Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-08-2021, 18:25   #161
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Arnold uśmiechnął się krzywo. Na całe szczęście nie byli to ludzie jego ulubionego banity i rabusia... na nieszczęście, spalił operację. Wszystko dlatego, bo nie wierzył w swoje, khem, mizerne zdolności przekradania się, a nie ma co ukrywać nie pokładał wiary w szalejącej pogodzie. Na szczęście, do świtu jeszcze trochę było.

Głosy z obozu najprawdopodobniej zbiegłych z Reitwein, albo innych szubrawców, kto to wie? Zdradzały jedno, brali go za świra i spoko. Mógł na tym ugrać, ale czy powinien?

Całe szczęście, że ze swoimi ludźmi stali w kupie wśród gąszczu. To ułatwiało komunikację, a pogoda... pogoda sprzyjała. Tak jakby sam Pan Przemian chciał krwi... a może mylił się w swojej interpretacji? Tak czy inaczej, sługi, świadome czy nie Nerglina należało zniszczyć!

- Ade... - zwrócił się cichcem do swojego zielarza i całkiem niezłego łucznika, ale tak to jest jak się stara przetrwać w szalonym Ostermarku - ...przejdź cichcem do strażników i powiedz, że będę blefował, by pozyskać ich pomoc w poszukiwaniach, lub potwierdzić czy to zbiedzy, a jeśli tak, to czy jest ich więcej. Jak zawołam imię pani żniw, Rhyę: zabić.

- Hans, ze mną. - powiedział również szeptem do topornika co byłby idealnym wyznawcą Khorna... przy odrobinie pracy, oczywiście - Jeszcze przelejemy krew, ale nie teraz.

Po wydaniu dyspozycji ruszył z cienia przed linię drzew mówiąc pewnie z tym uśmiechem człowieka co ma wszystkie atuty.

- Widzę, że znaleźliście nasze miejsce postojowe. Dobre jest, nic nas nie widać i można się skryć. Kto tu dowodzi? Macie coś na handel, przyjaciele co mnie ostrzegliście przed patrolem straży niedawnej nocy co to Morslieb świecił potępieńczo? Zapraszam, porozmawiajmy. Mannslieb jeszcze daleko przed nami, a mnie czas goni. Moi ludzie was "nie skrzywdzą" jeśli nie porwiecie się na mnie.

Oczywiście położył nacisk na te dwa kluczowe słowa zapewniające o ich bezpieczeństwie. Prawda, nie wierzył w te fałszywe bożki co to wyznawał je prostacki lud imperium, czy całego znanego świata, ale liczył tylko, że straż jeszcze odczeka, a Goldschmied zdąży z wiadomością nim ich cierpliwość zacznie się kurczyć... jeszcze tylko chwila!

Zamierzał gadać. Może coś uda się nabyć po okazyjnej cenie i zasięgnąć języka. Prawda, nie miał oporów przed jakimkolwiek morderstwem czy innym bezeceństwem... Szczególnie! Gdy mógł wyjść z tego obronną ręką. Teraz jednak musiał ratować sytuację... i uśpić czujność tej zbieraniny...
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 10-08-2021 o 18:30.
Dhratlach jest offline  
Stary 10-08-2021, 18:44   #162
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. Z niewielkim ciałem wiąże się mała ilość łupów które można zabrać… Tupik z uwagą przeglądał znaleziony sprzęt i niczym wytrawny smakosz dobierał po trochu różności – w sam raz by się nie przeciążyć, ale tez by niczego mu nie zabrakło w drodze na dół. Lina , latarnia i zapas oliwy do niej, suchary, mięso… Tak z pewnością mogły mu się przydać. Drzwi do szop zostawiał uchylone – na wypadek gdyby musiał szybko się do jakiejś ewakuować.

Zastanawiał się przez chwilę czy nie powinien wypuścić psa na zewnątrz – oczywiście odpowiednio przygotowując się na ewentualną walkę – chociażby z wozu, czy z większej skrzyni na która pies nie mógłby się wdrapać, szybko jednak doszedł do przekonania że byłaby to niepotrzebna strata czasu – nawet dla potencjalnego łupu z szopy. – Spokojnie psinko, jeszcze tu wrócę – żałował że czworonóg był tak agresywny względem niego , nie powinien stanowić jakiegoś większego zagrożenia, ale też nie chciał mu bez potrzeby robić krzywdy. Rozejrzał się jeszcze wśród płacht i postanowił jedna z nich pociąć , dopasował sznur, pozbierał kamienie i od razu szeroki uśmiech zagościł na twarzy halflinga.



Co jak co ale proca była na tyle prostą bronią w wykonaniu , że sprawny strzelec – w dodatku nawykły do tej broni mógł ją niemal w każdej chwili odtworzyć.

Zadowolony, uzbrojony, postanowił sprawdzić w końcu jamę – dreszcz ekscytacji przeszedł po całym jego ciałku , uwielbiał bowiem jaskinie, groty i wszelkie podziemne czeluście. Wyczulonymi nozdrzami zaczerpnął garść powietrza rozkoszując się ziemnistym zapachem dołu zmieszanym z wilgotnym deszczem.

Nie zamierzał się śpieszyć lecz badać wnętrze jamy krok po kroku, metr po metrze. Przybliżył się do dźwigu rozumiejąc że musi go chyba jakoś uruchomić by przyciągnąć ciało na platformie, badał czy będzie w stanie użyć dźwigu by później sam się opuścić w głąb dziury czy też zchodziło się tam inną drogą a dźwig służył tylko do wyciągania gliny. Całą swą uwagę skupił wokół dziury, ciała i dźwigu – choć oczywiście nie zapominał rozglądać się dookoła ciało nie wzięło się znikąd a napastnik mógł być zarówno gdzieś w głębi jamy jak i na zewnątrz – postanowił przyjrzeć się też śladom wokół krwi , mieląc w usta przekleństwo że nie zrobił tego od razu – czy schodziły w głąb dziury , do dźwigu , czy też oddalały się od miejsca zbrodni. I czy były to ślady ludzkie czy też nie. Przez deszcz tak naprawdę stracił swoją szansę, ale kto wie przy odrobinie szczęścia może jeszcze nie zdążyło wszystkiego dokładnie wypłukać i zatrzeć…
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 10-08-2021 o 18:48.
Eliasz jest offline  
Stary 10-08-2021, 21:30   #163
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Arnold

- Na handel? - usłyszał zainteresowanie w głosie jednego z mężczyzn. - No dobra, jeśli tylko o to wam chodzi, to wychodźcie, ino oręż będzie nadal w pogotowiu! - dodał ostrzegawczo.
Po chwili zobaczyli więcej zapalanych latarni i jedna po drugiej okazywały im się twarze i sylwetki obozowiczów. Kupiec usłyszał prychnięcie towarzyszącego mu topornika. I faktycznie, teraz widać było, że obcy zdecydowanie nie wyglądali na bandę zahartowanych zbirów. Cóż, prędzej na grupę jakichś obwoźnych... Awanturników? I to chyba raczej początkujących.

Na sobie mieli stare znoszone odzienie pochodzące z różnych cechów i profesji, broń leżąca blisko nich też była chyba zbieraniną wszystkiego, co tylko gdzieś zdołali zdobyć. Jeden z nich wyglądał jak jakiś dziad z lasu, miał nawet gałązki zaplątane we włosy, a niziołek, którego wcześniej słyszeli, był tak gruby, że pewnie ledwo byłby w stanie się poruszyć.

Ten, który z nimi rozmawiał miał na głowie szeroki kapelusz i długi płaszcz, takie, jaki nosiłby pewnie jakiś poganiacz bydła na południu Imperium.
- To nie my myśmy wam machali, pewnikiem widzieliście poprzednich właścicieli tej zacnej łodzi, z którymi dobiliśmy dzisiaj korzystnego targu - wskazał przewróconą barkę z prawdziwą dumą. - Ale wyście o handlu mówili, tedy wam powiem, że macie szczęście, bo mamy na sprzedaż znaczne ilości wełny najzacniejszej jakości! Przedniejszej nie znajdziecie nigdzie po tej stronie Talabecu! - zareklamował.
 
Tadeus jest offline  
Stary 11-08-2021, 07:50   #164
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Młot ciążył jak chyba nigdy. W ciele każdy mięsień wołał o litość. Rana po gorze pulsowała bólem. Tylko, że poddać się w tej chwili oznaczało zginąć.
Po pierwsze, musiał zejść z pola widzenia łucznika.
Po drugie, chciał pomóc zbrojnym kupca.
Ruszył w ich kierunku, szykując się do szarży na rykowce. Być może ostatniej szarży w jego życiu. Jeszcze raz począł zbierać siły do modlitwy - być może Sigmar zechce poprowadzić jego młot?
 

Ostatnio edytowane przez Reinhard : 11-08-2021 o 11:02.
Reinhard jest offline  
Stary 11-08-2021, 16:26   #165
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Kiwając powoli głową Arnold ruszył w kierunku zgromadzonych. Pewny krok, prosta postura. Hans za nim. Uniósł tylko dłoń jakby się witał... lub kogoś zatrzymywał za nim.

- Wybaczcie, ale skoro wy pod broń, to moi ludzie poczekają w krzakach. Nie kombinujmy to wszyscy zyskamy. Pokażcie co macie i opowiadajcie o waszych przygodach... kto wie, może nawet znalazłbym dla was zajęcie jeśli bylibyscie zainteresowani. Widzę, że niejedno widzieliście i jeszcze wiele przed wami. Kim byłbym by nie podać dłoni w imię wspólnego zysku?

Uśmiechnął się ni to przyjaźnie, ni to zadziornie szukając wzrokiem kobiet. Może jakaś się kryła pod przykrywką mężczyzny? Szukał zagrożeń w spotkanych ludziach, kto mógł stanowić zagrożenie, a kto nie... nigdy nie było wiadomo. Znał podły sort jak nikt. Sam w końcu, w oczach porządnych obywateli Imperium, był najpodlejszego sortu. Heh, nie mógł się nie zgodzić, ale on żył, a wielu nie!

- Długo siedzę w tym biznesie, więc nie próbujcie mnie kantować. Dobrą wełnę poznam wszędzie... jest może coś jeszcze? I na dobrych bogów opowiedzcie mi w skrócie wasze ostatnie dzieje. Rezyduje w Remer, więc jak targ się uczciwy ubije to z chęcią was ugoszczę dobrą wieczerzą.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 11-08-2021, 19:45   #166
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Tupik
Po krótkiej inspekcji jasnym stało się, że dźwigiem dawało się operować tylko z góry przy pomocy masywnego kołowrotu. Ale na dół mógł zejść i bez tego, po prostu schodząc po linie, która łączyła platformę z dźwigiem. Ktoś porobił w tej linie nawet poręczne węzły. Co do śladów... Ciężko było powiedzieć. Nie widać było krwawych odcisków butów, ani żadnych takich rzeczy. Ogólnie cała okolica była mocno rozdeptana, jakby na co dzień pracowała tam jakaś dziesiątka ludzi i oni tam wszyscy jeszcze bardzo niedawno chodzili.

Gdy zagłębił się tajemniczej jaskini, jego przyzwyczajony do mroku wzrok bardzo szybko wychwycił pierwsze szczegóły, a było ich niemało. Poza jednym ciałem spoczywającym na platformie, które wyglądało, jakby spadło z góry i uderzyło z impetem w deski, było tam jeszcze z pięć pozostałych. Wyraźnie widoczne były ślady walki i nie trzeba było być wybitnym śledczym, by wywnioskować, że ci ludzie walczyli między sobą.

Część ciał ubrana była w prostą roboczą odzież, a część odziana była bardziej bogato, w mieszczańskie szaty. Jako broni użyto wszystkiego, co było pod ręką, kilofów, łopat, noży, ale też miecza i egzotycznie wyglądającego bardzo wąskiego sztyletu. Wydrążona w ziemi komora otwierała się na idący wzdłuż niej równy korytarz, wydawało się, że ten, choć prosty i pozbawiony ozdób zbudowany był ze znaczną wprawą i wydawał się bardzo, bardzo stary. Niziołek, przestępując przez ciała, nie mógł pozbyć się wrażenia, że to wszystko stało się naprawdę bardzo niedawno. Kto wie, być może gdyby zjawił się tam parę godzin wcześniej, to ktoś na dole nadal by dychał.

Gothard wiara d10(+1 słuszna sprawa +2 odwrócona uwaga ofiary -5 rany)=2 sukces
Rykowiec sprawność d20=9 porażka


Gothard
Błogosławieństwo Sigmara nadal tętniło w dzierżonej przez kapłana broni i wydawało się, że resztki sił poranionego ciała starczyły, by je ponownie uaktywnić. Uderzenie rzuconego młota dosłownie zmiotło z nóg jednego z rykowców otaczających poranionego i pozbawionego konia Nielsa. Kapłan już biegł, by ponownie złapać oręż i tym razem zetrzeć się z wrogami wręcz, gdy nagle w oddali rozbrzmiał dźwięk złowróżbnego rogu.

Monstra, atakujące wioskę, jak jeden mąż rzuciły się do odwrotu, łapiąc po drodze, co tylko były w stanie, czy to broń, czy zapasy, czy mniejsze hodowlane zwierzęta. Kapłan omiótł wzrokiem wioskę. Nie wydawało się, by mieszkańcy byli specjalnie w stanie wykorzystać tę ucieczkę, sami byli w opłakanym stanie, wielu z nich właśnie się wykrwawiało, a inni doskakiwali do nich, by im pomóc. Inni byli nadal w szoku, zbyt przerażeni, by biec za piekielnymi bestiami, gdy wydawało się, że obecnie są bezpieczni, a tak mogliby ryzykować życiem.

Do niego podbiegł Valko, jego koń miał poparzony bok i ledwo dawał się kontrolować, ale ochroniarz spojrzał na niego pytająco, wskazując uciekające, obładowane łupami bestie.

A Gothardowi, który przecież zaznał podstawowych nauk w tematach pospolitych plugawych bestii, nadal dziwnym wydawało się, że w całym ataku nie widział ani jednego normalnego gora, czy bestigora, które zazwyczaj stanowiły trzon siły uderzeniowej i przywódców zwierzoludzi.

Gothard +1PD
 
Tadeus jest offline  
Stary 11-08-2021, 21:21   #167
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Posty, godziny klęczenia, stania i śpiewania, wielogodzinny trud codziennych obowiązków… Gothard zrozumiał ich sens, gdy musiał opanować swe bolejące ciało. Z wdzięcznością myślał nawet o wiązkach rózg łamanych na jego grzbiecie, gdy zbyt wolno czynił postępy w sztukach czytania i pisania, języku klasycznym, teologii… To było nic wobec następstw furii gora, pozwalało mu jednak uzyskać jasny umysł w niesprzyjających warunkach.

- Nie, nie ścigamy ich. Pomóż, jak umiesz rannym, a potem jedź po swojego pana. Albo może lepiej idź, ten koń może cię zrzucić. – powiedział do zbrojnego.

Z poprzedniego pobytu orientował się, gdzie jest dom sołtysa. Ruszył w tamtym kierunku, po drodze krzycząc:
-Sołtys! Gdzie jest sołtys!
 
Reinhard jest offline  
Stary 11-08-2021, 22:02   #168
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
"Darowanemu sztyletowi w ostrze się nie zagląda … czy jakoś tak" – pomyślał chowając za pazuchę dziwaczny sztylet , przypuszczalnie kultystyczny. Miał już kiedyś do czynienia z kultystami i zupełnie nie wiedział o co im chodziło z tymi dziwnymi ostrzami, które nosili przy sobie niczym szlachta swe pierścienie. Dla prestiżu ? Z okultystycznych powodów? Nie miał pojęcia, jako halfling był daleki od ulegania skazom chaosu, ale jako awanturnik czasami miał z chaosem styczność – w różnej formie. Przypuszczał że nie inaczej było tym razem gdyż nie mógł znaleźć żadnego racjonalnego powodu dla którego banda mieszczan miała napaść na górników wydobywających glinę… Gdyby to chociaż jeszcze o złoto szło czy srebro … ale gline? Górnicy najwyraźniej dokopali się do czegoś niezwykłego i Tupik nie byłby sobą gdyby tego nie zamierzał sprawdzić… oczywiście zaraz po skrupulatnym przeszukaniu kieszeni i ściągnięciu co cenniejszej biżuterii - jeśli jakaś była. Przyjrzał się też mieczowi gotów podmienić go ze swoim o ile był lepszej jakości.

Banda grabarza która urzędowała na miejskim cmentarzysku ( mając swoją siedzibę w jednej z krypt - która doskonale utrzymywała niską temperaturę trunków, zwłaszcza w upalne dni) i której Tupik był niegdyś członkiem a później szefem , nie miała jakiś większych skrupułów w ograbianiu martwych jegomości – i choć nie było to ich głównym źródłem dochodu , to jednak nie gardzili kosztownościami które trupom już do niczego przydatne nie były.

Dopiero po ograbieniu zwłok i krótkiej modlitwie do Morra o wypoczynek dla dusz zmarłych ruszył dalej w korytarz nie kryjąc rosnącej ekscytacji. Dopiero teraz zaczynało do niego docierać, że nie ma już do czynienia z kopalnią gliny ale z podziemiami, może krasnoludzkimi do których dokopali się gliniarze… Tak to by tłumaczyło tą walkę z mieszczanami. Mogło pójść o interesy, o to co tak naprawdę odkryli górnicy…

Tupik podszedł do ściany, zapukał w nią przyjrzał się stropowi, wielkości kamienia, sprawdził czy podziemia są wykute czy wybudowane. Oglądał fachowym wzrokiem godnym krasnoludzkiego kamieniarza. Napawał się znaleziskiem niczym degustator któremu podano wino o niepowtarzalnym dotąd smaku. Wiedział że to zaledwie początek odkrywania podziemnego kompleksu dlatego zamierzał rozkoszować się tym powoli i metodycznie.

Horror zbrodni która dopiero co minął nie wywarł na nim nawet w ułamku takiego wrażenia jak wejście do podziemnego kompleksu. Był niczym hazardzista który trafił do największego kasyna w Imperium chwilę wcześniej przechodząc przez błotnistą ulice – kto by się tam przejmował błotem skoro był w jaskini hazardu gdzie gra muzyka a karty i kości fruwają w powietrzu , gdzie zapach fajki miesza się z zapachem alkoholu, bogactwa i pożądania.

Halfling był zbyt zafascynowany znaleziskiem by przejmować się zbytnio trupami które ograbił i pozostawił – powoli ruszył w głąb stawiając rozważnie każdy krok i poruszając się najciszej jak potrafił – robiąc użytek zarówno ze wzroku jak i chyba jeszcze bardziej ze słuchu. Pod ręką miał procę – wątpiąc aby miał takie szczęście że wszyscy napastnicy wybili się z obrońcami. Ktoś mógł przeżyć i z pewnością mógł chcieć zabić i jego , a na to halfling pozwolić nie zamierzał…
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 11-08-2021 o 23:53.
Eliasz jest offline  
Stary 12-08-2021, 17:13   #169
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Karl
Nadal nie przywykł w pełni do tego, co się z nim stało. Imperium przemierzał jak cień, od schronienia do schronienia, byle z dala od palących za dnia płomieni. Żerował w większości na upolowanych zwierzętach, które nie były jednak w stanie w pełni ugasić jego nienaturalnego pragnienia. Tylko raz skosztował ludzkiej krwi, gdy napadła na niego banda zbirów. Nadal pamiętał to uderzenie potęgi, które poczuł, gdy czerwony żywioł wypełnił i błyskawicznie zregenerował jego ciało. Zwierzęta tego nie zapewniały, ale też i polowanie na nie nie zmuszało go do popełniania zbrodni i zatracania się w nowo zyskanej bestialskiej części jego duszy.

W czasie wojny na północy zobaczył zbyt dużo i stracił wielu wiernych towarzyszy, ale przynajmniej zyskał bogactwo.

Liczył na to, że rodzina jako jedyna nie odrzuci go ze względu na klątwę, której stał się ofiarą, a pieniądze przysłużą się odbudowie dawnej rodowej potęgi. Dwa dni podróżował przez lasy, unikając zatłoczonych traktów okolic Fortenhaf, aż w końcu jego oczom ukazał się zarys trzech wież warownego domostwa von Mutigów. Zabudowania stały na starej wyszczerbionej skale, nieopodal gęstego pradawnego lasu. Hen w oddali srebrzyły się wody górnego biegu Talabecu, oddzielające rubieże imperialne od dzikich ziem kislevskich.

Nie trzeba było mieć wyostrzonych wampirzych zmysłów, by zauważyć, że coś z domostwem nie było w porządku, a po chwili stało się jasne, że było jeszcze dużo gorzej, niż wydawało się z daleka. Na miejscu pozostały jedynie osmolone kamienne mury. Wszystkie elementy konstrukcyjne, które nie były z kamienia po prostu przestały istnieć. A przynajmniej tak wydawało się z zewnątrz. Do środka nie wszedł, ponieważ... Przed resztką spalonych niemal doszczętnie wrót stał duży pusty wóz, ze środka zaś biła poświata ogniska i słychać było jakieś niewyraźne głosy.


Arnold przekonywanie d20(-1 niespójna strategia)=10 sukces

Arnold
Wydawało się, że próby perswazji młodego kupca dały pewne efekty, część obcych wyraźnie rozluźniła się jeszcze bardziej i na znak domniemanego przywódcy poczęła wyciągać towar z ładowni przewróconej barki. W tym czasie poganiacz bydła kontynuował:
- Ha! Powiem wam, że znam ja się na ludziach i wy mi wyglądacie na godnego zaufania kontrahenta. Wszak wytrawny kupiec taki jak ja od razu pozna swego odpowiednika! - klasnął w dłonie wyraźnie szczęśliwy, iż nadarzyła się okazja, by trochę pochwalić się swoimi handlowymi dokonaniami. - Niestety najlepsza okazja wam już umknęła, i to za naszą sprawą... Ale wam opowiem! Najwyżej po nocach nie będziecie mogli spać, ze zgryzoty, że coś takiego żeście przegapili!

Przysunął się bliżej do Arnolda, zapominając o wszelkich środkach ostrożności.
- Bo widzicie... Kislevczycy! - rzucił do kupca przejętym, teatralnym szeptem - Przypłynęli tu ze swojej ojczyzny z towarem, który udało im się uzbierać u siebie, ale ponoć nasi nie chcieli z nimi robić interesów, tedy nie mieli co z tym wszystkim zrobić, ani łodzią, ani wełną. No, a my mieliśmy z chłopakami zacny wóz, taki coby nim mogli przemierzać całą prowincję i szukać szczęścia, gdzie by tylko chcieli. No i miarkujcie, że się zgodzili na wymianę! - prawie wrzasnął z radości. - No po prawdzie to nie od razu, dużo żeśmy wpierw razem wypili i się wyściskali, jak to w ich stronach bywa. Ale tak to nie robili problemu! No i widzicie... Tym sposobem za cenę marnego wozu staliśmy się rzecznymi kupcami ze znaczną ilością złota ulokowanego w towarze!

Tymczasem przyniesiono im też sporo próbek oferowanej wełny, która Arnoldowi wydawała się dziwnie znajoma. Oczywiście mógł to być zbieg okoliczności, a różnice w surowcu bywały bardzo subtelne, ale miał dziwne przeczucie, że jego 3 tony zagubionej wełny były dokładnie tego samego typu.
 
Tadeus jest offline  
Stary 12-08-2021, 18:34   #170
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Von Thohrnl słuchał z pełną uwagą słów poganiacza bydła... nie taki poganiacz, bo gość miał, nie, nie miał łba na karku. To był cwany poganiacz. Nic więcej. Przecież jawnie to trąciło szwindlem na milę. Koszt wozu, a koszt łodzi? Za taką łódź mieliby z mała karawanę zaprzężonych wozów o wełnie nie wspominając!

Uśmiechał się zadowolony przeglądając w międzyczasie próbki. Tak, to musiała być jego wełna! Musiała! Choć wolałby nie... ściemniłoby się i jeszcze wpadłaby kasa z Kiesy Kanclerskiej... hmm... to jeszcze było możliwe!

Wełna! Jego wełna na mur i zaprawę! Musiał się tylko upewnić... przecież nie powie, że łódź kradziona, choć właściciel pewnie martwy na zarazę, a towar jego, prawda? Nie, nie, co to to nie...

- Nie wierzę! - szepnął przejęty i podekscytowany - Kislewczycy taki targ życia wam dali? Mów! Mów prędko kiedy to było i dokąd się udali na dobrych bogów to może i mi coś się uda ugrać, skoro oni tacy obrotni! Mów i prowadź do ładowni, chcę zobaczyć ten towar z bliska, bo wygląda nader obiecująco!

Jedyne co chciał zobaczyć Arnold, kultysta w skórze martwego bliźniaka nie po krwi, to to czy pieczęcie jego kontrahenta były na miejscu... jeśli tak, bo czemu by nie? To głupi, prości, prostaccy Kislewczycy byli! Po kij by je zrywali? A ci tutaj?? Pewniakiem też nie! Jeśli były? Jeśli jednak były... oj, oj! Już czuł kruszec, nie, pękatą sakiewkę złotego kruśćcu w formie pięknych Karli!

W tyle głowy kalkulował starając sobie przypomnieć całą wiedzę prawniczą z którą miał styczność. Urząd Kanclerski, nie? Rekompensata z tytułu działań władz, lub wojny... a zarazy i zagubionego towaru? Brak na stanie? Gdyby tak się ugadać z kapitanem straży... znaczy się, dać "datek" by przymknął oko na tą, Jego własną, wełnę w zamian za raport stosowny sporządzony na prośbę obywatela o ustalenie obecności i terminu odbioru towaru... a tu jego brak. W końcu oficjalnie leży w magazynie, nie? Nikt nie spodziewa się, że jest na tej łodzi! W sumie podchodzi pod wojnę, z plugawymi kultystami chaosu (oczywiście, kto inny winny!?), oraz niedopatrzenie władz Reitwein, bo ktoś zawinął... (a to parszywce i niekompetencja!) Gdyby to miało ręce i nogi... oh! Jak byłby szczęśliwy!

Była też opcja przejąć wełnę teraz i dogadać się z dwójką tych strażników, że Arnold zrobił handelek na boku... po co włączać w to Kapitana Straży Rzecznej? Ahh... by nawiązać kontakt do dalszych przekrętów... ale czy jest on przekupny? Nie, inaczej, jak bardzo jest przekupny, bo wiadomo, że nie ma ludzi nieprzekupnych. To wszytko kwestia ceny... szczególnie w czasie wojny, a w Ostrmarku ona nadal trwa, choć w ukryciu!

Tak czy inaczej, kluczowe było ustalić jak bardzo może dostać kasę od Prowincji za towar którego nie dostał nie ze swojej winy! Przecież pomagał władzy, a to okoliczność sprzyjająca jest! I to jak!
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 12-08-2021 o 19:34.
Dhratlach jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172