"Co jak co ale strzelać to jeszcze potrafię" – pomyślał z dumą na dźwięk trafionego „czegoś” miał w duchu nadzieje że to jednak nie było żadne dziecko – ale jeśli to cóż… do wesela się wygoi , no chyba że dostało w nos – to może się nie wygoić, Arnold „Krzywonosy” – coś już o tym wiedział – Tupik zachichotał w duchu po czym zakręcił proca jeszcze raz gotów do oddania strzału
– Wyłaź mówię , widzę Cię ! Jak nie wyjdziesz to znów dostaniesz ! Raz ! Dwa !
Halfling blefował ale poprzedni udany strzał dawał mu w tym sporą przewagę, skąd piszcząca bestia miała wiedzieć że jej nie widzi skoro dostała? Rzecz jasna mówienie do „bestii” mijało się z celem, jednak Tupik nie mógł wykluczyć że okrzykuje kogoś kto go jednak rozumiał. Wciąż pozostawał na wozie i ani myślał z niego schodzić dopóki nie zorientuje się lepiej w sytuacji. Pocisków do procy miał pod dostatkiem była to jedna z zalet tej broni że kamieni było wszędzie pod dostatkiem, może nie powodowała takich spustoszeń jak kusza czy broń palna, ale miała swoje inne zalety – zwłaszcza w rękach sprawnego strzelca.
- Trzy ! – halfling wstrzymał się jeszcze na pół sekundy dając szanse w czasie odliczania na ukazanie się przeciwnika. Inaczej kanonada strzałów miała trwać do skutku. Dzieci nie chowają się w głuszy po lasach, nie przemieszczają tak szybko, nie stronią od wozu z chłopem jeśli same uciekają i potrzebują pomocy... Prawda? Miał taką szczera nadzieje… Ostatecznie dziecko łatwiej jest nastraszyć niż dorosłego – więc po oberwaniu kamieniem i groźbie kolejnych ciosów naprawdę liczył na to że jeśli to dzieciak to się wyłoni…