Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2021, 15:45   #179
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Gdy już opuścili wąski korytarzyk zorientowali się, że było to kolejne miejsce świadczące o guście gospodarza. Korytarz prowadzący do schodów na górne piętro wieży. Pełnił też rolę galerii sztuki. Dzieła tu zamieszczone były najczęściej elfimi portretami jak i malunkami stworzonymi przez elfy. Niektóre mogły być nawet coś warte. Szeroki w swych rozmiarach pozwalał w pełni nacieszyć wzrok obrazami i kontemplować ich piękno. Wspólnie lub w samotności. Był tu też początek schodów prowadzących na górę, kolejne masywne drzwi i następne na samym końcu pomieszczenia. Te ostatnie przypominały w kształcie drzwi z galerii i pewnie do miejsca z rzeźbami prowadziły.

Suletu rozglądnęła się po pomieszczeniu, po czym mrugnęła do diabliczki, i nawet klepnęła ją po przyjacielsku w ramię. A teraz obie czekały na resztę towarzystwa, robiąc jak najbardziej niewinne minki…

Niewidzialny Harran, nie zwracając uwagi na obie 'uciekinierki', rozglądał się po sali, podziwiając co poniektóre dzieła. Niewątpliwie doskonałe pod względem warsztatu i piękne pod względem tematu, aczkolwiek… bardzo standardowe i bezpieczne. Nic co rzucałoby wyzwanie widzowi. Same klasyki.
- Ugh, wszędzie elfie gęby - Imra skrywiła się nieprzyjemnie. - A wy co tak cicho stoicie? Boicie się czegoś? Wyglądacie jakbyście podwędziły ciasteczka z kuchni i tylko chciały aby wam ktoś za to tyłki sklepał - dodała przenosząc spojrzenie na obie kobiety. Światło z młotu oświetliło jej twarz w taki sposób, że półelfka na moment wyglądała upiornie z błyskiem w oku.
- Liczą na połajanki - prychnął Wędrowiec - Imra, Kvaser, jak z waszego doświadczenia traktowało się takie wyskoki? - zapytał, mijając kapłankę i bardkę bez zainteresowania - Harran, widzisz tu jakieś aury magiczne?
- Jakie zaś "wyskoki"? Ot potknęłam się, i tam wpadłam, a rogata mi pomagała, i był korytarz, i jakoś tak… no co?? - Krzywo uśmiechnęła się Suletu, kłamiąc jak z nut.
- Ja już raz powiedziałam co zrobiłam ze złodziejem, który zrobił samowolkę. Tyle, że one nie są ani pod moją ani pod twoja jurysdykcją - Imra wzruszyła ramionami. - Chociaż wygląda jakby bardzo chciały być.
- Niczego nie ukradłyśmy, poza paroma pajęczynami we włosach. - stwierdziła Tanegris przeczesując fryzurę.
- Tak, mówiłaś, Imro - automaton kiwnął głową - I racja, to nasi goście - zgodził się, po czym wrócił do obserwowania galerii sztuki. Zastanawiał się, czy któregoś z tych obrazów kiedyś nie widział. Parę z nich wyglądało znajomo, ale w przeciwieństwie do rzeźb… nie było tu kopii dobrze znanych dzieł. Może dlatego, że obrazy, w przeciwieństwie do posągów, rzadziej rzucały się w oczy pospólstwu?
- Innym razem - półelfka uśmiechnęła się wrednie do Suletu. - Dzisiaj wam odpuścimy.
Harran po raz kolejny rzucił wykrywanie magii, nic tu nie znajdując.
Tanegris "uwolniona od podejrzeń o kradzież" zaczęła podążać od obrazu do obrazu zachwycając się każdym z nich i chłonąc widoki podobnie jak Cromharg, a Zakkara żywiąc duergarskie poglądy na niepraktyczne " bohomazy " ruszyła zobaczyć co jest za kolejnymi drzwiami.
Suletu na całe te marudzenie Imry i Wędrowca wzruszyła zaś w końcu ramionami, po czym obserwowała, co Duergarka znajdzie za kolejnymi drzwiami.
Po otwarciu przez krasnoludzicę okazało się że to spore pomieszczenie pełniło rolę ogólnego magazynu. Po jednej stronie znajdowały się beczki, wiszące połcie suszonego mięsa, butelki wina i wszelka rodzaju żywność którą da się długo przechowywać. Po drugiej zaś stronie stały włócznie i półwłócznie oraz inna broń, kołczany z bełtami i strzałami, kilka hełmów, parę zbroi skórzanych oraz liny, drabiny, miotły, szmaty, wiaderka, młotki i inne narzędzia. W składziku znajdowało się wszystko co było przydatne do utrzymania i obrony tego miejsca. Ciekawostką była zawieszona na ścianie półka pełna osikowych kołków.
A obok kołków była zawieszona dziwna kusza, przeznaczona do ich wystrzeliwana, bo już załadowana jednym z nich.
Wędrowiec rozejrzał się po magazynie, sprawdzając czy nie ma tu niczego wartego większej uwagi, po czym ruszył w stronę schodów.
- Właściciel ewidentnie był w konflikcie z krwiopijcami. Możliwe, że tamci dwa byli zakładnikami, chociaż teoria Kvasera jest bardziej prawdopodobna. Może na górze będą jakieś zapiski na ich temat.
Harran odkrył w magazynie jedynie jedną rzecz, od której emanowała magia. Dziwaczna kusza, a raczej coś w tej kuszy...
Podszedł bliżej, by dokładnie zbadać tę sprawę. Kołek umieszczony w łożu kuszy pulsował ową magią, silnym swądem nekromancji. Jakkolwiek umagiczniony był to przedmiot, to sposób w jaki magia była w nim użyta zdecydowanie różniła się od zastosowanych zazwyczaj sposobów… bo Harranowi nie udało się odkryć co właściwie ten kołek robi.
Suletu również rzuciła wykrywanie magii, po czym omiotła magazyno-zbrojownię spojrzeniem… i również ruszyła za pozostałymi na górę.
- Właściciel musiał też mieć własnych najemników. Za dużo tu broni użytecznej dla wojowników, a nie magów.- oceniła Zakkara przyglądając się podejrzliwie kuszy.
Harran zostawił kuszę w spokoju i podążył za innymi w górę schodów, Tanegris zaś za nim.

Schody zaprowadziły całą grupkę na górę, na wąski korytarz załamujący się pod kątem prostym, zapewne prowadząc jeszcze wyżej. Tutaj był zestaw trójki drzwi, z czego tylko jedne z nich były zamknięte. Pierwsze drzwi po lewej. Drzwi po prawej i kolejne drzwi nie miały zamka.
- Teoretycznie coś ciekawego powinno się znajdować za zamkniętymi drzwiami - powiedział zaklinacz.
- Ale pozostałe spokojnie możemy obejrzeć bez męczenia się z zamkiem.- odparła Tanegris.
- A byłem przekonany, że twoje małe urządzonko radzi sobie z czymś takim bez problemu - odpowiedział żartobliwym tonem.
- Tak jakby… nie stać mnie było na najlepszy model. Więc wyjątkowe dobre zamki są nawet dla mnie barierą.- wyjaśniła rogata z uśmiechem.
- To z buta - Stwierdziła Suletu.

Kvaser po prostu kopnął z drzwi, bardziej w wyrazie złości, nie licząc na jakikolwiek efekt, niż z chęci ich otworzenia. I nic nie osiągnął taką napaścią.
- Przesuniesz się? - Spytała go Warpriestess, po czym sama przypieprzyła…
- Drużynowe kopanie drzwi jest jedną z lepszych zabaw integracyjnych - Kvaser powiedział zaśmiawszy się i zamaszystym gestem zaprosił do tego resztę nie wierząc w skuteczność Suletu.
Harran najwyraźniej nie zamierzał się integrować, bowiem zamiast dołączyć do kopiących rzucił na drzwi proste zaklęcie otwierające. Raczej dla zabawy, niż z wiarą w jego skuteczność.
Skutecznie wywołało to reakcję magicznej pułapki ukrytej w nadspodziewanie solidnych (i być może wzmocnionych) drzwiach, która uderzyła falą energii wywołującej atak paniki w umysłach dość słabych by je spacyfikować.
Harran pierwszy nie wytrzymał i rzucił się do panicznej ucieczki. Tanegris podążyła jego ścieżką, tyle że gdy mag rzucił się w dół schodów, ona w panice podążyła do przeciwnego pomieszczenia. Nieustraszony dotychczas Kvaser również poczuł bolesne żądło lęku o swoje życie i nie zważając na szepty duchów pognał za magiem, wkrótce go przeganiając.
Nawet Bezimienny poczuł ów nadnaturalny lęk przeszywający jego ciało niczym włócznia i cofnął się do tyłu, a potem w panice podążył za Tanegris wpadając do pomieszczenia które wyglądało jak skrzyżowanie gabinetu magicznego z pracownią. Nie miał jednakże czasu się nad tym zastanawiać, bo instynktownie próbował zwalczyć lęk i mu się to szybko udało. Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu, ale nie widząc jawnego zagrożenia, złapał Tanegris w pasie, zarzucił sobie na bark i wyniósł na zewnątrz tak, by nie widziała drzwi.
Nawet Imra poczuła to co tak hojnie dawała innym, paniczne przerażenie które rzuciło jej ciało do ucieczki na dół, do swoich sojuszników Cromharga i Zakkary. Ci dwoje bowiem zajęci byli uzupełnianiem ekwipunku barbarzyńcy o przydatne przedmioty codziennego użytku.
Suletu jednak nie dała się zastraszyć, żądła lęku nawet nie poczuła.
- Ej no co wy?? Co jest?? No gdzie spierdalacie??!! - Warpriestess nie bardzo rozumiała zachowania WSZYSTKICH z ekipy… rozglądnęła się to w prawo, to w lewo, za uciekającymi. Bąka ktoś puścił czy coś? Podrapała się po łepetynie.
- No ej, gdzie was wywiało… - Mruknęła, po czym wpatrywała się w feralne drzwi - A chuj tam… - Zaczęła w nie nawalać toporkami, odkrywając że pod warstwą drewna ukryty jest adamantowy rdzeń.
- Co to za gówno?! - Warknęła Suletu, i w końcu odstąpiła po paru chwilach, szukając reszty towarzystwa. Ruszyła do komnaty tuż obok.
- Ej, no gdzie jesteście? Te drzwi to chyba z jakiegoś cholernego skarbca?! Wzmacniane drewno dziwnym metalem!
- Uspokój się - powiedział nadchodzący właśnie Wędrowiec, niosąc trzęsącą się ze strachu bardkę - Przydaj się na coś i zajmij się nią. Za jakiś czas się opanują - dodał, po czym zajął się ostrożnym zbadaniem drzwi.
Niewątpliwie były to zamaskowane wrota, podobne do tych które stosuje się w skarbcach. Gruby adamantowy rdzeń, magia zamaskowana przed wykryciem. Zamek był wyjątkowo skomplikowany… niewątpliwie zrobiony na zamówienie i unikalny. Ktoś się postarał i ten ktoś był utalentowany. Drzwi z adamantu były dość grube z pewnością na tyle by oprzeć się magicznemu taranowi (bo na zwyczajny nie było tu miejsca).

