Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2021, 00:56   #23
Ribaldo
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację


Odrzuciwszy wpojone zasady i łamiąc konwenanse , Barbara zerwała się z miejsca i wyszła na korytarz.
- Panie Bernstein - rzuciła, a jej słowa wybrzmiał nader donośnie i głośno. Może nawet zbyt głośno.
Gospodarz odwrócił się, cały czas przytrzymując się swego czarnoskórego sługi. Lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Czas płynie tak powoli, kiedy czeka się na odpowiedź. Spojrzał na Barbarę spod ciężkich powiek i rzekł, unosząc wskazujący palec prawej dłoni, niczym cesarz Oktawian August na słynnym antycznym posągu:
- Moja droga, pytania, same pytania. Domagasz się odpowiedzi, ale ja ich wszystkich nie znam. Na część z nich już z resztą odpowiadałem. Dobrze jednak, Henry wspominał, że takie rzeczy mogą mieć miejsce. Cierpliwości Frank - adwokat wziął głęboki oddech, jakby szykował się do najważniejszej w swoim życiu przemowy.
- Jesteśmy w Salem, na terenie mojej posiadłości. Zabrałem was ze szpitala, gdyż jestem wykonawcą ostatniej woli Stefana Pomian Krukowieckiego, pradziadka ciotecznego twojego narzeczonego. Co prawda, nie wspominał o nic o tym, że przyjedzie ze swoją wybranką, ale w tamtej chwili nie było sposobności, aby poruszać kwestie tego typu. Jesteście moim gośćmi, gdyż w publicznym szpitalu wasz powrót do zdrowia zająłby miesiące, jeśli w ogóle byłby możliwy. Nie jestem w stanie powiedzieć dokładnie, co spowodowało was stan. Zdaniem Henry’ego musiał nastąpić u was jakiś szok, lub czasowa katatonia. Przebieg wydarzeń na statku znam tylko z gazet, więc to raczej wy powinniście wiedzieć więcej ode mnie. Henry co prawda wspominał, że mogą nastąpić problemy z pamięcią, ale że aż takie... to doprawdy niewiarygodne. Mam nadzieję, że cię uspokoiłem moja droga. Teraz jest już późno, więc wybacz, ale udam się już do łóżka.

Bernstein skinął głową na pożegnanie, odwrócił się i ruszył wolno w kierunku schodów prowadzących na piętro.
- A co z konferencją? Czy komitet naukowy wie, że dotarłam?
Mężczyzna obrócił tylko głowę w kierunku Barbary i odparł:
- Nie wiem nic o żadnej konferencji, moja droga, a tym bardziej o żadnym komitecie naukowym. Dobranoc i do zobaczenia na śniadaniu
Adwokat zaczął się wspinać na schody wspierając się z jednej strony na poręczy, a z drugiej na silnym ramieniu Makeny.

W tym momencie wzrok Barbary spoczął na niewielkiej szafce stojącej tuż obok drzwi wejściowych. Na dolnej półce leżały tam przeczytane i nieaktualne już gazety. Wśród nich “Boston Globe” z krzykliwym tytułem na pierwszej stronie “Magiczny wypadek na pokładzie transatlantyku MS “Batory”
 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death
Ribaldo jest offline