Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2021, 14:07   #76
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Klara wyszła z Forda, żeby zgodnie z prośbą Jamesa obserwować okolicę. Od razu dobyła swoich dwóch pistoletów, tak na wszelki wypadek. Na początek rozejrzała się od tak, a później obeszła w około Forda, by na koniec postąpić kilka kroków w stronę wojskowych aut. Tak z ciekawości.

Nic się nie działo, wszędzie panowała cisza, przerywana jedynie bzyczeniem cholernych much. Do tego i… pojawił się smród trupów.

- Muszą tu leżeć od paru godzin - powiedział James do Boba, starając się jak najpłycej oddychać. - Nasz tygrysek idealnie by tu pasował - dodał.
- Zakryjcie czymś nosy, to będzie trochę lżej - powiedziała Klara, nadal cichym tonem, który wpadł tu wszystkim po przyjechaniu. Sama w tym czasie wydobyła z Forda zapasową bluzkę i przewiązała sobie ją powyżej nosa, tworząc coś w rodzaju "maseczki". - Spróbuję zebrać trochę sprzętu od tych najbliżej Forda.
- Zbieraj - odparł James. - Przede wszystkim naboje. Będą na handel. My najpierw poszukamy paliwa, potem rozejrzymy się za innymi dobrami.
Podszedł do rozwalonego, lecz stojącego na czterech kołach hummera. Zajrzał do środka.
- Jak tam nic nie ma, co by ci łeb odgryzło, to rusz dupę, i pomóż mi ściągać paliwo - Powiedział Bob, majstrując przy wlewie paliwa Hummera - Ja się pobawię wężykiem, a ty trzymasz kanister?
- Już, już... - odparł James, przerywając oględziny wnętrza pojazdu i podchodząc do Boba. Chwycił kanister.
Paliwo w baku zniszczonego pojazdu było, i po chwili zaczęło (za pomocą Boba) spływać do kanistra…
- Bingo - Mechanik wyszczerzył zęby.
- Oby tak dalej. - James odpowiedział uśmiechem. - Jeszcze parę samochodów na zostało, więc może jeszcze coś nam się skapnie.

W tym czasie, Klara zbliżyła się do kolejnego pojazdu. Dwóch martwych żołnierzy, jeden leżący samopas M16, był i pistolet w kaburze jednego z trupów, był i granat zawieszony na szelkach osprzętu…
Klara podnosząc leżący samopas M16 zatrzymała wzrok na granacie, szybko analizując czy jest on zabezpieczony. Zawleczka była na miejscu, więc tak. Granat wyglądał zwyczajowo, będąc po prostu przyczepionym do torsu żołnierza.
Klara zaczęła wyciągać pistolet z kabury martwego żołnierza, gdy…
- Arrrrghhh!! - Ten otworzył gwałtownie przekrwione oczy, warcząc zwierzęco, a jego zimna dłoń chwyciła nadgarstek kobiety!
Siwowłosa dziewczyna najpierw zaczęła krzyczeć, a dopiero później strzelać, jednym pistoletem i wolną w tym momencie ręką celując w żołnierza. Kula z pistoletu została wpakowana prosto w serce wojaka, który akurat podrywał się ku Klarze… i przebiła jego ciało na wylot. W normalnych okolicznościach żołnierz powinien być martwy. Ale co w obecnych czasach było normalne… mocno trzymając nadal Klarę za nadgarstek, łeb wojaka skoczył ku jej ręce, by ugryźć pożółkłymi zębiskami??? Na szczęście siwowłosa odskoczyła nieco w tył, i nie miało to miejsca… ale drań nie puszczał nadgarstka, i teraz - po tym małym odskoku Klary - był przesunięty na brzuch, wciąż ją trzymając, i powoli się podnosił z ziemi…
Klara próbowała wyswobodzić swój nadgarstek z uścisku żołnierza i chociaż wydawało się to bezcelowe, znów do niego strzelała drugą dłonią w której miała broń.
Po pierwszym krzyku Klary James, nie zważając na paliwo, postawił kanister, a potem pobiegł w stronę kobiety.
- Bob, tu jest jakiś zombie! - zawołał, widząc, że Klara zmaga się ze zdecydowanie zbyt ruchliwym trupem. Podbiegł i walnął umarlaka kolbą sztucera.

Klara ponownie strzeliła do żołnierza i… pocisk odbił się od jego hełmu<na k20 wyszło 1/totalne pudło :P>, gdy uwieszony jej ręki, szarpał się z nią i siłował… wtedy też podbiegł James, zadając cios wręcz kolbą, co odrzuciło w tył naprzykrzającego się Klarze typka, i puścił ją, boleśnie jednak drapiąc przy okazji paznokciami. Cios z kolei… poza odrzuceniem go w tył, zdawał się nie robić na martwym żołnierzu żadnego wrażenia, i ponownie szykował się by zaatakować…

- Co ty pierdolisz?! - Krzyknął Bob, jednocześnie zezując na to co się działo, jak i zmagając się z kanistrem, do którego spuszczali paliwo.

