Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2021, 13:26   #13
Ribaldo
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację


“... to nieważne, jak ja się nazywam
- to nieważne, kim naprawdę jestem
jeszcze tylko krzyk czasu
i znów politycy robią z nas balon“
Ewa Braun “Stąd do wieczności”





Coś wisiało w powietrzu i nie chodziło wcale o tłuste muchy, które w tej dusznej, gęstej i lepkiej niczym kisiel atmosferze, pływały ospale, jakby były zmęczone swą owadzią egzystencją.
Chodziło o coś innego, mniej namacalnego. Niewypowiedzianą groźbę. Ukryty szantaż, który wyczuwa się całkowicie instynktownie. To to uczucie, gdy podskórnie wiesz, że ktoś się czai za twoimi plecami i tylko czeka na dobry moment, by cię wydymać. Schwarzido za długo był frontowcem, żeby nie wyczuć takich rzeczy. Za wiele szpeju, za wiele żarcia, zbyt dużo skrzynek amunicji i zdecydowanie zbyt wielki nadmiar ukrytych magazynów, żeby to był zwykły przypadek. Krążyła plotka, że to wszystko ponoć z myślą o tym, żeby ich ukochane oranżerium, zbudowane w samym środku niczego, stało się w przyszłości potężnym centrum logistycznym. Taki chuj, jak słonia nos. Dowództwo niewątpliwie szykowało, jakąś grubszą akcję.
- I w sumie to dobrze - pomyślał Willo - Jak długo do jasnej kurwy można przenosić w te i wewte skrzynie ze szpejem, żeby ich wilgoć i robaki nie zeżarły.
Schwarzido uśmiechnął się sam do siebie. Tak po prawdzie, to przenoszenie tych skrzyni też nie było wcale takie złe. Zawsze coś się dało zachachmęcić i odłożyć, czy to na handelek, czy na czarną godzinę.
- Ech… piękne jest życie frontowca - westchnął ratling pod nosem.




Raszpla warknęła groźnie, szczerząc kły, jakby ją jakaś gnida w zad użarła. Schwarzido ściągnął smycz i krzyknął.
- Morda, głupia suko. A co ci cho…
W jednej chwili urwał swą reprymendę, gdy ujrzał po lewej stronie Tech-Kapłana. Grymas wściekłości wykrzywił gębę ratlinga. Zebrał flegmę i splunął w stronę grzebiącego zadrutowanym ramieniem w silniku Chimery Mechanicusa.
- Oby ci zardzewiały wszystkie tryby, łożyska wypaczył, a spięcia mózg doprowadziły do spazmów, zasrany tech-dewiancie. Idziemy stąd Raszpla.
Willo szarpnął smycz i skręcił w prawo wraz ze swym czworonożnym kompanem i ruszył żwawszym krokiem, byle dalej od mechanicznego zjeba. By wynagrodzić psa, wyciągnął z kieszeni kawałek suszonego mięsa. Rzucił go od niechcenia przed siebie, a suka złapała przysmak w powietrzu, niemalże bez wysiłku. Merdając ogonem i kołysząc się na boki, zaczęła żuć przekąskę z wyraźną satysfakcją.




- Ema Lula - krzyknął w stronę wysokiej feminy z oddziału Brontiańskich Długonoży. Babeczka jarała go, jak sam skurwysyn. Jej twarz pokryta licznymi bliznami przypominała, jakąś sekretną mapę skarbów albo rysunek szaleńca. Wyobraźnia Spuścika pracowała na pełnych obrotach, ilekroć się spotykali. Rozbierał ją i dosłownie pożerał wzrokiem. Każdy detal jej smukłego i umięśnionego ciała ledwo zarysowany pod polowym mundurem rozpalał mu zmysły i przyprawiał o potężną erekcję. Lula wiedział, jak działa na ratlinga i najwyraźniej sprawiało jej to przyjemność. Tak samo zresztą, jak drażnienie się z nim w ledwo zawoalowanej formie flirtu, jaką prowadzili.
- Siema knypie. Jak leci?
- W porządku, jakoś się toczy. Wpadłem zapytać, czy nie pomogłabyś mi wypolerować moją knigę.
- Spierdalaj! Koziki mnie nie interesują.
- Taaa… koziki. Takiego kordelasa, to żeś jeszcze w życiu nie wiedziała.
- Chłopie, ja mam na chacie ponad dwumetrowy khornański miecz łańcuchowy, a ty mi tu korbelasem próbujesz zaimponować.
- Wiesz Lula, jak to mówią… nie rozmiar się liczy.
- Spieprzaj oblechu.
- Daj spokój, co ja zrobiłem. Przecież ja nic złego nie miałem na myśli.
- Taaa, bo jeszcze w to uwierzę.
- No serio. Zobacz - na potwierdzenie swoich słów, Willo wyciągnął zza pleców niewielki czarny nóż z rzeźbioną rękojeścią.
- O! - krzyknęła z nieudawaną ekscytacją Lula - Night Reaper, skąd go masz?
- To niech pozostanie moim sekretem, nie znamy się aż tak dobrze, żeby ci wszystkie moje tajemnice zdradzał. Tylko wiesz, jak chcesz to się może szybko zmienić. Ja tam jestem otwarty na nowe znajomości.
- Spoko, spoko. Pokaż ten kosior.
Spuścik uśmiechnął się i z błyskiem w oku wręczył nóż Luli. Wiedział już, że drzwi do alkowy brontianki zostały uchylone.
O yeah!


 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 01-08-2021 o 23:10.
Ribaldo jest offline