Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2007, 21:47   #39
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Inari Mura, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Słowa kobiety Tsi Wenfu przyjął krótkim prychnięciem, zaraz przenosząc uwagę na wciąż pozostającego na koniu Jednorożca. Kowal zupełnie nie był podobny do swego wygadanego syna, albo raczej to jego wygadany syn sprawiał wrażenie jaja kukułki w tym konkretnym gnieździe.

Niezauważony przez nikogo Tsi Zutaka sprawdził wszystkie cztery podkowy, dyskretnie umacniając hufnale piaskiem zlepionym śliną, zważając zwłaszcza by nie zostać zauważonym przez oba Jednorożce. Pracował intensywnie, wykorzystując napięcie między Keiko i tym z dwójki, który wjechał na dziedziniec. Kiedy kobieta złożyła swe przeprosiny uśmiechnął się lekko, mruknąwszy cicho pod nosem:

- Duma w karbach? Hmmm... Dobra byłaby z niej Matsu.

Skończywszy, powstał mówiąc:

- Mistrzu, podkuć?

Po czym do wtóru przyzwalającego machnięcia ojca poprowadził wałacha ku bocznemu wejściu do kuźni, znikając z oczu zgromadzonym za rogiem budynku.

Zachowywał się jak heimin, co spostrzegła Keiko. Nikomu się nie skłonił, wzrok wbił w ziemię, nie patrzył samurajom w oczy. I został przez to całkowicie zignorowany, zwłaszcza, że chwilę przed jego odezwaniem się brązowooki z wyraźną ulgą rzucił:

- Starczy, Inazuke - popuszczając męczącemu się zwierzęciu lejce. Koń z pełnym złości rżeniem opadł na cztery kopyta, szarpiąc łbem. Keiko nie zazdrościła jeźdźcowi losu, sądząc po głosie i oczach zwierzę było zdenerwowane i rozzłoszczone. A nie można go było nazwać małym lub potulnym. W porównaniu do tej bestii, nakrapiany wałach był... no, może nie tak szybki czy piękny, ale na pewno nie pozbawiony INNYCH zalet.

W międzyczasie, na pytanie kobiety odpowiedział drugi z Jednorożców. Spokojnie wjechawszy na dziedziniec zmierzył on brązowookiego pełnym politowania i dość protekcjonalnym wzrokiem nim zeskoczywszy z konia odezwał się:

- Jestem Shinjo Tomosagaki. Wybacz pani, memu sempai niepokojenie Cię. Przyjął on słowa półczłowieka na wiarę kierując się chyba tylko litością. Opiszę pokrótce zajście. Gdy szykowaliśmy się do wyjazdu z Kaeru Toshi, do konia mego towarzysza podbiegła przerażona heiminka, imieniem Sotoe bodajże...

- Satoe! I nie sądzę by kłamała! Shinjo-san! - wtrącił zajęty uspokajaniem rozgniewanego wierzchowca brązowooki.

- błagając go, - ciągnął niewzruszony Tomosagaki - by odnalazł 'panienkę Keiko' i przekazał jej, że dom spłonął, a Ichizo-sama dźgnięty został w pożarze. Nie przykładałem wielkiej wagi do jej słów, bo gdy usłyszeliśmy krzyk 'łapaj podpalaczkę', uciekła natychmiast. Sempai natomiast ma zbyt dobre serce, więc niewątpliwie zdenerwował Cię panie przekazaniem tej niedorzecznej wiadomości. Gomen. Sempai, cokolwiek by to nie było, przekazaliśmy wiadomość. Nie ma potrzeby denerwować niedorzeczną opowieścią pani Akodo bardziej, zwłaszcza, że heiminka prawie na pewno sama jest podpalaczką i próbowała jedynie wkupić się w Twoje łaski licząc, że obronisz ją przed strażnikami. Raz jeszcze przepraszam za zamieszanie, jakie niewczesny poryw mego towarzysza szlachetny Tsi Wenfu-sama. Sempai. To Twoje porywy uczyniły Tsi-sama świadkiem gorszącej wymiany gróźb.

Wenfu prychnął ponownie.

- Otrzymałem już przeprosiny, samuraju Shinjo. Jeśli przekazaliście wiadomość, nie zatrzymuję, chyba, że macie do mnie jakąś sprawę, albo że pani Akodo ma sprawę do Was.

- Zatem - Tomogasaka skłonił się zebranym iście wojskowym stylem, sztywno i krótko, po czym wskoczył z powrotem na konia. Zadąwszy raz jeszcze w róg myśliwski przypięty przy siodle, począł zawracać konia.

Drugi z bushi zawiesił wzrok na Keiko, jakby szukając jakiejś reakcji na całą historię, zwlekając z pożegnaniem czy właściwie wszystkim. O ile jego towarzysz był ewidentnie zniesmaczony sytuacją, którą uważał za pożałowania godną, a tyle ten zdawał się... liczyć na coś?


Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Grzeczne słowa samurajów wywołały zmarszczkę na twarzy shugenja.

- Soka. Wydaje się więc rozsądną podróż razem. Co przypomina mi, nie wiecie może gdzie podziewa się trzeci z Waszej szós...

Najwyraźniej Kuni nie był jeszcze w pełni sobą, bo pozwolił, by zmarszczka została tak długo, że bez trudu zauważyli ją obaj młodzi. Nim jednak shugenja skończył mówić, Skorpion poderwał się alarmując dwójkę pozostałych. Tak Fukurou jak i Sasumata zareagowali jednakowo, jeden sięgając po miecze, drugi po zwoje, obaj jednak szukając zagrożenia.

Słowa zaczerwienionego Smoka Sasumata zbył krótko:

- Bzdura, Mirumoto-san. Reakcja Bayushi-san każdego tu by poderwała, Krainy Cienia to nic, o czym moglibyśmy zapomnieć. I to żadne 'wspomnienie', Mirumoto-san - dodał Kuni surowo - to plugawy sąsiad. Cóż takiego zobaczyłeś, Bayushi-san? - dodał, patrząc z prawdziwym zaciekawieniem na Skorpiona.

Fukurou przez chwilę zastanawiał się, czy to Krab trenujący iaijutsu czy też ktoś z trójki przechodzących takie wrażenie wywołał na Skorpionie, ale nie doszedł do żadnych szczególnych wniosków.

Żadne z nich nie zauważyło rozglądającego się uważnie chłopa, podążającego ku nim za wskazaniami zapytanych.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline