Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2021, 09:01   #225
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Dalej nie widzę podobieństwa - komendant był sceptyczny. - Tam napastnik z pomocą wspólnika dostaje się do czyjegoś mieszkania, a tu napastnik atakuje ofiarę, która przyszła się z nim zobaczyć. Jak był heretykiem to tym lepiej. Szybciej zamkniemy sprawę.
- Źle pan na to patrzy - pokręciła głową. - Zacznijmy od początku. Czy uważa pan tych dwóch funkcjonariuszy co zaprowadzili Yamadę do aresztu za skończonych debili, którzy mają IQ niższe niż majonez?
- Nie. Ja bym pogonił Yamadę, bo nie lubię dupka, ale wiem, że tacy jak on mają gadane i komuś bez doświadczenia może być ciężko wykazać asertywność.
- Czyli wpuszczanie ludzi z ulicy do aresztu jak do toalety publicznej jest tu normą? - uniosła brew w zaskoczeniu.
- Każdy musi się wylegitymować i podać cel wizyty. Nawet niezależni kontrolerzy aresztów. Ja osobiście nie mam w tym problemu - wzruszył ramionami.
- I co? Jako kto wylegitymował się Yamada zdaniem osób które minął? - zapytała.
- Jako Yamada. Chciał się zobaczyć z Wolfem. Nikt z dyżurnych nie dostał wytycznych aby ich do siebie nie dopuszczać.
Chciała się kłócić o to, ale choć jej się to nie podobało, to Komendant miał zupełną rację. Miał prawo wytknąć tu jej winę. Powinna była wypełnić formularz w punkcie uwagi, zamieszczając tam dwa nazwiska, z którymi Wolf ma nie mieć kontaktu.
- Przekażę nagrania Specjalnym - powiedziała w końcu.
- Będą pasować do twojej narracji zrobienia z Yamady heretyka - potwierdził z lekkim przekąsem.
- Będą - zgodziła się z nim nie zrażona jego insynuacjami. - To zakładając, że Yamada sprząta po sobie, to teraz kolej na Bertranda.
- Chyba, że to on doniósł o aresztowaniu Wolfa i dzięki temu mu się upiecze. Inna sprawa, że Bertrand to nie do końca nasza jurysdykcja.

Inspektor chwilę zastanawiała się co z tym zrobić. Po raz pierwszy wypiła łyk kawy z kubka.
- Mogę się do niego wybrać, zasugerować, że Wolf nic nie powiedział, próbować jego namówić do zeznań. Jak przekaże Yamadzie, że nic nie mamy to uśpi jego czujność i zrobię tym prezent chłopakom ze Specjalnego.

Sinclair z rezygnacją wypuścił powietrze. Nadal musiał być sceptycznie nastawiony do hipotezy Corday, ale najwyraźniej postanowił grać w jej grę.
- Informacja o śmierci Wolfa mimo braku zeznań może też zachwiać lojalnością Bertranda.
- Fakt, że sprawiali wrażenie dobrych kumpli - zauważyła. - Może poczuje się winny, że zrzucił wszystko na Wolfa. A i może się zrobić ciekawie jak natrafi się tam na Yamadę.
- I co wtedy zrobisz? - ożywił się komendant.
Rozłożyła ręce.
- Postaram się, żeby nie zwolnił się panu wakat na Inspektora - wzruszyła ramionami. - Celniej strzelam niż Wolf.
- Tylko żebyś potem w papierach wykazała jakiś sensowny powód wsadzenia mu kulki.
- Jak się tak o mnie pan martwi to zapraszam ze mną. Inaczej wezmę Coopera i będzie ciekawie przy strzelaninie - stwierdziła nie by od niechcenia.
- Czemu zakładasz, że się o ciebie martwię? Martwię się o akta i o bajzel jaki możesz zrobić. Byle inspektora można byłoby o wszystko obwinić i wywalić na zbity pysk. Po tobie trzeba będzie sprzątać i pewnie na mnie spadnie ta przyjemność. - Po zakończeniu wypowiedzi pociągnął solidny łyk rubinowego płynu ze szklanki, którą już pustą stuknął o blat biurka.
Wbiła spojrzenie w szklankę.
- To chyba nie był soczek wiśniowy - zauważyła. - Czyli, co ja prowadzę? - dodała jakby była głucha na to co przed chwilą powiedział.
- Po moim trupie. - Sinclair wstał i zabrał płaszcz z wieszaka. - Weź ze sobą Coopera. Spotkamy się pod Velvet Room.

Uśmiechnęła się.
- Da się załatwić - powiedziała to tak, że mogło pasować jako odpowiedź na każde ze stwierdzeń Komendanta. Odwróciła się na pięcie i wyszła.

- Cooper, idziemy na wycieczkę - rzuciła gdy zbliżyła się do jego biurka.
Sierżant powiódł wzrokiem za mijającym ich komendantem, wstał i porwał kurtkę z oparcia krzesła.
- Tak psze-pani - oznajmił gotowość do wyjścia.
Corday cofnęła się po swój płaszcz i zostawiła na biurku swoją kawę. Podejrzewała, że najpewniej nic się nie wydarzy, ale tylko ona była w tym towarzystwie w pełni świadoma zagrożenia, więc musiała mieć się na baczności.
Wyszli z Cooperem z biura i dogonili Sinclaira.
- Ma pan może numer do Specjalnych? Warto by ich poinformować o śmierci anonimowego świadka w sprawie Yamady - zasugerowała.
- Masz im przecież wysłać nagranie, po co chcesz jeszcze dzwonić?
- Ja bym na ich miejscu chciała wiedzieć - wzruszyła ramionami. - I jak zechcą to nagranie to Lewis im je przekaże.
- To, żebyś chciała nie zmienia faktu, że oni nie podlegają pod nas, a my pod nich. Nie jeżdżą z nami w ramach wsparcia. Albo im przekazujemy sprawę albo nie. To samo tyczy się wewnętrznych. Ja się cieszę, że nie wchodzimy sobie w paradę. Ty nie? - Sinclair potraktował zachciankę Corday jak pytanie o jego opinię.
- Czy ja wiem czy to wtrącanie się? Zwykle zaktualizowanie danych do akt. Zrobią z tym co będą chcieli - wyjaśniła. - Ale zna mnie pan już na tyle, żeby wiedzieć, że lubię się wtrącać w rzeczy które mnie dotyczą, albo interesują - dodała rozbawionym tonem.
- Jak masz u nich znajomego to daj mu znać. Jak nie to nie ma co Singerowi zawracać głowy. Dowie się tak czy inaczej.
- Ok, to się nie wtrącam - przewróciła oczami. Teraz tylko żałowała, że nie zdążyła wypić kawy.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline