Posty, godziny klęczenia, stania i śpiewania, wielogodzinny trud codziennych obowiązków… Gothard zrozumiał ich sens, gdy musiał opanować swe bolejące ciało. Z wdzięcznością myślał nawet o wiązkach rózg łamanych na jego grzbiecie, gdy zbyt wolno czynił postępy w sztukach czytania i pisania, języku klasycznym, teologii… To było nic wobec następstw furii gora, pozwalało mu jednak uzyskać jasny umysł w niesprzyjających warunkach.
- Nie, nie ścigamy ich. Pomóż, jak umiesz rannym, a potem jedź po swojego pana. Albo może lepiej idź, ten koń może cię zrzucić. – powiedział do zbrojnego.
Z poprzedniego pobytu orientował się, gdzie jest dom sołtysa. Ruszył w tamtym kierunku, po drodze krzycząc:
-Sołtys! Gdzie jest sołtys! |