28-07-2021, 20:52
|
#131 |
| Kampus Politechniki Świętokrzyskiej; Noc z 27-28 czerwca, przed pólnocą
Zwolnili kroku, jakby niezdecydowani, kanici w stuporze, Bleinert trzy razy noga tupnął i się zniecierpliwił. Za nic sobie miał , czy w melancholię wprawił ich cwaniacki podstęp Siudaka, by związać koterię z własnymi interesami, czy też ulegali fantazjom erotycznym na myśl o piciu, upokarzaniu, czy też byciu pod, miał ów powód głęboko w poważaniu, ale nie zamierzał tego okazać. Okazać należało coś innego, przeciwnego, wulgarnego w opozycji do wzniosłych powodów melancholii.
W noc gorącą, choć młodą, posłał czujność swych zmysłów toreadore szukając okazji na szybką przekąskę. Odrobinę ślepej i odważnej młodości. Artysta uznał, że wspólne posilanie zbliży do siebie wampiry, które nieco wbrew swej woli stworzyły koterię.
Znalazł ich wzrokiem, śledził chwilę, trzy dziewczyny i chłopak. Wreszcie podszedł, zagadał, roztoczył czar. Zagadał o klubie, o taksi, skomplementował, najpierw jego, żeby wzbudzić ich zazdrość, a chłopaka zmieszać, o nich, zachwyt, komplement, o tym jak ich architektura nawiązuje do sztuki, wierszem, wiedzą. A prawo to już fundament cywilizacji. Kupił.
Przyprowadził do konfratrów i zaproponował, by na chwile udać się do niego.
- Zgłodniałem - zawyrokował |
| |