Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-08-2007, 23:09   #751
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Ten cały Ranovald raczej nie wyglądał na takiego, który miałby uraz do podobnych mnie rycerzy. Miałem się go spytać cóż to nawyczyniali, może będę mieć jeszcze okazję by nadrobić te zaniedbanie.
Wszedłem do środka, Krwiopijcy niemo spojrzeli na mnie, Gallean wyglądał jakby kompletnie kpił sobie z wampirów. Nie dziwię mu się. Raczej Paladyni Archibalda niespecjalnie darzyli sympatią do Wampirów, nawet ja odczuwam pewien dystans do tych, którzy żywią się krwią.

Co do samych Paladynów, mimo iż nie trawiłem ich, to jednak wolę walczyć czysto i honorowo, a tu do niecnych sztuczek musieli się uciec, podopieczni Kenzela. , amulet na wampiry, i coś na pobudzenie Agreala. Widok naskakujących wokół niego zgrai wampirków wyglądało nad wyraz uroczo... niczym banda chuliganów, w grupie czuli się niewątpliwie znacznie pewniej, a ciekawe czy równie bohatersko by rozmawiali z nim, gdy by rozmawiali na osobności w cztery oczy, i bez złamanej ręki.

-Przyjemniaczki Ranovald was szukał, coś chciał od was. Mam przypilnować naszego gościa.-Tu spoglądnąłem z zmarszczonym nosem w kierunku Galleana.

No to teraz zostało tylko poczekać aż pozbędę się nie milców, i wyjaśnię sobie kilka spraw z "przyjacielem", mając nadzieję że wampirzy kolega Ziga nie będzie mi mieć za złe, że trochę nagiąłem prawdę, mówiąc o tym że wzywał podwładnych.

Chwilę później oczy mi zaszły, a moje ciało przeszły dreszcze, zamknąłem oczy, cicho sapnąłem, zacisnąłem z bólu zęby, i odruchowo to raz zaciskałem i rozpościerałem pięści, na pewno nie był to ciekawy widok dla Krwiopijców... głowa mi huczała od bólu, a w uszach dźwięczały potępione okrzyki które trwają w mym świecie w nieskończoność.
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 30-08-2007 o 23:39.
Extremal jest offline  
Stary 30-08-2007, 23:55   #752
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Cool Thomas vs. Astaroth part3. (Last)

Otwiera powieki. Barki, łopatki, plecy bolą tak samo, jak wtedy gdy został pozbawiony skrzydeł... Siedział w klęczkach wpatrując się w Anielicę. Amielia uśmiechnęła się do niego.

-Dotknij, nie krępuj się- wskazała na jego plecy.

Thomas z niedowierzaniem przyglądał się swoim skrzydłom. Delikatny dotyk puchu napawał radościom. W końcu, po tylu latach... Odzyskał skrzydła... Oczy zalśniły, pojedyncza łza spłynęła po policzku.

-Dziękuje.- powiedział, patrząc w oczy Amelii.
-To Twoja zasługa, przyjacielu.- odparła uśmiechając się ciepło, po czym przytuliła Thomasa -A teraz idź, drużyna Cię potrzebuje.- powiedziała nieco smutniej.

Chłopak chciał się odezwać, chciał powiedzieć "nigdzie nie wracam" lecz to nic nie dało. Amelia zatkała mu usta palcem i pocałowała w policzek.

-A to na szczęście.- uśmiechnęła się.

***

Plan był ryzykowny, lecz się powiódł. Demon, pewien siebie, rzucił się na Anioła tak, jak tego przewidywał. Szybki piruet i Astaroth został wybity z rytmu. Następnie szybkie pchnięcie w okolice nerki... No tak, demon nie ma nerki!! No to w okolice ludzkiej nerki!

Cios był skuteczny, Astaroth padł na na kolana. Widać, było z nim źle... Thomas patrzył jak Demon powoli opada z sił... Niee, to nie dawało mu stratyfikacji... Schował miecz w pochwę zamieszczoną na plecach i podszedł do Astarotha.

-Wybacz... Nie powinienem.- odezwał się przyjacielskim tonem i wyciągnął rękę w kierunku rany.

Następnie wypowiedział regułkę czaru uleczającego, a nóż pomoże to coś demonowi? Spojrzał w oczy Astarotha.

- Dziś nauczyłem się wybaczać. Pamiętaj, Ojciec Ci wybaczył już dawno to, że zeszedłeś ze ścieżki dobra.- powiedział, po czym wstał na równe nogi i dodał z przyjaznym uśmiechem, podając pomocną dłoń by pomóc wstać -I ja Ci wybaczyłem.
 

Ostatnio edytowane przez Panda : 30-08-2007 o 23:59.
Panda jest offline  
Stary 31-08-2007, 18:34   #753
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Astaroth rzucił się na anioła z wystawionymi przed siebie szablami. Taaak... Trzeba to już zakończyć, nie miał teraz zbytnio czasu ani ochoty na zabawy ze świeżo zanielonym staruszkiem. Miał zamiar zakończyć to szybko, nie uszkadzając go zbytnio. To miało być bardziej skarcenie niż pokonanie, by nauczył się hamować w jego obecności pozytywne zapędy.


Jednak nawet taka miernota uczy się na błędach. Miał zamiar jedną szablą zablokować jego miecz, a drugą ciąć go w rękę. W ten sposób rozbrojony anioł musiałby kapitulować lub porządnie oberwać, zanim odzyskałby miecz. Jednak nowa forma dodała mu witalności i szybkości. Anioł zrobił piruet w najbardziej nieoczekiwanym momencie, co skończyło się pchnięciem go w miednicę. Niby rana z tego żadna, zregenerować można to w ułamku sekundy, ale...


No właśnie, ale. Ten miecz był czymś umagiczniony. Nie był pewien, co to za czar, ale to uniemożliwiało mu regenerację w tym świecie, a na dodatek odsyłało jego pozostałość do fioletu. Niby nic, odregeneruje i wróci ale jakże denerwujące. Najpierw paraliż dotknął mu nogi. Przypomniało mu się starcie z nekromantą, w którym również czuł jak powoli umiera i także nie mógł się ruszyć.


Ale teraz pora to zmienić. Tym razem nie był ograniczony, uwięziony w skorupie jaką było dla niego jego ciało. Biel pulsująco rozlewała się po jego ciele, ale to nie było najważniejsze. Z trochę rozjaśnionej wizji widział jak anioł porusza ustami, inkantując jakieś zaklęcie albo zwracając się do niego. Astaroth przełamał ból i uśmiechnął się na tyle perfidnie, na ile pozwalały osłabione mięśnie. Chłód wypierał nienawiść z jego ciała, jego siła znikała wraz z nią. Chwilowe mrowienie w kończynach, później nadchodzący bezwład.


Nie, on się nie podda. Widział jak anioł przygotowuje zaklęcie, najprawdopodobniej mające go zmiażdżyć, wygnać z tego świata. Z trudem wyszeptał do anioła

- Umiesz walczyć, ale nie potrafisz zwyciężać


Wtedy, pozwolił resztką swoich sił zebrać się w ciele, pozwalając mu na jeszcze chwilę. Postanowił porwać się na ostatni wysiłek. Anioł potrafił walczyć, ale nie rozumiał czym jest zwycięstwo. Zwycięstwo nie oznacza trupa przeciwnika u stóp, błagającego o litość. Czasami można zwyciężyć klęcząc przed przeciwnikiem i powoli odchodząc w niebyt. Najważniejsza była zasada by walczyć nie dla walki, ale dla zwycięstwa. Jego wierne szable, które wciąż ściskał w rękach dodawały mu swoim szeptem sił. Pora pokazać swój potencjał
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 31-08-2007, 19:11   #754
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
[wtrącenie dla gnębiących mnieXD koniec tury o 22.00;)

X Avalanche;
Chcesz rozmawiać z Galeanem sam na sam.
- Przyjemniaczki Ranovald was szukał, coś chciał od was. Mam przypilnować naszego gościa.
- Dziękujemy, sami świetnie poradzimy sobie z pilnowaniem go – zerknął na ciebie któryś wampir. – Bez urazy, nie żebyśmy żywili nienawiść do wszystkiego co zakute w zbroję, ale to nasz teren, i jesteśmy odpowiedzialni za porządek tutaj. Jeśli chcesz z nim porozmawiać, nie krępuj się. Chyba nie masz przed nami nic do ukrycia w jego sprawie?
- To mój dawny przyjaciel – wtrącił się Galean.
- To nie knajpa, nie czas na pogaduszki, a ty nie jesteś kimś, z kim ktokolwiek poza nami powinien rozmawiać – syknął do Galeana wampir. – Dla jego własnego dobra.
- Avalanche chyba umie o siebie zadbać, nie sądzicie? – uśmiechnął się krzywo.
- Nie jestem pewien.
Zerka znów na ciebie.
- Nie spuścimy go z oczu. Nie ma mowy.

Wieża
Thomas;

A więc skończone. Astaroth wreszcie, przynajmniej przez moment, musi uzmysłowić sobie, że to Biel została stworzona, by niszczyć fioletowe mroki chaosu, nie odwrotnie. Twoja wiara i drzemiąca w tobie praworządność wyrządziły mu zdaje się większą krzywkę, niż jego chaos tobie. Klęcząc, nie wygląda najlepiej. Może czuje się upokorzonym, myślisz. Może go to boli, bardziej niż sądziłeś. Schowałeś miecz. Nie chcesz dalszej walki. Osiągnąłeś swój cel póki co. Zaprezentowałeś siłę Bieli. Mimo wszystko, walczyliście u swego boku jako drużyna... czasami przynajmniej.
- Wybacz... Nie powinienem.- odezwałeś się przyjacielskim tonem i wyciągnął rękę w kierunku rany Astarotha.
Rzucasz czar uleczenia.

