-
Stalowy. Powiedz coś swojej Starej by zluzowała żakiet w okolicach cyców. - rzucił Gunny wcześniej rozglądając się czy przypadkiem nikogo nie ma zbyt blisko kto mógłby podsłuchać.
-
To silna, niezależna kobieta oddana sprawie w którą wierzy, Gunny. Gdybym jej zabronił za to walczyć wyrządziłbym jej wielką wielką krzywdę. - odparł zupełnie poważnie William z dłońmi umazanymi w smarze.
Po porannej musztrze Czcigodny Theta Epsilon zrobił przegląd Chimer i okazało się że w ich pojeździe (numer 1111 z dumnie wypisanym na boku "Four of Kind" i wymalowanymi na burcie
asami przy czym as pik był odpowiednio "
podrasowany") coś w gąsienicach nie działało jak powinno. Namierzył więc problem i kazał obu załogantom wozu bojowego piechoty wymienić część by Bestia dalej nie cierpiała. Obaj zabrali się do pracy puszczając sobie z hangarowego odtwarzacza
nie do końca regulaminową muzykę (w sensie ciężko określić, bo w regulaminie i Podręczniku Gwardzisty nikt nic nie mówił o muzyce).
- Tylko wiesz... Credo Gwardzisty? Nie jesteśmy na wakacjach? No co ona nie powie? Co my jesteśmy? Jacyś chłopcy ze Świata Przyjemności lub z Kopca? - Gunny wyraźnie czuł się urażony słowami młodszej komisarz.
-
Nie dramatyzuj Gunny. Ona wykonuje po prostu swoją pracę. My też wykonajmy swoją jak należy, a nie będziemy musieli szorować łazienek, kopać latryn czy stać na dodatkowych wartach.
Obaj przez chwilę milczeli pozwalając by przestrzeń wypełniła się muzyką z odtwarzacza i klekotami naprawianych Chimer.
- Ale przyznasz że mogłaby zluzować trochę żakiet. - mrugnął szelmowsko kanonier do kierowcy.
-
Wiesz że jako jej "Stary" powinienem w tym momencie posłać ci znaczące spojrzenie i zacisnąć pięść, by dać ci do zrozumienia że nie lubię jak ludzie się gapią, że się tak prostacko wyrażę, na jej atrybuty? - odparł William spokojnie odpalając kolejnego lho.
Gunny zarechotał rubasznie. Chesterfield odpowiedział zaciągnął się i uśmiechnął się półgębkiem.
-
Ej, Stalowy! Ale ta twoja baba czepialska! Żeś się nią nie zajął należycie w nocy! - zawołał jeden z dwóch zmecholi którzy nieśli jakąś wielką skrzenię.
-
Nie zapięte rozpory na musztrze mieliście? - zawołał Gunny.
- Niedoczyszczone buciory! - zawołał jeden.
- Jak Imperatora kocham, Stalowy, idź do niej i jej coś powiedz, tak się nie da pracować! - dodał drugi
William odjął lho od ust i zawołał za nimi - niezbyt głośno i bez nadmiernego przejęcia.
- Robię co mogę chłopcy. Robię co mogę.