"Darowanemu sztyletowi w ostrze się nie zagląda … czy jakoś tak" – pomyślał chowając za pazuchę dziwaczny sztylet , przypuszczalnie kultystyczny. Miał już kiedyś do czynienia z kultystami i zupełnie nie wiedział o co im chodziło z tymi dziwnymi ostrzami, które nosili przy sobie niczym szlachta swe pierścienie. Dla prestiżu ? Z okultystycznych powodów? Nie miał pojęcia, jako halfling był daleki od ulegania skazom chaosu, ale jako awanturnik czasami miał z chaosem styczność – w różnej formie. Przypuszczał że nie inaczej było tym razem gdyż nie mógł znaleźć żadnego racjonalnego powodu dla którego banda mieszczan miała napaść na górników wydobywających glinę… Gdyby to chociaż jeszcze o złoto szło czy srebro … ale gline? Górnicy najwyraźniej dokopali się do czegoś niezwykłego i Tupik nie byłby sobą gdyby tego nie zamierzał sprawdzić… oczywiście zaraz po skrupulatnym przeszukaniu kieszeni i ściągnięciu co cenniejszej biżuterii - jeśli jakaś była. Przyjrzał się też mieczowi gotów podmienić go ze swoim o ile był lepszej jakości.
Banda grabarza która urzędowała na miejskim cmentarzysku ( mając swoją siedzibę w jednej z krypt - która doskonale utrzymywała niską temperaturę trunków, zwłaszcza w upalne dni) i której Tupik był niegdyś członkiem a później szefem , nie miała jakiś większych skrupułów w ograbianiu martwych jegomości – i choć nie było to ich głównym źródłem dochodu , to jednak nie gardzili kosztownościami które trupom już do niczego przydatne nie były.
Dopiero po ograbieniu zwłok i krótkiej modlitwie do Morra o wypoczynek dla dusz zmarłych ruszył dalej w korytarz nie kryjąc rosnącej ekscytacji. Dopiero teraz zaczynało do niego docierać, że nie ma już do czynienia z kopalnią gliny ale z podziemiami, może krasnoludzkimi do których dokopali się gliniarze… Tak to by tłumaczyło tą walkę z mieszczanami. Mogło pójść o interesy, o to co tak naprawdę odkryli górnicy…
Tupik podszedł do ściany, zapukał w nią przyjrzał się stropowi, wielkości kamienia, sprawdził czy podziemia są wykute czy wybudowane. Oglądał fachowym wzrokiem godnym krasnoludzkiego kamieniarza. Napawał się znaleziskiem niczym degustator któremu podano wino o niepowtarzalnym dotąd smaku. Wiedział że to zaledwie początek odkrywania podziemnego kompleksu dlatego zamierzał rozkoszować się tym powoli i metodycznie.
Horror zbrodni która dopiero co minął nie wywarł na nim nawet w ułamku takiego wrażenia jak wejście do podziemnego kompleksu. Był niczym hazardzista który trafił do największego kasyna w Imperium chwilę wcześniej przechodząc przez błotnistą ulice – kto by się tam przejmował błotem skoro był w jaskini hazardu gdzie gra muzyka a karty i kości fruwają w powietrzu , gdzie zapach fajki miesza się z zapachem alkoholu, bogactwa i pożądania.
Halfling był zbyt zafascynowany znaleziskiem by przejmować się zbytnio trupami które ograbił i pozostawił – powoli ruszył w głąb stawiając rozważnie każdy krok i poruszając się najciszej jak potrafił – robiąc użytek zarówno ze wzroku jak i chyba jeszcze bardziej ze słuchu. Pod ręką miał procę – wątpiąc aby miał takie szczęście że wszyscy napastnicy wybili się z obrońcami. Ktoś mógł przeżyć i z pewnością mógł chcieć zabić i jego , a na to halfling pozwolić nie zamierzał…