Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2021, 20:16   #388
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 104 - 1940.VI.07; pt; ranek; Tuluza

Czas: 1940.VI.07; pt; ranek; godz. 08:15
Miejsce: Francja; pd Francja; Tuluza; hotel “Olimp”
Warunki: restauracja hotelowa, jasno, cicho, umiarkowanie na zewnątrz jasno, pogodnie, powiew, umiarkowanie


Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier)



W restauracji hotelowej było spokojnie. Wczoraj Tristan doradził im “Olimp” jako miejsce na nocleg. Hotel był nastawiony na bogatych turystów przyjeżdżających ze stolicy na słoneczne południe to miał odpowiedni standard. W tych tańszych i pensjonatach rezydowało wielu uchodźców z północy jacy schronili się tu przed wojną. Co dzień nadciągali nowi i zatrzymywali się gdzie się dało. Nieliczni mieli tutaj jakieś rodziny. Większość próbowała się zatrzymać po hotelach czy nawet życzliwych ludziach jacy w bratnim odruchu do krzywdy bliźniego wyciągali pomocną dłoń i za darmo gościli Francuzów z północy kraju. “Olimp” zachował swój bogaty status a franki jakie agenci otrzymali na pdoróż jeszcze w londynie bez problemu pokryły wynajem pokojów na noc czy dwa. Pokojom niczego nie brakowało a gdy ktoś cały dzień spędził w samochodzie grzejąc się w słońcu to były prawdziwą oazą spokoju. Można się było odświeżyć, odciąć od reszty świata i wypocząć w czystej pościeli.

- No może się obronimy. Jak myślicie? - zapytał wysoki, patykowaty profesor co od lat był światową sławą w dziedzinie nowej gałęzi fizyki. Postukał palcem w gazetę gdzie na pierwszej stronie wybijał się krzykliwy nagłówek “Bronimy się twardo!”. Artykuł poniżej opisywał starcie francuskiej, okopanej piechoty wspartej artylerią z niemieckimi czołgami. Niemcy atakowali falami trzy razy w ciągu dnia i trzy razy łamali sobie zęby na francuskich umocnieniach. Zdjęcie pokazywało jakiś spalony, niemiecki czołg z czarnym krzyżem na wieżyczce. Agenci mogli rozpoznać lekką, niemiecką maszynę Pnz I która może już nie była krzykiem nowoczesności w dzisiejszej wojnie ale nadal była masowo używana przez Niemców. Sama bitwa miała miejsce pod Oisemont. Wczoraj. Niedaleko od Abbeville ale już na południe od Sommy. Tak przynajmniej to było pokazane na schematycznej mapce w gazecie.

- Myślicie, że to prawda? Zbombardujemy Berlin? Wtedy Niemcy by zobaczyli, jak to fajnie jak na nich spadają bomby. - na drugiej stronie wypowiadał się jakiś generał fancuskiego lotnictwa który groził Niemcom nalotami odwetowymi na Berlin za to zbombardowanie Paryża kilka dni temu. Czytało się całkiem przyjemnie. Jakby już lada chwila na francuskich lotniskach tankowano i zbrojono francuskie bombowce aby te miały polecieć w kierunku niemieckiej stolicy. Przez ten jeden dzień podróży byli we troje w jakby przerwie od tych wiadomości z frontu. Ale teraz dzięki radiu i gazetom znów dały o sobie znać. Niemców może nie było już na rogatkach miasta. Ale na północy wciąż trwały walki które ucichły na czas gdy Niemcy likwidowali kocioł pod Dunkierką. Teraz zaś ruszyli na południe. Jeśli wierzyć jednak radiu i gazetom to ich napór udało się Francuzom powstrzymać. Tu w Tuluzie, setki kilometrów od tamtych wydarzeń wojna była ledwo wyczuwalna. Zaklejone taśmą okna i czasem widok mężczyzn w mundurach o tym przypominał. Jednak nie było żadnych wybuchów, nalotów czy czołgów na ulicach.

- Naprawdę chcecie jechać bez Tristana? To po co po niego jechaliśmy? - fizyk na razie dał sobie spokój z sytuacją wojenną na dalekich frontach i zajął się to po co tu przyjechali z Clermont. Już wczoraj był zdziwiony taką decyzją obojga agentów. Podobnie zresztą jak Tristan. Chociaż nie kontestowali wprost decyzji agentów to dało się wyczuć, że jest ona dla nich niezrozumiała. Wczoraj Tristan przyszedł na spotkanie w restauracji ucieszony ze spotkania kolegi z uczelni. I zaciekawiony kim jest para obcych ludzi którzy mu towarzyszyli.