Rozległ się wrzask Amy, gapiącej się na wszystko przez okno forda. Pojawiło się i parę wiązanek innych osób…

Wielu żołnierzy na całym terenie, zaczęło się poruszać, i podnosić. Warczeli, jęczeli, i wpatrywali się przekrwionymi ślepiami w kilka żywych osób między nimi.

Ponieważ, żołnierz znów zabierał się do ataku, Klara sięgnęła po swoją drugą broń i tym razem oburącz, zaczęła strzelać do niego by spróbować uniemożliwić mu to.
- James, może srebrne? - zapytała w między czasie.
- Uciekaj, nie walcz - odparł James, ruszając w stronę forda i strzelając do kolejnego truposza, znajdującego się między nim a samochodem.
- Ja pierdolęęę!! Zombie apokalipsaaaa!! - Wydarł się Bob, po czym przeładował "Lucy" i sam pieprznął do jednego z wojaków.


Pociski Klary podziurawiły tors przeciwnika, i ten jakby mocno zwolnił… kula ze sztucera Jamesa zostawiła wielkie dziursko prosto w mostku kolejnego, to jednak było za mało. Strzelba Boba aż odrzuciła w tył kolejnego.

Lucas i Oriana również zaczęli strzelać.

Ale jakoś gnidy nie chciały umierać. Trzeba było w nich pakować po kilka kul, by dopiero dawało to jakieś "spowalniające" efekty… Nie było dobrze. Zdecydowanie wrogów było zbyt wielu, i mimo, iż powolni, czasem wręcz pełzający do nich z powodu urwanej nogi, nadchodzi praktycznie z każdej strony, zaciskając pętlę…
- Bob rusz się! - Zawołała Klara, która teraz dla odmiany wycelowała dwoma pistoletami w najbliżej będącego Boba żołnierza, oceniając, że to Bob ma najdalej by dojść do motoru i Forda.
- Biegiem! - zawołał James oceniając, że sytuacja z niewesołej zmienia się na bardzo niebezpieczną. Zombiastych wojaków było zbyt wielu, by można ich powybijać, pozostawała tylko ucieczka.
Strzelił do kolejnego truposza i ruszył biegiem w stronę forda, starając się wyminąć tych paru przeciwników, jacy odgradzali go od pojazdu.

A gdzieś z boku, rozległ się nagle… odgłos pędzącego auta, i dźwięki klaksonu. Po polach zapierniczał prosto do nich jakiś jeep, po chwili taranujący niby-martwych-żołnierzy. Jednego, drugiego, trzeciego… w końcu, będąc już blisko ekipy z Woodbury, zatrzymał się gwałtownie, i z miejsca kierowcy wysiadł… ksiądz.
- Ej chica! - Zawołał do Klary, po czym wywalił ze strzelby gładkolufowej do pobliskiego żołnierza - Łap! - I rzucił jej również taką strzelbę, trzymaną w drugiej ręce.


A z jego pojazdu… wyskoczyły dwie uzbrojone zakonnice(!!), które rzuciły się do walki. Jedna z nich posługiwała się dwoma pistoletami, oraz masą kopniaków i piruetów, powalając wrogów, druga z kolei zaczęła napierniczać z… dwóch Uzi. Trochę jakby wzrosły szanse na przeżycie tej sytuacji?

- Łał - wyrwało się Klarze, która przyjęła ten nietypowy prezent od księdza, i od razu po tym przeszła do użytkowania go. Chciała przede wszystkim osłonić Boba, by dać mu szansę i czas, więc póki nic nie było stanowczo zbyt blisko niej, celowała w te typki, które były w jego okolicach.

- Witamy, padre! - rzucił James, pakując kolejną kulę w kolejnego zombiaka. Nad cudownością zdarzenia zamierzał zastanawiać się później. Teraz należało wywalczyć sobie życie.

Bob w końcu dokończył ściąganie paliwa, po czym pognał do Klary…
- Bier kanister i spadamy?! Ja zasuwam do Harleya!!

James wystrzelił do kolejnego wroga, a sztucer oznajmił typowym brzdękiem, i otwartym zamkiem, iż jest pusty…

A wtedy też, coś przeleciało obok nich ze świstem, i solidnie pieprznęło w jednego z Hummerów, robiąc w nim wielką dziurę. Wszyscy spojrzeli najpierw tam, a później skąd to coś nadleciało, i wszystkim… ugięły się nogi.

Oddalone o jakieś 200 metrów od nich, unosiło się rogate, skrzydlate, i mające naprawdę wielką armatę, złowieszczo wyglądające, trzymetrowe… coś.


- Nie mamy z nim szans!! - Krzyknął ksiądz - Tu niedaleko jest kościółek!! To nasza jedyna nadzieja!!
 
Kerm jest offline