Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-06-2021, 15:59   #451
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
W drodze do Domu Pielgrzyma, wczesny wieczór 2 lipca 2595

Nad pszenicznymi łanami pobliskich pól unosiło się przesiąknięte wyraźną nutą żywicy powietrze, jakże odmienne od wilgotnej skwarnej woni wypełniającej ujście Rhone. Abdel Sanguine odetchnął głęboko, machnął dłonią w wyrazie aprobaty dla argumentów Alpejczyka.

- Doskonały pomysł, panie Barthez – oznajmił uśmiechając się życzliwie – Jestem pewien, że Leon znajdzie dla pana dość wolnego czasu, abyście wspólnie zajęli się tą sprawą. Co się zaś ciebie tyczy, droga siostro, musimy czym prędzej usiąść razem i omówić pewne kwestie... co za podła kreatura!

Odchylając w bok głowę dziedzic zamachnął się błyskawicznie dłonią, bezskutecznie próbując zmiażdżyć nią latającą mu obok ucha tłustą muchę. Odpędzony energicznymi ruchami człowieka owad zaniechał dalszych prób siadania na ludzkiego głowie, poleciał gdzieś pomiędzy pola.

- O czym to ja mówiłem, siostro? – Abdel obrzucił wzrokiem niedaleką już bryłę noclegowni dla podróżnych, skrzywił się z niesmakiem na wspomnienie niedostatku komfortu zapewnianego przez ten pożałowania godny przybytek – Musimy porozmawiać o Emisariuszce... Na świętą krew, cóż tym razem się stało?!

Eskorta Franków już zdążyła dobyć broni i otoczyć błękitnokrwistych ciasnym kordonem, zaalarmowana przeraźliwymi dziecięcymi okrzykami dobiegającymi z pobliskich pól. Wyglądając zza pleców Bartheza dziedzic obrzucił sceptycznym spojrzeniem trzy szczupłe dziewczynki w płóciennych sukienkach, biegnące na złamanie karku ku odkrytej przestrzeni traktu. Najstarsza z nich miała góra dwanaście lat, najmłodszej zaś praktycznie nie było widać wśród zboża.

- Opuścić broń! – sarknęła Angeline Lea kładąc wąską dłoń na lufie karabinu sierżanta Bonneta – To tylko dzieci!

- W tej dzikiej krainie nawet dzieci mogą śmiertelnie kąsać – oświadczył tonem przestrogi Abdel – Wszelako te dziewczątka wyglądają bardzo niewinnie. Dalej tam, przyprowadźcie je do mnie! Co się stało? Czemu tak piszczycie?

- Pomocy, królu Franki! – krzyknęła jedna z zapłakanych dziewczynek – Nasz ojciec! Jest bardzo chory! Jest tam, w kaplicy! Pomocy!

Najstarsza z sióstr, ta sprawiająca wrażenie dwunastolatki, wymknęła się zwinnie ludziom Bartheza i pobiegła w stronę bramy Lucatore. Pozostałe dwie, pozbawione tchu i zapłakane, złapały błagalnie za podróżną suknię Angeline.

- Królowo Franki, pomóż naszemu ojcu!
 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-06-2021, 17:23   #452
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
W drodze do Domu Pielgrzyma, wczesny wieczór 2 lipca 2595


Barthez wolal dmuchac na zimne i choc jeszcze nie wiedział co mogło się stać rzekomemu ojcu dziewczynek, to wolał profilaktycznie zadziałać. Wszak jeśli wieśniak się rozchorował, to mógł jeszcze zarazić cudzoziemców, a nie koniecznie mogła to być zwykła sraczka. A myśląc o tym w jaki humor wpadłby dziedzic goniony co i rusz do wychodka... Lepiej nawet nie było rozważać takiej możliwości, toteż Alpejczyk skinął na jednego z żołnierzy rozkazując:


- Biegiem po doktora Ferro! Lepiej niech sprawdzi co trapi tego człęka. Nie chcemy żadnej epidemii wśród naszych.
 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28-06-2021, 20:24   #453
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację
W drodze do Domu Pielgrzyma, wczesny wieczór 2 lipca 2595

Dziedzic wyprostował się władczo słysząc słowa Alpejczyka, strzelił donośnie palcami zwracając na siebie zasłużoną uwagę świty.

- Pan Barthez ma słuszną rację – oznajmił Abdel zaszczycając szefa ochrony kolejnym już tego dnia uśmiechem aprobaty – Proszę natychmiast sprowadzić tutaj ordynatora, upieczemy dwie pieczenie przy jednym ogniu. Coś mi podpowiada, że ten rwetes ma wiele wspólnego z tamtym kundlem, chociaż szczerze pragnąłbym się mylić. A jeśli ma coś wspólnego, będziemy musieli zachować wielką ostrożność. Żadnego dotykania dziwnych rzeczy, zwłaszcza samego chorego. Musimy się wpierw zorientować, co to za choroba i czy ten nieszczęśnik nie porósł już przypadkiem Płonem.

Arystokrata klasnął w ręce przywołując do siebie dwie uwieszone Angeliny dziewczynki.

- Pacholęta moje drogie, którędy do tego miejsca, gdzie wasz rodziciel? – zapytał dobrotliwym tonem, jednocześnie z niecierpliwością przestępując z nogi na nogę. Nudnie monotonny do tej pory pobyt w Lucatore nabrał znienacka tempa niczym smagnięty szpicrutą ogier albo werwy niczym potraktowana tą samą szpicrutą pokojówka. Wciągając haust ożywczego powietrza Adel dałby głowę, że wyczuwa na wietrze posmak ozonu, chociaż był to najpewniej wymysł jego pobudzonej ekscytacją wyobraźni.

- Prowadźcie do waszego tatka, byle żwawo!

 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-06-2021, 19:29   #454
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
W drodze do Domu Pielgrzyma, wczesny wieczór 2 lipca 2595

Chwilowy entuzjazm i niezdrowe podniecenie wywołane zuchwałym zawłaszczeniem świętych utensyliów, szybko przeszły w gorycz, kiedy kuzyn wykazał tylko mizerne zainteresowanie śmiałym czynem wynalazcy. Gorycz zamieniła się w żyłach szlachcica w gniew, kiedy Abdel lekko odesłał go do prowadzenia śledztwa pomijając w politycznej naradzie. Leon był zły, ale i na tyle już doświadczony by okazać to nie więcej niż się od niego spodziewano. Poznał już sztuczki dziedzica, spodziewał się zatem, że kuzyn prowadzi swą grę i z nim. Toteż z ochotą dał się wciągnąć w pułapkę nadepnięcia Abdelowi na pięty, tym bardziej, że mógł dzięki temu znaleźć się bliżej niego.

Przychylnie skinął głową na propozycję Bartheza, zaraz potem szczelnie zakrył się szalem widząc nadbiegające dziewczęta. Nie odstępując dziedzica na krok, pozwolił płynąć słodkim słowom. Słowom zakończonym niefortunnym rozkazem.

- Są wprawdzie słodkie i odpowiednie dla dziedzica Montpellier, ale trzeba by je najpierw umyć i odwszyć! Widzą liszaje i świąt na skórze! - wykrzyczał po frankońsku - Co to za zwyczaje by Król Franków biegał od gospodarstwa do gospodarstwa trzymając za rękę chorych chłopów?! Niech żołnierze pilnują dziewcząt, a my udajmy się do domu pielgrzyma po konie. Wyjedziemy doktorowi na spotkanie. W gospodzie kobiety zajmą się dziećmi lepiej niż żołnierze w polu. - Mówiąc, jeszcze bardziej zbliżył się do kuzyna, delikatnie przydeptując czubek buta i przytrzymując za rękaw szepnął do ucha. - Panie, obiecałem twemu ojcu chronić cię za wszelką cenę, nawet za cenę własnej reputacji. To może być zasadzka wiedźmy, lub ognisko sporów. Oba równie niebezpieczne i choć wiem jak bardzo niebezpieczeństwo cię podnieca, to na taką okazję powinniśmy się dobrze przygotować. - znów już na głos - Niech ktoś sprawdzi gospodarstwo. Zrobi zwiad! - i znów ciszej - pragnąłbym też opowiedzieć ci o tym, czym obdarowano nas w Domu Olejów.

Leon cały czas mówi po frankońsku.
Daleko na bazę? Tam nie było jakiś dużych odległości.

 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-07-2021, 20:11   #455
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Podmiejska kapliczka, wczesny wieczór 2 lipca 2595

Sferyczna budowla z symbolem złamanego krzyża na dachu przycupnęła pomiędzy pszenicznymi łanami niczym wielki grzyb albo zagłębiona w ziemię górna połowa armatniej kuli. Ponieważ na pola wpełzał powoli mrok letniego zmierzchu, nadciągający od strony drogi Frankowie bez trudu dostrzegli stojącą w szeroko otwartych drzwiach kobiecą postać, chwiejną i wstrząsaną płaczem. Słysząc hałas czyniony przez grupę cudzoziemców niewiasta obejrzała się ponad ramieniem, zaniosła się jeszcze głośniejszym szlochem.

-Mój mąż! - krzyknęła próbując wskazać trzęsącą się ręką do wnętrza budowli, ale nie ważąc się przekroczyć progu pozbawionej okien budowli - Mój mąż!

Kobieta krzyczała z bardzo silnym akcentem, ale Frankowie byli dość biegli w purgaryjskiej mowie, by zrozumieć jej słowa.

-Pomóżcie jej odejść w bezpieczne miejsce! - polecił pełnym współczucia tonem dziedzic, ale Angeline natychmiast zrozumiała prawdziwe intencje swego brata: Abdel nie miał najmniejszego zamiaru przebywać w bezpośrednim sąsiedztwie osoby, która mogła być skażona nasieniem Wynaturzonych.

Kiedy tylko dwaj przyboczni przymusili Purgaryjkę od odejścia na kilka kroków w bok, ambasador Montpellier stanął w progu kaplicy lustrując ją przenikliwym wzrokiem.

-Na błogosławioną krew Franki! - wyrzucił z siebie młody Sanguine - Tylko spójrzcie na tego biedaka!

Angeline Lea docisnęła się do boku brata, wspięła się na czubki palców spoglądając ponad jego ramieniem.

Jej oczom ukazał się przeraźliwie wychudzony mężczyzna, leżący pośrodku rozjaśnionego migotliwym światłem kilku świec pomieszczenia. Był praktycznie nagi, jedynie nieznacznie przesłonięty kawałkiem jasnego materiału. Naciągnięta do granic możliwości skóra opinała jego zarysowane pod nią kości pozwalając dostrzec każde żebro tak jakby na posadzce spoczywał ludzki szkielet.

Zapadnięte oczy mężczyzny stanowiły dwie plamy głębokiej czerni, a odsłonięte w agonalnym grymasie zęby szczerzyły się w upiornym uśmiechu.

-Ojciec Viscotti?! - dwaj nadbiegający od strony pobliskiej farmy asceci zwolnili kroku widząc stłoczonych przy wejściu cudzoziemców - Co z nim?!
 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-07-2021, 21:43   #456
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Nieopodal Domu Pielgrzyma, wczesny wieczór 2 lipca 2595

Zignorowany przez oboje rodzeństwa, Leon przełknąć musiał jeszcze oburzone spojrzenia Sangów i rozbawiony uśmiech szefa najemników. Przełknął, choć przez moment odniósł wrażenie, że stanie mu w pół, albo zaleje żółcią. Godnie i z ledwo okazanym niesmakiem. Miał przemożną ochotę samemu zrobić jak radził, skierować się do Domu Pielgrzyma po wierzchowce i ekwipunek, ale było coś w bezczelnej odwadze dzieci Ventriculle, beztroska ciekawość, osobliwa umiejętność chłonięcia nowego, wynalazca nie mógł się oprzeć. Zły, podążył za konduktem.

