Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-08-2021, 20:45   #121
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 41 - 2519.X.13; południe

Miejsce: G.Środkowe; opustoszałe miasto; okolice wewnętrznego muru
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); południe
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno


Karl



- Tak, zrozumiałam. - po chwili ciszy zza okna dobiegł zniechęcony, kobiecy głos. Milczała jeszcze chwilę jakby się nad czymś zastanawiając nim nie odezwała się ponownie.

- Jesteś pyszałkowatym głupcem Karl. A niedługo będziesz martwym, pyszałkowatym głupcem. - odparła spokojnie dając mu odczuć, że według niej podjął niewłaściwą decyzję. Potem nastała cisza. Nie wiedział czy coś jeszcze będzie mówić, czy nadal tam jest, czy się zmyła. Stał wciąż przy starej, zimnej, osmaganej górskimi wiatrami kamiennej ścianie i słyszał już tylko ten wiatr. A potem usłyszał kroki. Zbliżały się ostrożnie od strony framugi po drzwiach jakimi tu wszedł. Zatrzymały się gdzieś przy nich po czym do środka zajrzała głowa jednego z żołnierzy.

- A, to ty. Dobrze. Chociaż ty się znalazłeś. Chodź. Oswald robi zbiórkę. Jeszcza paru naszych brakuje. - powiedział z ulgą, że znalazł kogoś ze swoich a nie kogoś tych drugich.

Jak się okazało łysy mięśniak z dwuręczem rzeczywiście robił zbiórkę. Jak Karl tam dotarł brakowało jeszcze z połowy składu. W tym Jensena i Anthona. W końcu akrebuzier się znalazł. A Anthon nie. Brakowało też jednego żołnierza. Tego rannego kusznika. Więc w porównaniu do sytuacji po tamtej stronie muru brakowało im dwóch ludzi.

- To co robimy? Czekamy na nich dalej? - Jensen zapytał zerkajac na Oswalda i Karla.

- Chyba ich nie zabili. Bo by była krew i ciała. I walka. Byłoby słychać. Słyszał ktoś coś takiego? - Oswald też się nad tym zastanawiał. Popatrzył po zebranych dookoła twarzach ale nikt się nie zgłosił, że coś takiego spotkał.

- Cicho! - nagle syknął Jesnen przykładając palec do ust. Przez chwilę nic się nie działo. Widać było tylko ten niepokojący, czarny całun jaki oddzielał ich od ponurego nieba. I jakiś trudno uchwytny szmer albo szum. Wtem jednak dało się usłyszeć gołębi trel. Co było o tyle dziwne, że całe to zrujnowane miasto wydawało się pozbawione życia. Także ptaków.

- To śledcza! Wróciła do nas! - ucieszył się jeden z żołnierzy. Ale i pozostali musieli rozpoznać ten sygnał. Jensen nie czekał. Wziął ze sobą jednego z włóczników i wrócił za mur. Nie było ich i nie było. Przynajmniej jak się na nich czekało to się zdawało strasznie długo. Ale w końcu wrócili we trójkę. To rzeczywiście była śledcza Deacher. Wyglądała prężnie i zdecydowanie jak wcześniej. Tylko teraz spod ronda wysokiego kapelusza wystawał jej gruby opatrunek z bandażu jakim wciąż miała obwiązaną głowę.

- Witajcie bracia. Już mi lepiej. Cieszę się, że was widzę. Jak wygląda sytuacja? - zapytała pozwalając sobie na rzadki u niej uśmiech. Jej podwładni też wydawali się zadowoleni, że ich szefowa i opoka wróciła do nich. Zwłaszcza, że jak się przymknęło oko na ten kawałek wystającego bandazu to wyglądała na całą i zdrową.

Jensen dość dokładnie i sprawnie opisał co się działo od opuszczenia bramy. Zastrzelenie strażnika magią, jakieś demoniczne jęki, chaotyczny bieg ku wyrwie i rozproszenie oddziału w tej okolicy za murem. No i zagubienie się Anthona i kusznika jakich do tej pory nie udało się odnaleźć. Śledcza zaś jak doszła do siebie postanowiła dokończyć co zaczęła. Dotarła z obozu u podnóża gór na wieżę gdzie dowiedziała się dokąd poszła większość w miarę zdrowych z mieszanego oddziału. I tak dotarła do wewnętrznej twierdzy. Ale widząc obsadzony mur nie bardzo wiedziała dokąd poszli dalej. A w pojedynkę nie uśmiechało jej się zdobywać pilnowanej, zamkniętej bramy. Więc próbowała wywołać swoich znajomym sygnałem. No i za którymś razem podziałało.

- Panowie nie możemy dłużej zwlekać. Noc będzie sprzyjać im a nie nam. Musimy załatwić sprawę jak najszybciej. Czy jest jeszcze coś co powinnam wiedzieć zanim ruszymy dalej? - śledcza okazywała pewność siebie jaka wlewała otuchę w serca. Jej gorąca wiara w słuszność dalszych poczynań sprawiała, że i jej ludzie kiwali gorliwie głowami dając znać, że są gotowi za nią podążać. Ale zanim ruszyli oficer z Lenkster rozejrzała się po otaczających ją twarzach czy coś jeszcze się działo jak jej nie było.




Miejsce: G.Środkowe; wewnętrzna twierdza; sala tronowa
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); południe
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno



Anthon



- Podjąłeś słuszną decyzję Anthon. Sam się niedługo przekonasz. - Inez nie ukrywała, że jest zadowolona z jego odpowiedzi. Poczekała aż zawiąze sobie usta jej apaszką po czym zachęcająco pokiwała na niego palcem aby ruszył za nią. Tak wyszli przez dziurę w ścianię przez jaką pewnie ona wcześniej tu weszła. I jej zombi.

Na ile Anthon miał okazję się jej przyjrzeć to kompletnie nie pasowała do stereotypu nekromanty. Niby osoby uzdolnione Mocą trafiały się po równo i u chłopców i dziewczynek. A Kolegiach też i studenci i ciało nauczycielskie było dość wyrównane pod tym względem. Ale nie bardzo pamiętał o jakichś kobietach - nekromantkach. Jak już to byli to jacyś zaprzańcy i obmierzli staruchowie. A Inez była młodą, gibką, pełną życia dziewczyną. Zapewne mogła przykuwać uwagę i na ulicy, i po karczmach czy salonach. Trudno było uwierzyć widząc tą młodą kobietę, że para się zakazaną magią. Ale jednak tak samo jak widział, że jest młoda i gibka tak samo widział, jak przedstawiła się jako nekromantka i dyrygowała grupką wskrzeszonych trupów. Za to musiała ładnie pachnieć. A przynajmniej ta apaszka jaką kazała mu zawiązać sobie usta była przesycona, przyjemnym, kobiecym ciepłem. Ale jednak nie była głupia.

Jej wskrzeszone trupy eskortowały go pozwalając mu na krok swobody ale jednak mocno ograniczając czy to próbę ucieczki czy ataku na ich panią. Sama pani szła kilka kroków za nimi. Szli mrocznymi kanionami zrujnowanych ulic. Te wydawały się podobnie nijakie i porzucone jak miasto po drugiej stronie muru przez jakie Anthon przechodził niedawno z kolegami.

- Wybacz ale muszę zadbać abyś nie zobaczył zbyt wiele póki nie dojdziemy na miejsce. - usłyszał jej głos zza swoich pleców. Po czym poczuł jak włoski stają mu dęba na karku i usłyszał jak nuci zaklęcie. Krótkie. Po zawirowaniach eteru rozpoznał, że to musiało być coś prostego. Zaraz potem z ziemi powstał pył i kurz jaki tam zalegał i uniósł sie w górę tworząc dymną zasłonę odcinając ich od świata zewnętrznego.

- Nie bój się, wiem dokąd idziemy. - uspokoiła go podchodząc nieco bliżej. Pewnie aby znalazł się w strefie tej dymnej zasłony. Od tej pory widział tylko stary, brudny bruk jaki zaścielał ulice. Poznał, że przechodzą przez jakiś tunel. Ale krótki. Możliwe, że to było przejście w jakiejś bramie. Mijali jakieś ognisko bo słyszał jak trzeszczą polana. A potem było coś potężnego. Zawirowania Dhar były tu tak silne, że wypaczały Ether jaki tędy przepływał. Jak jakiś wir czy czarna dziura. Cokolwiek to wywoływało musiało być potężne. Duże źródło spaczenia albo miejsce jakiegoś plugawego rytuału mogło wywoływać aż takie zawirowania. Ale minęli to miejsce. Chyba szli w jakimś budynku bo zaczął słyszeć jakby echo. I pod nogami widział starą, marmurową posadzkę a nie bruk jak wcześniej.

- Jak będziesz rozmawiał z naszym panem to pamiętaj, że on jest tu panem i władcą. Hrabią i rycerzem. I jeśli do nas przystaniesz to twoim przyszłym szefem i władcą. - rzuciła panna Muller gdy szli wewnątrz jakiegoś budynku.

- No to już. Jesteśmy na miejscu. Możesz ściągnąć apaszkę. Ale prosze cię, nie rób głupst bo szkoda jakbyś teraz wszystko zaprzepaścił. - powiedziała Inez całkiem uprzejmym, miłym głosem. Rozpuściła też dym więc Anthon mógł się rozejrzeć gdzie się znajduje. To musiała być jakaś zamkowa sala tronowa. Dało się poznać po tronie jaki był naprzeciwko niego. I postaci w pancerzu jaka na nim zasiadała. Z ciężkim, dwuręcznym mieczem u oparcia tego tronu. W garnczkowym hełmie jaki już teraz rzadko można było spotkać. Niemniej postać zasiadającego na tronie rycerza była posępna i budziła respekt. Ale z powodu mroku jaki otaczał ten koniec sali trudno było dostrzec szczegóły. No ale w tej sali tronowej nie byli tylko we dwóch z Inez. Byli też inni.

Przy tronie niczym jakiś doradca stała postać w czarnym płaszczu i kosturze. Kosturze z kości i zatkniętą czaszką. Ten to dopiero wyglądał jak klasyczny stereotyp nekromanty. Po drugiej stronie stała kobieta. W sukni i bardziej zbliżona wiekiem do Inez niż do tego starego. A poza tym po każdej stronie Anthona stało w karnych, milczących szeregach po tuzinie szkielecich wojowników. W każdej chwili byli gotowi rzucić się na niego gdyby była taka potrzeba. Zaś te pół tuzina zombi Inez blokowało drogę odwrotu.

- Cieszę się, że okazałeś rozsądek magistrze von Kurtze. Pragnę cię powitać jako naszego gościa i herolda na dworze naszego pana, Konrad von Falkenhorst. Nasz pan daje słowo honoru traktować cię jako swojego gościa i herolda. Póki będziesz się zachowywał jako nasz gość i herold. - odezwał się ten starzec co stał po prawicy swojego milczącego pana. Ten czas jaki Anthon rozglądał się po sali tronowej widocznie wystarczył Inez na zdanie chociaż pobieżnej relacji z dotychczasowych negocjacji z Anthonem. Starzec chociaż miał wygląd starego sępa głos miał silny i zdecydowany. Był też widać wykształcony w przemawianiu bo przemawiał jak należało. Niemniej niejako oficjalnie potwierdził coś co wcześniej obiecywała mu Inez.

- Jeśli jesteś utrudzony możesz spocząć i się posilić. Nie obawiaj się, nie jest zatrute. Chyba widzisz, że mamy dużo prostsze sposoby na pozbycie się ciebie niż zabawa z trucizną. - mówca wskazał na jeden ze stołów. Musiał być przygotowany wcześniej bo kusiły na nim półmiski i talerze wraz ze srebrną zastawą. A na nich podane dania i butelki z winem i piwem. Stół stał przed trochę przed podwyższeniem tronu. Więc tak w sam raz aby można było za nim usiąść i porozmawiać. W tym czasie ten stary nachylił się do siedzącego rycerza i wymienili się cicho jakimiś uwagami. Stary pokiwał głowa i sie wyprostował.

- Nasz pan ma dla ciebie prostą propozycję. Przyłącz się do nas. Przyda nam się ktoś tak uzdolniony jak ty. Jeśli chodzi o tą kobietę o jakiej mówiłeś Inez nic nie stoi na przeszkodzie abyś ją dostał. Możesz ją mieć jej los nas nie interesuje. Zrobisz z nią co uznasz za stosowne. Niestety nie mamy czasu na zbyt długie dywagacje. Więc musimy się ograniczyć do tej klepsydry. Jeśli chcesz coś powiedzieć albo zapytać to mów. Gdy piasek się przesypie będziesz musiał zdecydować. Zostajesz z nami i będziesz walczyć z naszymi wrogami. Albo Inez odprowadzi cię tam gdzie się spotkaliście i uznamy cię za naszego wroga. - stary mężczyzna mówił spokojnie i bez okazywania emocji poza stanowczością. Mówił wyraźnie i klarownie. Dość jasno stawiał sprawę. Albo Anthon jest z nimi albo przeciwko nim. W ten lub inny sposób wkrótce czekała ich walka. Teraz czekał na reakcję ich gościa. I z żywych wiele głów spojrzało w kierunku bocznej nawy. Bo weszła przez nie jakaś młoda kobieta w spodniach i o ciemnych włosach. Obrzuciła Anthona ciekawym spojrzeniem ale nie zwalniając podeszła do tronu, skłoniła się swemu władcy po czym zaczęła coś szybko szeptać jego doradcy z kościanym kosturem. Trwało to dość krótko. Stary skinął głową a kobieta widocznie spełniła swoje zadanie bo wyprostowała się i teraz bez skrępowania przyglądała się magistrowi metalu stojącego przed tronem i za stołem. A piasek w klepsydrze przesypywał się. Na oko Anthona to mieli może pacierz albo dwa na te rozmowy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 12-08-2021, 08:01   #122
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

- Szanuję to- kiwnął głową Anthon - po pierwsze oczekuję miejsca tutaj dla moich ludzi i możliwości późniejszego wyruszenia aby ich zebrać i sprowadzić tu chętnych. Byli lojalni wobec mnie i spotkała ich z tego powodu niesłuszna kara z ręki kolegiów.

- Po drugie oczekuję pozycji, zasobów, mocy i przywilejów odpowiednich do moich umiejętności. REALNYCH umiejętności, niezależnych od mojej gęby. Całe życie w kolegiach musiałem udowadniać, że nie jestem tępym osiłkiem co przypadkiem został magiem, mimo że byłem lepszy od większości z nich. Jeśli tu miałoby być tak samo to możemy się pożegnać z cmoknięciem w dupę. Oczywiście to wszystko nie z miejsca, akceptuję, że będę musiał dopiero wam pokazać co potrafię... ale rychło… pół roku, nie więcej niż rok.

- Moje oczekiwania zawierają również w sobie przestrzeń na warsztat magiczny… i możliwość badania Bastionu, bądź skorzystania z waszych badań. Przybyłem tu między innymi poznać konkretne tajniki arkanistyki które wedle przekazów są do odnalezienia tu…

- Reszta co jest tu ze mną, w miarę rozsądku i możliwości, otrzyma możliwość dołączenia. Ci co się nie zgodzą zginął szybko i bezboleśnie. W miarę możliwości. Żadnych męk, żadnej wieży, żadnego wygnania w dzicz bez niczego by zdechnąć z głodu, zielonoskórych czy dzikich zwierząt.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 12-08-2021 o 21:28.
Arvelus jest offline  
Stary 12-08-2021, 13:09   #123
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czy Karl był pyszałkiem?
Raczej nie, a w każdym razie nie poczuwał się.
Czy był głupcem?
Zapewne, skoro odrzucił taką wspaniałą propozycję.
Czy był martwy?
Nie... i miał zamiar dopilnować, by ta sytuacja się nie zmieniła.
Na szczęście w tych usiłowaniach nie był sam, chociaż miał nieodparte wrażenie, że przydałoby mu się trzy razy więcej sprzymierzeńców, niż miał ich w tej chwili.

- Zostaliśmy rozdzieleni zapewne za sprawą jakiejś magii - powiedział, gdy śledcza dołączyła do tych, co zdołali przedostać się przez mur. - Przez dłuższy czas nikogo nie spotkałem, prócz jednej osoby, która z pewnością nie widział. Kobieta, wyglądała na taką, co sprawnie włada bronią.

Na moment przerwał.

- Widziałem ją tylko przez moment, przez szerokość ulicy - dodał. - Nie było szans, by do niej strzelić, zbyt szybko schowała się za ścianą. Stamtąd rzucała groźbami informując, że jej pan nas wszystkich pozabija. A potem umilkła i nie widziałem ani nie słyszałem, jak i dokąd odeszła. Z pewnością umie cicho się poruszać.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-08-2021, 18:29   #124
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 42 - 2519.X.13; popołudnie

Miejsce: G.Środkowe; wewnętrzna twierdza; sala tronowa
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno


Anthon



- Jakich twoich ludzi? - starzec przy prawicy swojego lorda zdziwił się nie bardzo wiedząc o co chodzi. Ale wtrąciła się Inez.

- Chyba chodzi o jego kolegów z Altdorfu mistrzu. - wyjaśniła szybko patrząc z szacunkiem na starego mężczyznę.

- Z Altdorfu? - stary mag zdziwił się jeszcze bardziej. Po czym pokręcił głową i zwrócił się bezpośrednio do Anthona. - Drogi kolego. Nie mamy nic przeciwko abyś dobrał sobie współpracowników wedle uznania. Pamiętaj jednak, że za każdego odpowiadasz osobiście. No i gdzie Altdorf a gdzie my. W przyszłości jak chcesz możesz jakoś próbować ich ściągnąć ale chyba rozumiesz, że teraz mamy bardziej naglące sprawy. - starzec powiedział jakby sam warunek był dla niego do zaakceptowania. Ale nie uznawał go za możliwym do zrealizowania na tą chwilę. Sama podróż przez góry znów potrwałaby pewnie ze dwa tygodnie a potem była jeszcze cała reszta podróży przez Imperium. Zwłaszcza, że zbliżała się zima i pogoda z tygodnia na tydzień robiła się coraz surowsza. A tymczasem wróg stał już praktycznie u bram.

- Co do swojego stanowiska to żyjemy tu jak w rodzinie. Każdy ma swoje poletko do pielęgnacji i pasji. Każdy ma swobodę badań o ile nie wtrynia się to w sąsiednie poletka. Jak widzisz miejsca jest tu mnóstwo. Cały zamek, miasto a nawet okoliczne góry. Naprawdę jest tu świetne miejsce aby zacząć nowy rozdział życia i nie musimy się gnieździć w jednym pokoju przeszkadzając sobie nawzajem. - z tego co mówił szef nekromantów to brzmiało jak w przysłowiu o Tomku i domku. Póki Anthon by nie bruździł innym to inni nie powinni bruździć jemu. Zwłaszcza, że byli z innych szkół magii więc powinni mieć odmienne potrzeby i zainteresowania. Jakoś nikt z nich na maga metalu nie wyglądał. A miejskich ruin było na tyle sporo, że każdy powinien móc znaleźć dla siebie coś odpowiedniego.

- Ale co do badania Bastionu to jest on dziedzictwem lorda von Falkenhorsta. I on ma decydujący głos. To są jego włości. Wszystko jak okiem sięgnąć należy do niego. - herold swojego pana w przypadku badań nad tymi ruinami był mniej szczodry. O ile w przypadku magicznych eksperymentów zdaje się, że każdy miał wolną rękę byle nie wadził innym i wspólnemu dobru to już jakieś szperanie po ruinach należało mieć zgodę nowego pana tych ziem. To nie było aż takie dziwne. Wszędzie tak to wyglądało. Od Altdorfu po Wolfsburg.

- Czas nam się kończy. Wróg u bram. Musimy przygotować się do walki. - odezwała się ta kobieta jaka stała po lewicy tronu. Pierwszy raz odkąd Anthon wszedł do środka. Miała nieco niewidzące spojrzenie to możliwe, że mogła widzieć coś więcej niż swoimi własnymi oczami.

- No tak. Czas na pogaduszki się skończył. - starzec pokiwał w zadumie głową. O czymś pewnie myślał ale jak sam mówił czas im się kończył.

- No cóż kolego von Kurtze. Czeka cię pierwsze zadanie. Walka. Nie możemy dopuścić aby wieści o nas dotarły do kogoś z zewnątrz. Chyba wiesz jakby śledcza i jej podobni potraktowali każdego z nas. Także ciebie. - starzec uniósł brwi i pozwolił aby do Anthona dotarła ta myśl. Pod tym względem nie miał co liczyć na łaskę łowców czarownic i imperialnego wymiaru sprawiedliwości. Nekromancja i wszystkie z nim związane wątki były karane torturami i śmiercią na stosie. Tak samo jak zabicie przedstawiciela władz jakim była i śledcza a nawet Karl co przecież był wysłannikiem wolfenburskiego ratusza. Wychodziło na to, że teraz staną po przeciwnych stronach barykady. Natomiast gdyby zginęli czy zaginęli… No cóż, nie byliby pierwszymi którzy zaginęli w górach. Nadchodziła zima. W zimie jakieś ekspedycji z zewnątrz raczej nie było co się spodziewać. To by znaczyło, że do wiosny raczej nikt tu nie powinien zaglądać. Zresztą po co? Przecież jak sam sprawdzał w Lenskter albo nawet potem w górach - Bastion to była legenda. Wszyscy wiedzieli, że kiedyś był gdzieś w górach ale nikt nie wiedział gdzie i nikt nie traktował tego poważnie. Kto wie kiedy znów by kiedyś tu trafił? A ten czas mieliby aby się tu urządzić. O ile nikt nie wypaplałby władzom co tu się dzieje.

- Zbierajcie się. Czas ruszać. Anthon pójdziesz z Inez i Petrą. Nie mogą dotrzeć do dziedzińca. Wtedy mogą zorientować się co się dzieje. Spróbujcie ich zatrzymać. - starszy mężczyzna mówił przydzielając zadania. Wskazał na Inez i na kobietę jaka przyszła tu już po Anthonie.

- No to chodź zakapiorze. - Petra śmiało ruszyła ze schodów tronu w stronę Anthona przyzywając go do siebie gestem. Była pewnie podobnie młoda jak Inez ale w przeciwieństwie do niej i większości kobiet, chodziła w spodniach. Zatrzymała się przy stole z jakiego nie skorzystał i poczęstowała się zamiast niego. Łapała słodkie, owoce w syropie i konfitury połykając je szybko aż sok ściekał jej z ładnych ust. Zdecydowanie nie zachowywała się jak szlachcianka czy inna dama z odpowiednim wykształceniem i wychowaniem. Inez dołączyła do niej dostojniej i nie połasiła się na ten stół chociaż zatrzymała na nim wzrok. A koleżankę obdarzyła zdegustowanym spojrzeniem.



https://i.pinimg.com/originals/c1/8d...6107ceaa8d.jpg


- Dobra idziemy. Nie ma ich zbyt wielu. Puścimy na nich zdechlaków. I zajmiemy się tymi co przeżyją. Jak jakiś ucieknie to nie problem. Dorwiemy ich później. No ale żaden nie może wrócić do Imperium bo dopiero przyślą nam tu tłumek z czymś więcej niż grabie i pochodnie. - Petra mówiła trochę niewyraźnie bo jeszcze przełykała ostatnie konfitury gdy ruszyła z powrotem do wyjścia z sali tronowej. Jak przełknęła otarła szybko usta rękawem nie bawiąc się w jakieś maniery i grzeczności. Widząc karcące spojrzenie koleżanki posłała jej słodkiego całusa na co ta zareagowała uniesieniem brwi i pokręceniem głową.

- A w ogóle co umiesz Anthon? Na co możemy liczyć? - Petra zapytała patrząc z zaciekawieniem na idącego obok mięśniaka. Sytuacja sprawiła, że musieli poznawać się w biegu gdy przeciwnik zdawał się już być za kolejnym rogiem. Był wyższy i masywniejszy od każdej z nich. A i one obie wydawały się ulepione z całkiem innej gliny. Petra miała maniery ulicznika bez skrupułów a Inez raczej jak jakaś uczona albo szlachcianka. Rapier i nóż przy pasie oraz kusza w rekach sugerowały, że umie się nimi posługiwać. Inez zaś wydawała się typowym magiem polegającym na opanowaniu mocy i wiedzy. Niemniej teraz ich wszystkich czekała walka. Petra wzięła ze stołu lekką kuszę jaką widocznie tu zostawiła wcześniej bo kołczan z bełtami miała u pasa.

- Przede wszystkim musimy zabić śledczą. Jak się jej pozbędziemy to złamie ich morale. - powiedziała młoda nekromantka dla odmiany obracając się czy te kilka żywych trupów podąża za nimi. Podążali.




Miejsce: G.Środkowe; opustoszałe miasto; okolice wewnętrznego muru
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno



Karl



- Kobieta? Jedna? Tylko jedna? I rozmawiała z tobą? I mówiła o jakimś jej panie? A mówiła co to za jeden? - śledcza upewniła się czy dobrze zrozumiała to co powiedział Karl. Wysłanniczka od tamtych nie pochwaliła się jakiemu panu służy więc i młody szlachcice nie mógł odpowiedzieć Deacher na to pytanie. Ona sama sprawdziła jeden a potem drugi pistolet. Wyglądały na gotowe bo wsadziła je oba za pas. - No zobaczymy jeszcze kto tu kogo pozabija. - powiedziała z zawadiackim uśmiechem który dodał otuchy pozostałym. Zapytała czy jeszcze ktoś kogoś spotkał ale pozostali pokręcili przecząco głowami.

- Idziemy ostrożnie. Jensen i Karl na szpicy. Bądźcie ostrożni. Uważajcie na pułapki. Oni mieli wystarczająco wiele czasu aby przygotować się na nasze przybycie nie tylko przy zewnętrznej bramie. I pewnie wiedzą, że jesteśmy gdzieś tutaj. Musimy się zorientować o co tu chodzi i co oni knują. Myślę, że nie ma ich zbyt wielu bo już by się nami zajęli. - pewność siebie jaką prezentowała ta kobieta udzieliła się i pozostałym. Pokiwali głowami ale Jensen jeszcze wkładając wycior pod lufę arkebuza zapytał dokąd mają tak właściwie iść. Przecież byli tu pierwszy raz a nikogo tu jakoś nie było widać w tych pradawnych, ponurych ruinach.

- Do centrum. - odparła krótko Deacher pokazując dłonią kierunek. Tam gdzieś kierowała się ulica i chyba sąsiednie. Przynajmniej nie powinni się zgubić. Arkebuzer klepnął łucznika i obaj ruszyli w tamtą stronę. A kilka kroków dalej śledcza razem z resztą żołnierzy.

Z początku szli prawie po omacku. Po prostu przed siebie, mniej więcej w kierunku centrum. Ale w pewnej chwili pierwsza dwójka natrafiła na ślady w błocie zalegające na pradawnym bruku. Od wieków nikt nie sprzątał ulic więc gruba warstwa brudu pokrywała ulice i wszelkie ślady wyraźnie się na nim odciskały. Ponieważ Karl i reszta byli tu pierwszy raz mogli być pewni, że ślady nie zostawił nikt z ich grupy.

- Na bosaka ktoś tu lata? W taki ziąb? - arkebuzer się zdziwił bo śladów było sporo. Musiał ktoś tędy często przechodzić albo przeszła tędy spora grupka. Część śladów była od butów, część jakby tylko w jakiś skarpetach, onucach czy bandażach ale właśnie było też nieco śladów palców czy nawet całych stóp. Jakby przeszli tędy jacyś biedacy i żebracy których nie stać na porządne obuwie. Śledcza jak oglądała te ślady też nie bardzo wiedziała co o tym myśleć. A, że nikt chyba nie wiedział to po prostu poszli po tej nitce dalej. Aż dotarli do czegoś co mogło być kłębkiem.



https://i.pinimg.com/originals/ef/26...c4b13e07f6.jpg


Wyglądało to jak wejście do jakiegoś kompleksu świątynnego czy pałacowego. Oczywiście tak samo zrujnowane jak cała reszta okolicy. Mur popękał i w paru miejscach się obsypał. Widać było jednak dziury i ubytki.

- To może być pułapka. - mruknął cicho Olaf patrząc na krótkie schody prowadzące do rozwalonego wejścia.

- Tak, może. Ale i tak musimy sprawdzić co jest w środku. - potwierdziła czarnowłosa oficer patrząc uważnie na tą okolicę. Oprócz tego głównego wejścia mury i budynki wydawały się nadal solidne. Ale miały tyle pęknieć, że chyba powinno dać się po nich wspiąć albo nawet przejść przez którąś z dziur.

- Może poczekamy aż do nas wyjdą? - zaproponował łysy właściciel dwuręcznego miecza wskazując brodą na główne wejście.

- A jak nie wyjdą? Będziemy czekać na nic. Poza tym czas ucieka. Noc będzie sprzyjać im a nie nam. - czarnowłosa głowa z grubym bandażem pod kapeluszem pokręciła się na znak, że pomysł może nie wydaje jej się zły sam w sobie ale nie w obecnej sytuacji.

- Jensen weźmiesz Karla i spróbujcie znaleźć jakieś wejście do środka. To nie może być zbyt wielkie. Spotkamy się w środku. Kierujcie się na wrzaski i walkę. A jeśli się nie spotkamy… No cóż. Będziecie musieli działać na własną rękę. Trzeba się dowiedzieć co się da i wrócić do Lenskter. Jeśli okażą się zbyt potężni wrócimy z większymi siłami i wypalimy to gniazdo heretyków. - śledcza mówiła szybkim, silnym i zdecydowanym głosem. Podjęła decyzję i zdawała się być zdeterminowana aby ją zrealizować. Nawet jeśli brała pod uwagę możliwość rozbicia ich niezbyt licznej grupki. Dalej nie wiedzieli ani po co były te spaczeniowe nagrobki ani kto je zwędził i wiózł tu taki kawał przez górskie pustkowia. Trudno było zgadnąć kto może być ich przeciwnikiem. Mocarz w pancerzu z jakim walczyli w nocy zginął w walce ale nie wiadomo było czy jest tu takich więcej. Dla odmiany ci banici jacy mu pomagali nie okazali się zbyt wielkim wyzwaniem i woleli zwiać niż zginąć. Co jeszcze mogło się kryć w trzewiach tej pradawnej twierdzy tego nie było wiadomo.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 18-08-2021, 19:30   #125
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Śledcza, zdaniem Karla, nieco za bardzo się rządziła, ale szlachcic nie miał zamiaru z nią dyskutować na temat tego, kto komu ma prawo wydawać rozkazy. Nie czas było teraz na spory kompetencyjne - mieli przed sobą zadanie na tyle ważne, by ewentualne rozmowy odłożyć na później, gdy już się rozprawią z wielkim panem i jego sługusami.

Ślady czyjejś bytności rzucały się w oczy, lecz trudno było nie dostrzec, iż było w nich cos bardzo dziwnego.
- Faktycznie, musieli biegać boso - powiedział Karl. - Albo ich nie stać na buty, albo mróz im niestraszny.
Spróbował policzyć, ile osób mogło przechodzić przez podwórze. I wyszło mu, że dość sporo.

Budynek kiedyś był, z pewnością, ważnym miejscem - siedzibą panów Bastionu lub ważnych duchownych. Teraz wyglądało na to, iż swą siedzibę ma ów "można pan", odpowiedzialny za całe zamieszanie związane z plugawymi kultami.
Atak frontalny miał pewne szanse powodzenia, ale parę osób, atakujących z zaskoczenia, z boku, mogło przeważyć szalę na korzyść "tych dobrych".
- Chodźmy więc - powiedział do Jensena. - Znajdziemy jakieś boczne wejście i będziemy cicho jak myszki. A potem wkroczymy do akcji i zabijemy kogo się da.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-08-2021, 20:34   #126
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


- Duża ilość przemocy fizycznej i magicznej. Jak kto do nas dobiegnie to spokojnie mogę go zatrzymać, a do tego czasu szyć Strzałami Arhy. One są moją główną ofensywą magiczną. Złoty Wiatr opanowałem bardziej w celach użytkowych niż bojowych - popukał się w swój pancerz w marszu - tę zbroję sam zrobiłem z surowej sztabki stali. Jestem z niej dumny jak cholera.

- Ostatnio jak ją widziałem była nieprzytomna. Walnęła się mocno w łeb. Medycy nie wiedzieli czy w ogóle się obudzi.

- Inez, te twoje trupy… jak precyzyjne one są? Dałoby się je zagnać w kuźni do roboty? Ciekawość i drobne planowanie na przyszłość… czy byłbym zainteresowany opanowaniem tej magii.

 
Arvelus jest offline  
Stary 23-08-2021, 22:15   #127
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 43 - 2519.X.13; popołudnie

Miejsce: G.Środkowe; opustoszałe miasto; podziemia donżonu
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: ciemno, cicho, chłodno, wilgotno na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno



Karl







https://i.pinimg.com/originals/1e/6d...18fdd836be.jpg


Wydawało się, że los przestał im sprzyjać. Najpierw jak pożegnali się z wiekszą grupą i ruszyli wzdłuż muru to nie mogli znaleźć jakiegoś przejścia do środka. Z bliska dało się dojczeć, że mury dość mocno odczuły upływające stulecia górskiej pogody. Tam się wyszczerbiły, tam coś odpadło, tu się coś pokruszyło. Przydałby się solidny remont. Jednak tak aby gdzieś się przecisnąć czy wspiąć do środka to nie bardzo. Raz Karl próbował się wspiąć ku obiecującej wyrwie ale w końcu odpadł razem z kamieniami jakie zostały mu w ręku. Innym razem Jensen chciał się wślizgnąć pod coś co wyglądało obiecująco, jak jakiś wylot kanału czy co. Ale chociaż wczołgał się tam cały to dość szybko zniechęcony wrócił dając znać, że to ślepa dziura i przejść się nie da. Ale w końcu znaleźli jakiś wyłom gdzie stok się obsunął i pojawiła się szczelina. Dało się nią jakoś przecisnąć i tak znaleźli się w jakichś podziemiach.

Podziemia jak to podziemia. Puste, czarne, wilgotne i zatęchłe. Arkebuzier nalegał aby nie palić światła. Ktoś mógłby zobaczyć światło na długo zanim oni by zobaczyli tego kogoś. Ale taka decyzja niosła ze sobą przykre konsekwencje. W tych podziemiach prawie nie było światła. Czasem coś prześwitywało przez jakąś szczelinę w suficie czy ścianie ale nie na tyle by jakoś rozjaśnić sytuację. Stąd znów to Jensen po ciemku potknął się i prawie upadł o jakiś leżący na ziemi kloc, ławę czy inny grat to znów łucznik kopnął jakieś zapomniane wiadro czy coś takiego. To trochę dodawało otuchy bo jak po cichu stwierdził człowiek śledczej jakby ktoś tu był w pobliżu to już pewnie narobiłby rabanu. A na słuch wyglądało, że są sami w tych podziemiach. Na słuch zorientowali się, że walka na powierzchni się chyba zaczęła. Mury i ziemia mocno ją wytłumiły ale nie całkowicie. W tej piwnicznej ciszy skapującej wody odgłosy walki dało się rozróżnić.

- Już zaczęli! - syknął myśliwy dając upust swojej frustracji. Kierując się trochę szczęściem a trochę słuchem trafili na jakieś obiecujące schody prowadzące na górę. Okazało się, że prowadziły na powierzchnię. Ale były zawalone na górze. Nawet widzieli prześwitujące światło szarego, jesiennego dnia w szczelinach ale było tyle gruzu, że nie było szans aby to jakoś we dwóch odwalili w rozsądnym czasie. Rozczarowany i rozzłoszczony arkebuzier kopnął jakiś kamień.

- Nic tu po nas. Musimy znaleźć jakieś inne wyjście. - powiedział markotnie i wrócił schodami do podziemi. Znów błąkali się po omacku w obcych, nieznanych ruinach. Ponownie trafili na tą nieregularną szczelinę światła przez jaką weszli ale teraz poszli w drugą stronę. Po tych podziemnych ruinach szło im się równie ciężko jak poprzednio. Ale tym razem ich już nawykłe do ciemności oczy w pewnym momencie wyłowiły blask światła. Jeszcze niepewny ale jak podeszli jeszcze bliżej to mogli to zweryfikować. Gdzieś tam przed nimi w tych podziemiach musiała palić się pochodnia. Znów z każdym krokiem widzieli się coraz bardziej. Aż doszli do końca korytarza i mogli wyjrzeć za róg. Tam, trochę dalej był kolejny korytarz, taki sam jak ten jakim właśnie szli. Ale tam była już zapalona pochodnia co oznaczało, że dotarli do bardziej używanej części pradawnej twierdzy. A jak podeszli jeszcze bliżej usłyszeli kroki.

Kroki były ciężkie i zbliżały się szybko. Ktoś tam musiał iść szybkim krokiem. Jensen dał gestem znak Karlowi, że czas wrócić za róg aby ten ktoś ich tu nie przydybał. Jak się schronili ujrzeli w przelocie jak jakiś grubas przeszedł dalej w ogóle nie zwracając uwagi na “ich” korytarz. Więcej kroków nie było słychać więc wrócili do tego narożnika. I jak się wychylili mogli widzieć plecy odchodzącego grubasa. Zresztą zatrzymał się może kilka drzwi dalej. A przy nich stał… Szkielet w pancerzu! Ale grubas zdawał się nie zwracać na niego uwagi. A szkielet na niego. Właściwie stał nieruchomo jak jakiś posąg. A gruby dobył jakiś pęk kluczy i otworzył drzwi. Twarz mu pojaśniała uśmiechem.

- A witaj gołąbeczko! Tęskniłaś? Widzisz takie zamieszanie na górze to mamy jeszcze parę chwil dla siebie. - zaśmiał się obleśnie i zadowolony wszedł do środka. Drzwi za sobą zamknął ale zabrał też klucze. Nie słychać aby ich zamykał od środka więc.




Miejsce: G.Środkowe; wewnętrzna twierdza; sala tronowa
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno



Anthon



- Niebardzo. Do bardziej precyzyjnych rzeczy muszę nimi aktywnie kierować. A tak to mogą coś prostego. Idź, stój, pilnuj, nie wpuszczaj, trzymaj. - Inez zastanowiła się chwilę i odpowiedziała dość chętnie. Ale chyba sama miała wątpliwości czy jej żywe trupy mogą się komuś przydać w pracy. Zresztą podczas studiów w kolegium Anthon pamiętał, że zombi były wręcz przykładowo głupie. Głupsze nawet niż orki bo te to chociaż też nie słyneły z inteligencji to jednak chociaż miały instynkt samozachowawczy. Więc było bardzo możliwe, że do bardziej skomplikowanych zadań musi animować je nekromanta.

- Dobra, potem sobie omówicie plany na przyszłość. - Petra dała znać aby się uciszyli. Przywarła do jakiegoś wąskiego okna w jakim od wieków nie było framug ani szyb. Za to wciąż było nieźle widać wnętrze głównej bramy donżonu. Na razie pustą. Sama naszykowała swoją kuszę gotowa ostrzelać przeciwnika.

- Znajdźcie sobie miejsca. Plan jest taki aby ich zaatakować jak tylko przejdą przez bramę. My strzelamy a ty Inez poślij na nich swoich zdechlaków. A ty celuj w śledczą jak będzie z nimi a jak nie to tam w kogo chcesz. Jak rozwalą te zdechlaki to spadamy stąd. Niech myślą, że wygrali tą rundę. Musimy im upuścić krwi ile się da i rozproszyć ale nie ma sensu walczyć do końca na straconej pozycji. - Anthon nie był pewien czy Petra sama to wymyśliła czy taki plan kultyści zakładali już wcześniej. Ale mówiła pewnie i ponaglająco bo rzeczywiście te okno było zbyt wąskie na dwie osoby. Drugie jednak było obok więc mógł je zająć. Inez zdecydowała, że pójdzie do sąsiedniego pokoju aby móc swobodnie widzieć poczynania swoich gnijących podopiecznych.

Przez drugie okno Anthon pierwszy raz mógł rzucić okiem na dziedziniec donżonu. Ujrzał na własne oczy coś co wcześniej tylko wyczuł dzięki swojemu wyczuleniu na moc. To była nieco koślawa konstrukcja przypominająca cztery pylony. Mało zgrabna bo były zmontowane z nagrobków które tak sobie się trzymały w kupie dzięki jakiejś zaprawie i linom. Ale przepływie Dhar to pewnie nie przeszkadzało. W środku była jakby scena a na niej jakieś podwyższenie przypominające ołtarz czy coś podobnego. Ale w tej chwili wszystko to było puste. Mimo to nawet z kilkudziesięciu kroków wyczuwał zawirowania mocy z tego epicentrum. Niewidzialnymi oczami widział czarne sadzawki Dhar jakie się tam kłębiły jak smoła albo czarny dym. Musiano tu odprawić potężny rytuał chociaż nie miał pojęcia jaki. Poza tym, że do jego wykonania potrzebne było mnóstwo mrocznej mocy.

Na drużynę gości nie czekali aż tak długo. Chyba. Z drugiej strony to oczekiwanie przed walką wydawało się mocno przeciągać. Ale w końcu się pojawili. A właściwie coś. Coś wpadło przez bramę jak kamień i potoczyło się po prastarym bruku dymiąc i dymiąc. I nawet jak się zatrzymało to wciąż dymiło i właściwie cało wejście do bramy powoli zaczynała przesłaniać czarna mgła. Chociaż wiatr ją nieco spychał na przeciwległą stronę i z połowa bramy wciąż była widoczna.

- Chytre. Ale poczekamy aż wyjdą z tego dymu. - przyznała Petra wpatrzona w to co się dzieje przy bramie. Zaśmiała się przy tym cicho. Samo wyjście z bramy rzeczywiście zasnuł dym ale tak jak mówiła ciemnowłosa nie sięgał on zbyt daleko dziedzińca. Nawet widać było sylwetki ale to pojawiały się to znikały i trudno było rozeznać się kto tam jest kto. Plan Petry aby poczekać aż tamci wyjdą z tego dymu i wystawią się na strzał był niezły. Ale tamci nie zamierzali iść na współpracę.

Niespodziewanie wybiegli na raz w stronę dziedzińca. A ten oprócz ołtarza w centrum miał sporo różnych gratów, ze trzy wozy bez zwierząt tam stały, kamienie, gruzy i przypominało to skrzyżowanie kamieniołomu, gruzowiska i wysypiska śmieci. A ten grajdoł świetnie nadawał się na improwizowane kryjówki i dzielił dziedziniec na mniejsze części. Tylko przy samej bramie i główna ość do ołtarza i pylonów były w miarę oczyszczone.

- Cholera! Teraz! - krzyknęła Petra i zwolniła cięciwę swojej kuszy. Bełt pomknął w kierunku czarnowłosej postaci w kapeluszu ale strzał był trudny. Deacher biegła co sił w nogach zdając sobie sprawę, że muszą jak najprędzej dotrzeć do jakiejś kryjówki. Trzymała miecz w jednej dłoni i pistolet w drugiej. Obok niej biegł Oswald, łysy mięśniak z dwuręcznym mieczem gotowym do użytku. Oraz Alex i dwóch włóczników. Brakowało Karla i Jesnena ale możliwe, że wciąż kryli się w dymie przy bramie.

Bełt Petry poleciał sporo ponad uciętym stożkiem kapelusza śledczej i trzasnął o jakichś kawałek muru. Ta chyba nawet nie zauważyła tego strzału a kuszniczka warknęła coś ale szybko wbiła but w stopkę broni i zaczęła naciągać cięciwę ponownie. W tym czasie drużyna Deacher właśnie nadziała się na ożywione trupy kierowane przez Inez. Pół tuzina zgniłych zwłok wywlokło się z cienia domostwa i ruszyło na przeciwnika. Nie byli zbyt szybcy i poruszali się niezdarnie. Ale to były żywe trupy! Plugawa magia! To nieco wstrząsnęło co niektórymi.



https://i.pinimg.com/originals/1a/46...ff7eb4f711.jpg

Jeden z włóczników jakby zawahał się i stracił krok oglądając się na kolegów i został za nimi trochę w tyle. Oswald też rzucał rozgorączkowane spojrzenia to na śledczą to na kroczące ku nim trupy z jakimiś zardzewiałymi kilofami, młotami i pałami. Musiał poczuć się nieswojo i chyba tego się nie spodziewali co tu zastaną. Drugi z włóczników miał moment konsternacji ale spojrzał na swoją śledczą jak ta prze bez wahania do przodu i podążył za nią.

- Za mną! Na nich! - czarnowłosej kobiety w kapeluszu widocznie odwagi nie brakowało nawet w starciu z kroczącymi trupami. Śmiało ruszyła do natarcia wskazując cel swoim mieczem. Alex, milicjant z Lenskter też krzyknął bojowo ruszając z włócznią na starcie z ożywieńcami.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 27-08-2021, 16:22   #128
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Poszukiwania przez jakiś czas zdecydowanie nie przynosiły żadnych pozytywnych odkryć, jako że czas - chociaż pilnie pracował - nie zdołał nadwyrężyć ścian budowli na tyle, by Karl czy Jensen zdołali się wślizgnąć przez jakiś otwór do wnętrza. A gdy już im się udało, wcale nie było lepiej, jako że ciemność nie ułatwiała poruszania się po opustoszałych pomieszczeniach.
Karl zresztą miał nieco lepiej, niż Jensen, bo coś tam widział, ale arkebuzer nieco częściej miał kontakt z walającymi się na podłodze przedmiotami. Hałasu narobili co niemiara, ale - najwyraźniej - nikt prócz nich po podziemiach się nie włóczył.
Łazili po omacku, po nieznanym terenie, nic dziwnego, ze zabłądzili i dotarli nie tam, gdzie chcieli i powinni.
Powrót, tą samą drogą, wcale nie był łatwiejszy, bo trudno było zapamiętać wszystkie napotkane wcześniej przeszkody.

Wreszcie udało im się dotrzeć do światła. Światła pochodni, które oznaczało wkroczenie na "zamieszkane" tereny. Zamieszkane, czyli wrogie, a to oznaczało zwiększenie czujności.
No i okazało się, że czujność się przydała, bo dzięki temu nie zauważył ich jakiś "tubylec", który chwilę później wszedł do pomieszczenia, przy drzwiach którego sterczał przyodziany w zbroję szkielet.

- Tam pewnie trzymają naszą Allif - powiedział cicho Karl. - Trzeba tam wejść, ubić grubasa i ją uwolnić. Ale lepiej zrobić to po cichu. A jak ją uwolnimy, pójdziemy wspomóc naszych.
- Niepokoi mnie ten szkielet
- dodał. - Skoro stosują plugawą magię, to i on może być zaczarowany.

Sięgnął po miecz i, rozglądając się na wszystkie strony, ruszył w stronę drzwi, za którymi zniknął grubas. Zwracał też uwagę na szkielet.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-08-2021, 21:44   #129
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
- Dobra, potem sobie omówicie plany na przyszłość.
Anthon się żachnął niezadowolony
- Wrócimy do tematu. Jestem ciekaw czy coś więcej można by z nich wycisnąć… nauczyć wykonywania jednej konkretnej, ale precyzyjnej czynności.

Obserwując pylony z nagrobków Anthon nie mógł… nie być pod wrażeniem.

Podszedł do okna i postawił przy ścianie swój pawęż, a o niego oparł miecz.
Przymknął oczy rozpoczynając inkantację, przedłużał ją czekając na właściwy moment. Wciąż inkantował gdy bełt przeleciał przez kapelusz łowczyni.

- Ha! Pudło! - ryknął z rozbawieniem - Patrz na śledczą! Zobaczysz zaraz co robi z człowiekiem płynne srebro!

Wokół dłoni Anthona zmaterializowały się cztery cieknące kule wrzącego metalu
- Patrz uważnie… - powtórzył wznosząc ręce za głowę. Strzały Archy wgryzły się w ciało Petry, jednak ku niezadowoleniu Anthona… wciąż żyła. Jedna z nich zatrzymała się na stalowym naramienniku zamiast przebić jej szyję.

Petra skoncentrowana na walce a dokładniej na przeładowaniu swojej kuszy zdawała się ledwo rejestrować co robi Anthon. Więc gdy trafiły ją srebrne błyski jakie wystrzeliły z jego dłoni jej zaskoczenie było kompletne. Wrzasnęła z bólu gdy żywe, magiczne srebro przenicowało jej trzewia. Nawet jak jedna z magicznych strzał poszła bokiem rykoszetując po jej skórzni to trafienie było potężne. Łotrzyca zawyła z bólu i zaskoczenia, upuściła kuszę i aby nie upaść złapała się za framugę okna przy jakim stała. Przez moment spotkali się spojrzeniem i przez mgłę bólu i zaskoczenia Anthon rozpoznał w tym spojrzeniu wściekłość i gniew. Ale nie teraz. Teraz łotrzyca błyskawicznie dostosowała się do nowej sytuacji.

- Inez! Zdrada! Dylaj! - krzyknęła i widząc, że zakapior w ciężkim pancerzu znów zaczyna mamrotać jakieś obce słowa przeskoczyła przez parapet i zniknęła mu z oczu zanim zdążył dokończyć zaklęcie.

A na zewnątrz walka zaczęła się na całego. Dwie strony natarły i starły się ze sobą. Ci żywi krzyczeli i ciężko dyszeli po biegu i z wysiłku ci nieumarli w milczeniu i z biernym spokojem wyszli do koślawej kontrszarży.

Śledcza starła się ze swoim nieumarłym przeciwnikiem. Prawie od razu sieknęła go mieczem przebijając bez trudu jego mierną zasłonę. Ostrze rozpłatało mu pierś i gdyby był jeszcze żywy byłaby to poważna rana. Ale nie był więc walczył dalej. W swym zapale Deacher odsłoniła się za bardzo i czubek kilofa trafił ją w bark. Jej pancerz nie zdołał całkowicie zamortyzować uderzenia ale gdy zombi wyszarpał kilof widać było na nim krwawy ślad.

Za to Oswald po chwilowym wachaniu spowodowanym widokiem strasznych, ożywionych trupów widocznie już doszedł do siebie. I udowadniał co potrafi imperialna stal w imperialnych rękach. Zombi Inez nie stanowił dla niego większego wyzwania. Cięśkie, długie ostrze przebiło się przez jego ramię odcinając je i wbiło się głęboko w bok jego trzewia. Ale nieumarły nawet nie jęknął tylko dalej próbował go zdzielić swoją pałą. Łysy mięśniak wbił mu but w brzuch i wyszarpnął swoje dwuręczne ostrze. Po czym sieknął go ponownie. Trafił znów w tułów przepoławiając przegniłe zwłoki na pół. Nogi upadły w jedną stronę a góra w drugą. To już chyba nawet jak no zombi było zbyt wiele

Alex trafił włócznią swojego nieumarłego przeciwnika. Ale dość pechowo bo ostrze tylko ześlizgnęło się po jakichś przegniłych łachach zdechlaka i nie uczyniło mu większej krzywdy. Ale chwilę potem milicjant z Lenkster wykorzystał błąd przeciwnika i wbił mu ostrze włóczni w bark. Rana nie była poważna ale pociekła z niej jakaś śmierdząca jucha.

Dwóm włócznikom szło tak sobie. Jeden radził sobie nie najgorzej jak dżgnął całkiem mocno włócznią w pierś swojego przeciwnika. Ale zaraz potem ten zepchnął go do defensywy. Drugi jednak miał gorzej bo zaatakowało go dwóch nieumarłych. Jednego z nich trafił, podobnie jak kolega. Potem jednak sparował jeszcze włócznią ataki jednego z nich ale drugi wykorzystał moment i trafił go w bok. Mężczyzna krzyknał boleśnie a z rany trysnęła krew. Ale chociaż zachwiał się to wciąż stał na nogach i dalej walczył.

Anton porzucił gonienie Petry… była ranna. Może łowcy ją dogonią, gdy zdejmie im z głów umarlaki. Pobiegł do pokoju obok z mieczem w ręku by zaszlachtować nekromantkę.

Ciężko raniona łotrzyca zniknęła Anthonowi z oczu. To samo jak reszta sceny walki na dziedzińcu gdy odwrócił się od niej plecami dobył miecza. Rozległ się świst wyciąganego ostrza i zgrzyt jego pancerza przy każdym kroku. Do tego łoskotu tak się przyzwyczaił, że nie zwracał na niego uwagi ale to dudnienie każdego kroku jego mocarnego ale ciężkiego ciała dodatkowo zwiastował jego przybycie. A jak tylko wybiegł na korytarz zorientował się, że kultystka ostrzeżona przez koleżankę zareagowała szybko i nie miała zamiar dać się złapać w pułapkę ani w ogóle. Mogła mieć krok czy dwa przewagi na korytarzu ale podobną odległość do schodów. Młoda nekromantka jednak ruszyła ku wejściu po swojej stronie korytarza przez co Anthonowi zrobiło się do niej z jakiś tuzin kroków skoro nie ruszyła ku schodom przez jakie tu weszli na górę. Magister metalu dalej biegł za nekromantką wyczekując momentu do naszpikowania jej magicznymi pociskami…

Anthon biegł przed siebie ścigając młodą nekromantkę. Jego kroki ciężko dudniły po zapomnianym przez czas i mieszkańców korytarzu. Stracił czarnowłosą z oczu gdy ta wbiegła do przeciległego pomieszczenia. Gdy do niego dobiegł magister metalu to po to aby zobaczyć jak tamta była przy wyrwie w ścianie i skacze przez nią na dół ponownie znikając mu z oczu. Brudna podłoga dudniła od przebiegającego po niej Anthona brzęczącego przy każdym ruchu swoim pancerzem. Dotarł do wyrwy i zeskoczył. Na dole nie ujrzał jednak Inez. Mogła wybiec przez wyjście ku dziedzińcowi. Bo to musiała być dawniej jakaś zagroda czy co tylko dachu już dawno nie było dlatego można było zeskoczyć na dół. I jedno wyjście jaśniało światłem dnia prowadząc na dziedziniec kolejne było za jego plecami prowadząc w kierunku pomieszczenia nad jakim właśnie biegli… Magister myślał szybko. Jeśli miał zgadywać… odwrócił się na pięcie i pobiegł do tyłu. Większa szansa, że Ines chciała uciec od walki, nie w sam jej środek gdzie łowcy walczyli z nieumarłym.

Odwrócił się i zaczął niejako biec w kierunku bramy jaką wcześniej widział z piętra i przez jaki wbiegli do środka łowczy czarownic. Tylko teraz biegł zdemolowanym przez wieki i pogodę parterem który był dość mroczny nawet w środku ponurego, jesiennego dnia. Inez jednak wciąż nie widział ani nie słyszał. Ze słuchem to mogła sprawiać jego metalowa zbroja brzdękająca przy każdym ruchu. Jak ktoś nie był tak głośny jak on to mógł być w tych warunkach dużo mniej słyszalny. Zwłaszcza jak Anthon też biegł. Dobiegł do sąsiedniego pomieszczenia. Przez okna widział krzyki i zgrzyt walki ale obraz na zewnątrz tylko mu śmignął. Za to w tym pomieszczeniu dostrzegł schody prowadzące na dół. Jak nekromantka ponownie nie wybiegła na zewnątrz to właściwie mogła zbiec tylko po tych schodach. Tam na dole jednak panowały już piwniczne ciemności i nie było wiadomo czego się spodziewać. *

- Niech to swołocz… - plan był inny. Plan był dobry. Plan by się udał, gdyby nie ta cholerna jedna strzałą archy która zatrzymała się na pancerzu Petry… tak byłaby już martwa, nie zdążyła ostrzec Inez i ta też by gryzła piach… No cóż. Odwrócił się szukając, czy nekromantka mogła się gdzieś schować… rozważył opcje… i odwrócił się na pięcie biegnąć do łowców czarownic. Wiedział gdzie jeszcze kwadrans temu był lider nekromantów. Może tam jeszcze siedzi? Grubymi nićmi szyte, ale ucięcie głowy hydrze zawsze jest warte próby.

W czasie walki Endymion najpewniej ciska strzały archy za strzałami archy, potem tłumaczy
- Idioci uwierzyli mi, że do nich dołączę. Rozmawiałem z ich przywódcą, wiem gdzie był jeszcze przed chwilą!


STRZAŁY ARCHY
Od kiedy stoi przy oknie Anthon splata magię.
Rzut na tę właściwą splatanie magii, przed rzeczywistym rzuceniem zaklęcia: 81/60. Porażka.
Rzut na strzały Archy na 3 kościach: 6, 4 i 5. 15, sukces.
4 trafienia w Petrę po 1d6+4
1 pocisk zablokował pancerz, reszta (po redukcji za wytrzymałość) zadaje 12 obrażeń.

 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 28-08-2021 o 21:50.
Arvelus jest offline  
Stary 31-08-2021, 19:03   #130
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 44 - 2519.X.13; popołudnie

Miejsce: G.Środkowe; opustoszałe miasto; podziemia donżonu
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: światła pochodni, cicho, chłodno, wilgotno na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno


Karl




Tak jak podejrzewał Karl szkielet okazał się zaczarowany. Jensen zgodził się z pomysłem kolegi też odkładając arkebuz na rzecz myśliwskiego kordu. Nie mieli właściwie wyjścia innego niż po prostu ruszyć w kierunku tych drzwi przed jakimi stał szkielet w jakimś zardzewiałym pancerzu, hełmie, tarczą i mieczem u boku. Stał tam jak jakiś dziwny posąg strażnika. W ogóle nie reagował na zbliżających się intruzów. Aż zareagował gdy podeszli te ostatnie kilka kroków. Jensen sapnął z przejęcia gdy coś co wyglądało jak posąg szkieletu lub jakiś dziwny eksponat nagle odwrócił kościaną twarz w ich stronę jakby ich usłyszał albo dostrzegł. Chociaż do tej pory kompletnie ich ignorował. A potem bez słowa i wahania wyciągnął swój zardzewiały miecz i ruszył im na spotkanie.

Korytarz nie był na tyle szeroki aby dało się ominąć walczących więc Karl i Jensen musieli stanąć i walczyć ramię przy ramieniu. W korytarzu oświetlanym pochodniami rozległy się odgłosy szczękającego metalu. I jakieś męskie i kobiece krzyki zza drzwi. Skoncentrowanym na walce mężczyznom trudno jednak było zorientować się co tam się działo. Zwłaszcza, że niezbyt szeroki korytarz i popruta tarcza walczącego szkieletu bardzo ich zajmowały. Ich przeciwnik nie był wybitnym szermierzem. Ale był. I dzierżył prawdziwą broń o czym przekonał się arkebuzier gdy nie zdążył cofnąć ramienia z kordem i zardzewiałe ostrze przecięło mu biceps. Sam szkielet chociaż i Karl i Jensen go trafiali raz po raz zdawał się o wiele bardziej odporny na te trafienia. Obaj go trafili rozpruwając starą kolczugę aż chyba jakieś kawałki żeber poleciały na zakurzoną posadzkę. A mimo to szkielet im oddał jakby nic mu to nie robiło! Chociaż po takich trafieniach większość żywych przeciwników już by miała pewnie dość i ledwo stała na nogach. A ten się odwinął Jensenowi który z ich dwóch był wyraźnie mniej wprawnym szermierzem od Karla. Ale to były już ostatnie podrygi szkieletowego wojownika. Jeszcze raz po kolejnym ciosie miecza i tasaka i runął on na podłogę wśród grzechotu kości i metalu. Nie było krwi ani wylewających się flaków to właściwie nie było pewności czy to już koniec czy ten tylko upadł ale zaraz wstanie. Sytuacja jednak nagliła i nie sprzyjała rozmyślaniom. Zza wciąż zamkniętych drzwi dobiegała mieszanina męskich i kobiecych krzyków jakby tam też toczyła się jakaś walka.

Gdy Jensen szarpnął za klamkę za drzwiami ukazała się cela. A w niej toczyła się nierówna walka. Obaj dostrzegli przede wszystkim plecy grubasa jaki tu niedawno wszedł i kobiece nogi jakie go oplatały w pasie. Alif przyciskała się do niego mocno aby nie mógł jej wygodnie zdzielić pięścią czego zdaje się próbował. Siłowała się też aby nie pozwolić mu wydobyć noża z pochwy bo wówczas każde trafienie mogło się skończyć dla niej tragicznie. Grubas słysząc koniec walki i zgrzyt otwieranych drzwi odwrócił się do nich plecami ale z powodu ciążącej mu elfki jaka się w niego wpiła nie bardzo miał swobodę ruchu.



Miejsce: G.Środkowe; wewnętrzna twierdza; sala tronowa
Czas: 2519.X.13 Bezahltag (5/8); popołudnie
Warunki: na zewnątrz jasno; umi.wiatr, zachmurzenie, b.zimno



Anthon



Magister metalu darował sobie ściganie kultystek gdy stracił je z oczu. Zwłaszcza jak przez wieki temu rozwalone okna słyszał i trochę widział co się dzieje na dziedzińcu. A gdy tam wybiegł okazało się, że jest już po walce. I wygrali ci co powinni. Na zabłoconym dziedzińcu leżały nieruchomo przegniłe ciała do niedawna towarzyszące Inez. Ale i łowcy czarownic ponieśli straty. Rana śledczej wyglądała jak draśnięcie na ramieniu i ona sama też zdawała się nie zwracać na nie większej uwagi. Ale jeden z włóczników oberwał mocniej chociaż wciąż stał na własnych nogach to jednak musiał być w podobnym stanie jak Anthon. Gdy ten do nich wybiegł ci odwrócili się do niego i unieśli broń. Dopiero jak się odezwał i go widocznie rozpoznali broń nieco została opuszczona. Ale nie do końca. Widać było, że wszyscy czekają na decyzję śledczej.

Na czarnowłosej twarzy Deacher pojawił się wyraz zastanowienia. Nie schowała ani miecza ani pistoletu. Obok niej stanął łysy mięśniak ze swoim dwojakiem nonszalancko opartym o ramię obserwując to stojącego przed nimi magistra to dziwny konstrukt z czarnych nagrobków jakiemu dopiero teraz można było się przyjrzeć.

- Zmiennyś. Skąd mamy wiedzieć, że nie przystałeś do nich na dobre i nie prowadzisz nas na manowce albo po prostu w pułapkę? - zapytała śledcza mająca widocznie wątpliwości co do intencji Anthona. W końcu zniknął on w zamieszaniu przy wyrwie w murze i nie było wiadomo co się z nim działo. Aż do teraz jak nagle się pojawił w samym centrum twierdzy kultystów przyznając się do negocjacji z tymi kultystami. Jak walka przy bramie już się zakończyła.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172