Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2021, 10:02   #46
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Endymion zmrużył niezauważalnie oczy gdy Deidre deklarowała, że będzie spać z Amarą. Może wyrobił sobie tymczasową paranoję… ale to nie było w stylu tej drużyny aby pytać o zgodę na coś takiego.
- To absurd - szepnął sam do siebie gdy rozważał, czy którąś z nich (bądź obie) mogły podmienić zmiennokształtni… mimo to potraktował obie paladyńskim zmysłem Wykrycia Zła...

Westchnął potwierdzając swoje przeczucia… miał paranoję. Prawdopodobnie wszyscy stali się teraz bardziej podejrzliwi i ostrożni. Spotkanie ze zorganizowaną grupą złych i okrutnych zmiennokształtnych kanibali, którzy do tego prawie wybili większość drużyny… to nie są łatwe spotkania.

Jego spojrzenie po raz kolejny powędrowało do Amzy. Przez chwilę rozważał umieszczenie jej w namiocie którejś z kobiet w drużynie, ale szybko odrzucił to jako głupie… co jak co, ale paladynowi raczej nikt nie zarzuci nieprzyzwoitości… a chciał z nią porozmawiać w nocy… jakoś wesprzeć. Pomóc… tylko musiał jeszcze wymyślić jak.

Bharrig, jak zwykle, nie zamierzał nocować w namiocie, którego nawet nie miał. Przygotowania na nocleg spędził sklecając prosty szałas z gałęzi i ściółki, który w porównaniu z rozłożonymi namiotami i obozowiskiem, nie wyróżniał się tak bardzo na szlaku. Uważał, że dopóki pozwalała na to pogoda, mógł spać w norach takich jak ta właśnie. Namiot tłumił dźwięki, a druid, konstruując szałas, liczył na to, że będzie miał lepszy widok i pole do nasłuchiwania podczas jego warty. Nie mówiąc już o Gerim, który nie cierpiał spać w namiocie. Druid nie spodziewał się spokojnej nocy - trakty wokół miast były ulubionym miejscem bandytów.

***

Endymion rozłożył namiot trochę dalej od obozu reszty. Miał nadzieję przeprowadzić z Amzą rozmowę… i jeśli poszło by bardzo dobrze to jedną z opcji byłby długi, rzęsisty płacz dziewczyny, więc chciał możliwie ograniczyć nieprzyjemności reszty drużyny.

Namiot był duży, wieloosobowy. Aby Agamemnon mógł się w nim również zmieścić… gdy ta myśl przeszła przez myśli paladyna ten przystanął na chwilę oddając ten moment smutkowi i żałobie.

W środku zdał sobie sprawę z innego problemu. Miał tylko jeden śpiwór. Nie rozważał możliwości współdzielenia go, bo jej nie było. Z Endymionem w środku zmieścił by się może szczeniak. Na pewno nie nastolatka. Więc zrobił dokładnie to czego oczekiwaliby od niego bardowie chcący opowiedzieć tę historię i to czego sam od siebie oczekiwał. Odstąpił go jej. Jego wzmocniony święceniami paladyńskimi i wolą metabolizm nie miał prawa ulec zimnie nocy… co nie oznaczało, że będzie to przyjemna noc.

Namiot łatwo dzielił się na dwie połowy, więc naturalnie podzielili się nim wedle nich.
- Ta część jest twoja - wskazał palcem tę w której leżał śpiwór.
- Dziękuję… - Szepnęła po chwili Amza, rozglądając się po namiocie. Ściągnęła powoli swój kapturek z głowy, mający zapewne bardziej pomóc w ukrywaniu blizn.
Paladyn usiadł w swojej części krzyżując nogi i odwracając się do niej plecami, aby dać jej choćby tę odrobinę prywatności. Jakiś czas milczał planując słowa. Wiele razy dzisiejszego dnia przystawał myśląc o tej rozmowie, ale nigdy nie udało mu się znaleźć właściwych… teraz też nie był zadowolony.
- Amza, kruszyno… posłuchaj mnie, proszę cię. Zbliżamy się do Hluthvar. Tam będziesz musiała podjąć bardzo ważną decyzję. Wiem, że to ostatnia rzecz na którą masz teraz ochotę, ale niestety to musi być twoja decyzja… - Paladyn milczał chwilę dając jej czas… i możliwość by odpowiedzieć gdyby chciała.
- Decyzja… o czym? - Szepnęła po chwili dziewczyna.
- Jaki będzie twój kolejny krok. Czy będziesz chciała tam zostać. Wtedy gotów jestem ci zostawić pieniądze. Dużo pieniędzy. Dość abyś nie musiała się o nic martwić przez długi czas. Możesz też chcieć zabrać się z jakąś karawaną. Znaleźć jakąś która zawiezie cię do Neverwinter. Mam tam siostrę. Napiszę wtedy ci list który jej przekażesz i ona się tobą zajmie. Możesz też… - zamilkł na chwilę, bo to była dla niego najwątpliwsza moralnie opcja… ale przekonał sam siebie tym, że technicznie była już dorosła i mogła sama za siebie decydować. “A prawda nas wyzwoli” - możesz dalej podróżować ze mną. A ja zajmę się tobą najlepiej jak umiem. Nie wiem czy to mądre. Na pewno ma wielki potencjał aby skończyć się źle… ale w tym świecie wszystko ma. Oczywiście też możesz wymyślić coś swojego, a ja dołożę starań aby decyzja okazała się dobra…
W namiocie zapadła długa cisza… a Paladyn, mimo iż odwrócony do niej plecami, wychwycił dźwięki, mogące świadczyć o tym, iż dziewczyna coś tam ze swojego ubioru ściągała.
- Jesteś Orkiem… ale i Paladynem… masz dobre serce… - Powiedziała cichutko Amza - Pomagasz… nie wiem. Nie wiem... co robić... - Dodała po chwili.
- Nie musisz decydować teraz. Chciałbym abyś miała więcej czasu, ale niestety masz go tylko do kiedy wyjedziemy z Hluthvar… W sumie przez Hluthvar będziemy wracać… więc zawsze też mogę wynająć Ci pokój w karczmie. I ostateczną decyzję podejmiesz jeszcze kilka dni później.
Paladyn milczał przez moment, ale przerwał ciszę nim ta stała się niezręczna.
- Chciałem ci też powiedzieć, że nie musisz być silna… nie musisz “się trzymać”. Spotkała cię straszna tragedia i jest zupełnie usprawiedliwione abyś była w rozsypce najbliższe miesiące.
Po kilku chwilach, w namiocie rozległ się szloch Amzy… Paladyn uderzył w najczulszą nutę dziewczyny, przypominając o jej tragedii. Odwrócił się w końcu, by na nią zerknąć. Obok posłania leżał kapturek i kubraczek, oraz butki. Więcej do snu nie ściągnęła… a ona sama, leżała już przykryta po uszy, zwinięta w kłębek, leżąc do niego plecami. I cichutko sobie popłakiwała… Paladyn powoli odwrócił się w jej stronę. Serce mu pękało na dwójnasób. I za nią i za siebie. Cały czas odsuwał od siebie wszystko. Starał się pozostawać silnym (bo wobec siebie oferty słabości wcale nie wysuwał) i myśleć o Agamemnonie jako potrzebującym ratunku, a nie martwym. Ale szczęka by mu drżała kiedy na nią patrzał, gdyby jej tak usilnie nie zaciskał, a oczy wilgotniały i z tym nic nie mógł zrobić. Podszedł do niej bliżej. Powoli, ale nie skradał się. Chciał aby wiedziała, że się zbliża. Delikatnie położył wielką orczą dłoń na jej ramieniu i zacisnął.
- Nie jesteś sama… - wreszcie to powiedział to co chciał, choć wydobył z gardła ledwie szept i nawet on drżał delikatnie, zdradzając, że i ork jest w bólu.
- Z… zostaniesz na chwilę…? - Wydusiła z siebie Amza.
W pierwszej chwili kiwnął jedynie głową, póki nie zdał sobie sprawy z oczywistości, że ona nie może tego widzieć.
- Tak - Chciał powiedzieć więcej, ale nie miał już słów. Więc po prostu był przy niej licząc, że będzie czuła iż jego słowa “nie jesteś sama” są prawdą. I chyba ją to uspokoiło, ponieważ dziewczyna zasnęła w ledwie kilka minut, a Endymion nawet wtedy przy niej został. Myśląc… planując… rozważając… współczując.
- Ty stary durniu… - powiedział do siebie niemal bezgłośnie - mało cierpienia w życiu widziałeś? Ta kropla w morzu aż tak cię dotyka?
Przez długi czas szukał na to odpowiedzi póki nie przypomniał sobie słów które usłyszał całe życie temu
- Nie mogę uratować wszystkich. Ale mogę uratować kogo tylko mogę.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 05-08-2021 o 10:11.
Arvelus jest offline