-Nie do ciebie mówię, prostaku. A jak nie okażesz należnego szacunku... - szybkim ruchem umieścił młot pod nosem brata Klausa. Korzystając z chwili ciszy zwrócił się do sołtysa, zabierając młot i stawiając go przed sobą, by mieć się na czym oprzeć. Równie beznamiętnym tonem stwierdził, co następuje:
-Sołtysie, uderzyli raz, to mogą i drugi, nie zostali odparci tylko ktoś ich odwołał. Zbierz ludzi, zorientuj się, kto ranny, kto w stanie jest walczyć. Przed wami trudna decyzja: zostać i się bronić czy szukać schronienia w najbliższym siole.
-Wracając do tematu, Klaus po wzięciu wynagrodzenia pozostawił mnie w lesie na niemal pewną śmierć. Uciekł. Sigmar jednak odwraca wzrok od tchórzy i bez boskiej opieki natknął się na gora, który go srogo poharatał. Nie żyje. Uderzyły na was rykowce, nie gory, więc zaatakowanie wioski nie ma nic wspólnego z moim polowaniem. - zwrócił się do ludzi. - Za to wasz brak pomocy w moim polowaniu... cóż, może wasza opieszałość była powodem, dla którego Sigmar odwrócił swój wzrok od tej wioski?
Ostatnio edytowane przez Reinhard : 14-08-2021 o 02:15.
|