Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-08-2007, 22:15   #31
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Smok łyknął odrobinę herbaty, ale myślami był gdzie indziej. Wspomniał słowa Kraba.

- Oczywiście, nie neguję innych obowiązków jakie niewątpliwie macie. Natomiast dla rodziców panów Kakita i Akodo kiedy Hida-san będzie przekazywać daisho, Wasza tam obecność będzie na pewno łagodzącym ból gestem. Jest oczekiwanym, że ktoś przybędzie z wieścią, najczęściej tym kimś jest oczywiście Krab ale jeśli Skorpion i Smok przybędą razem z nim, to będzie to znak, iż Ci, co odeszli, pozostali w pamięci nie tylko rodziny a powiadomienie o ich śmierci nie jest jedynie spełnieniem obowiązku.

"-W pamięci? Dobry żart Kuni Satsumata"- pomyślał. Nie znał nawet ich imion, a walka jaką razem stoczyli, była kolejnym gorzkim wspomnieniem w życiu Smoka. Kakita-san i Akdodo-san pozostali jedynie bladymi ze strachu twarzami w Krainach Cienia... Zastanawiał się przez chwilę co miałby powiedzieć rodzicom...Zginęli bohatersko? Kaiu-sama zginął jak bohater. Oni zginęli jak bushi broniący nitki swego żywota. Co mógł o nich powiedzieć ich matkom? One nie będą kryły swych uczuć za maską dumy jak ich ojcowie.

Fukurou położył dłoń na wakizashi, leżącej po jego prawej stronie i roztargnionymi ruchami placów przesuwał po rękojeści broni.
Fizyczna obecność wakizashi zawsze dodawała Smokowi otuchy...Czuł wtedy niemal namacalną obecność dziadka. Potem palce dotarły do jadeitowej figurki sowy.. Fukurou uśmiechnął się. Yomiko... przynajmniej ona ma szczęśliwe życie.
Po chwili otrząsnął się z rozmyślań i rzekł. - Smutny to obowiązek powiadamiać matki o śmierci ich potomków. Nieważne jak zaszczytna byłaby to śmierć. Ważne, że ich poświęcenie ochroni Kamisori Yoake Shiro przed zakusami sił Krain Cienia .
"Puste słowa, zwykła formułka grzecznościowa."- zganił się w myślach Fukurou i wypił nieco herbaty, z czarki po czym dodał.- Śmierć Kaiu Ti Shin-sama i Hida Sago-sama jest dla nas wielką stratą.
"Zwłaszcza, że wiadomo co się staje z tymi których ciała spoczną drugiej stronie muru"- dodał w myślach Smok, ale głośno rzekł co innego. - Ale mogę opuścić Kamisori Yoake Shiro ze spokojnym sercem wiedząc, że Hiruma Hideyori-sama przypilnuje bezpieczeństwa zamku do czasu, aż przybędzie nowy dowódca z posiłkami.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 27-02-2008 o 20:35.
abishai jest offline  
Stary 27-08-2007, 17:36   #32
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Inari Mura, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

