Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2021, 23:40   #390
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 105 - 1940.VI.07; pt; popołudnie; wsch. Pireneje

Czas: 1940.VI.07; pt; popołudnie; godz. 14:30
Miejsce: Francja; pd Francja; pogórze Pirenejów; jaskinia wodospadu
Warunki: wnętrze jaskini, ciemno, chłodno, wilgotno na zewnątrz jasno, pogodnie, sła.wiatr, chłodno


Frank i Noemie (por. Annabelle Fournier)





https://www.agassizharrisonobserver....020_165827.jpg


Wydawało się, że dostali się do całkiem innego świata. Świata chłodnej wilgoci, wiecznej ciemności i ciszy. Było w tych warunkach coś obcego. Coś niezrozumiałego. Ta cisza jeżyła włosy na karku. Każdy odgłos, stukot butów, spadających kamyków niósł się i niósł echem. A w połączeniu z ciemnością wydawało się, że nie wiadomo co może usłyszeć takie odgłosy. Coś musiało być w atawistycznych instynktach człowieka co wzdragało przed zanurzeniem się w taki mrok i ciszę. W świetle dnia, w cywilizowanej nocy oświetlonej lampami, pociętej znajomymi ulicami można było nie bać się ciemności. Ale tutaj było jak powrót do korzeni. Zwłaszcza, że nikt z zewnątrz raczej o nich nie wiedział. Więc gdyby coś się stało nie mogli za bardzo oczekiwać pomocy. I była jeszcze ciasnota. Ale to wszystko Tristan uważał za zalety jeśli ktoś szukał kryjówki.

- Kopać to no nie wiem. Może to nie granit no ale jednak lita skała. Raczej by dużo czasu zajęło. Trzeba by kilofami. Zwykła łopata czy młotek to mordęga. No chyba, że macie cały dzień albo dwa. To można by spróbować. - Tristan się okazał bardzo pomocny. Chętnie odpowiadał na wszelkie pytania i chyba czuł się trochę jak jakiś instruktor czy nauczyciel co pomaga oswoić się z tematem eksploracji jaskiń świeżakom. Tak było teraz jak zdyszany Joliot zapytał go czy dałoby się wykopać w dnie jaskini jakąś dziurę. Jego paryski kolega nie wykluczył takiej możliwości ale uznał, że jednak mogłoby to zająć z kilkanaście godzin gdyby pracowali kilofami we trzech. Może mniej lub więcej w zależności jak wielka by miała być ta dziura. Jak obszerna i jak głęboka.

Tristan okazał się skory do współpracy już w Tuluzie. I o nic się nie dopytywał. Ani po co im ta jaskinia, ani dla kogo. Nie chciał nic wiedzieć. Zresztą sam to wyjaśnił jeszcze przy śniadaniu.

- Nie musicie mi nic mówić. Ja wiem czym się zajmuje Frederik i pewnie to jest z tym związane. Jestem Francuzem i patriotą. Jeśli prowadząc was do tej jaskini będę mógł dołożyć swoją cegiełkę to zwycięstwa w tej wojnie to z przyjemnością was tam zaprowadzę. - powiedział poważnie i popatrzył na pozostałą trójkę siedzącą przy stoliku. Wtedy jeszcze w czystych koszulach przy czystym obrusie. A nie teraz wymazani błotem i mokrzy od wody i płotu od przeciskania się przez te węższe miejsca w podziemnym świecie.

Wczoraj wieczorem przyjechali już za późno aby coś kupić poza jedzeniem. Sklepy były pozamykane. Ale dzisiaj po śniadaniu młody, zylasty chemik nieźle robił za przewodnika. Zaprowadził ich do sklepu z narzędziami gdzie dało się kupić liny, kilofy, młotki nawet takie trochę podobne do czekanów. Może nie były to takie alpinistyczne czekany jakich zwykle używało się na wspinaczkach ale z braku laku mogły być. Tam też dało się kupić latarki i baterie a nawet kaski budownicze. Geolog doradzał aby dla każdego kupić po dwa. Tak na wszelki wypadek. Podobnie jak pasy narzędziowe. Bardzo pomagały trzymać te młotki i różne takie potrzebne detale przy sobie. No i drelichy robocze. Bo wówczas już powiedział wprost, że w jaskini będzie chłodno, mokro i są miejsca gdzie trzeba się przeciskać. Nie ma sensu tam wchodzić w koszuli albo zwykłych dresach. A w samochodzie dobrze mieć czyste i suche ubranie na zmianę.

W sklepie wielobranżowym zaś dostali termosy, podróżne pojemniki na wodę, oraz te zapasowe ubrania. Na szczęście tego typu towary nie były jeszcze reglamentowane jak paliwo. Ale te zakupy zajeły im czas do południa. I w słonecznie chociaż niezbyt ciepłe południe byli gotowi wyjechać z Tuluzy.

Chemik okazał się też niezłym przewodnikiem. Co prawda z początku mapa w zupełności wystarczała gdy jechali autostradą na południowy - zachód. Ale po pół godzinie tej bezproblemowej jazdy trzeba było zjechać w boczną drogę. Potem kolejną i tak dalej. Tu już zaczynała się prowincja. Tristan nie pamiętał co prawda każdej mijaniej miejscowości ale ogólnie kierunek na jaki powinni się kierować. Dopiero po tym jak się skończyła mapa w Carla - Bayle zrobił się naprawdę przydatny. Tu już prowadziły wiejskie, szutrowe drogi. I takich drobnych nitek połączeń ani punktów jak Casteras na mapie nie było. Jechali dalej aż odbili w bok w jakąś bezimienna drogę położoną w lasach. Aż Tristan zatrzymał się przy czymś co wyglądało na nieco rozjechanie miejsce na kilka samochodów. Z widokiem na malowniczy, mały wodospad. A w przesiece pomiędzy drzewami widać było już pasma Pirenejów.

- To tutaj. - powiedział krótko dając znać aby się zatrzymać na tym dzikim parkingu. Wyglądało jak miejsce dla zakochanych czy na zatrzymanie się na zrobienie pamiątkowej fotografii z wakacji. Taką jak jeszcze w Tuluzie pokazywał im Tristan. To rzeczywiście był ten wodospad. A nawet jak się wysiadło z samochodu i wiedziało, że tam jest jaskinia to spadająca kotara wody skutecznie ją zasłaniało.

- Trzeba wiedzieć, że tam jest jaskinia. No albo przypadkiem podejść do samego wodospadu. Zresztą zaraz sami zobaczycie. - powiedział speleolog tłumacząc pozostałej trójce na co patrzą. Zaproponował aby na pierwszy raz nie brać zbyt wiele ze sobą. Znaczy żadnych toreb ani plecaków. Przebrać się w drelichy i gumowce, zabrać liny i czekany, latarki i zapasowe baterie no i coś do picia oraz termosy. A on jako przewodnik po prostu im pokaże jak tam jest. No i co dalej no to już zdecydują jak obejrzą sobie ta jaskinię.

I po tych przygotowaniach ruszyli skrajem niewielkiej rzeczki w stronę wodospadu. Tam się okazało dość ciasno. Trzeba było uważnie kroczyć chociaż najgorsze co groziło to wpadnięcie do wody poniżej. Dopiero stąd widać było wejście do jaskini. I dało się zanurzyć w ciemność.

Jaskina się okazała całkiem spora. Już prawie godzinę po niej wędrowali. Większość korytarzy i komór wymagała uwagi przy chodzeniu ale niewiele poza tym. Można było się co najwyżej potknąć o jakiś kamień czy stalagmit. Jednak było kilka takich przejść gdzie trzeba było się przeciskać. Korytarze rozchodziły się od wejścia jak konary od głónego pnia. I z czasem robiły się coraz węższe, ciaśniejsze, niższe. Tristan mówił, że nie wszystkie zostały jeszcze dokładnie zbadane. No ale i tak jaskinia była dość spora.

- No to koniec. To ostatnia komora. Dalej można wracać do którejś w jakiej już byliśmy no albo do wyjścia. - powiedział umorusany i spocony przewodnik. Aby odsapnąć usiadł na jakimś kamieniu i zaczął korzystać ze swojego termosu. Właściwie swoje zadanie wykonał i teraz decyzja należała do pozostałej trójki czy to miejsce spełnia ich potrzeby czy nie. Dlatego ubrany w umazany błotem drelich światowej klasy fizyk nuklearny dał znak dwójce towarzyszy aby odeszli parę kroków dalej w drugi kąt tej komory i cicho zaczął do nich mówić.

- Wnętrze jaskini wydaje mi się odpowiednie. Jest stabilna temperatura. Chłodna. Te kanistry są solidne. Powinny wytrzymać tu długo. Tylko myślałem, że je jakoś zakopiemy w ziemi. No ale nie spodziewałem się, że tu będzie skała. Bo jak nie to jak? Mamy je tu po prostu zostawić? No i te kanistry. To prawie 20 litrów czyli 20 kilo każdy. Jak je wyjmiemy z samochodu to Tristan na pewno je zauważy. Poza tym tu jest kilka takich przejść, że może być z nimi ciężko. Ale chyba jakoś damy radę. Tylko trzeba będzie po kilka razy chodzić do samochodu. - Frederik poinformował dwójkę agentów jakie jest jego zdanie na temat tej kryjówki. Pod względem naukowym uznał ją za dobre miejsce. Jedynie ten kłopot z zakopaniem kanistrów jaki wyszedł dopiero tutaj go zaskoczył. I nie wiedział jak go potraktować. Natomiast pod względem kamuflażu tego miejsca na odkrycie przez Niemców to już ocenę zostawiał dwójce specjalistów. Targanie balastu kanistrów rzeczywiście zapowiadało się na ciężkie zadanie. Ale jak nie musieli robić tego na czas ze stoperem w ręku to wydawało się mimo wszystko do zrobienia. A tymczasem Tristan siedział spokojnie na kamieniu i jak napił się kawy to zapalił papierosa i czekał co pozostała trójka zdecyduje.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline