Głosy mieszały się w kakofonię dźwięków. Obrazy zlewały w jedno. Ale podczas gdy wizja była hipnotyczna i nasuwała narkotyczne skojarzenia, tak fonia zwyczajnie drażniła. Jakub szedł, sam nie wiedząc dokąd i lekko się uśmiechał. Tak jakby poprawna mina miała zażegnać pytań czy złych spojrzeń. W rzeczywistości nie wiedział, czy ktokolwiek patrzy. Zebrani byli jak rozmyta i falująca zbieranina kolorów i kształtów. Ale te dźwięki! Muzyka, rozmowy, gra sztućców i kieliszków mieszała się z szumem wiatru i łoskotem fal rozbijających się o brzeg.
Nagle dotyk sprawił, że Jakub spłynął w dół i stanął na ziemi. Znów wzrok się wyostrzył i dostrzegł przed sobą kobietę. Burza ciemnych włosów, uśmiech, pytanie zawieszone w powietrzu. O coś spytała. Jakub usiadł na krześle, które wyrosło jak z pod ziemi. Chwilę później w jego ręku pojawił się kieliszek wódki. Nie przepadał za czystą. A jednak teraz przyciągała go. Obiecywała spokój i oderwanie. Zdawała się najlepszym co mogło go spotkać. Jakub uniósł wzrok i dostrzegł kobietę, która wpatrywała się w niego. Cień uśmiechu, gdy ich spojrzenia się spotkały. Naturalny seksapil mieszał się z wyraźną troską.
- Napij się. Lepiej się poczujesz.
Od kiedy byli na ty? Czy ja w ogóle ją znam? Jakub pamiętał każde ich spotkanie, spojrzenie, myśl jaka mu wówczas towarzyszyła. Nawet teraz kręciło mu się w głowie. Mieszające się obrazy sprawiały, że nie potrafił zaufać swoim zmysłom. Ale gorzej radził sobie z kakofonią dźwięków. O dziwo oddech i zapach Burzy Ciemnych Włosów uspokajał. Fale uspokajały się, obrazy wyrównywały.
Palący smak rozlał się w gardle. Jakub wciągnął głęboko powietrze i po chwili wypuścił. Smakowało… niczym. Czuł jedynie palący smak, zapach Burzy, falujące myśli.
- Nie – nagle zerwał się z krzesła. To wszystko było nie tak. Rozejrzał się w koło i zorientował się że nie czuje już zapachu morza! Przeszył go nagły lęk. Jakby coś stracił. Burza spoglądała na niego lekko przestraszona.
Ruszył spiesznym krokiem wymijając stoliki. Kogoś potrącił, o jakiś rękaw się otarł. Kelner widząc jego pęd zatrzymał się i przepuścił przodem. Jakub niemal wybiegł z sali. Znany mu doskonale korytarz, w prawo, znów w prawo i drzwi prowadzące na pokład zewnętrzny. Biegł już wstrzymując powietrze. Brakowało mu tchu, ale dopadł do klamki i szarpnął za
drzwi. Morskie powietrze uderzyło w niego wszystkimi zmysłami. Pragnął go. Pragnął jej.