Wątek: Tacy jak ty 2
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2007, 18:48   #747
Aivillo
 
Aivillo's Avatar
 
Reputacja: 1 Aivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnie
Nefertiri

TADAM! Ciężkie wieko studzienki upadło na równo wykoszną trawę. Nagle z "dziury" zaczęła wychodzić kobieca postać. No, wychodzić to moze nieco nieodpowiednie słowo. Zaczęła wygramalać się stękając młoda kobieta. Kiedy wyczołgała się ze studzienki i bezsilnie leżała obok włazu. Po chwili odpoczynku podniosła się i wytężając siły przesunęła wieko tak, aby zakryły "dziurę". Kiedy wreszcie się jej to udało odetchnęła z ulgą i strzepała kurz z białej sukienki. "Jakby nie mogli zrobić już cięższych włazów- pomyślała sarkastycznie i odwróciła się. Widok ją zaskoczył. Piękny, bogaty ogród z mnóstwem kolorowych kwiatów i wymyślnie wystrzyżonych żywopłotów.

-Rany, gdzie ja jestem?- szepnęła pod nosem zafascynowana widokiem. Zrobiła parę nieśmiałych kroków nieodrywając wzroku od ślicznego krzaka soczyście czerwonych róż. "Może nic się nie stanie jeżeli urwę jedną?"
Podeszła do krzaka chcąc uszczknąć dla siebie jeden z tych ślicznych kwiatów. Zerwała jej zdaniem najpiękniejszy kwiat o rozwiniętych płatkach i intensywnej czerwieni płatków. Wplotła go sobie we włosy i przejrzała się w ostrzu swojego miecza. "No, może być"- uśmiechęła się zalotnie i ruszyła dalej.
Nagle przystanęła przed nią stały trzy groźnie wyglądające psy. Wypuściła wolno powietrze i starając się odciągnąć od siebie uwagę, odwróciła się i cichutko na paluszkach pomknęła w stronę bramki. Psy zdawały się na szczęście nie być wrogo nastawione i nie pogoniły za nią. Kiedy zbliżyła się do furtki otworzyła ją delikatnie, mimo to nienaoliwione dobrze zawiasy zaskrzypiały cichutko. Nieco wystraszona przemknęła szybko i zamknęła za sobą bramkę.

-Uff...- odetchnęła i poszła dalej nadal wspinając się na palcach. Po chwili po krzywych spojrzeniach małych dzieciaków domyśliła się co robi i stanęła na pełnych stopach.
Szła brukowanymi uliczkami podziwiając witryny sklepów i piętrowe domy. Kierowała się wskazówkami wampira. Jednak w sumie nie powiedział on nic poza tym że jest to na Avenue 69.. no i chyba coś o jakimś najlepszym kowalu w mieście wspominał. Trzeba będzie zapytać któregoś z przechodniów. Minął ją jakiś jegomość z nachmurzoną twarzą silnie ściskający pod pachą teczkę. "Eh.. jego to nawet pytać nie będę taki napompowany chodzi."- pomyślała i podeszła do miło wyglądającego starszego jegomościa siedzącego na drewnianej ławce przed jedną z gospód.

-Przepraszam, wiesz może jak dojść do zakładu najlepszego kowala w tym mieście, to jest chyba gdzieś na ulicy Avenue- zapytała grzecznie. Starszy pan uśmiechnął się miło. Najwyraźniej mało kto zatrzymywał się tu na pogawędkę.
- Zakład Tamira? Oczywiście, cały czas prosto - wskazuje ręką - jest po prawej. To niedaleko.- odpowiedział.
Dziękuję bardzo! Dzięki panu nie będę krążyć w kółko godzinami- uśmiechnęła się wesoło i poszła dalej.

"Prosto, prosto.. no to chyba zgubić się nie powinnam.- pomyślała rozglądając się po uliczce. Wokół było prawie jak w bajce. Kolorowe stragany, dzieci bawiące się i śmiejące głośno. Głośne przekupki, poważne damy, krętacze, złodziejaszkowie. Po prostu tętniące życiem miasto.

Nagle usłyszała za sobą tupot końskich kopyt. Dzieci bawiły się nie zauważając niebezpieczeństwa na ulicy. Przez chwilę serce podeszło jej do gardła. Za nią biegły jak szalone dwa młode centaury. "Na głowę mojej babci te centaury mnie gonią!" Chciała zerwać się do biegu, albo zamienić w ptaka, ale było za późno.. Jeden z nich popchnął ją tak, że z impetem wpadła na stoisko z wiklinowymi suwenirami. Usłyszała tylko krzyki przerażenia i oburzenia pobliskich dam i speszone centaury.

- Przepraszamy prze pani, nie chcieliśmy!

Leżąc bezwładnie pośród wyklinowych koszyków i krzesełek warknęła.

-Na głowę wam padło? To nie łąka tylko miasto.. tu się dzieci bawią!- wskazała dłonią na wystraszone maluchy.

-Może byście mi raczyli pomóc chociaż?

- Przepraszamy - odparły speszone centaury. - My też zawsze się tu bawimy...- mówiąc to pomogły kobiecie podnieść się z koszy. Ta wstała, optrzepała sukienkę i poprawiła różę we włosach.

-Tak.. tyle, że wy macie kopyta, i możecie niechcący zrobić komuś coś więcej niż tylko popchnąć na kosze... - uśmiechnęła się przepraszająco do właściciela straganu.
-A teraz chłopcy... centaury.. moze byście pomogli panu napirawić to co napsociliście?- powidziała z groźną miną zakładając ręce na biodra.

- Zawsze uważamy... prawie zawsze... - speszyli się.
- Tak, odkąd ich znam, ganiali sie po tej ulicy - zauważył właściciel koszy.
- Przepraszamy - spuścili głowy.
- Oj ojciec wam skóry złoi, czekajcie wy! - pogroził im. - Sam to poskładam, na szczęście nie pękł żaden, tylko żeście je powywracali... też im tyle razy mówię; wokół lasy są, biegajnie tam!
- Tam są wampiry! - otrzepali się z przestrachem chłopcy-centaury.

-Słyszeliście pana? Po lasach się ganiać, wampiry nic wam nie zrobią jak będziecie grzeczni, one porywają tylko niegrzeczne centaury, więc na waszym miejcu bardziej bałabym się teraz...

Centuary zerkają na ciebie w zagubieniu.
- Pani tu jest nowa, nie zna pani wmapirów! - rzucił obrażalsko jeden.
- Właśnie, one mogą latac i tak szybko biegają, że nawet nas by złapały! Dlatego tam nie pojdziemy!
- Nie - poparł drugi centaur.
- To idźcie biegac wokół Stadionu! - wściekł się sklepikarz.
- Tam na nas krzyczą strażnicy!
- Eh - westchnął sklepikarz. - Ot, cholerne wampiry, nawet z miasta wytknąc nosa nie można...! No dobra, już, zmykajcie, chłopcy...

-Racja zmykajcie.. i nieśpieszcie się już tak- dodała Nefertiri. Jeszcze raz przeprowsiła właściciela za bałagan i odwróciła się. Otworzyła szeroko oczy. Ujrzała duży, lecz prosty szyld z napisem "Kowal Tamir- najlepsza obsługa w Rasgan".
Odwróciła się w drugą stronę i zobaczyła podobny do reszty piętrowy dom z tabliczką "Avenue 69". Serce Nefertiri zabiło szybciej. To tutaj...- pomyślała i skierowała swoje kroki do drzwi domu.
 
Aivillo jest offline