Astaroth;
Próbujesz dojść do siebie, ale ledwo widzisz cokolwiek, a nogi masz jak z waty. Skrząca się plama, jak zgadujesz anioł, zbliża się do ciebie. Czujnie trzymasz szable w pogotowiu.
- Wybacz... Nie powinienem... – dosłyszałeś niewyraźnie.
Poczułeś się nieswojo. Co ten anioł knuje...?
Chce cię dobić. Tak, tylko ta jedna myśl przyszła ci do obolałej głowy. On chce cię dobić, i jeszcze przeprasza cię perfidnie, chcąc do końca cię upokorzyć! Zamrugałeś znów. Z trochę rozjaśnionej wizji widziałeś, jak anioł porusza ustami, inkantując jakieś zaklęcie albo zwracając się do ciebie znów.
Widziałeś jak wyciągnął ku tobie dłoń. Chce cię wygnać z tego świata. Nie poddasz się tak łatwo.

Thomas; zaklęcie uleczenia, mimo twoich dobrych intencji, kiepsko działa na demony, których ciało nie jest materią, z krwi i kości, a manifestacją energii, energii chaosu, którą Biel magii białej niszczy. Zaklęcia uleczenie nie przynosi wcale ulgi Astarothowi, masz wręcz wrażenie, że to nie czar „uleczenie”, a „rozwścieczenie”! oO’
- Umiesz walczyć, ale nie potrafisz zwyciężać – z trudem wyszeptał Astaroth.
W tym momencie zrozumiałeś, że musiał źle odczytać twoje intencje, i że zaraz....!

Astaroth; wydajesz z siebie przenikliwy wizg, pisk, wrzask, ciężko określić, czy to glos istoty żywej, czy zgrzytanie samego chaosu...

Thomas; Krzyk Astarotha sprawił, że z jękiem bólu zatkałeś uszy i w rozpaczliwym odruchu zacząłeś się cofać, byle jak najdalej od epicentrum tego głosu rozsadzającego czaszkę... Nagle poczułeś, że skończył ci się grunt pod nogami, zdumiony zachwiałeś się, omal nie wypadając przez duże okno za twoimi plecami. Udało ci się złapać równowagę, ale wtedy właśnie wizg ucichł, a Astaroth, z raną w brzuchu, z płonącymi wściekłością ślepiami, zjawił się tuż przed tobą i przystawił ci sztych szabli do piersi.
X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 31-08-2007, 20:32   #755
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Myśli Astarotha kiełkowały mu w głowie w tempie podobnym, do tempa zalewania jego ciała przez biel. Tak, trzeba pokazać aniołowi siłę chaosu, który był tutaj pierwszy, który istnieje od zawsze i zawsze istnieć będzie. Nie można sprzeciwiać się czemuś, bez czego nie byłoby w ogóle wszelkiego istnienia. Nic nie mogło się równać z potęgą chaosu, której odrobiny doświadczył on, dawniej zwykły śmiertelnik a teraz demon. To on dawał mu ogromne możliwości, które dla zwykłych śmiertelników leżały nawet poza granicami marzeń. A on, marny pył, sługa słabej bieli, która próbowała przeciwstawiać się tej potędze śmiał rzucić mu wyzwanie. Nie ważne, że był uzbrojony w arsenał nowych mocy służących tylko do zwalczania mu podobnych tworów chaosu. On miał swoją siłę i swój rozum


Wtedy pojawiła się nowa myśl, natychmiast wypierając wszystkie inne. Widział zbliżającego się anioła, który już przygotowywał na niego zaklęcie. Za jego plecami widać było ogromne okno, sięgające podłogi, wcześniej wybite przez maga, którego upadek z tąd spowodował. Anioł już nie miał skrzydeł, podciętych mu wcześniej więc w razie upadku nie mógł odlecieć bezpiecznie niczym ptak. Jego lot przypominałby raczej lot kamienia, z całych sił ciśniętego w dół.


Gdy anioł był już tuż obok, Astaroth nabrał powietrza, zjednoczył się w myślach ze swoimi duchowymi towarzyszami i wrzasnął, tak jak już wrzeszczał dawniej. Pamiętał, jaką zabójczą mieszankę tworzył jego krzyk o sile tarana z potwornym rykiem irbisa. Teraz był sam, jednak i to wystarczyło. Anioł, cięty strugami dźwięku niczym biczem zaczął się wycofywać. W momencie, w którym stanął na skraju wieży i już miał wypaść z okna zaprzestał krzyku i przeniósł się tuż przed anioła przystawiając mu szablę do piersi i lekko popychając go do przodu tak, by zachwiał się. Nie miał zamiaru go zrzucać, jednak dawał mu poczuć smak przegranej. Tak, po raz kolejny fiolet w jego osobie pokonał biel, która na niego nastawała.


- I widzisz sługo bieli, czym kończy się konfrontacja z chaosem? Jednym ochnięciem mógłbym zrzucić cię w dół kończąc twą marną egzystencję. Niech to będzie dla ciebie nauczką, że pycha i lekceważenie przeciwnika jest największą wadą. Niech to będzie darmowa lekcja zwyciężania


Po czym splunął pod nogi anioła, dając mu do zrozumienia co o nim sądzi i przeniósł się do wieży maga, w fotel w którym wcześniej siedział mag, teraz już najpewniej leżący w miejskiej kostnicy i pozwolił swojemu chaosowi odpłynąć swobodnie w fiolet, by się zregenerować
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 31-08-2007, 22:02   #756
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Thomas. Wierza po walce.

Pomysł z leczeniem nie był najlepszy. Zamiast przynieść demonowi ulgę rozjuszył go... Mógł się domyśleć, że biała magia nie pomoże demonowi...

- Umiesz walczyć, ale nie potrafisz zwyciężać – z trudem wyszeptał.

Po tych słowach Thomas już wiedział, że Astaroth znów zaatakuje. Wiedział, że to nie koniec walki. Demon wydarł się przeraźliwie... Młodzieniec złapał się za głowę i zaczął cofać w tył, jak najdalej od wyjącego Astarotha. Po chwili poczuł, że stoi na krawędzi, że nie ma dokąd się cofnąć, lecz Demon przestał się już wydzierać i Thomas złapał równowagę.

Już sekundę później przed Aniołem pojawił się Astaroth, z wielką raną w brzuchu i płonącymi wściekłością oczyma, przystawiając szablę do torsu przeciwnika.

- I widzisz sługo bieli, czym kończy się konfrontacja z chaosem? Jednym pchnięciem mógłbym zrzucić cię w dół kończąc twą marną egzystencję. Niech to będzie dla ciebie nauczką, że pycha i lekceważenie przeciwnika jest największą wadą. Niech to będzie darmowa lekcja zwyciężania
-Walcząc z Tobą nauczyłem się jednego...- pewnie złapał za rękę trzymającą bron-Nigdy nie walcz szablonowo...- gwałtownym ruchem nabił się na oręż Demona w okolicach podbrzusza i ciągnąc go za sobą wyskoczył przez okno.

W powietrzu miał zamiar obrócić słabnącego demona pod siebie.

-Ojcze...- wykrzyknął-... któryś jest w niebie!!- powili ściszał głos aż zamknął oczy i jego usta poruszały się nie wydając żadnego dźwięku.
 
Panda jest offline  
Stary 31-08-2007, 22:10   #757
 
Vimes's Avatar
 
Reputacja: 1 Vimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znany
Śledzenie naszego smoka okazało się trudniejsze niż można by przypuszczać. Niby łatwo jest wypatrzyć kogoś kto wygląda tak jak on, ale poruszał się on naprawdę szybko, a problem z niewidzialnością polega na tym, że ludzie nie zrobią ci miejsca w tłoku, czy nie zejdą z drogi... Poza tym, wydarzały się oczywiście rzeczy, które wydarzały się chyba zawsze podczas śledzenia, czy ścigania kogoś, gdziekolwiek by się to nie działo... Chodzi mi tutaj rzecz jasna o wozy, które stają w poprzek ulicy pomiędzy śledzącym, a śledzonym i tam postanawiają sobie postać, czy też ogromne tłumy ludzi, w których śledzony ginie jak kamień w wodzie... Śmiem przypuszczać, że gdybym śledził go na pustyni, ni z tego ni z owego pomiędzy mnie a Valgaava (przypomniałem sobie jak nazywał się ów smok) przywiało by wydmę... Nie zważając jednak na te niedogodności dotarłem za nim aż do małego cmentarza znajdującego się nieopodal Katedry Sarafan.

Na cmentarzu zaś Valgaav zrobił coś, co właściwie spowodowało, że cała ta szopka ze śledzeniem go okazała się niepotrzebna. Mianowicie... zniknął. Ni mniej, ni więcej tylko wszedł w krzaki poczym zniknął...Nie ma to jak owocny finał takiego przedsięwzięcia jak śledzenie kogoś... Za krzakami w których się zdematerializował nie było nic z wyjątkiem kilku starych nagrobków. Ręką zdrapałem bluszcz z jednego i z niemałym wysiłkiem odczytałem znajdujące sę tam, w połowie zatarte już litery: 'Z'.. 'y'..'g'..'h'.., nie 'f' . Mam: 'Zygfryd'... Dalej nie chciało mi się odcyfrowywać napisu. Nikt ważny dla historii nie mógł przecież nazywać się 'Zygfryd'...

Zniechęcony odszedłem z cmentarza kierując się do mijanego podczas pościgu parku. Coś musiałem porobić przez czas pozostały do 'zbiórki' u wampirków, a popisanie książki wydało mi się w sam raz...

Psonika
Zapewne wielu z was słyszało już o tej dziedzinie sztuki, która wedle wszelkiego prawdopodobieństwa została odkryta, oraz udoskonalona przez mą rasę, jednak jak sadzę niewielu z ludzi wie, czym psionika tak naprawdę jest. Przez większość uważana jest za po prostu osobną gałąź magii, co jest jednak wielkim błędem. Mag bowiem uzyskuje swą moc dzięki kierowaniu wszechobecną energią magiczną za pomocą zaklęć gestów. Psionik natomiast korzysta z mocy zawartej w jego własnym umyśle. Należy bowiem wiedzieć, iż nawet zwykła myśl ma moc kształtowania otaczającego nas świata – psionicy nauczyli się jednak co trzeba uczynić aby tą moc z niej wydobyć i wykorzystać do własnych celów. Tak, więc psionicy potrafią kształtować świat myślą, ale czy to wszystko? Otóż nie, zanim jeszcze psionik nauczy się władać swym umysłem w sposób wystarczający by był on w stanie np. wybić dziurę w ścianie myślą, musi on dokładnie poznać swój umysł, zaś wiedzę tą można wykorzystać do manipulowania umysłami innych. Na tym etapie psionik poznaje sztukę czytania w cudzych myślach, czy tworzenia w jego umyśle nieistniejących obrazów.

Jeszcze innym zastosowaniem umiejętności psionicznych jest uwolnienie swojego umysłu od ciała – dzięki temu psionik może wkroczyć do świata niematerialnego – Vale . Jest to świat równoległy do naszego, (czyli jeśli coś istnieje w naszym świecie istnieje też w Vale) jest to jednak świat symboli, oraz wiary. Tak na przykład święty druidzi gaj, który w świecie materialnym jest zwykłą polaną, w Vale będzie zalaną zieloną poświatą, tętniącą życiem puszczą, zaś piękna świątynia boga wojny, w które składano tysiące ofiar będzie najprawdopodobniej spowitą w mgle mroczną i niebywale przerażającą budowlą. Ludzie spotkani w Vale wyglądają zaś tak jak na planie materialnym, lecz dokoła nich, emanuje niezwykła poświata, zwana aurą. Jej kolory, zależne są od generalnego charakteru jej posiadacza, od jej aktualnego nastroju, także od wielu innych tymczasowych czynników. Co ciekawe aurę istot da się zauważyć nawet będąc na palnie materialnym, jednak nie udaje się to wszystkim psionikom... Główną zaletą przebywania w Vale jest to, iż każda myśl ma tu większą moc, co zaś za tym idzie manifestowanie swych mocy jest dla psionika dużo łatwiejsze, oraz mniej męczące.

Dlaczego prawie wyłącznie rasa thajenki zajmuje się psioniką? Odpowiedź jest prosta – posiadamy w tej dziedzinie naturalne predyspozycje. Nawet thajenki, który nigdy nie praktykował w Akademii (patrz niżej) posiada zdolności wystarczające do prostej telekinezy, jednak są one zazwyczaj niekontrolowane i wyzwalają się pod wpływem silnych emocji. Dlatego też część zdradzające ponadprzeciętne uzdolnienia w tym kierunku wysyłana jest właśnie do Akademii Vahe’a – uczelni psionicznej, gdzie uczą się panować nad swoimi mocami. Jednak nauka w Akademii trwa tylko 40 lat ze względu na to, że umysł jest sprawą tak indywidualną, iż później uczeń musi już samemu zgłębiać jego tajemnice.


Niezbyt zadowolony popatrzyłem na te grafomańskie wypociny... Ehhh... Czego to się nie robi dla pieniędzy... Jedyną pociechą jest to że i tak najprawdopodobniej nikt tego nie przeczyta, a księga będzie stałą tylko na półce, żeby jakiś mag mógł się pochwalić że ma książkę napisaną przez istotę z innego planu...
 
Vimes jest offline  
Stary 31-08-2007, 22:22   #758
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Wampiry.. nie myliłem się ciągle mają uraz do Galleana i do mnie, może i co prawda pośrednio, ale jednak uraz. Gdy jeden z tych podrzędnych krwiopijców miał czelność czuć się lepszy odemnie, ja czułem jak krew szybciej pulsuje w mych żyłach, czułem również jak serce podchodzi mi pod gardło, a oddech robi się znacznie częstszy. Czułem gniew do owej istoty, mimo iż niczym mi nie zawiniła to czułem do niej pogardę i nienawiść, jego usta poruszały się wydając za pewne jakieś dźwięki, ale ja słyszałem tylko jedno nawoływanie, z wnętrza mej duszy... głos który wyzwalał we mnie tyle negatywnych, czysto złych emocji brzmiał niczym potężny, donośny głos o niskiej barwie, należący do osoby która mówiła szeptem, ale jej słowo rozchodziło po całym ciele i umyśle:

"-Starzejesz się Avalanche... kiedyś nie patyczkowałbyś się z tak nędzną kreaturą, jakim jest wampir... ubliża Ci, Twoją postawą, ubliża nam obu. A ja domagam się jego krwi...".

Nie odpowiedziałem demonowi, jedynie zimnie spojrzałem w wampirze oczy, które nie widziały nigdy blasku słońca, i żyją tylko w czeluściach mroku, kryjąc się za każdym cieniem, uznałem że w sumie może i Agrael ma rację, byle pętak
nie będzie mi nakazywał co mam robić.

-Chyba się nie zrozumieliśmy...-rzekłem do ich skromnych osób dość łagodnie, ale z niewątpliwie agresywnym spojrzeniem, z chwili na chwilę coraz większa złość mną władała. Moment jeszcze słuchałem podsycających słów Agreala, po czym chwyciłem za szyję szubrawca, tego który wydał się najbardziej rozmowny, ścisnąłem go najmocniej jak umiałem tak aby zaczął powoli doceniać każdy oddech, jakie dane mu było wdychać przez całe jego długie i z pewnością nudne życie, tak aby wiedział że niewiele trzeba by żyć i egzystować, a żeby odebrać kruche życie, nie trzeba aż tak wiele, wystarczy jeden mały gest dłoni, szybkie drgnięcie w lewo i w prawo, aby usłyszeć kruszenie się karku, a potem podziwiać jak głowa ułożyła się niesymetrycznie na barku, i zwolnić uścisk by z gracją truchło uderzyło głucho o ziemię. Ciekawe że nie czułem nawet pulsu, ani ciepła, tej istoty, pomyślałem po co zabijać coś, co i tak jest już nieżywe. Ściskałem coraz mocniej uścisk, podnosząc jego czerep do góry, drugą, lewą dłonią wznosząc miecz do góry i starając się utrzymać jego kolegów na dystans, wszakże wampiry słyną z nadludzkiej siły. Czas się przekonać na co stać tych nędznych krwiopijców.

-A teraz... będziesz grzeczny i rozkażesz im wyjść. - Tu wskazałem ostrzem miecza po każdym z Wampirów- A Tobie jeśli życie miłe radzę to samo...
 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"

Ostatnio edytowane przez Extremal : 31-08-2007 o 22:30.
Extremal jest offline  
Stary 31-08-2007, 22:47   #759
 
Aivillo's Avatar
 
Reputacja: 1 Aivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnie
Nefertiri

Nefrtiri

Mijając ponownie centaury obdarzyła je tylko przelotnym spojrzeniem z cichą nadzieją, że jej nie zauważą i ponownie nie zaczepią. Nie miała ochoty wdawać się w pogawędkę z tymi dziwnymi i groźnymi stworzeniami. Widząc, że dostaje im się od ojca uśmiechnęła się pod nosem. "I dobrze, może wybiją sobie z głowy ganianki po mieście kiedy wszyscy tłoczą się na ulicach"- pomyślała złośliwie i spojrzała w góre. "Tamir&sons". Serce kobiety zabiło szybciej. Stojąc w tym samym miejscu okręciła się na pięcie. Przed nią stała niepozorna kamienica wtapiająca się w rząd innych o podobnych, a nawet takich samych kształtach. Prosty dom w dzielnicy handlowej. Ale dla niej nie był on taki jak reszta, bowiem wisiała na nim niepozorna tabliczka z napisem "Avenue 69". Nefertiri zdusiła chęć skoczenia z radości i wykrzyczenia swego szczęścia. Misja idzie nieźle. Oprócz tych centaurów nie ma żadnych kłopotów, no a niewieli upadek w wiklinowe kosze to jeszcze nie koniec świata.

Kobieta poprawiła różę we włosach i przygładziła suknię. Musi przygotować jakąś ewentualną wymówkę. Skierowała wolne kroki ku drzwiom domostwa.
"Witam, jestem Nefrtiri, szukam Diega drzwi były otwarte więc.. NIE! Płytka wymówka.... może... Przepraszam państwa, słyszałam, że sprzedajecie ten prześliczny domek, chciałam zobaczyć jak wygląda w środku.. no.. trochę lepiej.- myślała z przejęciem. Oby tylko nic ją nie zaskoczyło.. zapali lampkę i zadanie wykonane hop siup ...

Stanęła naprzeciw uchylonych drzwi. Popchnęła je nieśmiało i weszła do środka najciszej jak tylko potrafiła. Rozglądała się po pokojach. Urządzone w prostym, typowo mieszczańskim stylu. Najprawdopodobniej nie mieszkała tu żadna kobieta zważając na brak jakichkolwiek drobnych estetycznych akcentów. Wszystko było takie praktyczne i miało swoje przeznaczenia. Bez zbędnych figurek, obrazków, rzeźb czy też innych tanich, a miłych dla oka suwenirów. Było tu bardzo czysto. Wszystko wskazywało wręcz na to, że nikt tu nie mieszka.

Kobieta odważyła się postawić stopę na drewniany schodek. Na szczęście nie zaskrzypiał co wskazywało, że schody nie były bardzo leciwe. Wchodziła długo i powoli uważnie stawiając stopy tak, aby uniknąć zbędnych hałasów, a najlepiej nie wydać ich wogóle.

Nagle nad głową usłyszała głośny pisk.

-Iiiik, Iiiik

Podniosła głowę i odetchnęła z ulgą. Uff.. to tylko nietoperz. Najwyraźniej bracia wampiry zostawiają wszędzie swoich strażników.- pomyślała ironicznie.

Weszła pewniej na górę. "To chyyba miało być gdzieś na trzecim piętrze"- przypominała sobie i właśnie tam skierowała swoje kroki.
 
Aivillo jest offline  
Stary 31-08-2007, 23:07   #760
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
godzina do wyprawy;)

Astaroth;
To było dziwne oO. Naprawdę dziwne.
Zdawało ci się, ze Thomas sam... nabił się na twoją szablę! OO’ A potem próbował wraz z tobą runął z wieży. Szaszłyk z anioła, ha-ha, zabawne, ale co do licha on chciał udowodnić?! Jeśli chciał zobaczyć parodyjne zdumienie na twojej twarzy, mógł po prostu poprosić, „słuchaj, Astaroth, zrób głupią minę”. Nie musiał zaraz sięgać po tak drastyczne środki...
Potem ocknąłeś się w fiolecie, wśród spokojnych fioletowych mgieł, szepczących do ciebie tysiącami przyjemnych głosów.
Po zregenerowaniu sił teleportujesz się do domu maga, w którym szukaliście pyłu ze srebrodrzewa.
Przeszukujesz dom w poszukiwaniu... czegoś ^^’

Thomas; no, ostatnio często się zjawiasz w niebie...XD
Wita cię znajoma anielica, Amelia.
- Amelio, to znów ja.- Thomas spojrzał w oczy Anielicy - Potrzebuje kilku informacji... Mam kilka pytań, które nie dają mi spokoju... Czemu Anioły przyglądają się poczynaniom demonów? Czemu nie walczymy o artefakty?? I czy wiesz co dzieje się z Wiatrem Lodu? Który z Demonów posiada Żywy Ogień?? Amelio błagam, pomóż.
Amelia westchnęła cicho.
- kiedy wieki temu Shabranigdo przyszedł na ten świat, wyruszyliśmy do walki z nim. archanioły jako pierwsze stanęły mu na drodze, jeszcze zanim przeszedł przez bramę do tego świata. próbowały powstrzymać go, gdy przez nią przenikał. on jednak, po długiej walce, zgładził ich wszystkich. Dopiero Almanakh, Starfire i starożytne czarne smoki powstrzymały go i odesłały w fiolet. dlatego nikt nie wie o walce aniołów. Zginęli, nim ktokolwiek dowiedział się, że walczą.
- Żywy ogień należy teraz do Kanzela. Nie wiemy gdzie jest Wiatr Lodu, gdyż jego mocy dawno nikt nie używał i nie potrafimy go przez to wyczuć.
- Anioły nie walczą? Ilu nas jest? Ilu jeszcze żyje? Co z Jacobem, Keromem i innymi?- pytał wpatrując się w Anielicę z smutkiem o oczach.
- Anioły starają się zapanować nad chaosem, który szerzą sami ludzie. Chaos demonów przytłacza nas, taka jest prawda.
- Jacob, Kerom! Pokażcie się!! Musimy porozmawiać!!- zacząłeś się wydzierać rozglądając się dookoła.

Zjawiają się.

http://wen-m.deviantart.com/art/Angels-Michael-48102264 - Kerom

http://lorraine-schleter.deviantart....Music-20505375 - i Jakub

Thomas skinął na powitanie Aniołom.
- Przyjaciele. Chaos rośnie w siłę, nie możemy na to pozwolić! Wiem, jest nas niewielu... Ludzie coraz częściej powierzają swoje życie fioletowi... Lecz to My, my im odpuszczamy bo boimy się kolejnej porażki!! Czemu?? Czemu się boicie??
- Oni nas wyczuwają – wyrwał się z odpowiedzią Jakub. – Wyczuwają Biel i natychmiast rzucają się, by ją zniszczyć. Nie mamy już wsparcia, jak dawniej, Thomasie. Nie ma białych smoków, czarnych smoków, jednorożców, gryfów, nawet wielu elfów i krasnoludów poddało się chaosowi! Musimy walczyć, kiedy to możliwe, ale nie możemy wystawiać się na ich ataki!
- Czyż nie powinniśmy odważnie stawiać czoła siłom nieczystym?? Nawet gdy wiemy, że poniesiemy klęskę??
- Wielu tak właśnie postąpiło, oddając życie w tej walce! Chaos rozplenia się bardzo szybko! Nowi archaniołowi przestali się rodzic!...
- Musimy, musimy walczyć bo bez naszej interwencji świat zginie a chaos będzie panował... Nie możemy do tego dopuścić! Potrzebuje informacji na temat Oka Światła, najlepiej jak wygląda i jakie ma właściwości, zajmiesz się tym Jacobie?
Anioł wzdycha ciężko.
- Nie wiem nic o tym artefakcie, ale poszukam informacji...
- Kerom, potrzebuję informacji na temat jednej osoby. Czy żyje, gdzie jest i co robi. Zwie się Valgaav, załatw to dla mnie, proszę. Amelio. Ty trzymaj za mnie kciuki i módl się o mnie.

Wracasz do świata realnego. Do... knajpy gdzie zostawiłeś swój płaszcz! Ku twemu zdumieniu znajdujesz go, tyle, że leży na ławie pod oknem. Zabierasz. Idziesz do podziemi klanu Narogan, znaną ci drogą, właz w ogrodzie. Prowadzony anielską intuicja stajesz przed jakimiś drzwiami. No... to pora powitać drużynę... XD

Akrenthal;
idziesz do parku i piszesz swoją książkę. Zauważasz starego, zgarbionego człowieka, który idzie parkową uliczką, przyglądając się niektórym grobom. Zastygasz w bezruchu. Staruszek ma jasną wibrującą aurę poprzecinaną czarnymi żyłkami.

Avalanche;- Chyba się nie zrozumieliśmy... A teraz... będziesz grzeczny i rozkażesz im wyjść. - Tu wskazałem ostrzem miecza po każdym z Wampirów - A Tobie jeśli życie miłe radzę to samo... – mówisz do ostatniego krwiopijcy.
Galean zaśmiał się tryumfalnie. Co miał oznaczać ten śmiech...?
Wampiry spojrzały na ciebie bez cienia lęku. W ich zlotach oczach mogłeś niemal zobaczyć własne odbicie.
- Grozisz nam? – zaczął spokojnie tonem jeden z nich. – Przybyliście tu po Wiatr Lodu, nie zaś po Galeana. Mordował naszych braci. Nasze siostry i nasze dzieci. Czym tobie zawinił, skoro uważasz, że masz większe prawo rozmawiać z nim aniżeli my?
- Mam coś co należy do niego – uśmiechnął się Galean. – I ważne jest tylko to, że to go drażni.
- Jeśli i ty zwrócisz się przeciwko nam, będziemy z tobą walczyć, Avalanche – zaznaczył wampir. – Agresja wobec nas będzie zerwaniem sojuszu.

Drzwi do pokoju otwierają się i do środka wchodzi... Vriess! W samą por, drużynowy dyplomato!

Nefertiri;
Wchodzisz po schodach na 3 piętro. Mały pokoik. łóżko, szafa, stolik. Tu też chyban ikt nie mieszka.
Jest lampa. Na parapecie. Podchodzisz do niej.
Patrząc przez okno, zauważasz kobietę siedzącą na dachu dwupiętrowego budynku obok! Ma jasne, długie włosy spięte w kitkę, jest zgrabna i szczupła, a do tego... odziana bardzo niecodziennie, w starganą błękitną bluzeczkę przypominająca teraz już sam biustonosz, i stargane resztki spodni... a może była to spódnica? OO w każdym razie teraz wygląda to jak mini ze strzępków. Była boso! Pasek od kołczanu strzał skosem przecina jej pierś, w ręku kobieta ściska piękny łuk, chyba elficki.
Kobieta na dachu! oo’ Co ona tam robi?!
Nieznajoma odwróciła nagle głowę i spojrzała na ciebie! Uśmiechnęła się, wstała i z błyskawicznego rozbiegu skoczyła, chyba na dach budynku w którym się znajdujesz!
Kiedy usłyszałaś huk tuż przed sobą, byłaś pewna, że ktoś cisnął kamieniem w szybę i odłamki szkła lecą prosto na ciebie, więc w piskiem paniki zasłoniłaś głowę ramionami i uskoczyłaś do tyłu, wpadając plecami na ścianę. Kiedy otworzyłaś znów oczy zaciśnięte moment temu ze zgrozy, okazało się, że szyby w oknie są całe, ale same okno – otwarte. Ta kobieta... stała w pokoju, tuż przy oknie, ze 5 metrów od ciebie! Celowała do ciebie z łuku, uśmiechając się dziwnie. Teraz dopiero zwróciłaś uwagę na liczne brzydkie szramy zdobiące przedramiona kobiety.
- Rozbieraj się! – nakazała kobieta.
Patrzyłaś na nią wielkimi oczami. Co?!?!?! O_O’
Wypuszczona ze świstem strzała huknęła wbijając się w ścianę, milimetr dosłownie od twojego prawego policzka! Kobieta zdążyła błyskawicznie wyjąĆ kolejną strzałę i naciągnęła znów łuk.
- Nie żartuję – rzekła ze złośliwym uśmiechem kobieta. – Oddaj mi proszę swoje szaty i mikstury lecznicze, jeśli masz. Spokojnie. Ja tylko staram się przeżyć
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 31-08-2007 o 23:10.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172