Na słowa kupca Gothard poczuł wstyd i troskę. Zbyt wielu kapłanów siedziało na ciepłych stołkach w miastach, za mało szło na peryferia…
-Nie troskajcie się, wiele jest teraz powołań, i to nie tylko wśród gołowąsów. Ja sam pół życia jako zbrojny służyłem, zanim żar wiary z łaski Sigmara nie rozpalił mojej duszy. Myślę, że On wie, że teraz w Imperium są potrzebne ręce bardziej do oręża, niż do pióra nawykłe…
Uważnie słuchał opowieści kupca, na wzmiance o zbójach mocniej zaciskając dłonie na młocie. Na widok dymu uczuł ściskanie żołądka, jak zwykle w obliczu niebezpieczeństwa. Ponoć legendarni bohaterowie byli nieustraszeni, ale on, pomimo lat zbrojnej służby, pod szatą i pancerzem był tylko człowiekiem…. Człowiekiem, który dzięki dyscyplinie i wierze potrafił narzucić swą wolę słabej powłoce doczesnej.
-Posłuchajcie mnie, panie kupcze. Wyprzęgnijcie konia i dosiądźcie go. Bądźcie czujni, baczcie na skraj lasu. W razie czego szybciej uciekniecie, furda dobytek, jeśli życie ratować będzie trzeba. Ja pójdę do wioski. Postaram się wrócić i powiedzieć wam, czy droga bezpieczna. Jeśli bym nie wrócił… obierzcie inną drogę. Jak najdą was wątpliwości, strach, módlcie się do Sigmara.
Zeskoczył z kozła. Oparł głowicę młota o ziemię i przyklęknął.
-Sigmarze, panie naszych ciał i dusz. Ochronie Twojej polecam tych trzech dzielnych obywateli Imperium. Błagam, wesprzyj mnie w moim dziele.
Powstał, odwrócił się i uczynił znak błogosławieństwa nad kupcem i jego ochroną. Następnie zwrócił się ku dymowi i wiosce i rozpoczął marsz, rozglądając się po okolicy. By oczyścić umysł i duszę, zaczął modlić się, nucąc cicho pieśń śpiewaną przez Templariuszy w Arabii.
https://www.youtube.com/watch?v=bz1gMiRsN20