Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2021, 15:04   #115
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 40 - 2519.X.13; południe

Miejsce: G.Środkowe; opustoszałe miasto; okolice wewnętrznego muru
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); południe
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno


Karl i Anthon



Właściwie to plan przekroczenia ulicy, fosy i rozwalonego muru się udał. Chociaż nie obeszło się bez komplikacji. Po wysłuchaniu propozycji Karla i Anthona Olaf i Sebastian zastanawiali się nad nią przez chwilę. Pogadali i w końcu uznali, że jak magister się czuje na siłach zdjąć tego strażnika to niech próbuje. Jak się nie uda to jeszcze strzelec spróbuje szczęścia ze swojego arkebuzu. A reszta będzie biec do dziury i najwyżej już coś będą działać jak będa za murem. Plan był dość improwizowany ale nikt nie miał ochoty ani sił aby dumać nad jakąś głęboką strategią.

Anthon z Jensem zajęli pozycje na piętrze, reszta co miała biec od razu bez względu na wynik została na parterze. I plan szedł po myśli imperialnych gdzieś do tego momentu. Bowiem gdy Anthon zaczerpnął mocy Eteru dość szybko zorientował się, że nie idzie mu zbyt dobrze. Nie mógł się skupić aby porządnie poukładać swoje myśli ale to jeszcze nie wszystko było stracone. Tkał zaklęcie wymawiajac wyuczone zaklęcie. Dorabiał kolejne wzory i węzły. Ale niewykrywalna dla świata smiertelników energia była wzburzona i chaotyczna. Trudno ją było spleść w srebrne strzały. Te wychodziły mu jakieś koślawe i zabrudzone. Chociaż zdawał sobie sprawę, że to jego własny umysł tak interpetuje to zjawisko na coś znajomego. Skoncentrował się na tym aby dokończyć czar więc zabrakło mu kocentracji na dopilnowanie innych spraw. Jak ten jazgot potępieńców jaki rozległ się tuż przy uchu i za plecami. Kątem oka widział po minie Jensena, że ten też widocznie to słyszał bo patrzył na niego cofając się o krok i kolejny. Nerwowo poruszył swoim arkebuzem jakby zastanawiał się czy to już go użyć nim przez maga przejdą demony nie z tego świata jakie tu wyły już zapowiadajac swoje przybycie czy jeszcze dać mu szansę na opanowanie sytuacji.

Pomogły chyba te srebrne strzały jakie pomknięły ponad ulicą i murą wsród błysku i syku wypalanego powietrza. A zaraz potem rozległ się wrzask trafionego strażnika. Ten zawył i upadł przez co zniknał napastnikom z pola widzenia. Bo Jens spojrzał przez okno na wynik strzału i krzyknął na dół aby ruszać. Sam zresztą też rzucił się na korytarz i ku schodom aby do nich dołączyć wykorzystując sytuację, że na blankach nie było widać nikogo.



Karl



Karl będąc na parterze wraz z większością grupy też słyszał te opętańcze wycie jakie dochodzi z piętra. I widział jakie wrażenie to robi na zwykłych żołnierzach. Spore. Jak jeszcze zaraz potem trzasnęły świetlne krechy przelatujące ponad ulicą i murami i ruszyli do biegu wszystko się posypało. Ktoś krzyczał, ktoś biegł, ktoś biegł nie tam gdzie trzeba potem jeszcze tupot nóg zbiegających po schodach z piętra i zapanował chaos. Karl dopadł do fosy jako jeden z pierwszych. Nie miał czasu się oglądać za siebie. Musiał wskoczyć na to rumowisko zawalonego fragmentu muru, potem wspiąć się na nie i przejść ostrożnie przez wyrwę w murze. To był bardzo niebezpieczny moment bo jakby w budynkach i ulicach za murem było kilku łuczników to mogli wystrzelać ich wszystkich. Ale widocznie nie było. Przebiegł przez szerokość ulicy po drugiej stronie muru i wbiegł między te ulice i budynki. Ale jak się wreszcie zatrzymał i rozejrzał to zorientował się, że był sam. Inni wydawało mu się biegli zaraz za nim. Ale teraz ich nie było. Musieli się rozproszyć przez to całe zamieszanie z tym wyciem i biegiem zaraz potem. Wiedział, że nie jest tu sam i chociaż kilku żołnierzy powinno przebiec przez mur i kryć się gdzieś w tych budynkach jakie go otaczały. Ale na razie nikogo swojego nie widział. A za to dostrzegł kogoś innego. I na pewno nie był to nikt od nich. Bo poza Janą i śledczą nie mieli żadnych kobiet. A one zostały tam w obozie u stóp góry więc to nie mogła być żadna z nich. Zresztą wyglądała całkiem inaczej.




https://i.pinimg.com/originals/90/0a...5c9121fca4.jpg


- A tu jesteś. - usłyszał jej rozbawiony głos zza ściany. Dzieliła ich szerokość ulicy. On był w budynku po jednej stronie a ona po drugiej. Nie wychylała się więc poza momentem gdy ujrzał ją jak wbiega do tego budynku nie widział jej.

- To jak bohaterze wojenny? Jesteś rozsądny? Chcesz żyć? Bo jak tak to nie musimy walczyć. Możemy pogadać. - krzyknęła przez rozwalone okno swoją propozycję. Wciąż się nie wychylała ale byłaby głupia jakby jakoś nie filowała czy Karl nie próbuje jej wyciąc jakiegoś numeru.

- Jak chcesz żyć to mój pan zaprasza cię na audiencję. Jak rycerz rycerza. Spotkacie się. Pogadacie. Jak się dogadacie no to może się nawet zaprzyjaźnimy. A jak nie no to będziemy musieli was zabić. Nie zostawicie nam innego wyboru. - kobieta mówiła nieco kpiącym tonem. Ale raczej brzmiało jakby naprawdę była czyjąś wysłanniczką. W końcu zaczęła od rozmowy a nie wbicia noża w bebech Karla.

- Tylko lepiej nie bierz tych fanatyków tej czarnej zdziry. Zabiją cię jak tylko pomyślisz o takich rozmowach. Nie macie z nami szans. Jesteśmy tu nieco zajęci no ale jak nas zmusicie to uderzymy na was z całą mocą. Z mocą o jakiej nie macie pojęcia. Aha. Ta śliczna blond elfka to zdaje się od was co? Mamy ją. Jeszcze żyje. No ale jak będziecie nam sprawiać kłopoty… No sam rozumiesz. To jak? Idziesz ze mną kochaniutki? Czy będe musiał czy wyrżnąć tych twoich pachołów a potem zająć się tobą? - postawiła warunki w tych negocjacjach. Co do reakcji śledczej i jej ludzi mogła mieć rację. Łowcy czarownic mieli opinię mało elastycznych więc bardzo możliwe, że jak nie byliby zachwyceni paktowaniem z kultystami jacy zwędzili w Lenkster spaczeniowe nagrobki i przyjechali z nimi aż tutaj.



Anthon



Zgubił się. Albo to inni się zgubili. Na początku jeszcze widział plecy Jensena jak ten rzucił się do biegu aby dogonić tych co startowali z parteru. Ale potem odległość zwiększała się, sylwetka arkebuziera znikała mu z oczu coraz częściej a te rumowisko zalegajace na dnie fosy spowolniło go jeszcze bardziej. Jak przebiegł przez wewnętrzną ulicę i dopadl pierwszego budynku zorientował się, że jest sam. Nikogo tu nie było. Ani Karla, ani Jensena, ani Olafa, ani nawet ich żołnierzy. No nikogo. Tylko jakieś zdezelowane wnętrze starej kamienicy. Tam samo zapuszczonej i zarośniętej mchem jak te budynki po tamtej stronie muru. Zdawał sobie sprawę, że w tych swoich blachach nie jest zbyt dyskretny. I to raczej ktoś prędzej usłyszy jego niż on kogoś. Ale musiał jakoś się ruszyć i coś zrobić. Wydawało mu się, że reszta ich łączonego oddziału gdzieś tu powinna być w pobliżu. Plan jednak kończył się na przebiegnięciu przez wyrwę w murze bo nikt nie miał pojęcia co ich tu czeka to nie było sensu planować. No i usłyszał kroki w sąsiedniej izbie. Ale jak tam zajrzał to spotkał kogoś kogo się nie spodziewał.




https://expertgamereviews.com/wp-con...-spotlight.jpg


- Witaj kolego. - kobieta była odziana w suknie w ciemnych barwach. Miała dość nostalgiczny uśmiech wymalowany na twarzy. Zapewne nie jeden mężczyzna uznałby ją za atrakcyjną. Ale te kilka trupów stojących w milczeniu za nią mogło skutecznie zniechęcać na flirty i amory.

- To twoje dzieło? Te strzały. No niezłe, niezłe. Dysponujesz sporą mocą. Masz potencjał. - powiedziała przechadzając się wolno po pokoju i rozmawiała jakby byli w altdorfskim kolegium. I sobie kolega z koleżanką omawiali która szkoła magii jest lepsza albo coś w ten deseń. Możliwe, że mogła wyczuć zawirowania Eteru wokół jego osoby. Zwłaszcza po tej nieprzewidzianej manifestacji sprzed paru chwil. I pewnie widziała te magiczne strzały. Ona też tworzyła zawirowania Etheru. Więc albo miała jakiś magiczny przedmiot albo była pod działaniem jakiegoś zaklęcia. Albo oba te czynniki.

- Ah, wybacz, powinnam od tego zacząć. Tak dawno muszę się zadawać z tymi szumowinami, że zdarza mi się zapomnieć o manierach. Jestem Inez Muller. Nekromantka. - przedstawiła się uśmiechając się do Altdorfczyka. Skromnym gestem wskazała na swoje zgniłe, milczące sługi stojące w drugim kącie pokoju. Było ich kilka. I raczej nie powinny być legendarnymi szermierzami. Ale jednak jak Anthon był sam a była jeszcze ich pani no to mogły mu narobić kłopotu.

- A ty zdradzisz swoje imię? Bo czy byśmy mieli poznać się lepiej czy pozabijać to chyba warto wiedzieć z kim się zadajemy. Prawda? - kobieta trzymała dystans tych paru kroków pewnie na wypadek gdyby Anthon nagle próbował rzucić się do ataku.

- Mam nadzieję, że nie okażesz się zatwardziałym tępakiem. I wolisz rozmawiać niż walczyć. Chyba widzisz co się tu dzieje? Powinieneś. I wiesz, że nie chodzi o jakąś standardowa kulę ognia. Mój pan posłyła ci zaproszenie. Na audiencję. Porozmawiacie sobie. On też docenia twój potencjał. I jak tylko okażesz rozsądek może się znaleźć miejsce dla ciebie w naszych szeregach. Co ci szkodzi porozmawiać? - Inez przedstawiła swoją propozycję drugiemu magistrowi. Widocznie po to tu przyszła bo zatrzymała się w przeciwległym rogu pomieszczenia i popatrzyła na niego wyczekująco.

- No bo jak nie no to cóż… - rozłożyła bezradnie dłonie i wymownie wskazała na stojące w milczeniu trupy aby pokazać jaka jest szybsza alternatywa chociaż niekoniecznie bezpieczniejsza.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline