Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2021, 13:10   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Słowo tu, dwa słowa tam... i czas płynął.

Galdor z pewnym zadowoleniem przyjął informację o postoju, głównie ze względu na możliwość skorzystania z posiłku, jaki zapowiedział Milo.
Fakt faktem - zaklinacz miał co jeść, z głodu z pewnością przed dotarciem do Plaguestone by nie umarł, a jeśli była tam karczma, to starczyłoby mu srebra na posiłek, a nawet na postawienie kolejki wszystkim. Nie chwalił się tym jednak, bo lepiej było milczeć i mieć pełną sakiewkę, niż gadać na prawo i lewo i zostać z pustym mieszkiem.
Z pewnością do opróżnienia sakiewki nie przyczyniłby się żaden z członków karawany, ale, jak powiadano, przezorny zawsze zabezpieczony, a zbyt długi ozór zgubił zbyt wielu.

Ciepły posiłek wymaga ognia, a ten ostatni - drewna. Więc i Galdor miał swój niewielki udział w organizowaniu obiadu, jako że poszedł w ślady bliźniaków i przytargał parę solidnych suchych gałęzi na ognisko.
A potem z czystym sumieniem i dużym apetytem spałaszował wszystko, co Milo przygotował do spółki z Kori.
Czy opowieść Berta dodała smaku potrawie? To trudno było ocenić, ale przyznać należało, że idealnie była związana z tematem.

Niestety, chwilę później życie dogoniło opowieść i chociaż nie pojawił się ognisty olbrzym, to stado sparszywiałych wilków było niewiele lepszym towarzystwem.

Galdor odrzucił pustą już miskę i zerwał się na równe nogi, gotów stawić czoła napastnikom.
 
Kerm jest offline