Tupik skinął głową w podzięce zostawiając napiwek dla usłużnego karczmarza, nigdy nie wiadomo kiedy jeszcze przyjdzie mu skorzystać z jego usług , wolał więc zostawić po sobie dobre wrażenie. Spakował naprędce całe jedzenie które dało się przenieść i wsuwając ostatnie gryzy kaszy podszedł do gońca z miską wciąż pałaszując strawę.
- Wypacz mości … panie … - przełykał kaszę mówiąc jednocześnie, w zadziwiający sposób nie dławiąc się przy tym – nie jeciesz … mniam … czasem na sachód ? Mosze … mijając lub … mlask … zmieszając do … Schwarzeimu … Schwarzaichmu ? … Czy jak mu tam ? … - jedzenie i mówienie wyraźnie wpływało na sposób wymowy utrudniając prawidłowe artykułowanie wyrazów, niemniej halfling zdawał się zupełnie nie zwracać na to uwagi.
Tupik zamierzał uprosić – lub w ostateczności przekupić gońca by ten zabrał go ze sobą, wszak miejsca halfling wiele nie zajmował
- Jeśli tak – przełknął w końcu ostatni kęs kaszy , oblizał się i dokończył – jeśli tak to chętnie zabrałbym się z Tobą , we dwójkę będzie bezpieczniej , miejsca wiele nie zajmę, konia nie obciąże , a w razie czego służę procą i mieczem. – Poklepał się przy tym znacząco po puklerzu.
Ostatecznie – tak jak i z karczmarzem gotów był po prostu potargować się o podwózkę dając tym samym gońcowi dodatkowy zarobek, jednocześnie zastanawiał się intensywnie na cóż miał się spotykać z górnikiem kopiącym glinę, przeczucie mówiło mu że musiał dokopać się do czegoś więcej niż „stwardniałego błota” skoro szajka Krasnikova zleciła mu to spotkanie. Z całą pewnością Czarny Rolf albo się dokopał do jakiegoś minerału albo jakiejś informacji i kto wie być może już przypłacił to życiem? Perspektywa oddalenia się choć na jakiś czas od Krzywonosa była atrakcyjna sama w sobie, a wyprawa do górniczej osady rozbudzała nienasyconą ciekawość halflinga.
Ostatecznie mógł poszukać innego źródła transportu, ale przeczucie podpowiadało mu że trzeba kuć żelazo póki gorące… Chmmm a może to stary krasnolud Thorin tak mu kiedyś mówił? Jakby nie było zadziwiająco szybko i sprawnie przygotował się do dalszej podróży – obserwator mógłby wręcz stwierdzić, że halfling był gotów dać dyla z karczmy w każdej chwili – na szczęście nic go do tego nie zmusiło… tym razem…