, co może stanowić dla nas zagrożenie, ani niczego, co może być nam pomocne. Niestety wampiry z którymi miałem styczność, a także te o których się uczyłem, różnią się pod pewnymi aspektami od tego, czego dowiedzieliśmy się o Strahdzie. Moja wiedza i wynikające z niej założenia na temat wroga, mogą przynieść nam więcej szkody niż pożytku, ale… - zawahał się chwilę - Będę dzielił się wszystkim, co może być dla nas pomocne.
- W porządku. Miałem zamiar udać się po trochę czosnku. - Samwise uśmiechnął się, co mogło nieco rozładować atmosferę. - Chciałem kupić dla każdego po główce, ale…- gestem rąk objawił, że teraz to już nie wie czy kupić jedną mniej.
-Wydaje mi się, że czosnek zbytnio nam nie pomoże, ale też nie powinien zaszkodzić. - młodzieniec uśmiechnął pierwszy raz od początku rozmowy - Z tego co wiem, nie jest dla krwiopijców zabójczy. Raczej nie tolerują jego zapachu. Zapewne mocny, wonny wywar mógłbym nam pomóc identyfikować wampiry. Nie będą chciały się do nas zbliżać, ale w sumie to samo można powiedzieć o wielu ludziach. - Mora nadal się uśmiechał. Liczył na to, że dzięki pomocy Samwise'a udało się choć trochę rozładować napięcie.
 
shewa92 jest offline