- Kop dziurę, kop dziurę...- podśpiewywał sobie Johnny kopiąc rzecz jasna dziurę, a Brad kopię razem z nim.
-Nakopać to Ci mogę zaraz do dupy. Po cholerę nas zgłosiłeś.- wystękał do Capahalli wywalając wiadro ziemi z dołu.
- Bo ochotników szukali.- powiedział Johnny dalej kopiąc dziurę.
Ranek był spokojny i po codziennym obrzędzie pooranym nie było co robić, a potem szedł przez obóz jeden z podoficerów za obóz odpowiedzialny mówiąc, że ochotników do ważkiej misji szuka. To Johnnny zgłosił siebie i Brada. Ważną misją okazała się kopanie dziury pod nową latrynę, bo sraczka swe żniwo zbierała. Ludzie miejscowe roślinki jedli, a niestety były one dość nie takie dla ludzi i srali potem, że hej. Johnny w ogóle tego zielonego nie tykał i ograniczał się do otrzymywanych wojskowych racji. Istniejące już szalety nie wytrzymywały obciążenia i kopać trzeba było. To kopali i liczyć zostało, że szybko z tego osranego obozu się wydostaną na pole bitwy ku chwale Imperatora.