Tristana Joliotowie znali jeszcze z Paryża. Pracowali na tej samej uczelni i cała trójka była fizykami. Tylko Tristan zajmował się bardziej klasyczną fizyką i nie umywał się rangą do sławnego małżeństwa. Niemniej dało się wyczuć, że się lubili i szanowali. Poza tym, że Tristan był fizykach to w wolnym czasie był alpinistą i grotołazem. Dlatego Frederic pomyślał o nim gdy szukał jakiegoś miejsca do ukrycia kanistrów z ciężką wodą. Przyszło mu do głowy, że jego kolega z uczelni może znać jakąś “dziurę w ziemi” gdzie można by bezpiecznie schować i przechować ten bezcenny ładunek aby Niemcy go nie znaleźli. I jak to wczoraj sobie rozmawiali Tristan rzeczywiście znał takie miejsca. Jedna z jaskin wydawała mu się w sam raz na skrytkę.

- To jaskinia krasowa. Bardzo kręta i głęboka. Jest zbyt niebezpieczne do zwiedzania dlatego jest zamknięta dla turystów. Nawet wejście jest ukryte za wodospadem. Lokalni o niej wiedzą, jest w państwowym rejestrze jaskiń no ale mówię, tam nie ma nic ciekawego do oglądania. No chyba, że tak jak ja, ktoś lubi łazić po takich dziurach albo jest geologiem. A tak to raczej nie ma tam nic ciekawego do oglądania. - jakoś tak to wczoraj tłumaczył ten grotołaz - amator. Chociaż też spodziewał się, że poprowadzi całą trójkę na miejsce osobiście to nie brał żadnych pomocy ani map gdzie to jest ani jak tam jest. Skoro miał jednak nie jechać to obiecał znaleźć co się da i przyjść dziś rano aby wytłumaczyć jak tam się dostać.

- O, jest Tristan. - Joliot ucieszył się widząc szczupłego, wręcz żylastego kolegę jaki wszedł do restauracji i rozglądał się po niej aż zobaczył machającego do niego profesora. Chwilę później siedział już przy ich stoliku.

- No niestety jak się pakowałem to nie zabrałem tego wiele. No wiecie, wciąż mam nadzieję, że to tylko czasowa przeprowadzka i będziemy mogli wkrótce wrócić do Paryża. - powiedział Tristan grzebiąc w przyniesionej teczce za jakimiś papierami. Już wczoraj w rozmowie wyszło, że podobnie jak Joliotowie i wielu innych Francuzów opuścił Paryż jak zaczęła się wojna i miał cichą nadzieję, że uda im się tam wrócić. Dlatego zabrał to co niezbędne no ale żadnych pamiątek, dokumentów czy sprzętu do wspinaczki. Większość takich rzeczy została w jego paryskim mieszkaniu.

- O, tu mam zdjęcie do tej jaskini. Jest za wodospadem. Sami widzicie, że niezbyt widoczne i niezbyt łatwo się tam dostać. - powiedział pokazując zdjęcie zrobione aparatem naprzeciwko wejścia.



https://dynamic-media-cdn.tripadviso...=1200&h=-1&s=1

- Macie kaski, liny i latarki? No i zapasowe baterie. No lepiej weźcie takie rzeczy. I termosy z kawą i jakieś jedzenie. I czekany albo chociaż młotki. I tam jest mokro to lepiej nie ubieracjie najlepszych ubrań. Ja niestety cały swój sprzęt do wspinaczki zostawiłem w Paryżu. - poradził im speleolog rozkładając dłonie na znak, że nie spodziewał się, że na tym wojennym wygnaniu taki sprzęt będzie mu potrzebny.

Na koniec zaczął oglądać mapy jakie wczoraj Noemie z profesorem kupili na stacji aby odszukać jak tam dojechać. To było godzina lub raczej dwie jazdy na południe. Tam już zaczynało się przedmurze Pirenejów i “zaczynało być wesoło” z geologicznego punktu widzenia. Trzeba było jechać na południe aż do Carla-Baye. Ta miejscowość jeszcze była zaznaczona na mapie. Ale tam już trzeba było skręcić na lokalne drogi do Casteras. Góra kwadrans jazdy szutrową drogą. No a tam, za tą wioską to już była leśna droga. Tą leśną drogą dało się dojechać do tego wodospadu i jaskini. Tylko jak tego już nie było zaznaczone na mapie to amatorowi łażenia po dziurach zostało narysować ołówkiem na wyrwanej z notesu kartce schematyczny szkic.

- A ta jaskinia to duża jest? - zapytał Frederic kiwając głową. Sądząc po minie nie był do końca przekonany czy bez Tristana odnajdą tą jaskinię tak gładko i pewnie skoro żadne z ich trójki nigdy nie było w tamtych okolicach.

- Zależy jak liczyć. Ma sporo rozgałęzień. Większość jest dość płytkie ale jak się postarać to są tam gardziele i studnie jakimi można iść i iść. A raczej przeciskac się. - odparł po chwili zastanowienia speleolog mając widocznie świadomość, że nie jest to taka prosta odpowiedź na tylko “tak” lub “nie”.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline