Marie Léandre. Wybitna absolwentka Schola Progenium i Officio Prefectus, wiecznie wychwalana przez swoich nauczycieli i przełożonych. Ta przykładna młodsza komisarz miała za sobą dopiero kilka operacji razem z 8th Fensalir Dragoons, ale zdążyła w międzyczasie zdobyć jedno odznaczenie i za każdym razem wykazać się sporą odwagą oraz sprawnością w boju. Czym zdobyła sobie szacunek wśród członków regimentu. Jednocześnie odniosła kilka ran, w tym jedną wyjątkowo paskudną na prawym policzku w rezultacie kontaktu z płomieniem orkowej „spalary”. Nabyta blizna sprawiła, że stała się jeszcze bardziej straszna niż do tamtej pory. A to już wiele znaczyło, ponieważ pośród podległych jej żołnierzy określana była jako „Tytanowa”. Z powodu zaciętego wyrazu pobliźnionej twarzy, nieokazywania emocji i utrzymywania bezwzględnej dyscypliny. Kobieta swoje obowiązki wykonywała z absolutną surowością, lecz jednocześnie ciężko było nie odnieść wrażenia, że zdaje się w pewien sposób dbać o podległych jej ludzi. Jak dotąd nie marnotrawiła zasobów ludzkich i egzekucji dokonywała wyłącznie w wypadkach ściśle przewidzianych przez wytyczne Komisariatu.
Minął już miesiąc od lądowania na Skrynne. W międzyczasie jej regiment zdołał zatrzymać ofensywę orków, choć nadal nękali oni co jakiś czas oddziały stacjonujące na niewyraźnej linii frontu. Jak dotychczas praca polegała na umacnianiu Camp Orange i patrolach. Léandre dbała, by obowiązki te wykonywano należycie, a morale nie słabło. Co było pewnym wyzwaniem, bo oprócz działań zaczepnych ze strony orkoidów, we znaki dawała się lokalna fauna i flora, oraz pogoda.
Każdy dzień ta nawet wysoka i nieźle zbudowana brunetka zaczynała podobnie. Budziła się pół godziny przed wszystkimi i po dokonaniu niezbędnej toalety wiązała włosy w sztywny koński ogon, po to by nie przeszkadzały jej w pracy. Następnie ubierała swój mundur komisarza. Najpierw czarne bryczesy, rękawiczki i skórzane buty oraz pas, potem ciemny szamerowany lejbik. Na to narzucała pancerz flakk, by zwieńczyć wszystko długim oficerskim surdutem z okazałymi epoletami i lekko opuszczoną na twarz czapką oficerską z symbolem skrzydlatej czaszki Astra Millitarum. Potem doczepiała pochwę z szablą, dwie kabury z pistoletami: laserowym i boltowym, zmawiała krótką modlitwę do Imperatora i opuszczała namiot oficerski z rękoma splecionymi za plecami, krocząc równym i rześkim krokiem. Przechodząc do pełnienia swych zwyczajowych obowiązków.