- Nie próbowała spoliczkować ani ściąć za obrazę nikogo, bo mniej jest Lwem a bardziej Osą, więc nie tylko bezradnie ryczeć lecz i użądlić, choć lekko, potrafi – mówiąc zdejmowała z końskiego grzbietu rzeczy, które były najbardziej nieporęczne i chłopakowi mogły przeszkadzać. Dwie sakwy położyła na ziemi zaś długie, dość szerokie pudło w którym schowane był jej daikyu położyła na swoich kolanach po tym, jak usiadła na niewielkiej drewnianej ławeczce.
- Hmmm... - chłopak przerwał pracę, by przyjrzeć się uważniej samurai-ko - Osą? Ech, wystaw ten mon klanu jakoś bardziej w takim razie, może tutaj? - poklepał miejsce na piersi. - Inaczej na pewno niejeden Lew, jak się już dowie co i jak, powie, że próbujesz za Lwa uchodzić będąc pomiotem zdrajcy czy inne takowe brednie i będziesz miała pojedynek na karku... a nie widzę katany za Twoim pasem pani, ani nie widzę też, by jaka chodziła za Tobą wabiąc się Twym dzielnym yojimbo, albo choćby konkurentem do ręki. Nie znaczy, że jakiegoś nie ma - rzekł przestając poważnie przypatrywać się kobiecie i wracając do roboty - ale jak nie ma go tu zaraz obok, to taki Lew-arogant będzie dla Cię pani nie lada kłopotem... - znowu znaczące spojrzenie, tym razem rzucone znad kopyta wałacha - jeśli się dowie o Twej osiej przynależności.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę – Keiko skrzywiła się nieładnie. – Jestem na tych ziemiach już od roku i nie mogę powiedzieć, żeby Lwy przyjęły mnie serdecznie. Nie sądziłam jednak, że akurat dzisiaj – gdy mój koń okulał i dla wygody włożyłam najmniej formalne kimono – spotkam kogokolwiek innego niż zajętych pracą heiminów – jej dłonie poruszały się jakby wyznaczając pełen irytacji rytm słów. Irytacja jednak nie mogła zmienić faktu, że rzeczywiście na zielono-brunatnym kimonie mony rodziny Akodo pyszniły się na ramionach, zaś mon Szmaragdowego Czempiona znajdował się jedynie na plecach.
- Zostawmy jednak te formalne drobiazgi – powiedziała trochę weselszym głosem. – Teraz bowiem składam w głębi serca podziękowania losowi, że przyniósł jej możliwość znalezienia się w sytuacji, która żywo przypomina scenę z przedstawienia yarō kabuki. Wdzięczna jest tym bardziej, iż jako prosta kobieta nie przypuszczała nigdy, że podobna rzecz stanie się jej udziałem. Stoi więc przed, przed swym rozmówcą, niczym Dai-lin przed Tsetrungiem – potężnym duchem strzegącym największego ze skarbów, pokornie prosząc, by duch zdradził swe imię i naturę.
Dziewczyna szybko sprawdziła, czy wilgoć nie rozmiękczyła cięciwy założonej na łuk i delikatnie przetarła powierzchnię czarno lakowanego łuku miękkim kawałkiem materiału. Czasami zakrawało na ironię, że naród w języku którego słowo „wojna” oraz „łuk i strzały”: yumi-ya oznaczano tym samym znakiem tak niewiele wiedzą o całej sztuce jaką jest dbanie o łuk. Nie wiedzą, bo łuk ich nie interesuje – święcie przekonani o prymacie katany jako najszlachetniejszej broni, targają ze sobą niewielkie yumi czasem ani razu nie zdejmując z niego cięciwy. Niektórzy podobnie zresztą obchodzą się z daikyu – długim, asymetrycznym, przewyższającym długością dorosłego człowieka. Takim, jaki spoczywał teraz w na kolanach Keiko.
- Pewien mądry człowiek powiedział mi kiedyś, bym odwoływała się do kabuki, legend, historii, gdy nie jestem pewna jak powinnam odpowiedzieć. Nie jestem przekonana o trafności tej odpowiedzi – jej palce wystukiwały nieregularny rytm na wieku zamkniętego już pudła. Spojrzała na młodzika z ciekawością. – Przeżyłeś spotkanie z kolcem jadowym jaki większość Skorpionów ma zamiast języka, nie jesteś więc żabką z opowieści…
- Dobre dobre! Jestem Tsi Zutaka, trzeci syn mego ojca, Tsi Wenfu. Mój wielki ojciec mawia o mnie ten, co za dużo czyta, i niniejszym udzielam Ci pani pozwolenia by tak się do mnie zwracać. - Z szelmowskim uśmiechem chłopak wyciągnął ostatni hufnal i zdjął podkowę, składając ją na bok. Zręcznie pracował, równie zręcznie, jak mielił ozorem. Keiko zauważyła też, że jak na swoje lata, wyraża się dość elokwentnie. - Choć jeśli wolisz wołać Tsetrung, pani, to się nie pogniewam - przeszedłszy do przodu, chłopak pochylił się nad kolejnym kopytem, tak że Keiko nie mogła dostrzec jego twarzy, musiała polegać jedynie na intonacji. Ta zaś z żartobliwej stała się śmiertelnie poważna - Ale jeśli usłyszę onnagata... to ten biedny wałach połamie nogi dziś wieczorem a spadającemu z takiego wierzchowca łatwo o skręcenie karku... - podnosząc się z hufnalem w dłoni, chłopak łysnął zębami w kolejnym uśmiechu mówiąc - Albo jakoś tak. Nie umiem jeszcze za dobrze imitować oj... - uśmiech znikł z jego twarzy jak zdmuchnięty, sam zaś chłopak błyskawicznie przepełzł pod koniem na drugą stronę.

***

Czasem zdarzają się dni, gdy czujesz jak za wewnętrznymi tamami, które zbudowałeś wewnątrz siebie gromadzą się wszystkie irytujące drobiazgi, wszystkie denerwujące szczegóły, wszystkie strachy i bóle. Czasami są takie dni, gdy po wewnętrznej stronie oczy, po drugiej stronie twarzy kłębią się wszystkie złe myśli i niechciane głosy, nieprzyjemne sny i raniące obrazy przechowywane przez pamięć z zajadłością urodzonego archiwisty. W takie dni masz wrażenie, że jeszcze jedno słowo, jeden gest i wybuchniesz, tama zostanie przerwana i nie powstrzymasz już tego, co wylewa, wyrywa się z ciebie.

***

Przez moment Keiko wydawało się, że to zbliżający się tętent końskich kopyt – szybki, równy i lekki, znamionujący tak doskonałych jeźdźców jak i wspaniałe konie – wzbudził niepokój młodego Tsi Zutaka. Dopiero, gdy obok niej pojawił się obcy cień a ona przez ramię zerknęła na niewysokiego, barczystego mężczyznę, który z założonymi na piersi rękami i zmarszczonym czołem wodził wzrokiem po otoczeniu, zdała sobie sprawę, że jakkolwiek bystry i wygadany, młodzik zna bojaźń ojcowską i wcale nie jest tak dorosły, jak chciałby wyglądać.
Zaraz jednak rozsłonecznione powietrze rozdarł melodyjny dźwięk rogu i dziewczyna gwałtownie wstała z ławki odwracając się w stronę źródła dźwięku. Serce zaczęło bić jej szybko wraz z tym jak kiełkował w niej niepokój. „Takie konie na bocznych drogach? To nie kurierzy. W pośpiechu. Ale przecież ja leżę chora na łożu boleści. Nikt nie wie”. Mocniej otoczyła palcami pudło skrywające łuk obserwując wjeżdżających na znajdujący się przez kuźnią placyk.
Dwa Jednorożce na niespokojnych jeszcze po szybkiej jeździe wierzchowcach. W fioletowo-złocistych barwach swego klanu, z gracją utrzymujący się na niemalże tańczących w miejscu bestiach wyższych od przeciętnego konia przeszło głowę, byli pięknym widokiem, doskonałym. I całkowicie nie na miejscu.
Nie tutaj.
Nie teraz.
Nie, gdy ich spojrzenia koncentrują się na Keiko, zamiast przesunąć się po niej jak po kimś obcym, nieznaczącym.
Może to ojciec ich wysłał. Baka, on ich nie zna. A teraz nie zaufałby obcym. Nie po Michiko. Nie po Yuichim. Nie po liście. Nie po przedwczorajszej nocy…” Spięta wodziła wzrokiem pomiędzy nimi. „Myśl, głupia. Nie masz monu na przodzie kimona. Mogli nie zauważyć tego na plechach? Mogli. Więc jest szansa, żeby ich okpić. Skup się, skup się. Co widzisz?
Dwa Jednorożce. Jeden, o jasnobrązowych oczach kontrastujących z czarnymi rzęsami, brodaty, przy daisho tuba o fantazyjnym kształcie wjechał na dziedziniec. Drugi – ciemniejsze włosy, mniej ozdobne ubranie, czarne włosy upięte prosto, przypina róg na powrót do uchwytu przy sakwie, jego dłonie sięgają w kierunku etui kryjącego krótkie, poręczne yumi – ten pozostał w bezpiecznym oddaleniu, na drodze.
Zmrużonymi oczami wpatrywała się w jeźdźców. „Myśl, głupia. Jeden już obmacuje łuk. Złapać lub zabić ostatnie dziecko. Potrójne hasami-tsuke dla Ichizo”.
- Przepraszam, lecz czy nie jesteś pani przypadkiem córką niejakiego Akodo Ichizo? – spokojnym, poważnym tonem odezwał się brązowooki.

Czasem zdarzają się takie dni, gdy wystarczy jedno słowo, by zniszczyć maskę pozornego spokoju, by zagotować w żyłach krew, by zęby same zaciskały się z wściekłości. Jedno słowo, któro przypomina o wszystkim, co boli, co uwiera, co rani. O wszystkich niechcianych obrazach, które zdają się być wypalone pod powiekami:

Chybotliwy płomień świecy, czarka sake, zgarbione ramiona wstrząsane bezgłośnym szlochem.
Jedyny Honorowy Lew, będący dla swojej rodziny zawsze opoką, niewzruszoną skałą, której nic i nikt nie jest w stanie rozkruszyć.
I ostatnie ze złudzeń dzieciństwa – złudzenie doskonałości i wszechmocy ojca, umierające tak, jak umierają nocne motyle.
W ciszy. Przy pojedynczym płomieniu świecy.


- Niejakiego? – w samuraj-ko zawrzało nagle wszystko - Nie, przypadkiem nie jestem córką niejakiego Akodo Ichizo – zasyczała z wściekłością. – Jestem córką TEGO Akodo Ichizo, Jedynego Honorowego Lwa z Shiro no Ashinagabachi. – Twarz miała bladą i wykrzywioną gniewem. - A ty odłóż ten łuk, panie.
Jednorożec popatrzył na nią niewinnie podnosząc lekko do góry ręce, w których trzymał dwa onigiri. Keiko prychęła.
- Będziesz to jadł, Panie – nieznaczny ruch palca sprawił, że zapięcie pokrowca skrywającego daikyu odskoczyło z cichutkim trzaskiem. – czy może masz zamiar nimi we mnie rzucić?
Nim skończyła mówić w jej lewa dłoń pewnym gestem objęła rzemienny uchwyt łuku, prawa zaś szybkim ruchem chwyciła strzałę.
 

Ostatnio edytowane przez obce : 27-08-2007 o 20:15. Powód: drobna zmiana w ostatnim akapicie
obce jest offline  
Stary 27-08-2007, 23:45   #33
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Inari Mura, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Jak mawiał pierwszy Shiba: "Sięgnięcie po broń zawsze powoduje, że druga strona też po nią sięga. Jeśli więc próbujesz pokojowo rozwiązać konflikt, trzymaj ręce z daleka od broni."

Jednorożec z onigiri nie widział co robi dziewczyna, ale ten brązowooki nie zwlekał aż wezmą go na cel. Spinając konia ubódł go piętami i poderwał, tak że wierzchowiec z rżeniem stanął dęba.

Nad głową Keiko zamigotały kopyta, "ależ to wielkie" zarejestrowała Osa mimochodem, czując rzemień pod palcami, kowal zaś został uraczony ładnym pokazem iaijutsu, gdy Jednorożec dobył ostrza jedną ręką. Keiko może ułamek sekundy wcześniej miała naciągniętą na cięciwie strzałę, ale mierzyć mogła jedynie w konia.

- Matte! (czekaj) Nie przybyłem rzucać Ci wyzwania ani lżyć Twych przodków! Ushiro(do tyłu) Inazuke!! - huknął mężczyzna opadając do tyłu, zapierając się w strzemionach i jedną ręką z wyczuciem ściągając lejce. Koń powoli, na dwóch nogach, rozpoczął cofanie się do tyłu, zasłaniając jeźdźca, ten jednak nie pozwolił mu odejść dalej niż dwa kroki.

- Mamy przekazać wiadomość, kobieto! Twój ojciec podobno umiera!


Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Satsumata odprężył się podczas ceremoniału. Fukurou gotów był nawet w dwu momentach rzec, że shugenja zasnął! Zamknięte oczy, równo unosząca się klatka piersiowa, nagły spokój pobrużdżonych zmęczeniem rysów... Skupiony na ceremoniale Manji nie zauważył, żadnej z tych chwil.

Tymczasem shugenja obserwował obu ze sporym zainteresowaniem. Słysząc słowa Smoka o smutnym obowiązku, a potem o opuszczaniu Yoake Shiro, shugenja zaśmiał się krótko.

- Mirumoto-san, teraz mówisz jak syn daimyo. - parodiując nieco ton Smoka powtórzył jego słowa - Mogę opuścić twierdzę, bo znalazł się godny jej obrońca, któremu mogę pozostawić me obowiązki. Niemal pragnie się dodać do tego: odchodzę szczęśliwy. Doprawdy, dziękuję za tę chwilę śmiechu, podniosła mnie na duchu. - shugenja nie mówił tego karcącym czy drwiącym tonem. Równie dobrze mógł mówić poważnie, jak żartować, jak i doceniać żart.

- Bayushi-san, nasz gospodarzu przy tych czarkach herbaty. Jakie są Twoje plany? I czy zgadzasz się ze słowami Mirumoto-san? I ich wydźwiękiem? Mówię o tych jego słowach, do których się nie odniosłem.

Kwatery kwatermistrzostwa Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Dłuższa chwila upłynęła w milczeniu przerywanym jedynie odgłosami przestawianych koszy czy wystawianych na zewnątrz do rozstawienia po twierdzy stojaków powoli zapełnianych odpowiednimi brońmi. W pewnym momencie młody Kaiu dostrzegł parawan i na migi wskazał go towarzyszowi. Wśród wyszczerzów i wesołych spojrzeń, obaj młodzieńcy wydobyli parawan i rozstawili go tak, by Kaiu-sama został odgrodzony od tumultu (ale też i widoku) reszty pomieszczenia. Stary Krab nawet nie zareagował pogrążony w pisaniu kolejnego listu.

- Wystawmy też kołczany na zewnątrz i każmy służbie je roznosić, inaczej nie skończymy do zmierzchu, Hida-san - rzekł spokojnym głosem Kaiu, znacząco patrząc na parawan.
- Hai Kaiu-san, będzie przejrzyściej, jak znajdą się tam, gdzie ich miejsce - podchwycił Hida.

We dwójkę poczęli wystawiać kołczany. Służby jednak nie było w zasięgu wzroku. Przy ostatniej partii, Kaiu wyłonił się z pomieszczenia niosąc podłużny pakunek. Na oczach Akito odwinął go i z szacunkiem podał drugiemu bushi.

- Mój ojciec panie, przesyła Ci Twój miecz z powrotem, razem z tym oto listem.

Akito spojrzał na podawany mu miecz spokojnie. Na oko nic się nie zmieniło. Jedynie tsuba miała teraz inną formę. Elipsoidalny mon Kraba, jaki wcześniej pełnił tę rolę, został obudowany dwiema płaskimi obręczami z niebieskiego kryształu. Przez rękojeść, u samego jej szczytu, na niewielkim łańcuszku wisiała trzecia obręcz, znacznie mniejsza od dwu poprzednich. W rzeczy samej ta miała średnicę taką, że można by ją spokojnie włożyć w pozostałe dwie i zostałoby jeszcze miejsce by dotknęła ich wewnętrznych brzegów. Ta była z ciemnoniebieskiego malachitu.

Akito pobiegł myślami ku tej rozmowie:

- Hida-san, Twoją matką jest pani Hida Takioshi, ongiś z Daidoji, prawda? - pytał powolnym głosem starzec.
- Prawda, Kaiu-sama.
- Doskonale. To kiedy będziesz miał okazję, by przebywać na jej ziemiach rodzinnych, porozmawiaj z shugenja z rodziny Asahina, i poproś ich o pewną rzecz, którą mi dostarcz.
- Hai? – Odparł wtedy, nie rozumiejąc
- Chciałbym, abyś przyniósł mi obręcze Asahiny.
- Obręcze Asahiny? – zapytał Akito, kompletnie zbity z tropu.
- W rzeczy samej. Pierwszy tego rodu, nim założył własną rodzinę, wykonał kiedyś takie obręcze. Do dziś ich wykonanie to sekret rodów Isawa i Asahina. Dostarcz mi ich jak najwięcej, Hida-san. A dlatego mówię, byś pytał u Asahina, bo nie wiem byś miał jakiekolwiek związki z Klanem Feniksa. Jeśli jednak przyniesiesz te obręcze od Isawa, nic się nie stanie. A teraz idź.
- Ale... mój miecz?
- Przyjdź, jak powrócę z Kaiu Shiro. Czyli za jakieś półtorej miesiąca.

Naprawy nie powinny być TAK poważne. Ale Kaiu nie miał powodu by kłamać. A teraz... wychodziło na to, że zmienił tsubę i dodał obręcz. Akito wydobył ostrze z saya, przypatrując mu się. Tak. Nie było śladu po żadnej ze szczerb. Schował je z powrotem, sprawdzając ostrość na kciuku, wydobywając lekutką linię krwi i czyszcząc ostrze w jednym, płynnym ruchu.

- Arigato, Kaiu-san. Miałem wybierać się po ten miecz, ale widzę, że już nie muszę. Wszystko w porządku?
- Hai. Mój ojciec musiał udać się na wezwanie swego pana wraz z nim w podróż, posłał więc mnie, abym dostarczył ostrza, które skończył naprawiać. Tak jak Twoje panie.

Akito spojrzał na list, schował go za pazuchę. "Później"

- Kaiu-san, mogą nam się tu przydać dwie dodatkowe pary rąk do tej roboty. Prawda?
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 28-08-2007, 20:20   #34
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Inari Mura, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Gdy promień słońca błysnął na srebrzystym grocie watakushi opierającej się na cięciwie daikyu, brązowooki poderwał konia tak, że Keiko mignęły przed twarzą wielkie kopyta, zaś jeździec zniknął jej z oczu. Samuraj-ko zaklęła w duchu – przypadkiem lub celowo zasłonił jej przy tym swojego towarzysza.
Jednorożec dobył miecza.
Dziewczyna wycelowała strzałę w podbrzusze jego wierzchowca.
- Matte! Nie przybyłem rzucać Ci wyzwania ani lżyć Twych przodków! Ushiro, Inazuke!! – koń powoli, wciąż wspięty tylko na dwóch tylnych nogach, cofnął się powoli o kilka kroków. Jednocześnie łuczniczka równie powoli przesunęła się odrobinę, by mieć w zasięgu wzroku drugiego Jednorożca, jednocześnie opuszczając odrobinę łuk – jej ustępstwo było takie samo jak jeźdźca. Prawie żadne.
- Mamy przekazać wiadomość, kobieto! Twój ojciec podobno umiera!
Keiko wybuchnęła krótkim, pozbawionym wesołości śmiechem.
- A to doskonałe, doprawy – zmrużyła oczy w wąskie szparki. – Paradne wręcz. Cóż to za dobra dusza wysyła aż dwóch Jednorożców, by przekazali głupiej samuraj-ko jakże pewną i sprawdzoną wiadomość, że NIEJAKI Akodo Ichizo, PODOBNO jest umierający. Wzruszona jestem… Kto was tu przysłał, Panie? – spytała głosem z którego zniknął ton ponurego rozbawienia.
 
obce jest offline  
Stary 29-08-2007, 10:27   #35
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Inari Mura, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Kowal stanął obok dziewczyny.

- Myślę, że wystarczy. Ciekawy masz pani, mon na plecach. Czy to z jego racji grozisz śmiercią tym dwu samurajom? Czy to z jego racji dobyłaś na nich broni? Jeśli tak, oświadcz to głośno i spróbujmy ich zabić lub złapać w majestacie prawa Cesarskich Namiestników. Jeśli jednak nie, to opuść pani ten łuk NATYCHMIAST, bo nie życzę sobie by krew spłynęła dziś po tym podwórku. A że to MOJE podwórko jest, to życzeniu temu stać się powinna zadość. Prawda? Ty zaś, panie na koniu, miecz bądź łaskaw schować. Z tej samej przyczyny. Możesz jako drugi, boś jako drugi go dobył. Natomiast pokazaniem dobrej woli byłoby schowanie go jako pierwszy.

Mężczyzna mówił powolnym, tubalnym głosem, pasującym do jego barczystej postaci. Kiedy mówił o przelewie krwi, patrzył głównie na Keiko, drugi Jednorożec bowiem spokojnie zajadał onigiri, jakby cała sprawa go nie dotyczyła. Nie wjechał też na dziedziniec. Wręcz zachowywał się, co Keiko właśnie zauważyła... jakby nie widział sytuacji?

Brązowooki tymczasem rozważył słowa kowala. Schowanie ostrza jednak wymagałoby od niego postawienie konia, którym wciąż balansował, chodząc kroczek po kroczku, na przemian odchylając się do tyłu i do przodu. Że było to ciężkie, świadczyły parskania niezadowolonego zwierzęcia i chrapliwy oddech mężczyzny. Spojrzawszy na zaciętą twarz Keiko, zmrużone oczy, zaciśnięte usta i grot strzały, który nawet nie zadrżał... mężczyzna nie zdecydował się na gest dobrej woli i wystawienie się na pewny strzał.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 29-08-2007, 21:18   #36
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.


-Bayushi-san, nasz gospodarzu przy tych czarkach herbaty. Jakie są Twoje plany? I czy zgadzasz się ze słowami Mirumoto-san? I ich wydźwiękiem? Mówię o tych jego słowach, do których się nie odniosłem.- Powiedział Krab .

Manji rozważał każde ze swych słów. Zamyślił się na chwilę, rozkoszując się opanowaniem. Przywołał w pamięci spotkanie Katsumaty i shugenja Klanu Tajemnic. Zastanawiał się nad każdym słowem i jego znaczeniem, oraz jak może zostać zinterpretowane.

- Jestem zwykłym bushi Kuni-sama. - Wypowiadając te słowa lekko się skłonił bacznie obserwując swoich gości. - Wyszkolono mnie jedynie do służenia Cesarstwu. Ale uważam, że śmierć w walce to zaszczytna śmierć. A śmierć w obronie Cesarstwa to największy zaszczyt.

- Należy oddać cześć poległym samurajom. Zaszczytem dla mnie będzie dostarczenie daisho rodzinom poległych.

Zamyślił się na chwilę.


"Wiele będę mógł zobaczyć... Możliwości się otwierają... Ale czy dostrzegę znaki w porę..."


Uniósł wzrok ponad swych rozmówców na chwilę, na własną zgubę. Dostrzegł młodą samurai-ko, która właśnie wyszła z dojo. Zdjęła mempo, a ruch ten był taki sam jak ruch Noriko, precyzyjny i pełen gracji. Podobne czarne włosy o jasnych psaemkach, delikatne rysy twarzy, sposóbw jaki odgarnęła zlepione od potu włosy. Niemal wstał, chciał krzyknąć jej imię.

"Noriko-san!" Ostatnią resztką woli opanował chęć krzyknięcia. Wpatrywał się w nią. Nie istniało dla niego nic w tym momencie. Gdy kobieta ruszyła w sobie tylko znanym kierunku, Manji rozpoznał różnice w chodzie. Znów był w seizan przed dwoma smurajami. Wystraszył się tego, jak wiele wyczytali z jego zachowania.
" Co wyczytali? Jak to zinterpretują?" Aby nie wpaść w panikę skupił swą uwagę na oddechu, powoli opanowując się i przywdziewając szatę obojętności i nieporuszenia.


Trwał w pozie udając, że czeka na odpowiedz. Miał tylko nadzieję, że nie zobaczyli zbyt wiele.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 30-08-2007 o 20:14.
Manji jest offline  
Stary 29-08-2007, 23:17   #37
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Inari Mura, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Kowal mówił tonem karcącym i nie znoszącym sprzeciwu, jeden Jednorożec bezczelnie się objadał udając, że sytuacja nie ma miejsca, drugi – brązowooki – wciąż zmuszał konia, by był jego tarczą. Keiko zaś… Keiko zaczęła zastanawiać się czy nie powinna poczuć się głupio. Miała ochotę tupnąć nogą jak rozpuszczony dzieciak, miała ochotę poczuć pod palcami prawej dłoni pieszczotliwy dotyk lotek wystrzelonej strzały, miała ochotę zwymyślać Tsi Wenfu, krzykiem żądać wyjaśnień, lecz także wyjechać z Inami Mura i więcej tam nie wrócić.
Zagryzła usta.
Wypuściła z sykiem powietrze z płuc.
I opuściła łuk.
Zdjęła strzałę z cięciwy, obróciła w palcach i schowała do kołczanu.
- Proszę, wybaczcie mi, Panie, moje niestosowne zachowanie – powiedziała lekko zduszonym głosem przekładając łuk do prawej ręki. – Moje oczy wzięły was za kogoś innego. Nie złe intencje mną powodowały lecz nieświadoma pomyłka. Przepraszając, dziękuję wam także za przekazanie mi tej wiadomości – sztywno skłoniła się przed brązowookim. – Proszę powiedzcie mi z czyjego imienia przybywacie, bym i jego mogła przeprosić i okazać wdzięczność.
 

Ostatnio edytowane przez obce : 30-08-2007 o 20:30. Powód: literówka
obce jest offline  
Stary 30-08-2007, 18:49   #38
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

- Mirumoto-san, teraz mówisz jak syn daimyo. - parodiując nieco ton Smoka , Kuni powtórzył jego słowa - Mogę opuścić twierdzę, bo znalazł się godny jej obrońca, któremu mogę pozostawić me obowiązki. Niemal pragnie się dodać do tego: odchodzę szczęśliwy. Doprawdy, dziękuję za tę chwilę śmiechu, podniosła mnie na duchu. - shugenja nie mówił tego karcącym czy drwiącym tonem. Równie dobrze mógł mówić poważnie, jak żartować, jak i doceniać żart.
Fukurou uśmiechnął się krzywo... A w myślach jedynie, rzekł. "- Mówię jak syn mego ojca Kuni-san."

- Bayushi-san, nasz gospodarzu przy tych czarkach herbaty. Jakie są Twoje plany? I czy zgadzasz się ze słowami Mirumoto-san? I ich wydźwiękiem? Mówię o tych jego słowach, do których się nie odniosłem.- Krab na szczęście zwrócił teraz uwagę na Skorpiona.
Także Fukurou był ciekaw jak zareaguje Manji, przyglądał mu się spokojnie pomiędzy jednym, a drugim łykiem herbaty.

- Jestem zwykłym bushi Kuni-sama. - Wypowiadając te słowa lekko się skłonił bacznie obserwując swoich gości. - Wyszkolono mnie jedynie do służenia Cesarstwu. Ale uważam, że śmierć w walce to zaszczytna śmierć. A śmierć w obronie Cesarstwa to największy zaszczyt.

- Należy oddać cześć poległym samurajom. Zaszczytem dla mnie będzie dostarczenie daisho rodzinom poległych.

"-Zwykła grzecznosciowa formułka...Taka jak moja.-" pomyślał Smok

Nagle Manji poderwał się, spojrzał za Wasze plecy, na moment zesztywniał i opadł.
Fukurou zareagował odruchowo... Chwycił za katanę i odwrócił się jednocześnie w poszukiwaniu zagrożenia. Ponieważ była po prawej stronie, nie zdążył jej wyciągnąć z saia...I nie musiał. Fukurou zobaczył bushi Kraba trenującego iaijutsu, dwa Kraby pompujące przed trzecim, przechodząca kobietę.
-Sumimasen- rzekł nieco czerwony na twarzy ze wstydu Smok. - Ciężko się wyzbyć poczucia zagrożenia, gdy Krainy Cienia są jeszcze świeżym wspomnieniem.
Fukurou usiadł z powrotem, napił herbaty, i rzekł.- Kuni-san, co takiego ciekawego jest w Shinomem Mori, że mnie o ten las zapytałeś?

Jednocześnie kątem oka obserwował Skorpiona. Znał powód swego zachowania, ale jaki był powód jego zachowania?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 30-08-2007, 21:47   #39
 
Tammo's Avatar
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Inari Mura, terytorium Klanu Lwa; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Słowa kobiety Tsi Wenfu przyjął krótkim prychnięciem, zaraz przenosząc uwagę na wciąż pozostającego na koniu Jednorożca. Kowal zupełnie nie był podobny do swego wygadanego syna, albo raczej to jego wygadany syn sprawiał wrażenie jaja kukułki w tym konkretnym gnieździe.

Niezauważony przez nikogo Tsi Zutaka sprawdził wszystkie cztery podkowy, dyskretnie umacniając hufnale piaskiem zlepionym śliną, zważając zwłaszcza by nie zostać zauważonym przez oba Jednorożce. Pracował intensywnie, wykorzystując napięcie między Keiko i tym z dwójki, który wjechał na dziedziniec. Kiedy kobieta złożyła swe przeprosiny uśmiechnął się lekko, mruknąwszy cicho pod nosem:

- Duma w karbach? Hmmm... Dobra byłaby z niej Matsu.

Skończywszy, powstał mówiąc:

- Mistrzu, podkuć?

Po czym do wtóru przyzwalającego machnięcia ojca poprowadził wałacha ku bocznemu wejściu do kuźni, znikając z oczu zgromadzonym za rogiem budynku.

Zachowywał się jak heimin, co spostrzegła Keiko. Nikomu się nie skłonił, wzrok wbił w ziemię, nie patrzył samurajom w oczy. I został przez to całkowicie zignorowany, zwłaszcza, że chwilę przed jego odezwaniem się brązowooki z wyraźną ulgą rzucił:

- Starczy, Inazuke - popuszczając męczącemu się zwierzęciu lejce. Koń z pełnym złości rżeniem opadł na cztery kopyta, szarpiąc łbem. Keiko nie zazdrościła jeźdźcowi losu, sądząc po głosie i oczach zwierzę było zdenerwowane i rozzłoszczone. A nie można go było nazwać małym lub potulnym. W porównaniu do tej bestii, nakrapiany wałach był... no, może nie tak szybki czy piękny, ale na pewno nie pozbawiony INNYCH zalet.

W międzyczasie, na pytanie kobiety odpowiedział drugi z Jednorożców. Spokojnie wjechawszy na dziedziniec zmierzył on brązowookiego pełnym politowania i dość protekcjonalnym wzrokiem nim zeskoczywszy z konia odezwał się:

- Jestem Shinjo Tomosagaki. Wybacz pani, memu sempai niepokojenie Cię. Przyjął on słowa półczłowieka na wiarę kierując się chyba tylko litością. Opiszę pokrótce zajście. Gdy szykowaliśmy się do wyjazdu z Kaeru Toshi, do konia mego towarzysza podbiegła przerażona heiminka, imieniem Sotoe bodajże...

- Satoe! I nie sądzę by kłamała! Shinjo-san! - wtrącił zajęty uspokajaniem rozgniewanego wierzchowca brązowooki.

