|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-08-2021, 20:48 | #171 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Icarius : 12-08-2021 o 21:14. |
13-08-2021, 16:57 | #172 |
Reputacja: 1 | Gothard - Jak chcecie, ojcze. - odparł Valko z nietęgą miną. Ciężko było stwierdzić, czy nie podobało mu się odpuszczenie pogoni zwierzoludziom, czy też niezbyt zadowolony był ogólnie z tego co się tam wydarzyło i jaki (nikły) udział w tym ostatecznie mieli. Zsiadł z konia i podbiegł do ranionego Nielsa, któremu starała się już pomóc jakaś miejscowa babinka. Kapłan potrzebował kilku chwil, by zorientować się w rozmieszczeniu domów, wśród ciał, krwi i dymu wszystko zdawało się odmienione. W końcu odnalazł sołtysa. Wąsaty, pociesznie wyglądający łysolek siedział przed swoim domem, klnąc pod nosem, gdy bandażowano mu kostkę. Ciekawe, czy zwichnął ją w boju, czy uciekając gdzie pieprz rośnie przed najazdem bestii. - O! - wąsy ułożyły się komicznie nad zaskoczonymi, szeroko otwartymi ustami włodarza. - Was żeśmy się tu już nie spodziewali! - odrzekł i ciężko było powiedzieć, czy się cieszy, czy wręcz przeciwnie. Nim zdołał jednak powiedzieć cokolwiek więcej, zza pleców kapłana dobiegł męski krzyk. - Gdzie jest Klaus! Cożeś z nim zrobił?! - Był to starszy brat jego martwego tropiciela, całkiem wyrośnięty barczysty chłop. Był równie nieprzyjemny pierwszy raz gdy spotkali się przedwczoraj i kapłan próbował zachęcać miejscowych do udzielenia mu pomocy. Nie czekając na odpowiedź, kontynuował gniewnym głosem tym razem do sołtysa. - I widzicie? Żem nie mówił, że tak właśnie się stanie? Że włażąc do lasu, sprowadzą na nas gniew bestii!? I teraz widzicie! - wskazał pobojowisko wokół siebie. Widać było, że jego słowa trafiają na podatny grunt, wielu pobliskich mieszkańców słysząc jego żale, przytakiwało głowami i spoglądało nieprzychylnie na kapłana. Cóż, a to wszystko, mimo że nie wiedzieli jeszcze nawet jaki los spotkał młodego Klausa. Tupik Niziołek ogołocił trupy do reszty, upychając wszystko, co tylko miało jakąkolwiek wartość. Niestety, albo leżący tam mieszczanie nie byli bardzo zamożni, albo nie widzieli potrzeby, by nosić przy sobie aż tyle dobytku. Mogło to też oznaczać, że siedziby mieli niedaleko, więc podróżowali lekko. Łącznie niziołkowi udało się zebrać jakieś 17 koron w srebrze i subtelnych kosztownościach, gustownie wyglądającą ciemno-zieloną apaszkę, dwie proste nierzeźbione fajki i wycięty w drewnie obrazek jakiejś zwiewnej niewiasty o długich włosach. Ostrożny zwiad w tunelu dość szybko wyjaśnił kilka spraw. Po pierwsze, jeśli ktoś przeżył, to uciekł na górę, a nie w dół, bo w tunelu znalazł tylko następne trupy, zyskując tym razem 4 korony, a po drugie chyba jasnym stało się, dlaczego Rolf, którymkolwiek z trupów by nie był, mógł poszukiwać wprawnego grotołaza o niewielkich rozmiarach. +21 koron Stabilny początkowo tunel już po paru metrach stawał się wyraźnie popękany, w wielu miejscach skały najwyraźniej rozstąpiły się, krusząc sztuczny budulec i tworząc głębokie wyrwy. Większość z nich zabezpieczona była drewnianymi improwizowanymi kładkami, gdzieniegdzie widać też było, że prowadzono prace, by usunąć blokujące przejście stare osuwiska. Ostatecznie jednak w pewnym miejscu tunel po prostu przestał istnieć. Trwające przez stulecia ruchy podziemnych warstw skał po prostu go przerwały. Kończył się litą skałą, w której widać było tylko wąską skośną ni to szczelinę, ni naturalny tunel, skierowany lekko ku dołowi, z którego jednak coraz to czuć było powiewy powietrza, jakby wydychała je jakaś śpiąca w podziemiach bestia. Był naprawdę wąski, choć ktoś o rozmiarach dziecka być może byłby w stanie się nim przeczołgać. Po skalnej ścianie dało się poznać, że górnicy próbowali się po prostu przez nią przekopać, ale mimo wykopania sporego obszaru nadal nie dotarli do żadnej pustej przestrzeni. Próbowali też poszerzyć naturalny niewielki tunel, ale ten zdawał się być wąski na całej swojej długości. |
13-08-2021, 18:45 | #173 |
Reputacja: 1 | „Mieć koronę i nie mieć korony to już dwie korony !” – pomyślał zbierając wszystkie kosztowności , niemniej nawet on nie poważyłby się na zabranie czegoś co jak przypuszczał wyglądało na malutką rzeźbę – obrazek żony ? Nawet jeśli nie to ryzyko było po prostu zbyt duże jak na niewielką wartość tego znaleziska. Wolał nie mieć przy sobie fantów które były niepowtarzalne i które ktoś mógłby rozpoznać. Wchodząc dalej w głąb tunelu ostrożnie przyglądał się osuwiskom, nie chciał zostać zakopany żywcem przez niestabilny teren – a z drugiej strony nie był żółtodziobem by obawiać się przejścia zabezpieczonego przecież przez górników. Można było co prawda zastanawiać się nad jakością tego zabezpieczenia ale Tupik do lękliwych nie należał. W końcu jego oczom ukazała się szczelina i doskonale wiedział że nikt inny prócz niego nie miał szans się tam zmieścić, zatarł ręce z ekscytacji, dobrze wiedział że takie szczeliny bywają niebezpieczne, że istnieje ryzyko ugrzęźnięcia , niemniej pokusa dla „Grotołaza” była zbyt wielka by miał czekać aż ktoś poszerzy wylot. Starym sprawdzonym sposobem odchudził się z ekwipunku pakując wszystko do torby która zamierzał pchać przed sobą przez chwilę mierzył otwór dopasowując się do niego, by sprawdzić czy musiał wślizgiwać się do niego w samym ubraniu czy tez niekoniecznie – pewnym było jednak że w przypadku zaklinowania się torby sam już nie będzie pchał się dalej. Całość bagażu przywiązał sznurem po to by w razie problemów mógł się wycofać rakiem a później wyciągnąć torbę gdyby ta utknęła, niemniej miał już spore doświadczenie w łażeniu w grotach więc wiedział na co może sobie pozwolić a na co nie. Wziął głęboki oddech pełen niezmierzonej ekscytacji i zanurkował w wąski tunel głęboko wierząc że doprowadzi go do … to nie miało znaczenia do czego go doprowadzi, tak jak w pościgu za króliczkiem gdy liczył się sam pościg nie zaś króliczek. |
13-08-2021, 19:22 | #174 |
Reputacja: 1 | Arnold - Ha! - poganiacz wycelował w niego brudny wskazujący palec - Coś mi się widzi, że wy mi tu coś kombinujecie! - orzekł, mrużąc podejrzliwie oczy. - Nie doprowadzę was do towaru, jeśli nie udowodnicie, że macie na niego złoto! Nie myślcie, że pierwszy raz takie interesa robię i łatwo mnie okpić! - wypalił na równi do Arnolda i przysłuchujących się towarzyszy, u których zapewne chciał wzbudzić szacunek swoim sprytem i dbaniem o ich wspólny interes. - Ale byście nie myśleli jednak, że ja ino twarde warunki stawiać potrafię, to zupełnie za darmo wam powiem, że Kislevczycy pojechali o tam... gdzieś - zatoczył ręką szerokie półkole, mogące oznaczać wszystkie kierunki od Middenheimu po Mordheim. - A kiedy? No będzie dobre kilka godzin pewnikiem, jeśli mnie pytacie to wielce oni nierozważni, że tak po nocy jeździć chcieli, kto wie jakie licho w mroku czyha... Ale pewnikiem nie mogli doczekać się, by wypróbować nabyty wóz! Towarzyszący Arnoldowi topornik Hans westchnął i przewrócił oczami. Począł wodzić chropowatą dłonią po wiszącym mu u pasa orężu, wyraźnie stawał się zniecierpliwiony tym całym teatrem. Karl Donośny głos wampira zagrzmiał o mury zamku. Rozmowy w środku momentalnie ucichły, by po dwóch uderzeniach serca przerodzić się w gorączkowe szemranie. W końcu objawił się i pierwszy efekt, na blankach od lewej strony bramy pojawiła się jakaś głowa, ubrana w krzywo zszyty skórzany czepiec. Wyraźnie starała się dojrzeć szczegóły obcej postaci w nadchodzącym powoli mroku. - Samojeden jakiś chyba! - wrzasnęła w stronę wnętrza dziedzińca. - Zaraza... on tak jakby z tarczą, może raubritter albo co... - dodała po chwili już ciszej, ale nadal słyszalnie dla wampira. Po tym nastąpiło jeszcze kilka chwil szemrania, po czym na blankach pojawiła się druga głowa, bardzo blisko pierwszej, co mogło oznaczać, że z blanków już wiele nie zostało i tłoczyli się na jakiś resztkach konstrukcji. Ciekawe było to, że nowa postać miała długie jasne włosy i delikatne rysy. - Myśmy ten zamek na noc obrali! Idźcie precz, kimkolwiek jesteście! - głos był hardy i mocny, ale zdecydowanie kobiecy. - Kusze tu narychtowane liczne mamy tedy nie ważcie się zbliżyć! Karl rozpoznawanie emocji d20(-4 trudny)=3 Kobieta się starała i miała wprawę w łgarstwie i udawaniu silniejszego, ale wampir wyczuł w jej słowach fałsz. Na pewno nie byli tak dobrze przygotowani do obrony jak twierdzili i zdecydowanie obawiali się obcego. |
13-08-2021, 19:54 | #175 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Icarius : 14-08-2021 o 09:30. |
14-08-2021, 01:57 | #176 |
Reputacja: 1 | -Nie do ciebie mówię, prostaku. A jak nie okażesz należnego szacunku... - szybkim ruchem umieścił młot pod nosem brata Klausa. Korzystając z chwili ciszy zwrócił się do sołtysa, zabierając młot i stawiając go przed sobą, by mieć się na czym oprzeć. Równie beznamiętnym tonem stwierdził, co następuje: -Sołtysie, uderzyli raz, to mogą i drugi, nie zostali odparci tylko ktoś ich odwołał. Zbierz ludzi, zorientuj się, kto ranny, kto w stanie jest walczyć. Przed wami trudna decyzja: zostać i się bronić czy szukać schronienia w najbliższym siole. -Wracając do tematu, Klaus po wzięciu wynagrodzenia pozostawił mnie w lesie na niemal pewną śmierć. Uciekł. Sigmar jednak odwraca wzrok od tchórzy i bez boskiej opieki natknął się na gora, który go srogo poharatał. Nie żyje. Uderzyły na was rykowce, nie gory, więc zaatakowanie wioski nie ma nic wspólnego z moim polowaniem. - zwrócił się do ludzi. - Za to wasz brak pomocy w moim polowaniu... cóż, może wasza opieszałość była powodem, dla którego Sigmar odwrócił swój wzrok od tej wioski? Ostatnio edytowane przez Reinhard : 14-08-2021 o 02:15. |
14-08-2021, 04:18 | #177 |
Reputacja: 1 | Arnold zerknął na topornika twardo i wykonał lekki przeczący ruch głową. On nie wiedział? Jeszcze nie teraz, głąbie na łaskę fałszywych bogów w których wy wszyscy wierzycie! Przewrócił oczami kiedy zerknął na poganiacza. Cóż, cwana bestia.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 14-08-2021 o 07:01. |
14-08-2021, 18:53 | #178 |
Reputacja: 1 | Tupik Wpełzł do szczeliny, popychając przed sobą worek z dobytkiem. Jego halfliński wzrok pozwalał mu dostrzegać szczegóły nawet w pół-mroku, jednak w całkowitych ciemnościach widział tak samo niewiele jak przeciętny człowiek. Gdy tylko więc spełzł głębiej, tam, gdzie nie sięgał nawet słaby blask ustawionej w tunelu latarni, wszystko okryły zupełne ciemności. Łatwo było w takich sytuacjach o atak paniki, jednak on miał dość doświadczenia, by nie stracić orientacji. Parł przed siebie, coraz to czując delikatne powiewy powietrza, które przeciskały się z cichym świstem obok pchanej z przodu torby. I nagle coś ją zablokowało. Niziołek sięgnął w wąską szczelinę obok swojego dobytku, wyczuwając przed sobą tkaninę... I obleczone w nią ciało. Zdecydowanie zaklinowane było w przestrzeni przed nim. Gothard przekonywanie d20(-2 śmierć chłopaka)= 9 porażka Gothard Mięśnie szczęki osiłka zadrgały z gniewu, gdy kapłan podstawił pod nie swój potężny bojowy młot. W tym momencie wzrok pobliskich miejscowych już zdecydowanie utkwił w tej scenie. Wydawało się, że przez moment ustały nawet lamenty rannych, gdy wszyscy spojrzeli w ich stronę. - Srogie sądy wydajecie ojcze nad młodym i głupim, którego jedynym zawinieniem było to, że zwiodły go wasze opowiastki. - odparł sołtys gorzko i zaskakująco poważnie jak na swoją do tej pory jowialną aparycję. Widać było, że zachęcony tym wyrokiem brat Klausa już chciał coś powiedzieć, ale sołtys zdecydowanie uniósł dłoń, uciszając go. - W przeciwieństwie do Gregora wierzę, że mieliście dobre zamiary, ale zabrakło wam jedynie rozsądku i wiedzy... Jako żeście stanu kapłańskiego wolno wam tu ostać nim się nie wyleczycie i nawet ludzie wam rany zaleczyć pomogą. Ale odejdźcie zaraz po tym i nie mieszajcie już w głowach naszym młodym. Dobrze i bezpiecznie nam się tu żyło, nim wyście się nie zjawili... Zawtórowały mu liczne wyrazy poparcia dobiegające od wielu zgromadzonych tam miejscowych. Jedynymi gapiami, którzy sądząc po wzroku, nie życzyli mu źle, byli dwaj łucznicy, których pamiętał z walki z dzikiem, i którzy pewnie dokładnie widzieli, jak wiele ryzykował, by obronić wioskę przed atakiem. - Banda niewdzięcznych... - usłyszał za sobą sfrustrowany głos Valko, który stał tam z Nielsem. Drugi z ochroniarzy ledwo trzymał się na nogach, jego brat musiał mu pomagać ustać. - Pomyśleć żeśmy dla nich życie... - nie skończył, westchnął tylko. - Ojcze, ostaw ich tutaj, przy wozie bandaże mamy, równie dobrze i my was opatrzyć możemy. Byle szybko, bo żywot z was straszebnie ucieka - wskazał na skórznie kapłana, spod której wyrastały rozszerzające się, czerwone plamy krwi. Karl Wkroczył na były dziedziniec, spoglądając z rozżaleniem na resztki wypalonego szkieletu domostwa. Nawet kamienna konstrukcja nie wytrwała w pełni, skruszona zapewne ogromnymi temperaturami panującymi podczas domniemanego pożaru. Otoczyli go luźnym, szerokim półkręgiem, jednak pomni jego słów nie wycelowali w niego broni, trzymali ją albo w pochwach - jeśli je mieli - albo luźno w spuszczonych wzdłuż tułowia rękach. I arsenał faktycznie nie prezentował się zbyt przerażająco. Były to dwa długie noże, krótki miecz i jeden niewielki łuk. Unieśli ostrzegająco wolne dłonie, dając mu do zrozumienia, by nie podchodził, bo nie mają zamiaru zaatakować pierwsi, ale będą się w razie czego bronić. Była ich czwórka i poza niewysokim szczurkowatym mężczyzną w mycce i jasnowłosą kobietą, których już widział, było tam jeszcze dwóch rosłych blondynów, których grubo ciosane rysy i tępe miny jednoznacznie świadczyły o niezbyt lotnych umysłach. Teraz widać było, że kobieta była całkiem przyzwoicie ubrana, jakby pochodziła z biednej szlachty albo zamożniejszego mieszczaństwa, miała też na sobie ćwiekowaną skórzaną zbroję, która wydawała się nowiutka i nieużywana w boju. - Rycerz chcący się wywiedzieć co tu zaszło? - zaczęła kobieta, unosząc brew i dokładnie taksując go wzrokiem. - No, na raubrittera mi chyba faktycznie nie wyglądacie... - osądziła wreszcie. - Jeśli wy głównie zainteresowani tymi murzyskami, a nie nami, to do was też nic nie mamy. Widać było, że jej towarzysze trochę się uspokoili. - Jestem Laura Elken, a to moje Nocne Jastrzębie - wskazała pozostałą trójkę. - Polujemy na potwory, a gminna wieść niesie, że jeden zadomowił się w tym smutnym zamczysku lub jego pobliżu i okoliczne sioła nocami nawiedza. - wytłumaczyła, z dumą wymawiając miano ich grupy. - Co tu się dokładnie stało, nie wiemy, ale gada się, że to tragiczne dzieje były, co mogło, ale nie musiało być związane z zadomowieniem się tu bestii. Ponownie spojrzała na jego postać oświetlaną płomieniami pełgającego ogniska. - A czemu wyście zainteresowani tym domostwem? Arnold przekonywanie d20(+2 za umiarkowaną ilość złota)=4 sukces Arnold - No dobra, dobra, nie niecierpliwcie się, przecie już wam wierzę - zapewnił, przyglądając się z uznaniem wypełnionemu mieszkowi. Zaprowadził go do przewróconej, lekko mokrej ładowni i wtedy już nie było wątpliwości, że ładunek był jego. Jeden z pakunków oznaczony był pieczęcią przedstawiającą baranią głowę z nadłamanym prawym rogiem, co było godłem jego kontrahenta. Były tam całe 3 tony na które czekał od tyly tygodni. - No! - poganiacz wyraźnie się ucieszył. - Widzę żeście faktycznie poważnie zainteresowani. No to rzeknę wam, że eeee... - podrapał się po czole pod kapeluszem. - 500 złociszy i ładunek będzie wasz! - wypalił ni z gruchy, ni z pietruchy i nie trzeba było być wybitnym kupcem, by stwierdzić, że cenę zupełnie wyssał z palca. - A co do naszych wschodnich braci, tom gotów ślubować na bóstwo każde, żem wam wszystko powiedział, co wiedziałem! Popili z nami, wsiedli na wóz i zniknęli w mroku. I tyleśmy ich widzieli! Rozpoznawanie emocji d20(-2 trudny)= 3 sukces Zupełnej pewności nigdy nie można było mieć, ale wydawało się, że poganiacz przynajmniej w tym temacie był szczery. |
14-08-2021, 19:50 | #179 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Icarius : 14-08-2021 o 19:54. |
14-08-2021, 20:08 | #180 |
Reputacja: 1 | - Jeszcze jedno, sołtysie. Jeden z was śmiertelny cios zadał bestii, z którą walczyłem, gorowi szablastozębnemu. To jeden z tych łuczników - wskazał ich dłonią. - Trafił akurat w tę część ciała, z której zdarłem pancerz i potworę umorzył. Należy mu się uznanie. Coraz mocniej się wspierał na młocie, siły z niego uciekały. -Dziękuję, Valko. Zbierajmy się do wozu. Rany jeno podwiązać by mi się zdało, by mniej krwi ze mnie uchodziło. A ci tutaj... nikt nie każe nikomu postępować drogą Sigmara, to wolny wybór każdego człowieka. Choć sam nie rozumiem, jak można żyć bez Sigmara w duszy... Ostatnio edytowane przez Reinhard : 14-08-2021 o 20:16. |