Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2021, 21:43   #456
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Nieopodal Domu Pielgrzyma, wczesny wieczór 2 lipca 2595

Zignorowany przez oboje rodzeństwa, Leon przełknąć musiał jeszcze oburzone spojrzenia Sangów i rozbawiony uśmiech szefa najemników. Przełknął, choć przez moment odniósł wrażenie, że stanie mu w pół, albo zaleje żółcią. Godnie i z ledwo okazanym niesmakiem. Miał przemożną ochotę samemu zrobić jak radził, skierować się do Domu Pielgrzyma po wierzchowce i ekwipunek, ale było coś w bezczelnej odwadze dzieci Ventriculle, beztroska ciekawość, osobliwa umiejętność chłonięcia nowego, wynalazca nie mógł się oprzeć. Zły, podążył za konduktem.

Porażka towarzyska nie zaćmiła na tyle umysłu Leona Thibauta, by przestał realizować co zamierzał. Podobne policzki były normalną formą dyplomacji na dworze Montpellierr. Każdy wprawny gracz potrafił oprzeć się ich destrukcyjnej naturze. Szlachcic prędko wybrał żołnierzy, którzy wypełnią jego rozkazy.

- Karabin! - zwrócił się do jednego z Sangów. A kiedy ten zaprezentował broń, Leon lekko ją odebrał - Morgan, do kwatery! Przyprowadź trzy konie, zabierz mój karabin, skórzaną torbę i pancerz. Już! - to już do jednego z najemników.

Ów popędził drogą miedzy dojrzewającymi łanami w kierunku światła w zasięgu wzroku. Za światłem tylko surowe cienie gór. Czerń w szarości.

Już z karabinem, a nie tylko z parasolem szlachcic poczuł się nico pewniej. Twarz owinął szalem od Loretty, tak bardzo pragnął mieć ją przy sobie, tak bardzo pragnął ciepła kobiecego ciała, że mógłby ją zakląć w dowolnej kobiecie, nawet w wiedźmie z wieży.

Na skraju rozumu,
Krawędzi świata,
Myśl zawraca,
Odbita w lustrze nicości,
W sennym majaku,
Trochę blada,
A trochę już z boku,
Pragnienia nie myśli,
I nie pragnienia, a żądze,
Gorące, duszące,
Piekące wciąż w kroku.
Magia,
Córka szaleństwa.
Pożądać.
Poznawać.
Zapomnieć.


Materiał pieścił policzki i usta, dotyk wystarczył by przywołać wspomnienie, choć zapach dawno uleciał, to szlachcic czuł go z pełną siłą. Zapach chronił, zapach koił.

Choć ciekawość nowego kuriozum pchała wynalazcę do wnętrza domostwa, to czujność na to nie pozwoliła, aż upewnił się, że najemnicy zabezpieczają teren. I na koniec znów ten drwiący uśmiech Bartheza.
 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 27-07-2021 o 21:50.
Nanatar jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem