Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2021, 00:06   #10
Ribaldo
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację

“Człowiek choć jest istotą ułomną
Posiadł do perfekcji jedną ze sztuk
Najokrutniejszą sztukę zabijania!”
Zbombardowana Laleczka “Syneczku”
parafraza





Kapral przeszył mnie zimnym niczym ostrze klingi spojrzeniem, po czym rzekł krzywiąc usta, jakby się miał zaraz na mnie wyrzygać
- Schwarzido, tak? Co to kurwa za pokraczne nazwisko?
Już się szykowałem, żeby mu opowiedzieć historię dziadka, jego tułaczych losów i cała rodzinną legendę przekazywaną z ust do ust, od co najmniej trzech pokoleń, ale powstrzymałem się. Gdy przeszył mnie pozbawionym emocji wzrokiem, odechciało mi się tak naprawdę zupełnie wszystkiego - nawet oddychać.
- My ci wybijemy z głowy te ćpuńskie nawyki, Schwarzido. Wyleczymy cię. Staniesz w końcu na nogi. Zrobimy tutaj z ciebie, no może nie człowieka, bo choć armia potrafi czynić cuda to pewnych genetycznych przeszkód nie jest w stanie pokonać. Na pewno jednak wyjdziesz w końcu na prostą i staniesz się przykładnym obywatelem Imperium. Na początek kudły. Tu masz kwit, zejdź na parter i niech barbarius doprowadzi ten twój kosmaty łeb do ładu. W armii nie ma miejsca na takie zmierzwione kołtuny, pełne wszy, czy innego robactwa. Jak już wypolerują ci glacę, to zgłosisz się do kaprala Dervisha, pokój 135A. On wynajdzie jakiś odpowiedni dla ciebie przydział. Tylko żebyś nie płakał mu w rękaw, żeby cię dał do kotłów. Parzygnatów ci u nas pod dostatkiem. Imperator potrzebuje żołnierzy z prawdziwego zdarzenia. Frontowców na medal, a nie rozmydlone cioty. Jasne?
- Chyba tak - bąknąłem zbierając się wolno z miejsca.
- Od teraz, jak ktoś cię pyta czy wszystko jasne, to odpowiadasz głośno i wyraźnie - Yes sir! Zrozumiałeś?
- Oczyw… Yes sir
- Nie słyszę!
- Yes sir! - krzyknąłem.
- No! A teraz szoruj ten tłusty łeb ogolić.

Teraz wszyscy mamy czyste głowy i nikt już nie pamięta, czy skin był czy rastaman. Teraz razem równo maszerujemy, na rozkaz jemy, strzelamy, sramy i zabijamy.
I wiesz co? To jest naprawdę piękne.

Ludzie mówią, że wojna to śmierć, trwoga i najgorsze nieszczęście, jakie może człowieka w życiu spotkać.
Gówno prawda!
Ten kto nie rył mordą się w błocie, kryjąc się przed ostrzałem heretyków, ten kto nie poczuł żelazistego smaku krwi w ustach, gdy z nerwów zagryzał język, czekając na rozkaz do szturmy, ten kto z uśmiechniętą japą nie skalpował śmiertelnych wrogów ludzkości, ten nie wie nic o życiu.
Mówisz, że przesadzam, co?
Nie! Klnę się na swoje życie i na świętość Imperatora, że to najprawdziwsza prawda.

Wojna, przyjacielu, to żywioł, który pochłania cię do cna. Wojna to absolutna wolność. Najprawdziwsza, czysta, pierwotna i niczym nie skalana wolność.
Rozumiesz?




Willo gładził wolno czarny łeb Raszpli. Suka z lubością poddawała się pieszczotom, nadstawiając to jedno, to znów drugie ucho. Ratling siedząc na stalowej skrzyni aprowizacyjnej, oddawał się wspomnieniom nie tak dawnym, ale jakże teraz odległym.

Trzy upojne noce spędzone w podziemnym kompleksie “Lupanar Amara Extrema”, gdzie folgował sobie z uroczą ogrynką na wszelkie możliwe sposoby. Zapłacił za te rozkosze nie mało, ale było warto. Uwielbiał muskularne babeczki z potężnymi udami i cycami twardymi, niczym kamienie. Z Zitą znał się nie od wczoraj, więc oboje wiedzieli czego oczekiwał i na co mógł liczyć. Zapłacił z góry za całą dobę, a później wykupił jeszcze dwie kolejne. Cała przepustka w burdelu, o taak! To jest to, co tygryski lubią najbardziej.
Znał swój nowy przydział i wiedział, że szybko nie będzie okazji, żeby ponownie spuścić z kija. Na froncie pozostawało mu bicie lorda w hełm w latrynie, albo próby zarywania do nielicznych femin służących na froncie. Problem w tym, że nie dość, że kosztowało to wiele zachodu, to jeszcze nigdy nie było gwarancji, że uda się świnię zaciągnąć do kabiny. Takie były realia i bolączki frontowego życia.

Pieszcząc łeb swej czarnej, niczym ropa suki, odgrzebywał w zakamarkach pamięci upojne chwilę spędzone z Zitą, jej chropowatą skórę, pulsujące mięśnie i grube niczym stalowe liny, żyły. Zita, to była babka na schwał i gdyby “Spuścik” wierzył w miłość, to by się pewnie oświadczył ogrynce i zbudował dla niej dom na jakiejś uroczej, spokojnej i mającej niską populacją ludności planecie.
Z oparów wspomnień i fantazji wyrwał go tupot ciężkich, wojskowych buciorów. To członkowie drugie plutonu maszerowali dziarsko na plac apelowy. Leżąca u jego stóp suka warknęła groźnie.
- Spokój Raszpla - rozkazał oschłym tonem, klepiąc psa po szerokim łbie - Czas się zbierać kochana. Koniec tych imaginacji, za chwilę apel. NIe wypada byśmy się spóźnili.


 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 31-07-2021 o 12:55.
Ribaldo jest offline