- błagając go, - ciągnął niewzruszony Tomosagaki - by odnalazł 'panienkę Keiko' i przekazał jej, że dom spłonął, a Ichizo-sama dźgnięty został w pożarze. Nie przykładałem wielkiej wagi do jej słów, bo gdy usłyszeliśmy krzyk 'łapaj podpalaczkę', uciekła natychmiast. Sempai natomiast ma zbyt dobre serce, więc niewątpliwie zdenerwował Cię panie przekazaniem tej niedorzecznej wiadomości. Gomen. Sempai, cokolwiek by to nie było, przekazaliśmy wiadomość. Nie ma potrzeby denerwować niedorzeczną opowieścią pani Akodo bardziej, zwłaszcza, że heiminka prawie na pewno sama jest podpalaczką i próbowała jedynie wkupić się w Twoje łaski licząc, że obronisz ją przed strażnikami. Raz jeszcze przepraszam za zamieszanie, jakie niewczesny poryw mego towarzysza szlachetny Tsi Wenfu-sama. Sempai. To Twoje porywy uczyniły Tsi-sama świadkiem gorszącej wymiany gróźb.

Wenfu prychnął ponownie.

- Otrzymałem już przeprosiny, samuraju Shinjo. Jeśli przekazaliście wiadomość, nie zatrzymuję, chyba, że macie do mnie jakąś sprawę, albo że pani Akodo ma sprawę do Was.

- Zatem - Tomogasaka skłonił się zebranym iście wojskowym stylem, sztywno i krótko, po czym wskoczył z powrotem na konia. Zadąwszy raz jeszcze w róg myśliwski przypięty przy siodle, począł zawracać konia.

Drugi z bushi zawiesił wzrok na Keiko, jakby szukając jakiejś reakcji na całą historię, zwlekając z pożegnaniem czy właściwie wszystkim. O ile jego towarzysz był ewidentnie zniesmaczony sytuacją, którą uważał za pożałowania godną, a tyle ten zdawał się... liczyć na coś?


Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.

Grzeczne słowa samurajów wywołały zmarszczkę na twarzy shugenja.

- Soka. Wydaje się więc rozsądną podróż razem. Co przypomina mi, nie wiecie może gdzie podziewa się trzeci z Waszej szós...

Najwyraźniej Kuni nie był jeszcze w pełni sobą, bo pozwolił, by zmarszczka została tak długo, że bez trudu zauważyli ją obaj młodzi. Nim jednak shugenja skończył mówić, Skorpion poderwał się alarmując dwójkę pozostałych. Tak Fukurou jak i Sasumata zareagowali jednakowo, jeden sięgając po miecze, drugi po zwoje, obaj jednak szukając zagrożenia.

Słowa zaczerwienionego Smoka Sasumata zbył krótko:

- Bzdura, Mirumoto-san. Reakcja Bayushi-san każdego tu by poderwała, Krainy Cienia to nic, o czym moglibyśmy zapomnieć. I to żadne 'wspomnienie', Mirumoto-san - dodał Kuni surowo - to plugawy sąsiad. Cóż takiego zobaczyłeś, Bayushi-san? - dodał, patrząc z prawdziwym zaciekawieniem na Skorpiona.

Fukurou przez chwilę zastanawiał się, czy to Krab trenujący iaijutsu czy też ktoś z trójki przechodzących takie wrażenie wywołał na Skorpionie, ale nie doszedł do żadnych szczególnych wniosków.

Żadne z nich nie zauważyło rozglądającego się uważnie chłopa, podążającego ku nim za wskazaniami zapytanych.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline  
Stary 30-08-2007, 23:45   #40
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wewnętrzny dziedziniec Kamisori Yoake Shiro, terytorium Klanu Kraba; koniec miesiąca Onnotangu, wiosna.


- Bzdura, Mirumoto-san. Reakcja Bayushi-san każdego tu by poderwała, Krainy Cienia to nic, o czym moglibyśmy zapomnieć. I to żadne 'wspomnienie', Mirumoto-san - dodał Kuni surowo - to plugawy sąsiad. Cóż takiego zobaczyłeś, Bayushi-san? - Krab powiedziawszy te słowa wpatrywał się w Manji'ego.



Manji spocił się pod maską. Przymknął oczy, wiedząc, że Satsumata potrafi w nie spojrzec pomimo maski. Szybkie kłamstwo narodziło się w umyśle, powoli dojrzewając rozwijało się. Gdy miał przygotowane argumenty na dłuższe przepytywanie wypowiedział je. Lecz przez cały czas udawał wzburzenie, grał teraz w teatrze i miał dwóch widzów.

"Oto sztuka moi mili, nakarmcie się nią. Niech cię diabli Satsumato, co za ciekawski shugenja."

- Wybaczcie moją reakcję, zaburzyłem Wasze Wa. Mina pełna smutku pojawiła się na twarzy Skorpiona. Wyrażał smutek i żal. - Nie przywykłem do życia w cieniu tak niesympatycznego sąsiada, drobiazg wywołał nagłą i nie na miejscu reakcję. Bardzo mi przykro, że spowodowałem tyle zamieszania swym niepokojem. Teraz grał zmieszanie, przypominając sobie moment gdy pani Kakita go malowała.

Ucichł, zbierając myśli i przygotowując się na kolejne niewygodne pytania.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 31-08-2007 o 10:29.
Manji jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172