Czy Karl był pyszałkiem?
Raczej nie, a w każdym razie nie poczuwał się.
Czy był głupcem?
Zapewne, skoro odrzucił taką wspaniałą propozycję.
Czy był martwy?
Nie... i miał zamiar dopilnować, by ta sytuacja się nie zmieniła.
Na szczęście w tych usiłowaniach nie był sam, chociaż miał nieodparte wrażenie, że przydałoby mu się trzy razy więcej sprzymierzeńców, niż miał ich w tej chwili.
- Zostaliśmy rozdzieleni zapewne za sprawą jakiejś magii - powiedział, gdy śledcza dołączyła do tych, co zdołali przedostać się przez mur. - Przez dłuższy czas nikogo nie spotkałem, prócz jednej osoby, która z pewnością nie widział. Kobieta, wyglądała na taką, co sprawnie włada bronią.
Na moment przerwał.
- Widziałem ją tylko przez moment, przez szerokość ulicy - dodał. - Nie było szans, by do niej strzelić, zbyt szybko schowała się za ścianą. Stamtąd rzucała groźbami informując, że jej pan nas wszystkich pozabija. A potem umilkła i nie widziałem ani nie słyszałem, jak i dokąd odeszła. Z pewnością umie cicho się poruszać. |