***

Gdy tylko Kvaser oprzytomniał, i zdał sobie z możliwego scenariusza, powoli, stąpając ciężko, krok za krokiem wracał w kierunku drzwi, a korytarzem niosło się echo mielonych stanowczo zbyt długo przekleństw którymi raczył otoczenie. Powietrze wokół niziołka rozgrzało się do tego stopnia, że jego włosy falowały jak od podmuchu pieca.

Wszystko przemija... nawet panika wywołana przez magiczne zaklęcie pilnujące drzwi. Harran zatrzymał się wreszcie, a potem wrócił z powrotem do przeklętych drzwi. W końcu właściciel jakoś musiał je otwierać.
Może warto by poszukać klucza?
- Paskudna magia - powiedział z wyraźnym niesmakiem. - Może warto by poszukać klucza, bo nie wiem, jaki efekt przyniesie próba jej rozproszenia.

Kvaser w dalszym ciągu miotał obelgami w stronę drzwi…
Stojący obok automaton spojrzał tylko na niziołka.
- Klucz to najlepszy pomysł - zgodził się z Harranem - Jakakolwiek próba użycia magii może ponownie uruchomić tą pułapkę, albo jakąś inną, jeśli twórca był kreatywny. Zbadajmy resztę siedziby, a jeśli nic nie znajdziemy, zaczniemy się zastanawiać jak wejść do środka.
Niziołek wpadł przed drzwi z rozwichrzonymi włosami i zaczął mamrotać coś co może byłoby początkiem zaklęcia, jeśli poza magiczną formułą mistyczne właściwości pojawiałyby takie klątwy jak “w dupę jebany zamek” czy “chędożone drzwi”. Nie doszedł nawet do drzwi, ale będąc dość blisko, wystrzelił z dłoni serię ognistych promieni wprost w zamek, chyba chcąc go przetopić, i nawet nie czekając na efekt, skoczył do drzwi taranując je z barka wściekle.
Adamant został jedynie lekko nadtopiony… plan więc miał szansę powodzenia, zakładając jednak użycie dużej ilości promieni i cierpliwości. Tej jednak niziołkowi zabrakło, ale siły nie. Niemniej wrota oparły się furii niziołka, który odbił się od nich. Było tu też mało miejsca na rozpędzanie się. Tymczasem po schodkach przybyli Zakkara z Cromhargiem obładowanym nowym ekwipunkiem.
- Co wy tu wyrabiacie?- spytała sceptycznie krasnoludzica.
Gdy Kvaser odbił się od drzwi, Wędrowiec chwycił go za ramiona i spokojnie odstawił na bok.
-Wystarczy, później się nad nimi poznęcasz, szkoda magii.
- Wystarczy - Kvaser fuknął do Wędrowca wyglądając tak, jakby nieplanowany kontakty fizyczny był krokiem który mocno przechylił małego wojownik w stronę uderzenia Wędrowa, jednak oczywiście się opamiętał.
- Otwórzcie te cholerne wrota - fuknął.
- Powiedziałem już, później - automaton nie przejął się reakcją niziołka - Mamy resztę siedziby do sprawdzenia, zostawimy je sobie na deser.
- No to pan kapitan prowadzi... - Suletu wskazała drogę toporkiem, zamiast dłoni… sama jednak ruszyła do pomieszczenia obok, gdzie wcześniej szukała wystraszonych towarzyszy.
Harran natomiast skierował się do ostatnich w tym pomieszczeniu drzwi.
- W sumie na rozwalanie ich zawsze znajdzie się czas.- dodała pocieszająco Tanegris zwracając się do niziołka i ruszyła za pozostałą dwójką. A duergarka za nimi. Cromharg… postanowił pilnować wrót, na wypadek gdyby coś zza nich wylazło, poirytowane “pukaniem” niziołka. Imra pozostała wraz nim rozmawiając cicho ze swoim “wyzwoleńcem”.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline