Otwiera powieki. Barki, łopatki, plecy bolą tak samo, jak wtedy gdy został pozbawiony skrzydeł... Siedział w klęczkach wpatrując się w Anielicę. Amielia uśmiechnęła się do niego.
-
Dotknij, nie krępuj się- wskazała na jego plecy.
Thomas z niedowierzaniem przyglądał się swoim skrzydłom. Delikatny dotyk puchu napawał radościom. W końcu, po tylu latach... Odzyskał skrzydła... Oczy zalśniły, pojedyncza łza spłynęła po policzku.
-
Dziękuje.- powiedział, patrząc w oczy Amelii.
-
To Twoja zasługa, przyjacielu.- odparła uśmiechając się ciepło, po czym przytuliła Thomasa -
A teraz idź, drużyna Cię potrzebuje.- powiedziała nieco smutniej.
Chłopak chciał się odezwać, chciał powiedzieć "nigdzie nie wracam" lecz to nic nie dało. Amelia zatkała mu usta palcem i pocałowała w policzek.
-
A to na szczęście.- uśmiechnęła się.
***
Plan był ryzykowny, lecz się powiódł. Demon, pewien siebie, rzucił się na Anioła tak, jak tego przewidywał. Szybki piruet i Astaroth został wybity z rytmu. Następnie szybkie pchnięcie w okolice nerki... No tak, demon nie ma nerki!! No to w okolice ludzkiej nerki!
Cios był skuteczny, Astaroth padł na na kolana. Widać, było z nim źle... Thomas patrzył jak Demon powoli opada z sił... Niee, to nie dawało mu stratyfikacji... Schował miecz w pochwę zamieszczoną na plecach i podszedł do Astarotha.
-
Wybacz... Nie powinienem.- odezwał się przyjacielskim tonem i wyciągnął rękę w kierunku rany.
Następnie wypowiedział regułkę czaru uleczającego, a nóż pomoże to coś demonowi? Spojrzał w oczy Astarotha.
-
Dziś nauczyłem się wybaczać. Pamiętaj, Ojciec Ci wybaczył już dawno to, że zeszedłeś ze ścieżki dobra.- powiedział, po czym wstał na równe nogi i dodał z przyjaznym uśmiechem, podając pomocną dłoń by pomóc wstać -
I ja Ci wybaczyłem.