Porażka towarzyska nie zaćmiła na tyle umysłu Leona Thibauta, by przestał realizować co zamierzał. Podobne policzki były normalną formą dyplomacji na dworze Montpellierr. Każdy wprawny gracz potrafił oprzeć się ich destrukcyjnej naturze. Szlachcic prędko wybrał żołnierzy, którzy wypełnią jego rozkazy.

- Karabin! - zwrócił się do jednego z Sangów. A kiedy ten zaprezentował broń, Leon lekko ją odebrał - Morgan, do kwatery! Przyprowadź trzy konie, zabierz mój karabin, skórzaną torbę i pancerz. Już! - to już do jednego z najemników.

Ów popędził drogą miedzy dojrzewającymi łanami w kierunku światła w zasięgu wzroku. Za światłem tylko surowe cienie gór. Czerń w szarości.

Już z karabinem, a nie tylko z parasolem szlachcic poczuł się nico pewniej. Twarz owinął szalem od Loretty, tak bardzo pragnął mieć ją przy sobie, tak bardzo pragnął ciepła kobiecego ciała, że mógłby ją zakląć w dowolnej kobiecie, nawet w wiedźmie z wieży.

Na skraju rozumu,
Krawędzi świata,
Myśl zawraca,
Odbita w lustrze nicości,
W sennym majaku,
Trochę blada,
A trochę już z boku,
Pragnienia nie myśli,
I nie pragnienia, a żądze,
Gorące, duszące,
Piekące wciąż w kroku.
Magia,
Córka szaleństwa.
Pożądać.
Poznawać.
Zapomnieć.


Materiał pieścił policzki i usta, dotyk wystarczył by przywołać wspomnienie, choć zapach dawno uleciał, to szlachcic czuł go z pełną siłą. Zapach chronił, zapach koił.

Choć ciekawość nowego kuriozum pchała wynalazcę do wnętrza domostwa, to czujność na to nie pozwoliła, aż upewnił się, że najemnicy zabezpieczają teren. I na koniec znów ten drwiący uśmiech Bartheza.
 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 27-07-2021 o 21:50.
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19-08-2021, 15:05   #457
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Podmiejska kapliczka, wczesny wieczór 2 lipca 2595

Dwaj zwabieni hałasem rolnicy wręcz dygotali z pełnej przerażenia ekscytacji, lecz chociaż ewidentnie chwili zbliżyć się do martwego duchownego, widok uzbrojonych Franków skłonił ich do cofnięcia się o kilkanaście kroków. Widząc ten przejaw szacunku Abdel Sanguine chrząknął wyniośle, a potem przekroczył ostrożnie próg kiepsko oświetlonego pomieszczenia.

- Nie wiem czy to do końca rozsądne, bracie – syknęła ostrzegawczo Angeline Lea, ale dziedzic zignorował ją z pełną świadomością czynionego afrontu. Stanąwszy w odległości metra od zwłok jął przypatrywać im się w promieniu jaskrawego światła rzucanego przez odebraną jednemu z Sangów elektryczną latarkę.

- Panie Barthez, co pan na to powie? Przyczyna zgonu? Nie widzę ani wzdętego brzucha ani pełzającego wokół robactwa, ale na zgon z przyczyn naturalnych też mi to nie wygląda.

Helweta stanął u boku swego pryncypała nie zdejmując palca ze spustu broni, przyjrzał się uważnie ciało. Purgaryjczyk był niewątpliwie mężczyzną w drugiej połowie swego życia, ale jego stan skutecznie uniemożliwiał bardziej dokładne oszacowanie wieku. Pomarszczona skóra zarysowana była kształtami widocznych pod nią kości przywodząc na myśl człowieka zagłodzonego w dłuższym okresie czasu na śmierć.

Co w przypadku tego anabaptysty zwyczajnie nie wchodziło w grę.

Trup wydawał się zastygnąć w nienaturalnie wyprężonej postawie, będącej być możę pozostałością po agonalnych spazmach. Uniesione wargi odsłaniały zaciśnięte zęby, w kilku przypadkach wręcz nadkruszone siłą wzajemnego nacisku. Skóra opinała go tak ściśle, że sprawiała wrażenie jakby w każdej chwili mogła pęknąć pod wpływem zbyt silnego naciągnięcia.

- Umarł w cierpieniach – stwierdził po chwili namysłu Alpejczyk – Brak dostrzegalnych ran, ale stracił zauważalnie na wadze. I ta nienaturalna bladość. Myślę, że obaj wyciągamy te same konkluzje.

Abdel ponownie kiwnął głową, założył ręce za plecy dumając nad czymś intensywnie.

- W pobliżu znajduje się jakiś Wynaturzony – potwierdził ściszonym głosem i przemawiając w dialekcie Montpellier – Naoglądaliśmy się dosyć podobnych zwłok na bagnach na północ od Rubinu. Jestem gotów postawić w zakład rękę mojej nadobnej siostry, że ordynator Ferro nie znajdzie w tym ciele ani jednej kropli krwi.

- Został doszczętnie wyssany – zgodził się Barthez przeciągając bacznym wzrokiem po zakamarkach kaplicy – Duży rój. Jesteśmy w niebezpieczeństwie, dlatego zalecałbym natychmiastowy odwrót.

- Proszę mnie nie pouczać niczym ignoranta, panie Barthez – dziedzic cmoknął z dezaprobatą, zerknął na szefa ochrony z ukosa – Poddano mnie starannej edukacji w wielu dziedzinach, również tej. Rój już odleciał, inaczej wyssałby również tę płaczliwą niewiastę i jej zawszone pociechy. Kryjówka tego Wynaturzonego musi się znajdować w pewnym oddaleniu od Lucatore. I wiem, kto może ją zlokalizować.

- Myśliwy – wtrąciła równie cichym głosem Angeline Lea – Jego pies zaraził się nasieniem Wynaturzonych. Fernex polował na terytorium potwora.

- Moja niezrównana siostra – Abdel uśmiechnął się kącikami ust – Równie inteligentna jak piękna. Otóż to, panie Barthez. Fernex będzie wiedział, gdzie jego parszywy kundel złapał chorobę. A teraz najważniejsze pytanie. Do czego przyda nam się ta wiedza?

Zarówno Nathan Barthez jak I Angeline Lea mieli swoje przypuszczenia w tej kwestii, oboje wiedzieli jednak, że pytanie pierworodnego było retoryczne, oboje zatem ugryźli się w języki dając Abdelowi skończyć myśl.

- Wykorzystamy ją, aby znaleźć i zabić tego Wynaturzonego – dziedzic wyszczerzył idealne zęby w śnieżnobiałym uśmiechu – A potem rzucimy jego truchło pod bramę klasztoru, a wszystkich tych prostaków w uwielbieniu na kolana. I po koniec czasów tutejsi będą opowiadać o tym, co dla nich uczynił czcigodny ród Sanguine!
 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-08-2021, 12:43   #458
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Podmiejska kapliczka, wczesny wieczór 2 lipca 2595

- Genialnie to wasza miłość wykoncypował. - Barthez połechatał komplementem ego Abdela i uśmiechnął się pod nosem. Umiejętnie podsuwane dziedzicowi wskazówki, zręcznie doprowadziły Abdela i rodzeństwo do słusznego wniosku, że delegacji mus rozmawiać z Fernexem, aby rzucić nieco światła na wynaturzenie muszące być gdzieś w okolicy. Alpejczyk zdawał sobie też sprawę z tego, że wiedza owa, a ubicie Wynaturzenia, to dwie całkowicie inne sprawy. Z całej rodziny, zapewne jedynie Lea mogła kiedykolwiek stanąć twarzą w twarz z homo degenesis. Nawet starannie wyedukowany w wielu kwestiach Nathan nigdy nie walczył z taką bestią, choć widział nie raz skutki spustoszeń poczynionych przez różnego rodzaju wynaturzenia.

I najczęściej by to opłakane skutki.

Ciała porąbane niczym gigantycznym toporem przez polańskiego biokinetyka. Ludzi całkowicie poddanych feromancerom w delcie Rhony, czy unoszące się w niewiarygodny sposób w powietrzu przedmioty w bliskości purgaryjskich psychokinetów. Ubicie jedneg z nich nie obędzie się bez ofiar i Barthezowa głowa juz była w tym, żeby ta ofiara była jak najmniejsza. Na szczęscie miał świetnie wyszkolonych Sangów w walkach z feromancerami i liczył, że te doświadczenia i praktyczna wiedza kapitana Perraulta przełożą się na wynaturzenia z purgaryjskich ziem.

- Udam się do dr Ferro i Fernexa niezwłocznie aby dowiedzieć się więcej faktów, im więcej się dowiemy, tym większe szanse na sukces operacji i mniejsze straty.
 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-08-2021, 13:28   #459
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Kapliczka pod miastem, wieczór 2 lipca 2595

- Szukanie ordynatora Ferro nie będzie konieczne – wtrąciła znaczącym tonem stojąca nieco w tyle Angeline Lea. Wyczuwając dźwięczące w głosie szlachcianki ostrzeżenie, dwaj Frankowie i strzegący ich Alpejczyk obejrzeli się za siebie w tej samej chwili, kiedy w progu przesiąkniętej niewidzialną aurą grozy kaplicy stanął zdyszany Carmino Ferro.

- Moja pani, ekscelencjo ambasadorze, czcigodny inwestigatorze – ubrany w swój nieodłączny czarnobiały neopren Szpitalnik ukłonił się pośpiesznie zgromadzonym w miejscu zgonu cudzoziemcom, po czym obszedł Abdela i uklęknął obok trupa oświetlając go snopem światła własnej elektrycznej latarki.

- Bardzo nietypowy stan rzeczy… jak na tutejsze realia – powiedział niejednoznacznym tonem, odwracając głowę w stronę Franków i przywołując na usta dziwny grymas. Leon Thibaut wzdrygnął się mimowolnie dostrzegając ułożoną w zgięciu łokcia czerwonokrzyżowca kapsułę z końskim mięśniem.

Kawałek martwej tkanki podrygiwał ledwie zauważalnie, wprawiał w ruch gęstą zawiesinę odżywczego płynu.

- To kolejny dowód na poparcie mojej konkluzji – powiedział ordynator zachowując przez wzgląd na stojących niedaleko świadków daleko posuniętą powściągliwość w wyjaśnieniach – Niemniej dokonam pełnej sekcji zwłok. Hej, ty tam! Dobry człowieku! Przewieźcie tego nieszczęśnika do mojego domu. Muszę otworzyć jego ciało!

- Nikt nie będzie kroił mojego męża! – krzyknęła z gniewną rozpaczą popłakująca za progiem Purgaryjka.

- Zamilcz, niewiasto! – odparł natychmiast równie zagniewany Szpitalnik – Już jedna kobieta w tym mieście ukradła mi ciało, które chciałem zbadać! Ta historia się już nie powtórzy!

Żona zmarłego w straszny sposób ascety wymamrotała coś w odpowiedzi najwyraźniej nie zamierzając ulec zakusom ordynatora, ale dwaj towarzyszący jej rolnicy pochwycili kobietę za ramiona, odciągnęli na bok tłumacząc jej coś gorączkowo ściszonymi głosami.

- Nic tak nie pielęgnuje cnót niewieścich jak szpicruta wrażliwego na dobre maniery męża – oświadczył filozoficznym tonem Abdel, ale podnoszący się znad zwłok Ferro nie zwrócił na słowa dziedzica żadnej uwagi.

- Rój – powiedział na tyle cicho, aby usłyszeli go jedynie Frankowie i Barthez – Ale to najpewniej już sami wiecie. Trzeba znaleźć nosiciela i to jak najszybciej albo będzie więcej ofiar.

- Już zaczęliśmy działać w tym kierunku – odparł pełnym wyższości tonem pierworodny – Aczkolwiek nie odmówimy pomocy. Wie pan, ordynatorze, gdzie mieszka ten myśliwy, właściciel zdechłego psa?

- Fernex? Tak, wiem – odrzekł Szpitalnik.

Ferro wyjaśni Wam, gdzie pod Lucatore znajduje się myśliwska chatka Fernexa. Jest już ciemno, ale jeśli weźmiecie na przewodnika jednego z rolników, bardzo szybko znajdziecie się u myśliwego. Dziedzic i jego siostra chcą teraz udać się do Domu Pielgrzyma, aby w końcu odpocząć po emocjonujących wydarzeniach ostatnich godzin. Proponuję zatem, aby do chatki Fernexa poszli Nathan i Leon. Zgadzacie się?


 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28-08-2021, 21:02   #460
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Kapliczka pod miastem, wieczór 2 lipca 2595

Wpatrzony, zahipnotyzowany robaczkowymi ruchami kawałka mięśnia Leon stał osupiały przyciskając karabin Sanga do piersi. Wiedział wystarczająco wiele o zagrożeniu, by być poruszonym i na tyle mało o środkach zaradczych, żeby kulturalnie milczeć. W tym właśnie dramatycznym momencie odkrył u siebie nowe zasoby asertywności, spokoju. Swoistej antydesperacji, przeciwpaniki. Pominął w zupełności protesty kobiety, spychając je na margines rozsądku, zgniatając w worek z zabobonami. Gotów byłby i użyć siły Sangów przeciwko sprzeciwowi wdowy, szczęściem stanowczość słów przechyliła szalę.

Szczelniej zawijając się szalem od Loretty Leon zdobył się wreszcie na werbalizację.

- Posłałem po konie. Powinny tu być lada chwila. Zgodzi się pan doktorze towarzyszyć nam do domu myśliwego? Pachołki zaniosą ciało do domu pana rodziny, gdzie zaraz później pana odprowadzimy. - łączył stanowczość z łagodnością. Każde badanie, każda chwila spędzona z Czerwonokrzyżowcem były dla wynalazcy lekcją, szukał ich tedy jak student ksiąg w bibliotece. Łapczywie i nachalnie, a studiował z wyjątkową wnikliwością.

Czekając na odpowiedź nachylił się do jednego z najemników.
- Dowiedz się kogo posłano po szpitalnika i czy ten był w rodzinnym domu. - Leon Thibaut szukał okruchów. Gdzieś ich mogło brakować, a to byłaby poszlaka.

Pytanie:
Czy jazda konna przyspieszy i jak konie reagują na gniazda? Czy ich obecność zakłuci działanie preparatu szpitalnika?
Proponuje pojechać konno we trzech biorąc ze sobą spieszonych najemników. Sangów i część najemników oddelegować do ochrony dzieci Ventriculle.

Do Mistrza:
1. Leon posyłał po broń i konie, więc już powinny być. Czy możemy uznać, że tak jest? Jeśli tak odzieje się w kaftan, weźmie swój karabin i zapas amunicji.


2. Czy wynalazca ma z czego zrobić miotacz płomieni (paliwo), lub granaty zapalające? Oczywiście nie w tej chwili akcji, później w Domu Pielgrzyma jeśli do niego dotrzemy.

3. Nie wiem jak będzie z zaliczaniem doświadczenia, ale jak nie ma nic od Bergamo to ja dałbym Leonowi za te 8 pkt, które ma po punkcie w navigation i medicine, w sumie ma to jakieś tam uzasadnienie.

 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172